Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wyznanie

Go down

Wyznanie Empty Wyznanie

Pisanie by Col'sheer'ee Sro Lis 11, 2015 9:16 pm

Sallaros Jan'yse udał się właśnie na spacer po domu. Po Tython. Ubrany w swoje standardowe, białe szaty mistrza Jedi przechadzał się ścieżkami, które poznał wiele lat temu jako adept. Spokój, który bił z lasów Tython, od zamieszkujących go zwierząt wpływał kojąco na Srebnowłosego. Młody Mistrz Jedi szedł lekko, z wyprostowanymi ramionami, oddychał pełnią piersi. W końcu odzyskał tytuł mistrza i miecz świetlny, w końcu ponownie zdobył uznanie Rady Jedi. Powrócił po tylu miesiącach.

Martwiła go jeszcze jedna rzecz. Col'sheer'ee. Nie widział jej od misji na Tatooine, gdzie dziewczyna była bardzo skryta, małomówna. Gdy ich zadanie zostało zakończone natychmiast opuściła pustynną planetę zostawiając jego i senator Leenh. Srebnowłosemu udało się co prawda spotkać padawankę Błękitnej Jedi, Bo-been'ye, ale miralianka była bez swojej mistrzyni. Twierdziła, że nie wie gdzie może być Col. Kłamała. Sallaros Jan'yse wyczuł to zagłębiając się w Mocy. Było jasne, że dziewczyna kryje chisskę. Pytanie brzmiało: dlaczego? Tak prawdę mówiąc Sall miał ogromną nadzieję, że tu, po drugiej stronie planety, natrafi na jej ślad.
Nie mylił się. Przeszedł jeszcze kilka kroków i usłyszał w oddali niewyraźny głos. Nie był w stanie rozpoznać słów wypowiadanych, ale miał pewność, że głos należał do Błękitnej Jedi. Ruszył w kierunku dobiegającego monologu. Ze zdziwieniem podążał ścieżka, którą nie tak dawno temu szedł by zabić. Ale nie jako Sallaros Jan'yse. Wtedy był kimś innym. Kimś mroczniejszym. Niebezpieczniejszym.

:::
- Witaj Mistrzu. - Przywitała Srebnowłosego Błękitna Jedi. Siedziała na na skale sporych rozmiarów. Ubrana była w swoje ciemne szaty z kapturem, który naciągnęła mocno na głowę. Wyglądała jakby oczekiwała przyjaciela.
- Witaj Col. Mogę spytać czemu tutaj się skrywasz? - Sallaros usiadł odprężony pod głazem. Nie miał pojęcia czy chisska na niego patrzy, czy może oczy ma zamknięte.
- Ja nie ukrywam się. Po prostu medytuje. A co ciebie tu sprowadza, mistrzu?
Cyborg rozejrzał się dookoła i przytaknął. - No tak. Nie da się ukryć, że miejsce jest idealne aby się wyciszyć. - Natomiast pomyślał - Akurat tutaj?
- Ale ty tego nie szukasz, prawda?
- Ech... po ostatnich wydarzeniach mogę tylko pomarzyć. - Błękitna Jedi uniosła brew w pytającym geście. Zastanawiała się co mistrz mógł mieć na myśli. Tarcza została otworzona na nowo, jemu oddano miecz świetlny.
- Masz na myśli ucieczkę senatora?
- To też... - Srebnowłosy zawahał się przez chwilę. - Straciliśmy jeszcze kolejnego członka Tarczy.
- Kogóż tym razem?
- Ans... Ansarras zaginął. Rada uważa, że zginął w walce. Ciało nie odnaleziono. - Wyrecytował z pamięci oficjalną informację podaną przez Radę.
Col'sheer'ee podniosła się wzburzona. Ciemna strona Mocy silnie w niej zawrzała. Jej myśli krążyły tylko wokół jednej postaci.
- O nie... nie... nie!!!
- Col?
- Ona nie mogła tu dotrzeć. Nie mogła!!! Nie tak szybko!
- Col, spokojnie. Oddychaj. - Próbował uspokoić chisskę mistrz Jedi.
Błękitna Jedi sprawiała wrażenie jakby straciła kontakt ze światem, jakby nie widziała Sallarosa. Objęła głowę dłońmi i zaczęła nią trząść nerwowo aż kaptur opadł jej na ramiona. To co kaptur odsłonił wprawiło mistrza w osłupienie. Col była blada, właściwie szara. Jej oczy zaś straciły karmazynowy odcień.  Wyglądała na przeraźliwie zmęczoną. Cyborg podszedł do niej i złapał ją w silny uścisk. Gdyby nie adrenalina, Col z pewnością by wrzasnęła z bólu.
- Col! Spójrz ty na mnie, co się dzieje? - Col'sheer'ee spogląda ciężko na mistrza Jedi.
- Jak na razie panujemy nad sytuacją. Na Tython są łowcy Jedi. Wytropimy ich. Są patrole, adepci mają zakaz opuszczania Świątyni. - Chisska wyrwała się z uścisku i odwróciła do Srebnowłosego plecami.
- Łowcy nam nie zagrażają. W przeciwieństwie do niej.
- W przeciwieństwie do kogo? O kim ty, na Moc, mówisz?

- Powiedz mu! - Usłyszała w głowie Błękitna Jedi znajomy głos.

Col'sheer'ee opuściła głowę.
- Znienawidzisz mnie jak ci powiem.
- Niby czemu? Dopytywał zaciekawiony Sallaros.
- Śmierć dziecka Gelu i Hei'lang, porwanie generała, śmierć Chen, rozbicie Tarczy... Wszystko co się przytrafiło Tarczy od kiedy tu jestem... to moja wina.
- Wybacz Col, ale nie rozumiem. Majaczysz.
- Widzę wszystko wyraźnie. Ona mnie chce i osiągnie wszystko by mnie zdobyć. Teraz już nawet dorwała exJedi! - Powiedziała rozgoryczona Jedi.
- Kto?
- Moja siostra! - Col zaczęła płakać.
- Raczej osoba, która go dorwała nie była kobietą. To dawny mistrz Aayi wydaje polecenia łowcom. - Col'sheer'ee znów zaczęła nerwowo trząść głową.
- To nie tak. Nie tak. Mylisz się! - Wrzasnęła.
- Siostra mówisz? - Srebnowłosy się zastanowił nad słowami Col szukając w nich sensu. - Ona... czy to ta sama kobieta, przed którą przestrzegałem cie zanim opuściłaś Zakon?
- Dokładnie ta sama wiedźma. - Potwierdziła Col trochę się uspakajając. - Ona wszystko kontroluje. Nawet Oz'maka!
- Uparta kobieta. - Skwitował Sallaros
- Gdyby nie ja... to przeze mnie straciłeś Tarczę i przyjaciół! A teraz Ansarras musi zapłacić za moje grzechy tylko dlatego, że go kochałam! - To wyznanie zszokowało cyborga, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Tarcze pomogłaś mi odbudować. To ty postawiłaś się Radzie Jedi. A przyjaciele... - Opuścił głowę i dłuższą chwilę milczał. Gdy ponownie podniósł głowę oczy szkliły się od łez. - Przyjaciele połączyli się z Mocą. Ale pojawili się nowi. To nie jest twoją winą. Jesteś świetną Jedi. Każdy ma jakieś problemy. Każdy ma jakieś tajemnice. Nawet ja... zdecydowanie bardziej mroczne.
- Ty mroczne tajemnice? - Przez ułamek sekundy ich wzrok się skrzyżował. Col mogłaby przysiąc, że jego oczy były przez tą chwilę bardziej martwe i zimne niż zazwyczaj.
- To twoja siostra jest wszystkiemu winna. I to ona pożałuje, że nas zaatakowała. - Sprytnie uciął temat swej tajemnicy.
- Nie rozumiesz... ona jest zbyt potężna.
- Skup się! Mamy zadanie do zrobienia. Tarcza jeszcze wymaga sporo pracy by mogła chronić Republikę jak przedtem. Musimy chronić potrzebujących. Zawsze będziemy mieli wrogów. Jak nie wiedźma Sithów, to ktoś inny. Teraz dzięki tobie znamy naszego wroga.
- Oby tylko nie dorwała ona Bo.
- Życie mistrza nie jest łatwą drogą. - Col spojrzała na mistrza.
- Marny ze mnie Jedi.
- Czemu tak uważasz?
- Weszłam na drogę rycerską okłamując wszystkich.
- Mówiłem ci już. Każdy ma tajemnice. Tak samo jak cały Zakon. Twoja przeszłość nie jest ważna póki chcesz czynić dobro.
- Ja... mogłam ją zabić. - Wymamrotała Błękitna Jedi. po czym trochę głośniej. - Zakończyć to.
- Jednak to zawsze rodzina.
- Zamiast tego zniszczyłam tylko... - Col się zawahała. Dopiero teraz zaczęła się nad czymś zastanawiać.
- Mów.
- Czy wiesz do czego wiedźmie Sithów potrzebne mogą być serca? Miała ich małą kolekcje. Miała w niej serce mojej matki. Mojego też pragnęła posiąść.
- Serce to centrum mocy. Chodzi mi o pojęcie siły wewnętrznej każdej istoty. może chciała wchłonąć twoją potęgę by siebie wzmocnić. - Zastanawiał się na głos. - Ale może uda mi się coś znaleźć w rytuałach Sithów.
Błękitna Jedi zastanowiła się przez chwilę nad tymi słowami. Przez myśl jej przemknęło skąd Jan'yse mógłby mieć dostęp do tak potężnej magii ciemnej strony Mocy. Odpowiedź jakiej udzielił jej mistrz była tym czego oczekiwała. I to ją usatysfakcjonowało. Ale po chwili zmieniła kierunek swych myśli.
- Co wiecie o mnie?
- To znaczy?
- Co Zakon wie o mnie?
- Niewiele. Jedi znaleźli cię w przestrzeni Coruscant, na promie.
- A skąd Rada wiedziała, że jestem chissem?
- Col, Rada te esencja wiedzy Zakonu. A Zakon wie sporo o rasach tej galaktyki. Chissowie są oficjalnymi sojusznikami Imperium.
- Ja... ja nie jestem chissem.
- A kim w takim razie? Z wyglądu jesteś jak chiss.
- Przynajmniej nie do końca. Aye'asha'ee twierdziła, że moja matka pochodziła z przestrzeni Republiki i była miralianką.
Sallaros Jan'yse nic nie odpowiedział. Pokiwał tylko głową ze zrozumieniem zupełnie jakby chciał powiedzieć ,,To wiele tłumaczy.''. Natomiast Błękitna Jedi momentalnie się zmieniła. Zupełnie jakby krew na jej policzkach zaczęła znowu płynąć, jej oczy ożyły.
- Przepraszam mistrzu.
- Nie przepraszaj, to ja dziękuję ci, że zaufałaś komuś takiemu jak ja.
- Teraz będę musiała żyć z jeszcze jedną ofiarą na sumieniu.
- Nie... - Wyrwało się Sallarosowi. Col spojrzała na niego pytająco. - Ansarras nie jest twoją ofiarą Col. Na pewno nie twoją. - Gdy wypowiadał te słowa głos mu lekko drżał, słabł.

Col'sheer'ee skierowała się na ścieżkę ku Świątyni Jedi zostawiając Jan'yse samego z jego myślami, poczuciem winy. Po chwili się zatrzymała. Nie odwracając się do mistrza spytała.
- Czy powinnam wyjawić im wszystko?
- Komu? - Lecz Col'sheer'ee nie miała zamiaru odpowiadać na to pytanie. Oboje stali nieruchomo przez kilka minut. - Jeśli pytasz o Tarczę - powiedz im o siostrze. Mają prawo znać swojego wroga. Ale nie mów o tym kim ona jest.
Błękitna Jedi skinęła lekko głową i rozpłynęła się w powietrzu.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Wyznanie Empty Re: Wyznanie

Pisanie by Col'sheer'ee Sro Lis 18, 2015 9:10 pm

- Umarłam! - Dźwięczały młodej Bo-been'yi stwierdzenie jej mistrzyni, które ku swojemu i wszystkich zebranych członków Tarczy zaskoczeniu wyznała chisska. To było raptem kilka godzin temu. Teraz Obie Jedi wracały pośpiesznie na Tython, aby Rada Jedi nie odkryła ich nieobecności. Bo miała więc chwilę na medytację. Łatwo powiedzieć niż zrobić. Po wyznaniu Col padawanka nie mogła oczyścić umysłu.
- Ona połączyła się z Mocą, a ta ją na nowo ożywiła. To... nigdy jeszcze się nie wydarzyło! Na pewno by o tym uczyli w Akademii. Col zrobiła coś czego nie zrobił ani mistrz Dorn, ani jej twi'lekański mistrz, ani nawet ta cała mistrzyni Chen! - Pomyślała miralianka, a potem zamiast ponowić próbę wyciszenia, powróciła do spotkania na Alderaanie.

:::

Col'sheer'ee, chissańska Jedi, wraz ze swoją padawanką przybyły na Alderaan. Bo bardzo podobała się fauna i flora tej planety. Były odrobinę dzikie, inne. Powietrze natomiast bardzo rześkie. Wszystko to byłoby bardzo piękne... gdyby nie zgliszcza i ślady po wieloletnie wojnie między Domami Alderaan.
- Przykre jak to humanoidy potrafią zniszczyć piękno. - Pomyślała Bo-been'ya.

Błękitna zaprowadziła swoją padawankę do dość dużej kantyny na skraju miasta. Gdy weszły do środka przywitała ich serdecznie Witma'glred. Okazało się, że był tam też mistrz Jan'yse wraz z Jeriho Azaliusem i Jedi, którego Bo nie znała. Z zaskoczenia Col wywnioskowała, że ona również mogła nie znać tego mężczyzny, albo nie spodziewqała się go tu zobaczyć. Później Bo-been'ya dowiedziała się, że był to Jen-garid Lathulu.
Miralianka oczekiwała by Srebnowłosy mistrz wystąpi aby ogłosić coś nowo odbudowanej Tarczy, zdziwiła się gdy oczy wszystkich powędrowały w kierunku... Col, która tylko ukłoniła lekko głowę i wyszła na środek sali. Jeszcze bardziej zdziwiła się gdy chisska zaczęła mówić.

Wszystko co wypłynęło z ust Jedi nie było obce Bo. Col opowiedziała o swojej złej siostrze, która poluje na nią i przy okazji niszczy wszystko co stanie jej na drodze do osiągnięcia celu. Potem wspomniała o swoim porwaniu przez Oz'maka i o tym jak to Sith'ari - władczyni Sithów - jak to przetłumaczył Sallaros Jan'yse - manipuluje Sithami by małymi kroczkami realizowali jej cele, jej plan dorwania Col. Ale potem zaczęło się! Wszyscy mieli setki pytań do jej mistrzyni. Zadawali pytania mniej lub bardziej dotykające o Col. Mistrz Jan'yse przy tym stał i wyglądał jakby nic, włącznie z tematem spotkania, nie było dla niego tajemnicą. Zmieniło się to gdy Jeriho spytał o imię tego Sitha. Odpowiedź chisski również wstrząsnęła Bo-been'yą.
- Darth Aye'asha'ee. Jest ona moją siostrą. - Odpowiedziała Col zebranym.
I posypały się kolejne pytania. W międzyczasie wszedł zupełnie odprężony Skoltus D'kana. Zupełnie nie przejmował się niczym. Młoda padawanka uśmiechnęła się do siebie gdy wyprostował się w fotelu, na którym spoczął po mrożącym krew w żyłach spojrzeniu mistrza Jan'yse.
W końcu Błękitna Jedi rozwiała wszelkie wątpliwości. Temat wydawał się zakończony, kiedy to padły słowa Umarłam. Darth Aye'asha'ee zabiła mnie. Natomiast Moc dała mi jeszcze jedną szansę pozwalając mi żyć dalej.
W sali momentalnie zrobiło się całkiem cicho. Nigdy nie mógł w to uwierzyć. Okazało się jeszcze, że Col ma mistrza Ansarrasa na sumieniu sądząc, że to jej siostrzyczka go zabiła aby dotrzeć do niej.
- Ale jeśli to prawda, to Ans i Col musieli być blisko... czy to możliwe, że to cathar napisał... - Myśl przerwał jej rytmiczny odgłos kroków Col'sheer'ee, która najwidoczniej kierowała się do kajuty Bo-been'yi.

:::

Błękitna Jedi zatrzymała przed małą kajutą i zapukała. Drzwi prawie momentalnie się rozsunęły, a na środku pomieszczenia siedziała na kolanach Bo-been'ya.
- Chyba musiało cię zdziwić to spotkanie na Alderaan i moje wyznanie prawdy.
Bo kiwnęła głową wpatrując się w mistrzynię.
- Chcesz o tym porozmawiać?
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach