Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Jestem jej, a ona jest moja.

Go down

Jestem jej, a ona jest moja. Empty Jestem jej, a ona jest moja.

Pisanie by Mitras Nie Mar 12, 2017 4:54 pm

Najtrudniejszy tekst jaki pisałem do tej pory. Jakościowo pewnie średnio ale mniejsza z tym Smile Tekst zawiera rzeczy które mogą być przeznaczone dla osób dorosłych, jeśli to stanowi problem nie czytaj. Dziękuje Gosi oraz Sall za wsparcie w tym dziele - nie tylko przy pisaniu ale gównie w RP.


A kim to jesteś, rzekł dumny Lord, że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania.
W płaszczu czerwonym albo czarnym, Tukata zawsze ma pazury,
Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry.
Tak gadał ten Lord  tęgiego zgrywając zucha,
Dziś w jego zamku płacze deszcz, którego nikt nie słucha


Myśli Mitrasa krążyły w nieskończonym labiryncie ludzkiej świadomości.  
"Kim to jesteś, rzekł dumny Lord" … Kim jestem? Czy naprawdę mogę twierdzić, że jestem lepszy?  "Jedynie kotem innej maści" Jesteśmy tacy sami, choć ciężko mi to przyznać … "Tukata zawsze ma pazury, lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry" Czy to ma jakiś sens? Czy to, że mam racje coś zmienia? "Tak gadał ten Lord  tęgiego zgrywając zucha, dziś w jego zamku płacze deszcz, którego nikt nie słucha" Jedyne co mnie czeka bez niej, to samotność i cierpienie. Powrót do początku.  

Otworzył oczy i wstał z łóżka. Ciężko było określić jak długo medytował. Przez chwile wpatrywał się w nowo wstawioną protezę ręki, nad którą zupełnie nie panował. Zacisnął pięść. Najpierw ze złości tą ludzką, następnie dla testu mechaniczną. Patrząc na swoją dłonie podjął decyzje. Pewnym krokiem opuścił swój pokój i udał się kilka numerów dalej. Gdy stanął przed drzwiami z zamiarem zapukania, wstrzymał rękę.

Czy aby na pewno chce to zrobić? "A kim to jesteś, rzekł dumny Lord, że muszę ci się kłaniać?" Chce …

Zapukał do drzwi. Otwarła mu po chwili Archid, Nemmin, Orzeszek. Nie potrzebował jej imienia, by wiedzieć co do niej czuje. Spojrzał na nią, gdy tylko się pokazała. Była dziwnie naturalna. Ubrana w proste dresy, bez grama makijażu. Widział ją wiele razy, ubraną w cudowne suknie, skąpą bieliznę, wymyślne stroje, jednak nigdy nie wyglądała tak pięknie jak teraz. W tym momencie pomimo prostego odzienia oraz braku make-upu, była najwspanialszą i najcudowniejszą istotą w całej Galaktyce.

-O, ciebie się nie spodziewałam - powiedziała. Na moc, jak mi brakowało jej głosu.
-Mogę? - zapytał Mitras wykonując gest, wskazujący na zamiar wejscia do pokoju.
Orzeszek wpuściła gościa do środka. Pokój był cały zabałaganiony, od rozgrzebanej kołdry po masę różnego rodzaju sprzętu technicznego. Mitras zdążył się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy.
-Po co to robisz? - Mitras powiedział beznamiętnym głosem, udając obrażonego.
-Co robię? - zapytała Archid.  
Jedi nie potrafił stwierdzić, czy nie rozumie o co mu chodzi, czy po prostu udaje.
-Zaczynając od twoich porannych popisów kulinarnych z jajecznica kończąc na kremach do konserwacji protez mechanicznych. To nie w twoim stylu.
-Zawsze mi odbija, dobrze o tym wiesz - odpowiedziała spuszczając głowę w dół.
-Nie w taki sposób akurat. Zdajesz sobie sprawę, że nie musisz tego robić? Nie zmieni to mojego stosunku do ciebie.
Mitras uważnie obserwował jej reakcje. Chciał sprawić wrażenie złego, obrażonego. Nie gniewał się jednak. Nie potrafił. Nie na nią …
-A może chce to robić, pomyślałeś? - odpowiedziała niemal natychmiast.
-Ty chcesz co najwyżej być bogata i jednocześnie nic nie robić - Jedi odpowiedział ironicznie – do katalogu czynności które chcesz, robienie śniadanek się nie zalicza.
-Może chce ci zadośćuczynić utratę ręki? - mruknęła cicho, ledwo słyszalnie.
-Nie ma takiej potrzeby Orzeszku. Moja utrata ręki była raczej zadośćuczynieniem za to co ty zrobiłaś dla mnie. Wiec nie musisz się starać.
-Powiedziałeś przecież, że mam życ dla Ciebie! - zaprotestowała.
-Miałaś żyć ze mną, nie dla mnie. Powinnaś żyć przede wszystkim dla siebie.
-Nie mam powodu, by żyć. Widzisz, Mścicielu... właściwie już nie, już tylko Mitrasie... miałam zasady. nie przywiązywać się. Nie być z nikim na dłużej. Gdy spędzałam z kimś miesiąc, góra dwa... byli bezpieczni. Zdarzało się, że niektórzy ginęli. Ale to nie  ze względu na mnie, to ryzyko zawodowe. A ty... przyzwyczaiłam się od ciebie. I gdy zniknąłeś, ja...  - zamilkła.
Mitras czekał na ten moment. Po to tu przyszedł. Chciał sprawić, że Archid się otworzy i powie wszystko co ją boli. Chciał ją wysłuchać, pomóc jej. Chciał po prostu być przy niej.
-...uświadomiłam sobie, że nie mam po co wstawać każdego  dnia - spojrzała mu w oczy - Nie oczekuje, ze zrozumiesz. Myślałam, że to minie. Chciałam zobaczyć ciebie, jak bardzo jesteś szczęśliwy beze mnie, pozwolić ci odejść. Ale nie potrafiłam.
Jedi usilnie starał się trzymać swoje emocje na wodzy. Chciał powiedzieć, że miał podobnie. Chciał powiedzieć, że kłaść się spać i budzić bez niej to gorsze niż śmierć. Powstrzymał się jednak.
-I mam rozumiec, że chciałas sie zabic bo się przywiązałas do mnie? Bo nagięłas kilka swoich życiowych zasad? - zrobił minę dziecka które uślinie próbuje coś zrozumieć.
-Pierwsze pytanie: tak. Drugie - nie. Mylisz przyczynę ze skutkiem. Przywiązałam się, dlatego nagięłam kilka  swoich zasad. Cierpisz przez to.
-Ja cierpię? Nie czuje się speciajlnie cierpiący szczerze mówiąc … - powiedział szczerze lecz Archid mu przerwała:
-Przestań udawać, że utrata ręki to nic takiego! - wykrzyknęła - Byłeś rycerzem do cholery! Walka za pomocą mieczy świetlnych to twoja praca. A teraz? Jesteś kaleką. Nie potrafisz nawet porządnie jeść!
-Pierdolisz ... - powiedział zdecydowanie - Naprawdę uważasz, że straciłem wszystko, że jestem bezużytecznym rycerzem? To jakim cudem, ten jak to ujęłaś: kaleka, uratował cię przed upadkiem? Owszem, nie umiem jeść lewa ręką, nie mówiąc o innych rzeczach. Przeżyje. Nauczę się tego. Czy to powód bym cierpiał? Straciłem rękę by jakiś Darth nie zabił ciebie i twoich towarzyszy. Straciłem rękę, bo dzięki tobie odzyskałem życie. Cierpiałem jak mnie opuściłaś. Mnie i nasze dzieci. Ręka ... pfff. Wyobraź sobie, nie wiem czy dociera to do twojej wyobraźni, że oddał bym znacznie więcej za ciebie i twoje bezpieczeństwo. Mimo iż jesteś niewdzięczną i nieodpowiedzialną Banthą! - ostatnie zdanie wykrzyknął, umilkł na chwile po czym ostatnie zdania powiedział cicho i ze spokojem - To się nazywa miłość Orzeszku. Być może kiedyś to zrozumiesz.

Mitras zrobił ruch w kierunku wyjścia. Serce biło mi tak mocno, że czuł, jakby przebiegł maraton. Nie chciał opuszczać ukochanej. Wpatrywał się więc bezgłośnie w drzwi słuchając dźwięków jakie wydawała Archid. Ta z kolei usiadła z powodu emocji które nią targały.

-W dzień, gdy spotkałaś mnie w kantynie na Rishi, spojrzałem w lustro. Moje oczy zrobiły się żółte. Jedi nazywają to odziaływaniem ciemnej strony. Wiedziałem co to oznacza. Wiedziałem, że wkrótce albo popadnę w obłęd albo przyjdzie ktoś i mnie uciszy. Ty wtedy tam byłaś, pełna radości i beztroski, nietypowa, ekscentryczna. Poszłaś za mną i Ardunem. Powoli zakochiwałem się w twoim stylu bycia. Twoje postępowanie budziło we mnie radość i uśmiech, mimo iż z niektórymi działaniami się nie zgadzałem. Zapomniałem o zemście, zapomniałem o ciemnej stronie. Dzięki tobie. Uratowałaś mnie przed śmiercią. Być może zrobiłaś to nieświadomie, być może nawet tego nie chciałaś. Ale dzięki tobie żyje. Gdziekolwiek nie będziesz, z kimkolwiek się nie zwiążesz, pozostanę ci za to wdzięczny do końca swojego życia.
Orzeszek podciągnęła kolana do góry i schowała w nich swoją twarz, ukrywając swoje oblicze przed światem.
-Przestań mówić o mnie jak o kimś wyjątkowym i dobrym. Bo to nieprawda.
-To twoje zdanie. Z mojej perspektywy zrobiłaś dla mnie dużo dobrego. Świadomie bądź też nie, zawdzięczam ci życie i będę gotowy je za ciebie oddać. Ty mi je zwróciłaś i należy ono do ciebie. Czy chcesz być ze mną, czy będziesz sypiać z kim popadnie. Od tego momentu, aż po mój ostatni oddech będę na twoje rozkazy. Jestem ci to winien. To mój dług wobec ciebie.
-Twój dług jest już spłacony - powiedziała cichutko nadal trzymając głowę w kolanach.



Mitras chwycił za klamkę gotowy wyjść z pokoju.  
I co teraz debilu? Po prostu stąd wyjdziesz i zostawisz ją samą? Kocham ją i chce dla niej najlepszego. Jeśli moje odejście będzie dla niej najlepsze zrobię to. Jeśli każe zostać, będę przy niej do końca życia, dopóki serce bije i nie przejdę na drugą stronę mocy. Teraz, albo nigdy.

-Jeśli chcesz, wyjdę za te drzwi i już nigdy nie będziesz związana ze mną. Będziesz wolna jak zawsze chciałaś być i nie złamiesz już żadnych zasad ze mną. Gdy wyjdę za te drzwi, nie zmieni się to, że cię kocham. Zawsze będę to czuł. Jeśli wyjdę … zniknę z twojego życia. Na zawsze.
Milczała. Bardzo długo. Czas wlókł się w nieskończoność. Sekundy trwały niczym godziny, minuta zdawała być się wiecznością, szczęście ulotnym wspomnieniem a miłość dziecięcą igraszką - nic nie znaczącą zabawą.
- Zostań ...

Mitras poczuł ciepło na sercu. Nogi mu zmiękły a sam poczuł się szczęśliwy. Tak po prostu. Wziął głęboki oddech i usiadł na łóżku koło Archid.
-Bądź sobą, najdroższa - powiedział obejmując dziewczynę ramieniem
-To znaczy jaką? Nie mam już dłużej siły zachowywać się jak ja – odpowiedziała jakby bez siły, nadal trzymając głowę w kolanach.
-Chodzi o to byś nie udawała kogoś, kim nie jesteś - Mitras tłumaczył spokojnym głosem.
-Co jeśli powiem ci, że osoba, którą poznałeś, to nie jestem ja? Ze już nie wiem, kim ja jestem?
-Odpowiem, że pomogę ci odnaleźć siebie.
-Czy wiesz, na co się piszesz? - spojrzała mu głęboko w oczy, na kolanach oraz na jej twarzy  widać było ślady od łez, płakała - Będziesz musiał zejść na samo dno piekieł, żeby móc mnie odnaleźć.

Mitras delikatnie położył swoją lewą dłoń na policzku Archid wycierając jej łzy. Poczuł, jak dziewczyna drży. Zbliżył się jeszcze bardziej. Musnął lekko usta ukochanej. Pocałowali się. Nieufnie, niepewnie, niczym para, która pierwszy raz pokazuje swe uczucia, z każdym kolejnym krokiem budując coraz większe napięcie między sobą. Była to bitwa, bitwa miłości i pożądania. Kto pierwszy odda się w wir namiętności …
Dziewczyna przestała walczyć. Objęła mocno Mitrasa i przyciągnęła go do siebie. Nieśmiałe pocałunki stały się namiętne, nieufność stała się pełnym zaufaniem a świat dookoła przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Czuli siebie wzajemnie. Czuli swój dotyk, każdą bliznę, każdą niedoskonałość. Pocałunki słone od łez, stały się głębokie jak uczucie, które ich łączyło. Wylądowali w łóżku, zabałaganionym różnymi sprzętami, które wbijały się w ciało sprawiając ból. Żadne z nich nie zwracało na to uwagi.

Szybko zniknęły wszystkie bariery które odgradzały kochanków od siebie. Nie było już muru kłamstw, nieufności a nawet i ubrań. Nagie ciała złączyły się ze sobą w uścisku miłości. Żadne z nich nie myślało co się dzieje. Oddali się uczuciu, namiętności, pasji. Zatopili się w sobie, na chwile opuszczając niegościnną Galaktykę by wejść do świata, gdzie liczy się tylko partner, ukochany. Problemy przestały mieć znaczenie i były tylko odległą wizją czegoś, co nigdy mogło przecież nie nadejść.

Dziewczyna przejęła kontrolę, przekręcili się tak, że ona dominowała. W pocałunku przygryzła wargi partnera, tak mocno jakby chciała pokazać, że on należy do niej i do nikogo innego. Jedi zamknął oczy i zatopił się w przyjemnym bólu jaki poczuł.  On sam błądził lewą ręką po ciele partnerki tak, jakby chciał dotykać ją we wszystkich miejscach jednocześnie. Był spragniony bliskości, jak spragniony wody jest wędrowiec na Tatooine.  
Ciałem dziewczyny wstrząsnął dreszcz rozkoszy. Przyjemność ogarnęła ją całkowicie tak, że nie potrafiła opanować krzyku który cisnął jej się do ust. Jedi nie pozostał obojętny, również nie wytrzymując wydał z siebie odgłos, który wraz z krzykiem ukochanej stworzył piękną symfonie namiętności, pasji i pożądania.

Archid upadła bezwładnie na Mitrasa wtulając się w niego. Ten zaś spojrzał jej prosto w piękne czerwone oczy Chisski. Nie potrzeba było słów by opisać, że to co zobaczył w jej twarzy to miłość.
Mitras
Mitras
Zarząd Tarczy
Zarząd Tarczy

Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach