Śladami ofiary.
Strona 1 z 1
Śladami ofiary.
Cichy pomruk zwierzęcia dotarł do jej uszu w tym samym momencie co odór jaki bił od potwora. Drapieżnik wyszedł polować. Pech chciał, że była najbliżej.
Riel'khaa - tak nazywał się ten gatunek. Stworzenie podobne do wilka - z czarną jak węgiel sierścią, krwawoczerwonymi oczyma, wielkości speedera - wyczuło jej zapach. Zastanawiała się, czy aby w tym stworzeniu nie było czegoś nienaturalnego, jakby podświadomie poszukując w nim alchemii sithów. Potwór był jednak naturalny. Brutalna manifestacja ewolucji.
Wstrzymała oddech i wejrzała w głąb siebie. Uspokoiła swój umysł, odszukała równowagi by moc była z nią. Serce zaczynało zwalniać. Oddech robił się płytki i spokojniejszy. Procesy życiowe zaczęły spowalniać.
Zwierze poczuło się zdezorientowane. Jego ofiara jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Riel'khaa miały doskonały słuch - potrafiły usłyszeć nawet przyspieszone bicie serca swojej ofiary. Wzrok tych zwierząt też był doskonały, jednak nie w ciemnościach. Zwierze słysząc swoją ofiarę było pewne, gdy jednak procesy życiowe uległy spowolnieniu, potwór poczuł się zagubiony.
Czasami walka nie jest najlepszą opcją - powtórzyła w myślach słowa swojego Mistrza który już od dawna był po drugiej stronie.
Zwierze nie dało za wygraną i spróbowało podejść do ostatniego miejsca, z którego dochodził dźwięk przyspieszonego tętna kobiety. Czasami nie da się uniknąć walki - wtedy należy działać - usłyszała w myślach kolejne słowa swojego Mistrza.
Potwór minął ją, gdyby się odwrócił zauważył by ją. Kobieta z nadludzką szybkością doskoczyła do zwierzęcia - przyłożyła swój miecz świetlny u szczytu czaszki istoty po czym odpaliła go. Ofiara padła bez ruchu nie wiedząc co ją zabiło a niebieskie ostrze przechodziło przez sam środek czaszki wychodząc przez podbródek.
No dalej, gdzie jesteś? - zapytała samą siebie po czym moc sama dała jej wskazówkę.
Zobaczyła w oddali tuż przed sobą maleńki jasny punkt. To musiała być latarnia. Źródło światła oddalone było na oko kilometr, może dwa.
Zaczęła biec w tamtym kierunku ile sił w nogach. Szybko pożałowała - cało dniowy marsz znacznie ją osłabił. Spróbowała z mocą - pomogło lecz nie za wiele. Gdy dotarła na miejsce było już za późno.
Wpadła na płytę lądowiska. Latarnia oświetlała bladoniebieskim światłem całą okolice. Na podłożu z szarego kamienia na którym niegdyś lądowały statki leżało mnóstwo trupów. Szybka kalkulacja dała liczbę 21. Dziury w brzuchach, odcięte głowy, ręce, nogi. Miecz świetlny to zrobił.
Spojrzała na insygnia na pancerzach denatów. Rozpoznała w ich znak Heraldów Mroku - grupy przestępczej parającej się wyjątkowo brudnymi i okropnymi zabójstwami. Mordowali bez litości w najbardziej okropne z możliwych sposobów na zlecenie każdego, kogo było na nich stać. Przypomniała sobie, jak widziała nagrania gdy dokładnie ta sama grupa gwałciła kobiety i zmuszała je do patrzenia na śmierć własnych dzieci.
Teraz jednak ta komórka leżała martwa. Heraldowie Mroku otrzymali naprawdę potężny cios.
Tutaj jednak nie chodziło o Heraldów. Może i byli istotami gorszymi od zwierząt ale nie to było problemem. Problemem był ten, kto ich zabił.
- Mitras, czym ty się stałeś? - rzuciła pytanie mając nadzieje, że uzyska odpowiedź. Jedyne jednak co otrzymała to cisza.
Riel'khaa - tak nazywał się ten gatunek. Stworzenie podobne do wilka - z czarną jak węgiel sierścią, krwawoczerwonymi oczyma, wielkości speedera - wyczuło jej zapach. Zastanawiała się, czy aby w tym stworzeniu nie było czegoś nienaturalnego, jakby podświadomie poszukując w nim alchemii sithów. Potwór był jednak naturalny. Brutalna manifestacja ewolucji.
Wstrzymała oddech i wejrzała w głąb siebie. Uspokoiła swój umysł, odszukała równowagi by moc była z nią. Serce zaczynało zwalniać. Oddech robił się płytki i spokojniejszy. Procesy życiowe zaczęły spowalniać.
Zwierze poczuło się zdezorientowane. Jego ofiara jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Riel'khaa miały doskonały słuch - potrafiły usłyszeć nawet przyspieszone bicie serca swojej ofiary. Wzrok tych zwierząt też był doskonały, jednak nie w ciemnościach. Zwierze słysząc swoją ofiarę było pewne, gdy jednak procesy życiowe uległy spowolnieniu, potwór poczuł się zagubiony.
Czasami walka nie jest najlepszą opcją - powtórzyła w myślach słowa swojego Mistrza który już od dawna był po drugiej stronie.
Zwierze nie dało za wygraną i spróbowało podejść do ostatniego miejsca, z którego dochodził dźwięk przyspieszonego tętna kobiety. Czasami nie da się uniknąć walki - wtedy należy działać - usłyszała w myślach kolejne słowa swojego Mistrza.
Potwór minął ją, gdyby się odwrócił zauważył by ją. Kobieta z nadludzką szybkością doskoczyła do zwierzęcia - przyłożyła swój miecz świetlny u szczytu czaszki istoty po czym odpaliła go. Ofiara padła bez ruchu nie wiedząc co ją zabiło a niebieskie ostrze przechodziło przez sam środek czaszki wychodząc przez podbródek.
No dalej, gdzie jesteś? - zapytała samą siebie po czym moc sama dała jej wskazówkę.
Zobaczyła w oddali tuż przed sobą maleńki jasny punkt. To musiała być latarnia. Źródło światła oddalone było na oko kilometr, może dwa.
Zaczęła biec w tamtym kierunku ile sił w nogach. Szybko pożałowała - cało dniowy marsz znacznie ją osłabił. Spróbowała z mocą - pomogło lecz nie za wiele. Gdy dotarła na miejsce było już za późno.
Wpadła na płytę lądowiska. Latarnia oświetlała bladoniebieskim światłem całą okolice. Na podłożu z szarego kamienia na którym niegdyś lądowały statki leżało mnóstwo trupów. Szybka kalkulacja dała liczbę 21. Dziury w brzuchach, odcięte głowy, ręce, nogi. Miecz świetlny to zrobił.
Spojrzała na insygnia na pancerzach denatów. Rozpoznała w ich znak Heraldów Mroku - grupy przestępczej parającej się wyjątkowo brudnymi i okropnymi zabójstwami. Mordowali bez litości w najbardziej okropne z możliwych sposobów na zlecenie każdego, kogo było na nich stać. Przypomniała sobie, jak widziała nagrania gdy dokładnie ta sama grupa gwałciła kobiety i zmuszała je do patrzenia na śmierć własnych dzieci.
Teraz jednak ta komórka leżała martwa. Heraldowie Mroku otrzymali naprawdę potężny cios.
Tutaj jednak nie chodziło o Heraldów. Może i byli istotami gorszymi od zwierząt ale nie to było problemem. Problemem był ten, kto ich zabił.
- Mitras, czym ty się stałeś? - rzuciła pytanie mając nadzieje, że uzyska odpowiedź. Jedyne jednak co otrzymała to cisza.
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach