Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Głos

Go down

Głos Empty Głos

Pisanie by Talym Sob Cze 04, 2016 9:45 pm

Gdy Talym obudził się rano, znalazł przy posłaniu informację, że Witma ma sporo do roboty, więc ma sam zacząć rozgrzewkę, po czym wykonać swoje obowiązki w Tarczy, jeśli takowe posiada, a w czasie wolnym ćwiczyć walkę mieczem oraz używanie Mocy. O 16:00 natomiast miał się zjawić pod wodospadem. Tak też zrobił. Witma siedziała na kamieniu koło wodospadu ubrana w swój zwyczajowy strój. Jej dłonie spoczywały płasko na udach, medytowała z zamkniętymi oczami.
- Witaj, Talymie - powiedziała spokojnie, nie otwierając oczu.
- W-witaj, mistrzyni. - Podrapał się za głową i podszedł bliżej do mistrzyni. - Co się stało?
- Przepraszam, że dziś pozostawiłam cię samemu sobie. Chciałam zrobić wcześniej wszystkie swoje obowiązki, żeby móc pomedytować przed naszą walką z niechcianym gościem, który nawiedza twoje myśli. Usiądź naprzeciwko mnie i wycisz się.
Talym westchnął i usiadł przed mistrzynią. Rozejrzał się dookoła, a następnie wziął głęboki oddech i zamknął powoli oczy. Po chwili otworzył jedno z nich i spojrzał na mistrzynię.
- Co teraz?
- Wpierw powiedz mi, jak wygląda sytuacja. Czy Głos powrócił od naszej ostatniej rozmowy?
Padawan zamknął oko i przez moment trwał w milczeniu.
- Ten Głos... Już go nie słyszę, ale... cały czas mam wrażenie, że jest gdzieś obok. T-takie... uczucie. Po prostu go czuję.
Witma pokiwała głową ze zrozumieniem, lecz wciąż z zamkniętymi oczami.
- Rozumiem. Czy zastanowiłeś się nad pytaniem, na które odpowiedź może znać tylko twój wujek? Albo ktoś z rodziny? Żebyśmy mogli potwierdzić tożsamość świadomości, która do ciebie przemawia.
Togruta uśmiechnął się lekko.
- Tak... wydaje mi się, że znam... Chociaż... - Jego wyraz twarzy zrobił się neutralny.
Mistrzyni otworzyła oczy i ze spokojem spojrzała na Talyma, czekając na kontynuację jego słów. Młodzieniec również otworzył oczy, ale spojrzał gdzieś w bok.
- Jeżeli to są moi rodzice, to nie wiem czy będę w stanie ich rozpoznać...
- Pomyśl o czymś związanym ze swoimi narodzinami. A jeżeli zdarzy się, że nie będziesz pewien odpowiedzi, kieruj się tym, co Moc ci podpowie. Czy jest coś, co chciałbyś omówić, zanim zaczniemy?
Spojrzał się przez chwilę na mistrzynię, jakby nad czymś rozmyślał, ale zaraz pokręcił energicznie głową.
- N-nie... Zaczynajmy.
- Dobrze więc. Talymie, podasz mi ręce... - Wstała, po czym usiadła po turecku na wyciągniecie ręki od Talyma. Ustawiła dłonie, by mógł położyć swoje na jej. - Ja podzielę się z tobą moją siłą, ale to od ciebie wszystko zależy. Musimy sprawić, by Głos powrócił, jednak nie mam zamiaru ponownie cię torturować. Musisz skupić się na tym uczuciu obecności, które ci towarzyszy. Zlokalizuj jego źródło i wzmocnij, czerpiąc siłę z naszych połączonych umiejętności - mówiła, patrząc się uważnie w oczy Talymowi, by się przekonać, czy rozumie, co do niego mówi.
Padawan pokiwał głową.
- Tak jak podczas pierwszej medytacji... - powiedział cicho do siebie z lekkim uśmiechem, po czym zamknął oczy - Rozumiem.
- W takim razie zaczynamy. - Nadal trzymała wyciągnięte dłonie w kierunku padawana.
Ten położył swoje dłonie na dłoniach mistrzyni. "Co jest?" - pomyślał, a na jego twarzy pojawiło się skrzywienie. W momencie, w którym jego palce zetknęły się z ciałem Witmy, w jego głowie pojawił się dziwny obraz - czerwony miecz świetlny, wystający jakby z jego klatki piersiowej. "Czy to jest on? Ten Głos? Nie... to chyba tylko moja wyobraźnia". Witma wyczuła jakieś zakłócenia, ale nie była pewna, czym są spowodowane.
- Wszystko dobrze - powiedziała, odsuwając własne obawy, że nie podoła zadaniu, które wymaga niemal tylko użycia Mocy.
- M-mistrzyni... Jeżeli to jest Sith... wyczułabyś to?
- Bez wątpienia. Jeśli to ktoś niepożądany, pomogę ci się go pozbyć. W tym jestem dobra.
- Rozumiem... - Pokiwał lekko głową i odetchnął głęboko. - Mam się skupić na Głosie, tak?
- Tak. Szczególnie na obecności, o której mi mówiłeś. - Jej świadomość muskała jego, dając o sobie znać spokojem - podobnym do przejrzystego nieba w jasne popołudnie.
Talym otworzył na chwilę oczy i z podniesionym kącikiem ust spojrzał się na mistrzynię. Zaraz po tym zamknął je z powrotem. Siedział teraz po turecku w milczeniu, dotykając swoimi dłońmi mistrzynię. W pewnym momencie zrobił się spokojniejszy i bardziej nieobecny. Ta nie przerywała mu. Czujnie monitorowała sytuacje, skupiając się bardziej na zagrożeniach od strony Mocy, niż świata realnego.

Witma i Talym siedzieli tak w całkowitej ciszy przez pięć, a może i dziesięć minut. W pewnym momencie Talym się odezwał.
- Jest gdzieś niedaleko...
- Nie daj mu uciec. Nie wystrasz go. Postaraj się nawiązać kontakt - powiedziała spokojnie.
Togruta zmarszczył brwi i odwrócił w pewnym kierunku głowę.
- Znowu tam?... - zapytał cicho, po czym otworzył oczy, patrząc przez swoje ramię.
Jego mistrzyni próbowała wyczuć Moc, czy też przechwycić sygnały, które dochodziły do Talyma. Nadal nic nie mogła wyczuć. Talym ewidentnie zapoznał się z tym źródłem Głosu na tyle, by wykrywać go o wiele skuteczniej. Dodatkowo, najwidoczniej Głos chciał skontaktować się tylko z Talymem. Padawan spojrzał ponownie na mistrzynię.
- To tam zasypiam...
Witma otworzyła oczy i spojrzała pytająco na Talyma.
- Sądzisz, że to ma związek z miejscem?
- Nie, ale... to tam ciągle jest... - Opuścił na chwilę głowę. - Jak zawsze... - Podniósł wzrok na mistrzynię. - Chodźmy - powiedział stanowczo.
Wstała, nie puszczając jego dłoni.
- Pozwolisz, że utrzymamy kontakt cielesny? Będę mogła lepiej cię chronić.
Niebieski Togruta kiwnął potakująco głową i przełknął ślinę.
- A-ale... no... chcesz mnie trzymać zaaa.... obie ręce? - Wstał, również nie puszczając.
- Jedna wystarczy. Mogę położyć dłoń na twoim ramieniu, jeśli cię to krępuje - powiedziała to spokojnie, głosem wypranym z emocji, jedynie uprzejmie zabarwionym lekko cieplejszą nutką. - Nie chcę tracić połączenia, jakie udało mi się uzyskać.
- N-nie... nie krępuję. - Zaśmiał się nerwowo i podrapał za głową. - Rozumiem. - Pokiwał głową. - W takim razie chodźmy.
Witma'glred puściła jego jedną rękę i ruszyła we wskazanym przez niego kierunku. Szli razem, trzymając się za dłonie. Po chwili dotarli do jednego z materaców.
- To tutaj śpię. - Spojrzał na mistrzynię i wolną ręką wskazał na materac. Po chwili szybko się odwrócił w przeciwną stronę, by nie patrzeć na peszącą go w tym momencie kobietę. - Usiądźmy tutaj. - Spojrzał na łoże. Można było zauważyć lekkie zaczerwienienie na jego twarzy, a błękitno-białe rogi zaczęły się wydawać bardziej wyraziste niż zazwyczaj.
Mistrzyni sprawnie zdjęła buty, po czym weszła na posłanie. Miała na sobie jaskrawe różowo-granatowe skarpetki w grochy, kompletnie niepasujące do reszty ubioru. Usiadła, nie puszczając dłoni Talyma.
- Dobrze. Spróbujemy tutaj.
Talym również po chwili zdjął obuwie. On za to nie miał skarpetek. Gdy już usiadł po turecku, złapał mistrzynię za drugą dłoń. Mimo okoliczności nie czuła w nim strachu. Od jakiegoś czasu było to normalne. "Nigdy się nie boję, kiedy jestem z nią na misji, rozumiesz?" - te słowa usłyszał kiedyś od Talyma Virga Tanytarsus.

Siedzieli tak przez kilka minut.
- Jest tutaj...
- Możesz się z nim porozumieć?
W pewnym momencie Talym odwrócił głowę, spoglądając w bok.
- K-kim... jesteś?
Nic się nie stało. Witma dopiero teraz odczuła pewną więź między Talymem a Głosem. Postarała się dzielić swoją Mocą z Talymem, jednocześnie stosując technikę ukrywania się w Mocy na tyle, ile potrafiła, aby Głos nie wystraszył się jej obecnością.
- Mów do niego. Przyzwij go - wyszeptała.
- Nie odpowiada... - Pokręcił zrezygnowany głową. - Kim jesteś? Czego chcesz? - Ostatnie pytanie zadał podnosząc trochę swój ton głosu.
Talym dobrze wiedział co robi. Nie pomylił się, co do wyboru miejsca. To tutaj spotykał się z Głosem najczęściej. Noc w noc to samo - leży, zasypia i czuje - dotyk, oddech, szept. Wykorzystał to, by zwiększyć swój kontakt z nieznaną istotą.
- Słyszę go... - powiedział szeptem do mistrzyni.
- Mów do niego. Nawiąż łączność. - Próbowała wychwycić byt, jaki stanowił Głos, by pomóc mu wzmocnić się.
Togruta pokręcił przecząco głową.
- Jego słowa... są niewyraźne. Nie wiem co mówi... Ale... - Spojrzał poważnie na Mistrzynię. Puścił jej dłonie, po chwili wstał, założył buty i wyciągnął w jej kierunku rękę. - Wiem co zrobić - powiedział słabym głosem.
Witma'glred szybko założyła buty, po czym chwyciła jego dłoń.
- Co zamierzasz?
Młodzieniec odetchnął głęboko i spojrzał w kierunku, do którego zadawał pytania.
- Zaufaj mi - powiedział do mistrzyni.
- Ufam. - Chociaż wolałaby wiedzieć, co planuje.
Talym ponownie spojrzał się w stronę, gdzie według niego znajdował się Głos.
- T-ty... ty również chodź.

Znowu szli, trzymając się za jedną dłoń. Tym razem Talym był bardziej spięty i nie mówił nic w trakcie drogi. Nareszcie znaleźli się na moście, przed "Prosiaczkiem". Witma rozejrzała się uważnie, próbując określić sytuację.
- To nienajlepsze miejsce... - powiedziała cicho, pod nosem, jakby do siebie.
- Mistrzyni, obiecaj mi coś. - W tym momencie spojrzał na swoją mistrzynię i złapał ją również za drugą dłoń. Przez chwilę patrzył przez jej ramię, a następnie z powrotem na nią. - Nie wkraczaj, dopóki ci nie pozwolę, proszę... - powiedział z załamanym i drżącym głosem. Teraz zaczęła zauważać jak narasta jego strach. Tutaj nie mogła go chronić. Już nie mogła być jego tarczą przeciwko strachowi. - Obiecujesz? - zapytał wpatrując się w oczy mistrzyni.
- Talymie, musisz pokonać swoje obawy i zachować spokój. Jeśli uznam za stosowne wkroczyć, zrobię to.
Padawan zaczął powoli wchodzić po schodach. Złapał za miecz, który podarował mu Arikik. Nie działał, ale jego zaostrzona część, z której powinna się wysuwać świetlna klinga, mogła dobrze posłużyć jako nóż. Stanął przed stworzeniem, wykonał szybki ruch i nagle zniknął z oczu Witmy. Potwór zaczął ryczeć i machać łapami. Po chwili Talym znowu był widoczny, ale już nie miał przy sobie miecza. Za moment wykonał ruch dłoni w stronę stworzenia, a te lekko się cofnęło przez pchnięcie Mocą. Rozwścieczony stwór spojrzał na Talyma.
Witma'glred położyła dłoń na mieczu, gotowa do wkroczenia do akcji.
- Talymie? Nie przesadzaj. Pamiętaj, że nie chcę zabijać Prosiaczka.
Talym zaczął biegać wokół monstrum. Te wykonywało zamaszyste ciosy w stronę padawana. W pewnym momencie zadrapał mu plecy, co togruta podkreślił swoim krzykiem. Chwile po tym zatrzymał się przed stworzeniem i gdy te zamachnęło się na niego pięścią, Talym w ostatnim momencie przytrzymał je Mocą, zatrzymując łapę nad sobą. Widać było, że kosztuje go to wiele wysiłku.
- Co... - Upadł na kolana, dalej przytrzymując potwora. - najbardziej... lubiłem...
Witma dobyła miecza i wyciągnęła wolną dłoń w stronę Prosiaczka, ale czekała na sygnał Talyma. Nie była pewna, czy krzyk był sygnałem.
Talym... - dotarł do niego obcy głos.
Młodzieniec uśmiechnął się lekko.
- rysować?... - Spojrzał przez moment gdzieś w stronę Witmy, a dopiero później na nią samą.
Niebo.
Po chwili puścił pięść Prosiaczka i rzucił się w stronę swojej mistrzyni.
- Teraz!
Podbiegła, by stanąć między Prosiaczkiem a Talymem, po czym użyła Mocy na potworze, żeby go uspokoić. Cały czas trzymała miecz w pogotowiu. Talym był cały zdyszany. Gdyby nie poruszał się dostatecznie szybko, zostałaby po nim mokra plama. Teraz klęczał za mistrzynią.
- Już wiem...
Prosiaczek zawył, po czym okręcił się wkoło i uspokoił. Na skroniach Witmy pojawiły się kropelki potu.
- Tak? Oby odpowiedź była warta lekkomyślnego zagrożenia, na jakie się naraziłeś.
Skarcony padawan spojrzał się na mistrzynię.
- Przepraszam... - Skierował swój wzrok gdzieś w bok i kiwnął potakująco głową. - Była warta. - Uśmiechnął się lekko. - Mistrzyni... - Skierował swoje oczy na nią. - To jest on... mój wujek.
Schowała miecz, gdy uznała, że Prosiaczek już nie stanowi zagrożenia, po czym obróciła się, przecierając nadgarstkiem pot z czoła.
- Jesteś pewien? Mówił ci coś?
Talym powoli wstał.
- Tak... on... on chce byśmy polecieli na Zakuul. - Spojrzał niepewnie w oczy mistrzyni. - Do mojego domu.
- Talymie. Wiesz, że ci ufam. I wiesz, że chcę twojego dobra. Ale spełnianie życzeń twojego wujka, żeby lecieć sobie na Zakuul... - Pokręciła głową. - Nie możemy sobie na to pozwolić. To zbyt niebezpieczne.
- Proszę... - Dalej patrzył w oczy Mistrzyni. - Ja... ja chciałbym zobaczyć tamto miejsce jeszcze raz... ostatni raz... - W jego oczach pojawił się błysk. Z jednej strony mogło to wynikać ze wspomnieć, a z drugiej strony mogły to być łzy. - Proszę... - Złapał mistrzynię za dłoń.
- Talymie. - Ujęła jego dłoń w obie swoje. Starała się mówić łagodnie lecz stanowczo. - Trwa wojna. Każdy wylot z tej świątyni to śmiertelne zagrożenie. Dobrze o tym wiesz. Lecieć na Zakuul tylko po to, aby zobaczyć jeszcze raz miejsce, w którym spędziłeś tyle czasu... wiem, co czujesz. Ale musisz tamto miejsce zostawić za sobą. Przykro mi. - W jej oczach było widać smutek.
Togruta odwrócił wzrok, spoglądając przez swoje ramię.
- On tego chce... ale rozumiem. - Powiedział to z wielkim żalem i zabrał swoje dłonie. Następnie spojrzał na Prosiaczka. - Zo... zostawiłem w jego stopie miecz. Masz jakiś pomysł jak go z niej wyciągnąć?
Spojrzała na Prosiaczka, mierząc go spojrzeniem, po czym westchnęła.
- Zostawić go tak nie możemy. Ale najpierw - nic ci nie zrobił?
Spróbował spojrzeć na swoje plecy, ale oczywiście nie było to możliwe. Były ślady po trzech pazurach. Krwawiły, ale nic poważnego.
- Nie... nic się nie stało. - Zaczął iść po schodach w stronę Prosiaczka.
- Talymie, krwawisz! Musimy oczyścić rany, zanim wedrze się zakażenie. Wątpię, aby Prosiaczek przejmował się czystością swoich pazurów.
Padawan zatrzymał się na stopniach i odwróciwszy się do mistrzyni, podrapał się za głową.
- No... no dobrze - powiedział z niepewnym uśmiechem.

Witma ruszyła szybkim krokiem w stronę centrum medycznego.
- To był okropny pomysł. Mogłeś zginąć. Pomyśl czasem o takich rzeczach.
Talym podszedł do mistrzyni.
- Idziemy do medbayu Lady Shurri?
- To już nie jest jej medbay. - Ucięła krótko.
Togruta opuścił głowę.
- Rozumiem... - Ruszył za mistrzynią. - Ale wiedziałem, że to jest jedyny sposób, by usłyszeć co Głos... to znaczy mój wujek chce mi powiedzieć. - Spojrzał na mistrzynię. - Przepraszam... Ja... ja po prostu zauważyłem, że nasza... więź... była silniejsza, kiedy coś mi groziło - powiedział z żalem w głosie.
To prawda. Pierwszy raz go usłyszał, kiedy stał naprzeciw nieznanego, a przecież potencjalnie groźnego więźnia. Po raz pierwszy widział postać Głosu podczas spotkania tajemniczego WD-40. Natomiast jedyne wyraźne słowo, jakie kiedyś usłyszał - "Talym" - dotarło do niego, kiedy cierpiał podczas nauk z mistrzynią Witmą. Dopiero po tym ostatnim przypadku, gdy nauczył się tworzyć wokół siebie mentalną barierę, przepędził Głos na tyle, by nie słyszeć nawet jego szeptu. Nie pojawiał się, nie mówił, ale po pewnym czasie i tak zaczął nawiedzać. Noc, kiedy Talym chciał zasnąć. Dziwne uczucie dotyku. Teraz już wiedział, że to nie była zła istota. Wiedział, że to jego wujek - Broel. Był przy nim, by go bronić i był przy nim, by tak jak przez większość życia mógł czuwać nad jego snem.
- To nie jest dobry sposób. Musisz znaleźć inną kotwicę - powiedziała stanowczo, po czym weszła do medbaya, i przygotowała robota medycznego do działania. - Co konkretnie ci przekazał?
- Kotwicę? - Podrapał się za głową, a następnie usiadł na jednym z łoży. - Powiedział mi, że muszę przylecieć na Zakuul... że... że jego... śmierć... - Przymknął oczy. - nie powinna tak wyglądać. - W tym momencie spojrzał na mistrzynię. - Że nie zdążył mi wszystkiego przekazać.
- Kotwica to sposób, w jaki pozwalasz, by Moc przez ciebie płynęła. Przynajmniej tak to nazywał mój pierwszy mistrz. Sithowie używają negatywnych emocji, gniewu. Ty, jak widać, używasz zagrożenia jako kotwicy, by wzmocnić swoje połączenie z Mocą. To jest jakiś sposób, ale musisz się go wyzbyć. - Przygotowała odpowiednie preparaty do oczyszczania ran. - Przykro mi Talymie z powodu twojego wujka. Jestem pewna, że kiedyś będziesz mógł tam wrócić, aby jego duch mógł w spokoju połączyć się z Mocą. Ale to raczej nie nastąpi wkrótce. - Przystanęła, czekając, aż togruta pokaże jej swoje poranione plecy.
Talym westchnął i po chwili odwrócił się plecami do mistrzyni. Jego wyraz twarzy wydawał się zmęczony i przygnębiony.
- W takim razie polecę tam sam - powiedział słabym głosem.
- Zabraniam ci - powiedziała bez ogródek. - Zdejmij koszulę, proszę.
Padawan ściągnął koszulę, co jakiś czas sycząc, gdy materiał ocierał jego rany. Odłożył ciuch na podłodze, zaraz obok swoich stóp.
- Połóż się. Może szczypać. - Obejrzała rany.
Talym położył się brzuchem na łóżku, podkładając dłonie pod głowę. Spojrzał w bok ze smutkiem na twarzy. Po chwili zmarszczył brwi.
- Nie rozumiem... Dlaczego mi zabraniasz, mistrzyni?
Witma zaczęła oczyszczać mu rany, delikatnie wodząc wacikiem po jego plecach. Co jakiś czas sprawdzała drodiem medycznym, czy wszystko gra i czy trzeba zszywać czy nie - po chwili pozwoliła robotowi dokończyć dzieła, a sama stanęła koło ucznia.
- Bo nie chcę, żeby coś ci się stało. Powiedz mi, Talymie. Skąd weźmiesz statek? Ukradniesz stąd? Skąd zdobędziesz paliwo? Jaki powód podasz, gdy będziesz chciał wlecieć na orbitę? - Ukucnęła przy jego łóżku tak, by mieć twarz na wysokości jego twarzy.
- Nie wiem. - Odetchnął głęboko i przez chwilę się skrzywił, gdy droid opatrywał mu rany. - Coś wymyślę... - Spojrzał się na mistrzynię z lekkim uśmiechem. - A ty masz jakiś pomysł? - Jego głos był bardzo spokojny i delikatny.
Witma prychnęła i odsunęła się od niego, wychodząc z jego pola widzenia.
- To nie ma znaczenia. Wystarczy jeden błąd i lądujesz w więzieniu Zakuul. Z informacjami o bardzo, baaardzo wielu osobach z Tarczy. Wtedy śmierć jest lepszym wyjściem. O ile pozwolą ci umrzeć.
- Hm?... - Zdziwił się zachowaniem mistrzyni. - O tobie bym nic nie powiedział - powiedział cicho do siebie, ale można było to usłyszeć.
- Talymie. Ile razy byłeś torturowany? Ile razy sam przesłuchiwałeś bądź byłeś świadkiem przesłuchiwania? - zapytała, marszcząc groźnie brwi.
Padawan patrzył się gdzieś w przestrzeń i po chwili uśmiechnął się lekko.
- Mistrzyni Terrastra mnie chyba kiedyś torturowała, pamiętasz? Nie chciała mi dać spokoju, ale... Teraz by było inaczej. Ja po prostu chciałbym ten ostatni raz zobaczyć to miejsce. Dowiedzieć się, czego chce ode mnie wujek. Czego mi nie przekazał. Ja... chcę to wiedzieć. - Odwrócił głowę na drugą stronę.
- Talymie. TO nie były prawdziwe tortury. To była ich namiastka. Talymie, zrozum. Będziesz mógł tam wrócić, gdy sytuacja się polepszy. - Przez moment milczała. - Teraz jest to niebezpieczne.
- A skąd możemy wiedzieć, że kiedykolwiek będzie bezpiecznie? - Podniósł się, siadając na łóżku, gdy droid skończył opatrywać rany. - Może nigdy już nie będzie okazji? - zaczął mówić podwyższonym głosem, o wiele silniejszym, ale z większą rozpaczą. - Może to Zakuul przyleci tutaj i pozbawi nas wszystkich życia? Tak jak mojego wujka... Ja MUSZĘ tam polecieć. - Jego oczy zrobiły się szkliste. Powoli wstał i zaczął zakładać koszulę. - Mój wujek próbował kontaktować się ze mną przez ten cały czas i teraz, kiedy wiem, czego ode mnie chce, nie mogę tego zrobić, bo znowu to całe Zakuul. Nie boję się ich. Nie chcę się ich bać. Nie będę się ich bał do końca życia. - Skończył zakładać koszulę i podszedł do mistrzyni. - Proszę cię... Zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała lecieć ze mną. - Złapał ją delikatnie za rękę i zaczął się przyglądać jej dłoni. - Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało... - Spojrzał w jej twarz. - Proszę...
- Talymie. Jestem twoim nauczycielem, muszę zapewnić ci bezpieczeństwo. Pamiętasz, co mi obiecałeś, gdy się poznaliśmy? Że będziesz ćwiczył, aby zostać rycerzem Jedi. To nie strach mną kieruje. To kalkulacja. Ta wyprawa nie przyniesie pożytku Republice. Być może tobie również nie - powiedziała chłodnym tonem, ale kącik jej ust drgnął, jakby to, co mówiła, było dla niej niesłychanym ciężarem. - Powinieneś okiełznać emocje i przemyśleć całą sprawę.
Togruta spojrzał jej głęboko w oczy.
- To nie jest mistrzyni, którą ja znam. - Uśmiechnął się i spojrzał na dłoń swoją i mistrzyni. - Mistrzyni, którą ja znam, zabrałaby dłoń. - Dodał po chwili.
Witma odwróciła wzrok.
- To jest dokładnie taka mistrzyni, jaką powinieneś znać. - Zabrała rękę i odwróciła się do niego plecami. - Jeżeli polecisz tam beze mnie, to możesz nie wracać. Na razie... masz wolne popołudnie. Odpocznij. - Ruszyła do wyjścia.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a jego ręka jak zwykle powędrowała na tył głowy, by ją podrapać.
- Oczywiście, mistrzyni.
"Chwila" - pomyślał. "Czy mistrzyni powiedziała - jeżeli polecisz tam beze mnie"?
Talym
Talym
Admin
Admin

Liczba postów : 332
Join date : 15/04/2016
Age : 25
Skąd : Słupsk

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach