Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Zmora z Balmorry

2 posters

Go down

Zmora z Balmorry Empty Zmora z Balmorry

Pisanie by Kamzo Wto Lip 28, 2015 5:40 pm

Nad Balmorrą powoli zachodziło słońce. Kończył się kolejny, piękny dzień późnej wiosny. Mała, blondwłosa dziewczynka, z warkoczykami furkoczącymi jej wokół głowy, bawiła się w pokaźnym leju po bombie. Pocisk spadł już dosyć dawno, bo lej porastała świeża, szmaragdowozielona trawa. Dziewczynka nie mogła mieć więcej niż sześć-siedem lat. Skakała i biegała w tę i z powrotem, wymachując kijkiem i krzycząc: "Jestem Zjawą z Balmorry! Drżyjcie, złoczyńcy!". Jej piskliwy głosik czynił to widowisko nieco komicznym, chociaż mała miała zaciętą twarz i wydawała się pełna powagi.

W pobliskim gospodarstwie, gdzie mieszkała, jej ojciec i starszy brat grzebali przy starym, pordzewiałym ścigaczu. Balmorra dopiero częściowo, dzięki staraniom sił oporu i Republiki, ustabilizowała się. Skala wojenna zmalała, chociaż walki nadal toczyły się na wielu frontach. W takich warunkach nie mogło być mowy o próbie zakupu nowego pojazdu, a przestarzała maszyna wciąż musiała służyć rodzinie jako jedyny środek transportu.

Z kominów budynku mieszkalnego buchał wesoło szarawy dym. Matka dziewczynki właśnie skończyła szykować posiłek i wyszła przed dom, wycierając dłonie w ścierkę.
- Mika! - krzyknęła donośnie. - Kolacja na stole! Skończ już te zabawy w Zjawę i wracaj do domu!
Dziewczynka niezwykle zwinnie wybiegła z leju i w szybkich susach, przynajmniej na ile pozwalały jej krótkie nóżki, znalazła się przy matce. Była cała zdyszana i umorusana, ale jej oczy błyszczały, a na buzi gościł szeroki uśmiech.
- Dziecko, jak ty wyglądasz! - Matka starała się brzmieć groźnie, ale w jej głosie dało się wyczuć ukrytą nutkę rozbawienia.
- Pokonałam cały batalion Imperium! - zapiszczała uradowana Mika.
- Dobrze, dobrze. Ale następnym razem zrób to nie brudzący się przy okazji, słyszysz? - odpowiedziała matka i zaczęła wycierać jej twarz.
- Mamo, zobacz! Tata i Firio też są ubrudzeni! - Wskazała paluszkiem na brata i ojca, którzy również zbierali się do domu, poplamieni smarami, olejem i innymi, dziwnymi środkami.
- Co tam, córeczko, znowu walczyłaś z Imperium? - zapytał ojciec i poderwał małą z ziemi, biorąc ja pod ramiona i robiąc kilka obrotów. Warkoczyki dziewczynki przeorały powietrze, a z jej ust dobył się szczery, radosny śmiech.
- Pospieszcie się. Kolacja stygnie - przypomniała im matka.
- O, kochanie, a ty dlaczego jesteś taka czysta? - zapytał małżonkę mężczyzna, wciąż trzymając swoją córkę na rękach. Podszedł do swej połowicy i złożył na jej policzku pocałunek. Nie obyło się to bez pozostawienia na twarzy kobiety śladów smaru. - Tak lepiej - dodał ze śmiechem.
Przez chwilę wydawało się, że kobieta gotuje się w środku i za chwilę wybuchnie. Jednak nie minęło wiele czasu, gdy śmiała się prawdziwie razem z całą rodziną.
Umyci i przebrani, w dobrym nastroju, zasiedli do wieczerzy. Wojna musi się kiedyś skończyć, mają piękną wiosnę, a co najważniejsze, mają siebie nawzajem.

***

Mika leżała już w łóżku ze swoją przytulanką, imitującą małego przedstawiciela rasy Wookie, a za oknem noc zaczynała niepodzielne rządy. Jej starszy brat, Firio, skończył właśnie pomagać ojcu przy układaniu zapasów w spiżarni. Z dnia na dzień było ich coraz mniej, ale rodzice nie martwili tym najmłodszej członkini rodziny.
Firio ubierał dopiero górę od piżamy, a ojciec siedział na krawędzi łóżka dziewczynki uśmiechając się do niej wyrozumiale.
- Mikuniu, jak mam ci opowiedzieć o Zjawie z Balmorry, skoro prawdopodobnie nikt jej nie widział?
- To tylko taka miejscowa legenda, żeby zająć czymś takich smarków, jak ty - powiedział Firio tonem wszechwiedzącego mędrca, przeciągając piżamę przez głowę i uśmiechając się łobuzersko.
- Nieprawda! - zbuntowała się dziewczynka i uderzyła zaciśniętymi piąstkami w puchową pierzynę. - Skoro o niej mówią, to znaczy, że ona jest! - Mika założyła ręce na piersi i zdecydowanie odechciało jej się spać.
Ojciec zgasił syna piorunującym spojrzeniem. Firio wślizgnął się pod kołdrę chichocząc cichutko do siebie. Przez następne pół godziny, mała słuchała zupełnie zmyślonych opowieści swojego rodziciela, a oczy jej błyszczały w świetle nocnej lampki. Gdy zapadła już w pół-sen, przyszła jej matka. Przykryła córkę szczelniej i ucałowała w czoło.

Jednak dziewczynka spała błogo tylko przez jakiś czas. Później zaczęły męczyć ją dziwne koszmary i obudziła się wśród ciemności zlana potem. Zauważyła, że Firio znowu siedzi pod kołdrą z latarką i książką.
- Firio... - wyszeptała. Brat chyba tego nie usłyszał, więc po chwili rzekła nieco głośniej, ale z nadal roztrzęsionym głosem. - Firio...
Brat, zupełnie roztrzepany, wychylił się spod kołdry. Odłożył książkę i zgasił latarkę.
- Mika? - zapytał poważnie, bo usłyszał w głosie siostrzyczki strach.
- Miałam koszmar... - szepnęła Mika.
- Spokojnie, to tylko sen - odpowiedział Firio. Był już przecież prawie mężczyzną i nie mógł sobie pozwolić na zbytnie rozczulanie się.
- Boję się. Położysz się ze mną? - zapytała niemal błagalnym tonem.
Mimo całej swojej hardości, nie potrafił jej odmówić. Przez chwilę leżeli w ciszy, ale Mika, która zaczęła już dochodzić do siebie, przerwała to milczenie.
- Naprawdę myślisz, że Zjawa z Balmorry nie istnieje?
Chłopak westchnął słyszalnie z rezygnacją.
- Nie wiem, Mika. Może i jest w tym ziarnko prawdy.
Przez chwilę znowu leżeli w ciszy.
- Wiedziałam - uśmiechnęła się naciągając kołdrę na usta, chociaż w ciemności jej brat i tak nie mógł dostrzec wyrazu twarzy siostry.
Gdy chłopak zaczął już powoli zasypiać, ponownie usłyszał szept siostrzyczki.
- Firio?
- Tak? - odparł, nie kryjąc już znużenia.
- Myślisz, że ja mogę zostać taką Zjawą kiedyś? I walczyć z Imperium?
- Ooooczywiście - ziewnął przeciągle Firio, po czym zamknął oczy i przewrócił się na drugi bok.
Mika zasnęła ponownie, głęboko. Tym razem jej sny były przyjemne.

***

Ponownie tej nocy została gwałtownie wybudzona. Tym razem jednak nie była to wina koszmarów, bo jej senne marzenia po rozmowie z Firio zrobiły się całkiem przyjemne. Odpoczynek Miki przerwały hałasy. Mimo młodego wieku, jako mieszkaniec targanej wojennym konfliktem Balmorry, znała te odgłosy. Wystrzały blasterów, krzyki ludzi. Jednych przerażonych, innych pełnych zaciętości. Po chwili wybuch. Czegoś, być może granatu. Niedaleko zapłonął budynek sąsiadów. Łuna pożaru oświetliła okno pokoju Miki, ale ogień był wciąż dosyć daleko. Zauważyła na jego tle sylwetki ludzi, mieszkańców tej samej osady. Zdawali się biegać we wszystkie strony.

Firio poderwał się chwilę później. Do pokoju wpadł ojciec, już ubrany. Rzucił dla syna blasterową strzelbę. Wyraz twarzy miał nieodgadniony. W oczach mężczyzny drgało jednak odbicie jego duszy. Nie obawiał się o siebie, czy swoje życie. W tej chwili chciał tylko ochronić własną rodzinę.
- Zostań tu, Mika. - rzucił zatrzaskując za sobą drzwi od sypialni dzieci.
- Tato! - krzyknęła za ojcem dziewczynka. Już chciała się poderwać z łóżka, ale przytrzymał ją brat.
- Nie słyszałaś, co powiedział tata, smarkulo?
Poprawił buty, chwycił broń i ruszył w ślad za ojcem.

Mijały minuty, które wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Krzyki i wystrzały nie umilkły, przeciwnie, zdawały się być coraz bliżej. Przerażający ryk bólu przeszył powietrze. Dziewczynka straciła nagle całą odwagę i ze łzami w oczach przycisnęła mocniej swoją przytulankę Wookiego. Mimo brzmiącego niemal nieludzko krzyku, poznała go, wiedziała, że to był jej ojciec. Potem krzyczał jej brat, w nieco inny sposób, pełen gniewu, a do tego poznała charakterystyczne wystrzały ich blasterowej strzelby. Po chwili jednak i one ustały.

Drzwi do pokoju uchyliły się lekko, delikatnie. Jeszcze mocniej ścisnęła przytulankę. Łzy płynęły jej po twarzy już strumieniami. Nie wstrzymywała ich, lecz nie łkała. W szparze, jaka powstała przez niedomknięte drzwi, zobaczyła twarz swojej matki. Widziała ją niewyraźnie, ale zauważyła, że jej policzki były mokre od płaczu.
- Mikuniu... moje dziecko. Już dobrze, już wszystko dobrze - mówiła łamiącym się głosem, starając się mało przekonująco uspokoić córkę. - Zostań tutaj, dobrze? Nie wychodź z pokoju...
- Mamusiu... - zachlipała dziewczynka.
Kobieta zamknęła drzwi. Po chwili ktoś wyważył brutalnie te frontowe. Mika niemal zapadła się w sobie i  w poduszkach. Usłyszała przytłumiony krzyk swojej matki.
- Błagam! Tam już nikogo nie ma! Czego od...
Dziwny, wibrujący dźwięk przeszył powietrze i głos kobiety został urwany jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Ponownie dziwny dźwięk, tak jakby coś ze świstem zostało wciągnięte i wcześniejsze wibracje ustały. Ciężkie kroki. Oczy Miki, wielkie z przerażenia i pełne łez, błyszczały od światła padającego z pobliskich pożarów.

Tym razem drzwi nie uchyliły się lekko, a mocno, gwałtownie, niemal wylatując z zawiasów. W wejściu stanęła potężna, zakapturzona postać. Światła pożogi nie sięgały aż tak daleko, więc jedyne co dało się zauważyć, to czerwone, charakterystyczne oczy, wypełniające nie tylko tęczówki, ale i całą gałkę oczną. W dziewczynce pojawiło się dziwne światełko, ulatującej nadziei.
- Czy... czy jesteś Zjawą z Balmorry?
Potężna postać zaśmiała się chrapliwie i odpowiedziała tubalnym głosem:
- Zjawą? Raczej Zmorą.
Z przedmiotu trzymanego przez tajemniczą postać wystrzeliło krwistoczerwone światło i zatrzymało się tuż nad ziemią. Dziewczynka ponownie usłyszała dziwny, wibrujący dźwięk.
Kamzo
Kamzo
Trooper
Trooper

Liczba postów : 483
Join date : 13/02/2015
Age : 38
Skąd : Święta Warmia

Powrót do góry Go down

Zmora z Balmorry Empty Re: Zmora z Balmorry

Pisanie by Col'sheer'ee Sob Sie 08, 2015 12:59 pm

Z ciemnego nieba na Balmorze padał gęsty deszcz tworząc na ziemi rwące potoki, które znosiły na niższe rejony wszystko co tylko siła wyporu umożliwiała udźwignąć z powierzchni. Zapewne planeta próbowała zmyć z siebie ślady masakry, jaka miała tu miejsce kilka dni wcześniej.
Dom, który tydzień wcześniej był domem rodzinnym, tętnił życiem, a z niego wydobywały się tylko śmiech i krzyki ,,poważnych kłótni'' między rodzeństwem - był ruderą. Drzwi zostały wyważone i złamane na dwoje, wszystkie okna powybijane, ściany także nosiły ślady zniszczeń - były popękane i gdzie-nie-gdzie dziurawe.

Na horyzoncie dało się zauważyć postać w kapturze szybko zmierzającą w stronę ,,domostwa''. Nie jechała śmigaczem - poruszała się pieszo, zdecydowanie szybciej niż większość humanoidów potrafiło. Ale to nie była pierwsza-lepsza osoba. Była to chissańska Padawanka Jedi, Col'sheer'ee, znana jako Zjawa Balmorry. Gdy zbliżyła się do ruin budynku zatrzymała się i rozejrzała swoimi czerwonymi oczami głęboko skrytymi pod ciężkim kapturem. Zauważyła ubłocony, wbity w miękką ziemię drewniany miecz, na którym powiewała czarna peleryna. Col'sheer'ee podeszła do zabawek i dotknęła miecza - na chwilę Moc przeniosła ją w czasie - widziała małą dziewczynkę, tą samą, która ukazała się jej w wizji, biegającą w pelerynie i z mieczem krzyczącą Jestem Zjawą Balmorry. Chisska mimowolnie się uśmiechnęła, a po policzku spłynęła jej łza. Obraz się zmienił - wróciła do wizji, która ją tutaj ściągnęła. Słyszała krzyki, wołania, widziała tylko ciemność, która ustępowała blasku płomieni.
Po chwili Zjawa wróciła do tu i teraz i ruszyła dalej.

:::

Na tyłach zniszczonego domu stała inna postać odziana w czerń. Była większa i potężniej zbudowana niż młoda Jedi. Obserwowała jak Padawanka wchodzi do tego, co niedawno było domem i rozgląda się. Czuła niepewność, lekki strach i przerażenie płynące od młodej dziewczyny. Zaciągał się tymi uczuciami, upijał wręcz. W końcu! Po tylu dniach czekania w tej norze, on, Mistrz Ciemnej Strony -  Oz'mak, dostanie nagrodę, na którą tyle czekał. Przyjrzał się ponownie Chissce i jeszcze raz zastanowił się co jest w niej takiego wyjątkowego, że Lady Sithów tak jej pragnie.
Dobiegł go krzyk Jedi - O nie! NIE!!! Spóźniłam się! Oni... oni wszyscy nie żyją! Zawiodłam! - Klęczała z opuszczoną głową. Kaptur zsunęła na widok zmasakrowanych ciał. Oz'mak nie mógł się powstrzymać i zaczął się śmiać. Głośno i całym sobą.

:::

Gdy Padawanka zastanawiała się co i dlaczego mogło stać się tej rodzinie. Gdy zaczęła siebie obwiniać za opuszczenia Balmorry i szukać śladów po ,,Małej Zjawie'' usłyszała donośny i przeraźliwy śmiech. Kompletnie nie pasujący do scenerii.
- Czy... czy ktoś tu jest? - Zapytała nieśmiało ale głośno, po czym nasunęła kaptur na mokrą od deszczu głowę. - Kim jesteś?
- To tylko ja Zmora... a może Zjawa? Sam już nie wiem - Zadudnił niski głos, po czym zmienił się w triumfalny śmiech. Jedi tylko zmrużyła oczy. - Twoje przeznaczenie, Jedi, zbliża się do ciebie. Przeznaczenie każdego przeklętego Jedi zbliża się! - Głos stawał się coraz głośniejszy, coraz bliższy.
- To wszystko? To wszystko to twoja sprawka? Po co? Dlaczego to zrobiłeś?
- A co? Nie podoba ci się? - Postać znów zaśmiała się szyderczo. - Oni nie żyją przez ciebie, Zjawo.
W Padawance zaczął wzrastać gniew. On - On obwiniał ją za to co zrobił? Jak mógł? Jak śmiał? Dlaczego? Jej myśli przerwał jednak Sith.
- Taaak, taaak, dobrze. Poddaj się emocjom, uwolnij swój gniew. Czuję go.

:::

Oz'mak szedł powoli w stronę Chisski stukając obcasami swoich butów o ziemię.
- Ty to zrobiłeś. Nie ja. Ty jesteś winny! - Wykrzyczała Błękitna Jedi.
- Ale gdyby nie ty... Nigdy bym nie musiał tu przylatywać. A ci ludzi... wszyscy by żyli - I ponownie wybuchnął śmiechem. Gdy tylko zamilkł włączył miecz świetlny. Zadbał o to, żeby Zjawa słyszała to.
- Dlaczego ich życie było uzależnione ode mnie?! - Krzyknęła Col'sheer'ee.
- Oni musieli zginąć byś to poczuła, byś zaznała ich cierpienia. Ale i tak sprawiło mi to przyjemność, olbrzymią przyjemność. - Oz'mak usłyszał włączany miecz świetlny i po chwili ujrzał ją. Zjawa w całej okazałości. Musiał przyznać, że wyglądała imponująco, jak na Jedi. Jego przemyślenia przerwał krzyk przeciwniczki.
- Oz'mak!
- Znasz mnie? A więc moja sława mnie wyprzedza. Jak miło - Oz'mak zaśmiał się tubalnym głosem. - Ach tak, spotkaliśmy się już... kilka lat temu. Byłaś tą głupią Padawanką, która kręciła się koło Chen na Nar Shaddaa. Widać nic się nie zmieniło. No, może prócz obecności tej suki. - Ponownie się zaśmiał, głośniej niż poprzednio.
- Nie mogłabym zapomnieć nazwiska mordercy Hei'lang Chen!
- Chen to była tylko Jedi. A wy wszyscy umieracie równie łatwo.
- No popatrz! Coś nas łączy! Sithów też to dotyczy. - Wykrzyczała pewna siebie i zmrużyła oczy. Oz'mak nie wiedział co ten gest może znaczyć, ale rozbawił go. Gdy tylko skończył się śmiać spytał ją.
- Chcesz się przekonać?
- Nie potrafiłbyś mnie zniszczyć. Za mną stoi prawda i życie.p
- Przywołaj w sobie ten gniew, jaki w tobie niedawno wzbierał. Tylko w ten sposób mnie pokonasz. Ci ludzie cierpieli...
- Cierpieli przez ciebie, Oz'mak! - Przerwała mu. - Przez twoje zachcianki! Nie jesteś niczym innym jak bestią!
- Być może... - Oz'mak westchnął teatralnie. - Być może oni mieli by przed sobą całe życie. A teraz nie żyją. Nie uchroniłaś ich, Jedi!
Młoda Chisska w oczach byłego Dartha wyglądała komicznie, głęboko oddychała, starała się szukać podpowiedzi Mocy. Czuł to. Bawiło go to... ta jej niezaradność wobec potęgi Mocy.
- Moc pozwoli mi ciebie pokonać Sith'cie! - Oz'mak prawie się roześmiał.
- Nic nie wiesz o prawdziwej potędze Mocy. korzystasz zaledwie z niewielkiej jej cząstki. - Zrobił przerwę jakby wsmakowywał się w tą chwilę. - Czas zasmakować chissańskiej krwi! - Warknął i ruszył do przodu.
- Pewność siebie cię zgubi Oz'mak! - Odparowała Błękitna Jedi i chwyciła mocniej swój podwójny miecz. Sith usłyszał dźwięk wypuszczanego powoli powietrza i zatracił się w pełni Mroku.

:::

Sith kontra Jedi. Mrok kontra Światło. Konflikty te trwają od tysiącleci. I taki też był pojedynek między Oz'makiem, byłym Lordem Sithów a Col'sheer'ee, Padawanką Jedi z burzliwą historią w Zakonie. Cięcie szło za cięciem, parowanie ciosów. Wyskoki na wiele metrów i przecinanie powietrza mieczami świetlnymi. Zazwyczaj, dla postronnego obserwatora, walka na miecze świetlne użytkowników Mocy jest czymś pięknym. Pełna finezyjnych, dobrze wyćwiczonych ruchów wygląda jak najwspanialszy taniec. Jednak dla walczących jest walką na śmierć i życie. Żaden obserwator nie jest w stanie w pełni zrozumieć tych emocji, tego trudu, bólu mięśni. Dla walczących jest to zdecydowanie jedno z najtrudniejszych doświadczeń. Bez względu na której stronie walczą - Światła czy Mroku.

Początkowo Błękitna Jedi odparowywała każdy atak i zadawała ciosy, których Chiss nie był w stanie uniknąć. Oz'mak jedynie uśmiechał się podstępnie. W pewnym momencie gdy ta, którą zwali Zjawą ,,zmaterializowała'' się dwa metry nad nim wywijając mieczem świetlnym. Sith pchnął ją w górę, a gdy upadła zaczął rąbać bez opanowania mieczem. Zadał Chissce wiele mniejszych i większych ran kutych. Urwał kaptur jej szaty. Pchnięcia mieczem podziurawiły jej szatę. Gdy Sith chciał zadać decydujący cios wezwała do siebie swój miecz i udało się jej ostatkiem sił odparować cios Oz'maka.
Wykorzystała chwilę i podniosła się na nogi. Samo stanie sprawiało jej olbrzymi ból. Wyglądało, że miała złamanych kilka żeber i zapadnięte płuco. Col'sheer'ee w myślach wezwała Moc i poprosiła o siłę by powstrzymać Sitha. Nie zdążyła nawet dokończyć myśli gdy zobaczyła czerwień przed sobą i walka rozgorzała od nowa. Jednak Błękitna Jedi wiedziała, że go nie powstrzyma. Oz'mak był za silny.

:::

Po dziesięciu standardowych minutach, które dla obojga trwały jak długie godziny, Oz'mak wylądował twardo na ziemi trzymając swój miecz świetlny. Spojrzał na swoją przeciwniczkę. Ledwo żyła. A musiała żyć. Ona tego oczekiwała, a może być jedyną drogą jego powrotu na łonu Imperium. Musiał to wykorzystać. Dziwka Jedi  musiała przeżyć. Sam też był wykończony, ciężko dyszał ale był szczęśliwy. Pokonał ją. Znowu pokonał Światłość!.
- Jesteś silny, za silny dla mnie. Ale ja nie ulegnę ci. Nie pozwolę by Ciemna Strona zatriumfowała. - Powiedziała przez zaciśnięte zęby. Sith się roześmiał. Głośno, złowrogo. Śmiał się długo.
- Ty nadal nic nie rozumiesz, co? My już zwyciężyliśmy. To, że tu przybyłaś. To, że cierpienia tych ludzi cię tu ściągnęły sprawiły, że my już wygraliśmy! A teraz będzie ginąć ich jeszcze więcej!
- Nie! Kłamiesz Sithcie! Zmyślasz to by mnie ranić. - Wyjęknęła Padawanka Jedi.
- Ach, czy tak zachowują się przegrani? - Oz'mak uniósł dziewczynę silą woli i zaczął ją dusić. Zjawa zaczęła krzyczeć, a potem dławić się i nie mogła złapać oddechu. Chiss zwolnił po chwili swój uścisk. Błękitna upadła na brzuch próbując złapać oddech i się podnieść. - Mógłbym cię teraz rozgnieść jak robaka, którym jesteś! Niestety... mam inne plany.
Padawanka przez zaciśnięte zęby cichutko recytuje Kodeks Jedi - Nie ma śmierci, jest Moc. - Po czym głośniej do Oz'maka. - Czego ty chcesz ode mnie? - Jej zęby zalśniły świeżą krwią. Oz'mak czuł, że jest z nią źle,. Bardzo źle. Ale przeżyje. Tylko to się liczy.
- Może niedługo się przekonasz co jest, a czego nie mała mała Jedi.
- Nie ma mroku, którego by światło nie pokonało. - Odpowiedziała filozoficznie Zjawa Balmorry. Oz'mak zaś podniósł jej miecz świetlny, obejrzał go dokładnie
- Ładny. Po czym zmiażdżył go gołymi rękoma. - Teraz nie będziesz już kąsać.

:::

Col'sheer'ee patrzyła szeroko otwartymi oczami i nie mogła uwierzyć w to co widziała. Po chwili rozbudziła się uświadamiając sobie, że krzyczy. Zniszczenie miecza było przez nią odczuwalne. Zupełnie jakby straciła jedną rękę.
- Moja wizja... Dziewczynka. Widziałam ją, tu jej nie ma. Gdzie ona jest Oz'mak? - Wysapała z trudem.
Zmora podszedł do Padawanki, ukląkł przy niej. Jego oddech cuchnął.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - Błękitna Jedi tylko potaknęła głową. Nie miała siły na ponowne otwarcie ust. - Skoro tak to chodź Jedi. Pamiętaj tylko, że sama tego chcesz. Pamiętaj, że to wszystko to konsekwencje twoich działań. Twoich słabostek i trosk Jedi! - Wykrzyczał. po czym ledwie słyszalnie powiedział jakby do siebie. - Jeszcze cię złamię.

:::

Oz'mak prowadził Chisskę kilkaset metrów. Widok idącej-pełzającej na czworaka Jedi był wielce satysfakcjonujący. Sam też był ranny. Kulał i był ranny w bok, jednak to było nic w porównaniu do ran Jedi. W końcu wszedł do jaskini, a Padawanka za nim. I szedł dalej. Dotarli tak głęboko, że w mroku widać było tylko czerwone oczy Zjawy i odrobinę jego własne. Stał bez najmniejszego ruchu czekając na reakcję Błękitnej Jedi. Po chwili włączył miecz by rzucić trochę poświaty.

:::

Błękitna Jedi była bliska omdlenia ale widok związanej małej, brudnej dziewczynki w poszarpanej pidżamie trochę ją rozbudził. Krew zaczęła mocniej krążyć. Odrobinę, ale mocniej. podczołgała się do dziewczynki i dotknęła jej brudnej buzi dłonią, która ociekała krwią.
- Już dobrze, będzie dobrze. Obiecuję. - Zjawa zauważyła połamane nogi malutkiej. To musiał on zrobić, ta dzika bestia.
- Ty obiecujesz? - Zadrwił Oz'mak. - Nie jesteś w pozycji nic obiecywać głupia Jedi! - Po czym zwrócił się do dziecka - Poznaj tą swoją Zjawę. Krwawi i umiera jak każdy. - Po czym złapał Col za włosy, podniósł ja za nie, a następnie rzucił. Upadek spowodował złamanie ostatnich całych żeber. Col'sheer'ee nie miała już sił wstać, nawet podnieść głowy. Leżała i zdołała tylko wyszeptać.
- Już mnie masz. Ona, ona nie jest ci już potrzebna. Wypuść ją.
- Widzisz Col'sheer'ee? To wszystko przez ciebie. Widzisz do czego mnie zmusiłaś? Ile cierpień wyrządziłaś małej Mice? A mogłaś siedzieć grzecznie w Świątyni. - Col nie wiedziała o czym on mówił. Czyżby ją karał za odejście z Zakonu?
- O czym ty bredzisz? - Wysapała. - To jest jakaś kara za moją banicję na Balmorze?
Były Darth ukląkł przy niej i spojrzał w oczy Padawance. Krył się w nich chłód i pustka. Zupełnie jakby był martwy.
- Mówiłem, że cię złamię Col'sheer'ee. Ja nigdy nie rzucam słów na wiatr, Sheer - Po czym musnął policzek Błękitnej. Zadrżała z obrzydzenia. - A teraz milcz i patrz. - Przyłożył swój palec do jej mokrych od krwi ust.
- Proszę... Oz'mak... Czego chcesz ode mnie? Zostaw ją... Proszę.
- Przyjmij jej cierpienie i zrób z niego użytek Col'sheer'ee. To jest dla Większego Dobra.
Po twarzy Błękitnej Jedi płynęły strumieniami łzy. -Proszę... Zostaw ją... Zrobię co tylko zechcesz, tylko nie krzywdź jej.

:::

Oz'mak tylko spojrzał na Chisskę. - Jak sobie życzysz. - Po czym wziął swój miecz świetlny i szybkim ruchem włączył go i rzucił. Słychać było tylko wrzask dziewczynki. Trwał on długo. Sith rozkoszował się widokiem Jedi, która nie wiedziała co się dzieje, czy dziecko jeszcze żyło, czy może już je zabił. W końcu dziewczyna wytężyła wszystkie swe siły i się podniosła na tyle by spojrzeć na dziecko, które wrzeszczało i tarzało się z kikutem prawej ręki. Oz'mak musiał przyznać, że nawet podziwiał tą głupią Jedi za jej wytrwałość... i głupotę.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE - Zjawa zawyła wraz z dziewczynką. Ból Miki rozrywał serce Col'sheer'ee. Oz'mak to czuł.
- Czujesz to Col'sheer'ee? Czujesz ten gniew? Uwolnij go, użyj przeciwko mnie. - Wykrzywił twarz w demonicznym uśmiechu.
Jednak zdziwił się gdy Jedi podniosła się odrobinę, a w jej oczach pojawiła się iskierka gniewu. Chwilę później silna fala Mocy odepchnęła go na skały.
- Zostaw ją w spokoju, bydlaku! - Wykrzyczała.
Atak był silny, bardzo silny. Może i za silny bo Col'sheer'ee znów upadła. Oz'mak podszedł do niej, kopnął ją by ułożyła się tak żeby widzieć dziewczynkę i przygniótł ją butem do podłoża. Spojrzał na dziecko i wyciągnął rękę w jej kierunku. Śmiejąc się wykrzywił jej głowę nienaturalnie. Słychać było tylko trzaśnięcie kości i głowa Miki opadła. Jej życie się skończyło.
- Zabiłeś ostatnią osobę w swoim życiu! Słyszysz!? Słyszysz!? Zapłacisz za to. Przysięgam! - Wydarła się ostatkiem sił Padawanka. Oz'mak zaśmiał się głośno.
- Chyba jesteś już gotowa. - Po czym wstrzyknął jej silny środek nasenny. Gdy Col'sheer'ee szybko traciła przytomność, on spojrzał na wyjście jaskini - Czas powiadomić Lady Sith o pomyślnym zakończeniu misji.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach