Część 9 - Gelu
Strona 1 z 1
Część 9 - Gelu
Gdzieś w głębokim zakątku Nar Shaddaa znajdował się generał Armii Republiki oraz założyciel organizacji do zwalczania wszelkich niebezpieczeństw zagrażających Republice Galaktycznej i jej obywatelom - Tarczy Republiki, Kamzo Gelu. Był tu przetrzymywany siłą przez tajemniczego Sitha, który nigdy się tu nie pojawił. Generał pilnowany był przez różnej maści najemników, którzy dla kredytów zrobiliby wszystko.
Codziennie jeden z nich przychodził do Miralianina i próbował wyciągnąć z niego informacje. Ale nie pytali o tajemnice wojskowe, ani o tajemnice Republiki, ani też o Tarczę. Nie interesowało ich to. Ciągle pytali o kogoś, kogo nazywali Dezerterem. Nie podawali szczegółów, zapewne sami ich nie znali. Pytali o lokalizację tej tajemniczej postaci i zaczynali go okładać pięściami. Najczęściej uzbrojonymi w rękawice metalowe. Czasem używali też narzędzi. Zdecydowanie rzadko. Widać było, że bicie Republikanina dawało im dużo satysfakcji. Kochali czuć łamane kości, które nie wytrzymywały już siły uderzeń i zapach tryskającej krwi, która przy każdym zadanym ciosie znajdowała nowe ujście na ciele Kamzo Gelu. Przestawali dopiero gdy więzień stracił przytomność.
Miraliński generał z satysfakcją patrzył jak jego oprawcy wykrzywiali twarz z obrzydzenia kiedy zbliżali się ku niemu. Kamzo był przykuty w tym miejscu do ściany już wiele tygodni. Nikt nie interesował się jego potrzebami fizjologicznymi. Nie miał prawa korzystać z odświeżacza. Wokół niego wszystko śmierdziało już moczem i odchodami. Sam generał przyzwyczaił się do tego już dawno temu, zaś najemnicy, będący z reguły na wyższym poziomie, nie.
Tego dnia jednak było inaczej. Już dawno temu minęła godzina, kiedy któryś z oprychów przychodził na codzienną ,,pogawędkę''. Dziś nikt nie przyszedł. Kamzo próbował nie dopuszczać do siebie nadzieji, że dziś nie będzie przesłuchania. Że dziś nikt nie będzie go tłukł. I właśnie w tym momencie drzwi się otworzyły i po schodach ktoś zaczął schodzić. Nie było w tych krokach czuć ciężkiej zbroi łowców nagród. To nawet nie mogły być kroki mężczyzny bez zbroi. To musiała być kobieta. To musiała być Sith, która go to więziła. Nie mylił się.
- Witaj generale Gelu. - Odezwał się mocno zachrypnięty kobiecy głos. Kobieta zeszła ze schodów w towarzystwie olbrzymiej bestii, która nie odstępowała swojej Pani na krok. Sith kierowała się bardzo powoli, jakby od niechcenia, w kierunku więźnia. Odór Miralinina nie zrobił na niej specjalnego wrażenia. Zatrzymała się w półkroku lecz tylko na ułamek sekundy, później ruszyła dalej. Kamzo zacisnął zęby i udał, że nie zauważył oprawcy i nie usłyszał jej. Widać kobiecie było wszystko jedno bo po chwili kontynuowała: - Moi ludzie mówili mi, że jesteś... jak to się mówi?... - Lady Sith westchnęła teatralnie - ... oporny na rozmowę. I nie chcesz nam udzielić informacji co do tożsamości Dezertera
- Twoi ludzie, powiadasz? To banda najemników, którzy dla kredytów zrobią wszystko. - Odwarknął generał, któremu już było obojętne czy będzie żył dłużej. W tym lochu to i tak nie było życie. To była wegetacja.
- Myślisz maleńki generale, że nie zdaje sobie z tego sprawy? A nie pomyślałeś, że właśnie takiej lojalności mi potrzeba. - Uniosła się zamaskowana kobieta, lecz po chwili jej głoś wrócił do normalnego tonu - Ja generale wiem już całkiem sporo. Od Ciebie potrzebuje jedynie potwierdzenia.. Lady Sith kucnęła i uruchomiła przenośny holocron. W powietrzu pojawiły się sylwetki trzech istot. Konkretniej trzech Chissów.
- Moje źródło twierdzi, że tylko te trzy Chissopodobne istoty zamieszkują Republikę. I tak się składa, że wszystkie są w twojej kochanej Tarczy, generale. - Na samo słowo kochanej Lady się wzdrygnęła.
Po dłuższej chwili kobieta kontynuowała - Ale tylko jedno z nich nie jest Chissem. Jest brudnym mieszańcem. Dezerter jest w połowie Chissem, w połowie Miralianinem. i już przeszło dwadzieścia lat zamieszkuje w Republice. Teraz generale skup się. - Zrobiła dłuższą pauzę. - Do którego z nich pasuje ten opis. Odpowiedz a będziesz wolny.
Kamzo Gelu zebrał w sobie reszki sił jakie mu zostały. Wziął głęboki oddech. Zabolało. Mógł tego nie robić. I w końcu się odezwał. To co powiedział dla Lady Sith były bredniami. Sugerował, że to on jest Dezerterem? ON? Dla Aye'asha'ee było oczywiste, że ma przed sobą czystej krwi Miralianina.
- Nie jesteś w pozycji do strojenia sobie żartów, generale. - Warknęła i kiwnęła na swojego Dashade. Bestia podeszła do Gelu i uderzyła go w twarz. Z takim impetem, iż Kamzo Gelu przewrócił się. Poczuł w kąciku ust smak świeżej krwi. Kiedy udało mu się usiąść ponownie odezwał się.
- Przykro mi, ale nie wiem jak mam odpowiedzieć na te urojenia. Kończąc słowo urojenia splunął obficie krwią.
- Oj wiesz, wiesz. Czuje to. Wiesz o kogo mi chodzi i mi to powiesz. Ja żądam tego od ciebie.
- Może poszukaj gdzie indziej. Republika jest raczej dość spora... - Przerwał bo ból, który go przeszył uniemożliwił mu mówienie, uniemożliwił mu nawet oddychanie. Przez chwilę siedział w centrum świetlistych promieni, które go przeszywały, jego umysł płonął. Po ustaniu tego co musiało być błyskawicami Mocy, Sith dała mu kilka chwil na złapanie oddechu po czym przemówiła.
- Generale, jesteś inteligentną istotą. Na pewno wiesz, że to może skończyć się na dwa sposoby. Współpracuj i wrócisz do domu.
Generał Gelu cierpiał, utrzymywał przytomność ostatkiem sił. Wiedział, że ta kobieta czeka na objaw słabości taki jak omdlenie. Zmusił się do odpowiedzi, ale jego mięśnie nie pozwoliły na wydobycie z gardła głosu, przynajmniej nie takiego jaki mógłby ktoś usłyszeć.
- Ciemna Strona chyba już do końca wyżarła Ci mózg.
W końcu Lady Sith straciła cierpliwość, przybliżyła się do Miralianina i przykucnęła przy nim.
- Generale... czego się boisz? - Jej głos był niesamowicie miły, słodki. Miał sprawiać przyjazne wrażenie. Miał, nie udało się. Jednak zamaskowana kobieta uniosła lekko głowę i położyła swą dłoń na czole Gelu. Chyba zamknęła oczy, ale Kamzo nie mógł mieć pewności. Po chwili poczuł coś. Nie był to ból, było nieprzyjemne, ale nie bolało. To było coś nowego, generał nigdy w życiu nie odczuwał czegoś takiego. Nie wiedział co to jest, ale wiedział, że to musi się skończyć.
- AAAA... Rodzina, jakie to typowe. Boisz się o ukochaną. - Sith wstając wzdrygnęła się z niechęcią - Jak jej było? Hei'lang Chen. Mistrzyni Jedi.
- Jest dość znaną Jedi, dlaczego nie miałabyś znać jej imienia? - odwarknął generał, któremu zaczęło już braknąć cierpliwości. Aye'asha'ee go zignorowała.
- Czy takie związki nie są zakazane dla Jedi? - Poczekała kilka chwil na jakąś odpowiedź więźnia. Jednak ten milczał. Przeszła ponownie wolnym krokiem przez salę i ponownie się odezwała.
- Nie chciałbyś jej stracić, prawda Kamzo? - Na odpowiedź na takie pytanie nie musiała długo czekać.
- Jest poza twoim zasięgiem Sithcie. - Kamzo Gelu uśmiechnął się z satysfakcją.
- Nie mów mi co jest w i poza moim zasięgiem mały człowieczku. - Podniosła głos, lecz po chwili ponownie trzymała swoje nerwy na wodzy - Zresztą wystarczy, że Oz'mak zabił wasze dziecko. Powiedz generale, bolało? - Zakpiła.
- Nie wiesz o czym mówisz. - Odparował zielony generał.
- A co jeślibym ci powiedziała, że mój uczeń jest bliżej jej niż ty teraz? A co jeślibym Ci powiedziała, że w każdej chwili może ją zabić? Wystarczy tylko jedno moje słowo. - Zamaskowana Sith wyglądała na ubawioną całą tą sytuacją. Generał Kamzo Gelu, natomiast, twarz miał napiętą, zapewne marzył o zabiciu kobiety. Szybko i boleśnie.
- Generale, pomyśl o tym. Moim celem nie jest skrzywdzenie kogokolwiek... z Republiki. Chcę tylko wypełnić swoje zadanie. Sprowadzić Dezertera. On złamał nasze prawo i musi za to zapłacić. - Zablefowała Lady Sith.
- I ja mam Ci wierzyć?
- A dlaczegóż by nie? Nie jesteś w najlepszej sytuacji do odrzucenia moich propozycji.
- Chyba za mało przysmażyłaś mi mózg Sithcie. - Odwarknął miraliański generał.
- Przemyśl to generale. Wskaż mi tylko osobę a wrócisz do Republiki, do swojej rodziny i będziesz dalej polował na tego idiotę, Oz'maka. On nic dla mnie nie znaczy.
- Jesteś głupia jak bantha jeśli sądzisz, że to jest propozycja dla mnie. - Warknął republikański żołnierz.
- Obawiałam się, że tak odpowiesz. Zmuszasz mnie bym zrobiła to, czego chciałam uniknąć. Teraz naprawdę cie zaboli.
Lady Sith uniosła swe ręce i zaczęła odprawiać jakiś rytuał Ciemnej Strony. Jej zadaniem było wedrzeć się do umysłu więźnia i go zniszczyć. Jednak generał, pomimo braku wrażliwości na Moc, miał bardzo silny umysł. Plan Aye'asha'ee się nie udał. Przynajmniej, nie całkowicie. Kamzo Gelu pomimo zamkniętych oczu widział swoją ukochaną z dzieckiem... byli szczęśliwi. Po chwili sielanka zniknęła. Szczęście wyparła śmierć. Ciała krew. Obrazy coraz szybciej się zmieniały.
- Moje dziecko... już nie żyje... Oz'mak... - Z twarzy miraliańskiego generała odczytać można było tylko wszechobecny ból. Cierpiał.
- Tak, taaak, taaak... już nie żyje. Pozwól mi dać ci szansę na zemstę. Słodką zemstę. - Podsycała uczucia Gelu.
- Kłamiesz... Sith zawsze kłamie. - Wysapał Kamzo Gelu.
- I znów się mylisz maleńki generale. Sith kłamie kiedy ma w tym interes. To w sumie... tak jak Jedi, czyż nie? - Aye'asha'ee udała zastanowienie. - Ja nie mam interesu w okłamywaniu ciebie. Chcę tylko Dezertera. Daj mi go.
- Jeśli Ci powiem co chcesz wiedzieć nie będziesz miała powodu by mnie utrzymywać przy życiu.
- Znów się mylisz! - Przerwała mu kobieta. - A kto przekona twoją ukochaną do wydania Dezertera? Nie zaprzeczaj, wiem, że ma taką moc.
- Popełniasz jeden błąd Sithcie. Zakładasz, że znasz każdego Chissa w Republice. - Kamzo Gelu splunął krwią w stronę oprawcy.
- Czyli sądzisz, że mój szpieg się myli? To żadne z nich? - Lady Sith wydawała się rozczarowana.
Miralianin oparł się wygodniej o ścianę i zaśmiał się cierpko. Coś zapikało, prawdopodobnie komunikator Sitha, bo przyłożyła dłoń do ucha na chwilę, odwróciła się od Kamzo i zachrypniętym głosem warknęła.
- Czego?! Już idę. - Ponownie odwróciła się do więźnia - Generale, żegnam. Nigdy nie mów mi tylko, że nie próbowałam ci pomóc. - Odwróciła się na pięcie i odeszła.
W zupełnie innym miejscu na księżycu przemytników ta, która mówiła o sobie Sith'ari stała w apartamencie urządzonym ze smakiem i za wiele tysięcy kredytów. Stała przed holokomunikatorem, a przed nią w powietrzu klękał hologram postaci ubranej w szaty zasłaniające całe ciało. Miał też maskę.
- Jesteś pewien, że to ona?
- Tak moja pani. Znaleźliśmy Dezertera. - Odpowiedział pełen pokory (zapewne ze strachu) uczeń Sitha.
- Czyli możemy przejść do kolejnego punktu naszego Planu. Dobrze się spisałeś Loresto. Bez odbioru. - I hologram klęczącej postaci rozpłynął się w powietrzu, a Aye'asha'ee podeszła do, już nie zasłoniętego, okna apartamentu i zaczęła się przyglądać ruchowi speederów za oknem. Uśmiechnęła się. Miała powody. Wszystko układało się zgodnie z jej Planem.
Codziennie jeden z nich przychodził do Miralianina i próbował wyciągnąć z niego informacje. Ale nie pytali o tajemnice wojskowe, ani o tajemnice Republiki, ani też o Tarczę. Nie interesowało ich to. Ciągle pytali o kogoś, kogo nazywali Dezerterem. Nie podawali szczegółów, zapewne sami ich nie znali. Pytali o lokalizację tej tajemniczej postaci i zaczynali go okładać pięściami. Najczęściej uzbrojonymi w rękawice metalowe. Czasem używali też narzędzi. Zdecydowanie rzadko. Widać było, że bicie Republikanina dawało im dużo satysfakcji. Kochali czuć łamane kości, które nie wytrzymywały już siły uderzeń i zapach tryskającej krwi, która przy każdym zadanym ciosie znajdowała nowe ujście na ciele Kamzo Gelu. Przestawali dopiero gdy więzień stracił przytomność.
Miraliński generał z satysfakcją patrzył jak jego oprawcy wykrzywiali twarz z obrzydzenia kiedy zbliżali się ku niemu. Kamzo był przykuty w tym miejscu do ściany już wiele tygodni. Nikt nie interesował się jego potrzebami fizjologicznymi. Nie miał prawa korzystać z odświeżacza. Wokół niego wszystko śmierdziało już moczem i odchodami. Sam generał przyzwyczaił się do tego już dawno temu, zaś najemnicy, będący z reguły na wyższym poziomie, nie.
Tego dnia jednak było inaczej. Już dawno temu minęła godzina, kiedy któryś z oprychów przychodził na codzienną ,,pogawędkę''. Dziś nikt nie przyszedł. Kamzo próbował nie dopuszczać do siebie nadzieji, że dziś nie będzie przesłuchania. Że dziś nikt nie będzie go tłukł. I właśnie w tym momencie drzwi się otworzyły i po schodach ktoś zaczął schodzić. Nie było w tych krokach czuć ciężkiej zbroi łowców nagród. To nawet nie mogły być kroki mężczyzny bez zbroi. To musiała być kobieta. To musiała być Sith, która go to więziła. Nie mylił się.
- Witaj generale Gelu. - Odezwał się mocno zachrypnięty kobiecy głos. Kobieta zeszła ze schodów w towarzystwie olbrzymiej bestii, która nie odstępowała swojej Pani na krok. Sith kierowała się bardzo powoli, jakby od niechcenia, w kierunku więźnia. Odór Miralinina nie zrobił na niej specjalnego wrażenia. Zatrzymała się w półkroku lecz tylko na ułamek sekundy, później ruszyła dalej. Kamzo zacisnął zęby i udał, że nie zauważył oprawcy i nie usłyszał jej. Widać kobiecie było wszystko jedno bo po chwili kontynuowała: - Moi ludzie mówili mi, że jesteś... jak to się mówi?... - Lady Sith westchnęła teatralnie - ... oporny na rozmowę. I nie chcesz nam udzielić informacji co do tożsamości Dezertera
- Twoi ludzie, powiadasz? To banda najemników, którzy dla kredytów zrobią wszystko. - Odwarknął generał, któremu już było obojętne czy będzie żył dłużej. W tym lochu to i tak nie było życie. To była wegetacja.
- Myślisz maleńki generale, że nie zdaje sobie z tego sprawy? A nie pomyślałeś, że właśnie takiej lojalności mi potrzeba. - Uniosła się zamaskowana kobieta, lecz po chwili jej głoś wrócił do normalnego tonu - Ja generale wiem już całkiem sporo. Od Ciebie potrzebuje jedynie potwierdzenia.. Lady Sith kucnęła i uruchomiła przenośny holocron. W powietrzu pojawiły się sylwetki trzech istot. Konkretniej trzech Chissów.
- Moje źródło twierdzi, że tylko te trzy Chissopodobne istoty zamieszkują Republikę. I tak się składa, że wszystkie są w twojej kochanej Tarczy, generale. - Na samo słowo kochanej Lady się wzdrygnęła.
Po dłuższej chwili kobieta kontynuowała - Ale tylko jedno z nich nie jest Chissem. Jest brudnym mieszańcem. Dezerter jest w połowie Chissem, w połowie Miralianinem. i już przeszło dwadzieścia lat zamieszkuje w Republice. Teraz generale skup się. - Zrobiła dłuższą pauzę. - Do którego z nich pasuje ten opis. Odpowiedz a będziesz wolny.
Kamzo Gelu zebrał w sobie reszki sił jakie mu zostały. Wziął głęboki oddech. Zabolało. Mógł tego nie robić. I w końcu się odezwał. To co powiedział dla Lady Sith były bredniami. Sugerował, że to on jest Dezerterem? ON? Dla Aye'asha'ee było oczywiste, że ma przed sobą czystej krwi Miralianina.
- Nie jesteś w pozycji do strojenia sobie żartów, generale. - Warknęła i kiwnęła na swojego Dashade. Bestia podeszła do Gelu i uderzyła go w twarz. Z takim impetem, iż Kamzo Gelu przewrócił się. Poczuł w kąciku ust smak świeżej krwi. Kiedy udało mu się usiąść ponownie odezwał się.
- Przykro mi, ale nie wiem jak mam odpowiedzieć na te urojenia. Kończąc słowo urojenia splunął obficie krwią.
- Oj wiesz, wiesz. Czuje to. Wiesz o kogo mi chodzi i mi to powiesz. Ja żądam tego od ciebie.
- Może poszukaj gdzie indziej. Republika jest raczej dość spora... - Przerwał bo ból, który go przeszył uniemożliwił mu mówienie, uniemożliwił mu nawet oddychanie. Przez chwilę siedział w centrum świetlistych promieni, które go przeszywały, jego umysł płonął. Po ustaniu tego co musiało być błyskawicami Mocy, Sith dała mu kilka chwil na złapanie oddechu po czym przemówiła.
- Generale, jesteś inteligentną istotą. Na pewno wiesz, że to może skończyć się na dwa sposoby. Współpracuj i wrócisz do domu.
Generał Gelu cierpiał, utrzymywał przytomność ostatkiem sił. Wiedział, że ta kobieta czeka na objaw słabości taki jak omdlenie. Zmusił się do odpowiedzi, ale jego mięśnie nie pozwoliły na wydobycie z gardła głosu, przynajmniej nie takiego jaki mógłby ktoś usłyszeć.
- Ciemna Strona chyba już do końca wyżarła Ci mózg.
W końcu Lady Sith straciła cierpliwość, przybliżyła się do Miralianina i przykucnęła przy nim.
- Generale... czego się boisz? - Jej głos był niesamowicie miły, słodki. Miał sprawiać przyjazne wrażenie. Miał, nie udało się. Jednak zamaskowana kobieta uniosła lekko głowę i położyła swą dłoń na czole Gelu. Chyba zamknęła oczy, ale Kamzo nie mógł mieć pewności. Po chwili poczuł coś. Nie był to ból, było nieprzyjemne, ale nie bolało. To było coś nowego, generał nigdy w życiu nie odczuwał czegoś takiego. Nie wiedział co to jest, ale wiedział, że to musi się skończyć.
- AAAA... Rodzina, jakie to typowe. Boisz się o ukochaną. - Sith wstając wzdrygnęła się z niechęcią - Jak jej było? Hei'lang Chen. Mistrzyni Jedi.
- Jest dość znaną Jedi, dlaczego nie miałabyś znać jej imienia? - odwarknął generał, któremu zaczęło już braknąć cierpliwości. Aye'asha'ee go zignorowała.
- Czy takie związki nie są zakazane dla Jedi? - Poczekała kilka chwil na jakąś odpowiedź więźnia. Jednak ten milczał. Przeszła ponownie wolnym krokiem przez salę i ponownie się odezwała.
- Nie chciałbyś jej stracić, prawda Kamzo? - Na odpowiedź na takie pytanie nie musiała długo czekać.
- Jest poza twoim zasięgiem Sithcie. - Kamzo Gelu uśmiechnął się z satysfakcją.
- Nie mów mi co jest w i poza moim zasięgiem mały człowieczku. - Podniosła głos, lecz po chwili ponownie trzymała swoje nerwy na wodzy - Zresztą wystarczy, że Oz'mak zabił wasze dziecko. Powiedz generale, bolało? - Zakpiła.
- Nie wiesz o czym mówisz. - Odparował zielony generał.
- A co jeślibym ci powiedziała, że mój uczeń jest bliżej jej niż ty teraz? A co jeślibym Ci powiedziała, że w każdej chwili może ją zabić? Wystarczy tylko jedno moje słowo. - Zamaskowana Sith wyglądała na ubawioną całą tą sytuacją. Generał Kamzo Gelu, natomiast, twarz miał napiętą, zapewne marzył o zabiciu kobiety. Szybko i boleśnie.
- Generale, pomyśl o tym. Moim celem nie jest skrzywdzenie kogokolwiek... z Republiki. Chcę tylko wypełnić swoje zadanie. Sprowadzić Dezertera. On złamał nasze prawo i musi za to zapłacić. - Zablefowała Lady Sith.
- I ja mam Ci wierzyć?
- A dlaczegóż by nie? Nie jesteś w najlepszej sytuacji do odrzucenia moich propozycji.
- Chyba za mało przysmażyłaś mi mózg Sithcie. - Odwarknął miraliański generał.
- Przemyśl to generale. Wskaż mi tylko osobę a wrócisz do Republiki, do swojej rodziny i będziesz dalej polował na tego idiotę, Oz'maka. On nic dla mnie nie znaczy.
- Jesteś głupia jak bantha jeśli sądzisz, że to jest propozycja dla mnie. - Warknął republikański żołnierz.
- Obawiałam się, że tak odpowiesz. Zmuszasz mnie bym zrobiła to, czego chciałam uniknąć. Teraz naprawdę cie zaboli.
Lady Sith uniosła swe ręce i zaczęła odprawiać jakiś rytuał Ciemnej Strony. Jej zadaniem było wedrzeć się do umysłu więźnia i go zniszczyć. Jednak generał, pomimo braku wrażliwości na Moc, miał bardzo silny umysł. Plan Aye'asha'ee się nie udał. Przynajmniej, nie całkowicie. Kamzo Gelu pomimo zamkniętych oczu widział swoją ukochaną z dzieckiem... byli szczęśliwi. Po chwili sielanka zniknęła. Szczęście wyparła śmierć. Ciała krew. Obrazy coraz szybciej się zmieniały.
- Moje dziecko... już nie żyje... Oz'mak... - Z twarzy miraliańskiego generała odczytać można było tylko wszechobecny ból. Cierpiał.
- Tak, taaak, taaak... już nie żyje. Pozwól mi dać ci szansę na zemstę. Słodką zemstę. - Podsycała uczucia Gelu.
- Kłamiesz... Sith zawsze kłamie. - Wysapał Kamzo Gelu.
- I znów się mylisz maleńki generale. Sith kłamie kiedy ma w tym interes. To w sumie... tak jak Jedi, czyż nie? - Aye'asha'ee udała zastanowienie. - Ja nie mam interesu w okłamywaniu ciebie. Chcę tylko Dezertera. Daj mi go.
- Jeśli Ci powiem co chcesz wiedzieć nie będziesz miała powodu by mnie utrzymywać przy życiu.
- Znów się mylisz! - Przerwała mu kobieta. - A kto przekona twoją ukochaną do wydania Dezertera? Nie zaprzeczaj, wiem, że ma taką moc.
- Popełniasz jeden błąd Sithcie. Zakładasz, że znasz każdego Chissa w Republice. - Kamzo Gelu splunął krwią w stronę oprawcy.
- Czyli sądzisz, że mój szpieg się myli? To żadne z nich? - Lady Sith wydawała się rozczarowana.
Miralianin oparł się wygodniej o ścianę i zaśmiał się cierpko. Coś zapikało, prawdopodobnie komunikator Sitha, bo przyłożyła dłoń do ucha na chwilę, odwróciła się od Kamzo i zachrypniętym głosem warknęła.
- Czego?! Już idę. - Ponownie odwróciła się do więźnia - Generale, żegnam. Nigdy nie mów mi tylko, że nie próbowałam ci pomóc. - Odwróciła się na pięcie i odeszła.
W zupełnie innym miejscu na księżycu przemytników ta, która mówiła o sobie Sith'ari stała w apartamencie urządzonym ze smakiem i za wiele tysięcy kredytów. Stała przed holokomunikatorem, a przed nią w powietrzu klękał hologram postaci ubranej w szaty zasłaniające całe ciało. Miał też maskę.
- Jesteś pewien, że to ona?
- Tak moja pani. Znaleźliśmy Dezertera. - Odpowiedział pełen pokory (zapewne ze strachu) uczeń Sitha.
- Czyli możemy przejść do kolejnego punktu naszego Planu. Dobrze się spisałeś Loresto. Bez odbioru. - I hologram klęczącej postaci rozpłynął się w powietrzu, a Aye'asha'ee podeszła do, już nie zasłoniętego, okna apartamentu i zaczęła się przyglądać ruchowi speederów za oknem. Uśmiechnęła się. Miała powody. Wszystko układało się zgodnie z jej Planem.
Ostatnio zmieniony przez Col'sheer'ee dnia Wto Maj 19, 2015 5:15 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Kamzo Gelu nie jest człowiekiem)
Col'sheer'ee- Strażnik Holocronów
- Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 40
Skąd : Nar Shaddaa
Similar topics
» Vendetta generała Kamzo Gelu
» Część 6 - Ścieżka Jedi, część 2
» Część 2 - Ścieżka Jedi, część 1
» Część 3 - Poszukiwania, część 1
» Część 4 - Poszukiwania, część 2
» Część 6 - Ścieżka Jedi, część 2
» Część 2 - Ścieżka Jedi, część 1
» Część 3 - Poszukiwania, część 1
» Część 4 - Poszukiwania, część 2
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach