Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Sprawy rodzinne

Go down

Sprawy rodzinne Empty Sprawy rodzinne

Pisanie by Col'sheer'ee Sob Lip 25, 2015 1:21 am

Lodowaty, przenikliwy klimat Hoth nie znajdował zbyt wielu wielbicieli w Galaktyce. Większość humanoidów starało się opuścić planetę skutą lodem, starało się znaleźć swój kąt gdzie indziej, gdzieś gdzie środowisko bardziej sprzyjało życiu. Wśród lodu i śniegu wędrowała odziana na czarno-czerwono postać, a za nią wiernie podążał wielki potwór. Każdy kto zobaczyłyby tą dziwną parę od razu zgadłby, że bestia była posłuszna pierwszej postaci. Służyła jej. Do końca swych dni.

Tajemnicza postać wędrowała coraz dalej od bazy Dorn. Podążała do tylko sobie znanego celu. Wiedziała, że jest on coraz bliżej. W końcu się zatrzymała i wykrzyknęła.
- Oz'mak! - Jednak Sith nie odpowiedział, nie odwrócił się, nawet się nie poruszył. Postać w czerwieni i czerni podeszła kilka kroków. Tylko pozornie była spokojnie. Wściekłość aż z niej parowała. Nic dziwnego była przecież panią Ciemnej Strony.
- Oz'mak... - Już chciała wysłać swojego wiernego Dashade aby ,,zwrócił uwagę'' dzikiego Sitha na nowo przybyłą. Jednak właśnie w tym momencie Chiss drgnął. I powoli, bardzo powoli odwrócił się w stronę swojego gościa. - Dobrze cie widzieć. - Skłamała Lady Aye'asha'ee. Oz'mak, niegdyś wielki Lord Sithów, był co najwyżej jego cieniem. Kąciki jego ust drżały. Lady Sith mogłaby przysiąc, że Oz'mak cały dygotał.
- Ty... ty.... - Zaczął mamrotać pod nosem, jakby tylko do siebie. Albo do ,,drugiego Oz'maka'', z którym rozmawiał. Chiss zwariował. Ciemna Strona Mocy zniszczyła mu umysł, zniszczyła mu życie. - Ty... jesteś... jesteś Sithem!
Aye'asha'ee przyglądała się przez chwilę wielkiemu wojownikowi.
- Nie poznajesz mnie, Oz'mak? - Zapytała niepewnie.
- Ciężko na tej bryle odnaleźć Moc, ale ty ją posiadasz, ty ją masz. - Odpowiedział pewnym już głosem. Aye'asha'ee ucieszyła się. Nie była pewna czy wielki Darth Oz'mak coś jeszcze znaczy, czy będzie on użyteczny w drodze Sith'ari. To jedno zdanie, ten pewny głos Lorda Sithów rozwiał wszystkie wątpliwości Chisski. Oz'mak posiadał jeszcze siłę. Ogrom siły. Należało go tylko przekonać do jej celów. Widziała jak to zrobić. Zupełnie jak jej dawnego Mistrza. Każdy Sith pożąda władzy i potęgi. Oz'mak, nawet w nie najlepszym stanie, nie było wyjątkiem.
- Tak, ja mam wiele w sobie Mocy, ty zaś drogi Oz'maku masz siłę. Olbrzymią siłę, którą możesz wykorzystać przeciw naszym... twoich wrogom. Przeciwko Tarczy.
- Wezmę ją... zabiję ją i odbiorę jej... - Oz'mak ponownie wpadł w trans tracąc kontakt z rzeczywistością i mamrotał pod nosem. Chisska jedynie czekała cierpliwie aż jej kompan powróci.
Po chwili Aye'asha'ee podeszła bliżej Oz'maka i ledwie dotknęła dłonią jego ramienia wysyłając w jego stronę odrobinę Ciemnej Strony. Były Lord Sithów zazgrzytał zębami łapczywie przyjmując świeżą dawkę Mocy.
- Chcesz więcej? - Zainteresowała się Lady Sith.
- Zabiję cię! A potem tą bestię - Warknął Chiss. Dashade poruszył się chcąc zaatakować, jednak Aye'asha'ee powstrzymała go dyskretnym gestem dłoni. - Ale może najpierw pozwolę ci się wytłumaczyć. Kim jesteś, skąd wiesz kim jestem? Czego chcesz ode mnie kobieto? - Lady Sith w ogóle nie wyglądała na wystraszoną. Jej spokój wręcz nie pasował do Sitha.
- A więc nie pamiętasz... nic nie pamiętasz? - Chisska spytała z udawaną urazą. - Po twojej klęsce przeciwko Tarczy uratowałam cię. Tuż przed tym jak ten republikański generał przybył na wieżę by cię odszukać. A potem... go pojmałam. - Zaśmiała się. Jej śmiech był zimniejszy niż otaczające ich lody, był przenikliwy i przerażający. Po chwili kontynuowała. - Pojmałam go i torturowałam. Trwało to miesiące. Tyle czasu Republice zajęło odnalezienie ich generała. Pomściłam cię.
- Klęskę, mówisz? To nie była klęska to był pierwszy poważny cios przeciwko tym psom! Spójrz teraz na nich. To moja zasługa. - Oz'mak splunął z obrzydzeniem. Chisska zignorowała sukcesy wojownika.
- A teraz przychodzę do ciebie by ofiarować ci to czego pragniesz.
- Nie wiesz czego pragnę! - Warknął Sith.
- A więc nie interesuje cię powrót do Imperium? W szeregi Sithów?
- Obietnice! Zupełnie jak tamten... Powiedział ten suce, Chen, gdzie mnie znaleźć. Czekałem na nią... A potem ją zabiłem! Zarżnąłem ją!... Oddałem mu miecze. On obiecał... a potem przepadł... Przepadł. - Lady Sith z początku myślała, że Oz'mak ponownie zatraca się w szaleństwie. Po chwili jednak zrozumiała co on mówił. Tylko kim była ta tajemnicza postać? Na głos zaś powiedziała:
- Mogę złagodzić twój ból, a potem pomóc w powrocie, no, ale skoro nie chcesz... - Darth Aye'asha'ee powoli obróciła się na pięcie i zaczęła iść przed siebie. Rzuciła tylko za siebie ,,Żegnaj Sithcie''.
- Nie masz takiej władzy! - Oz'mak krzyknął za Chisską. Lady Sith uśmiechnęła się pod maską. ,,Chwycił przynętę, zupełnie jak mój głupi Mistrz.'', pomyślała zadowolona.
- Nie masz pojęcia jaką mam władzę!
- Nie masz takiej siły!
- Siły nie mam takiej. To twoja domena. Ja mam potęgę. - Aye'asha'ee zaczęła powoli ponownie przybliżać się do groźnego Sitha.
- Jaką mam gwarancję, że mnie nie zdradzisz, jak tamten.
- Nie masz! Jestem Sithem. Zresztą już ci pomogłam. Potraktuj to jako zadatek.
- Tylko na chwilę rozwiałaś mgłę! - Ryknął rozwścieczony Oz'mak.
- Och, masz mnie za głupią? Nie dam ci potęgi Mocy. Nie teraz.
- On obiecał mi nauczyć mnie kontroli nad moim głodem! - Zacisnął pięści. Aye'asha się tylko uśmiechnęła, czego Sith nie mógł zobaczyć.
- Czego chcesz, kobieto? - Oz'mak zaczął się niecierpliwić.
- Oj... niewiele, naprawdę. Pamiętasz Mistrzynię Chen? Och, oczywiście, że ją pamiętasz.
- Zabiłem ją jak psa akk! - Wykrzyczał. Wiedźma zaczęła klaskać.
- Słyszałam. Moje gratulacje! - Po chwili przerwy dodała - Chen miała protegowaną. - Po czym Aye'asha'ee na dłoni uruchomiła mały holoprojektor. Po chwili w powietrzu pojawił się wizerunek Chissa płci żeńskiej. - To jest Col'sheer'ee, Padawanka Jedi. I... moja siostra.
- No i? - Zniecierpliwienie wojownika zaczęło sięgać zenitu.
- Jest niezbędna, kochany. Już nigdy nie odczujesz głodu, obiecuje. - Przekonywująco skłamała.
- Na co mi ten cholerny Jedi? - Oz'mak warknął.
- Ona należy do naszego świata. Jest Chissem, jak ty i ja. Musi do nas dołączyć. Pomoże osłabić Tarczę, a Ciebie to wzmocni.
- Tylko potęga ma znaczenie!
- Ona jest potężna i mądra. Ma wiedze, dzięki której zabijemy tego przeklętego Jan'yse!
- Jeszcze raz - czego chcesz? Nie interesują mnie twoje motywy. Chcę tylko zwalczyć głód... - Po czym ponownie zaczął mamrotać coś pod nosem. Aye'asha'ee to zignorowała.
- Pomóż mi to zwalczymy twój głód.
- A potem Mroczna Rada zapłaci za to co mi zrobili!
- Oni wszyscy zapłacą! Wszyscy zginą! - Aye'asha'ee myślami powróciła do swych planów, swych marzeń Sith'ari.
- Mam zabić tą małą Jedi?
- Oj, nie... potrzebuje jej żyjącej. - Darth Aye'asha'ee przez chwilę się przestraszyła, że ten głupiec zabije Padawankę i Rytuał Krwawego Serca nie zadziała. Zadrżała na samą myśl. - Przyprowadź ją do mnie. - Oz'mak się roześmiał głośno. Chisska nie czekając dołączyła do niego.
- Niech ci będzie! Zabicie Jedi będzie przyjemnością samą w sobie, zwłaszcza, że to uczennica Chen. Do tego będę miał korzyści.
- Pomóż mi, a wkrótce zostaniemy nowymi Imperatorami!. Darth Aye'asha'ee się zapomniała. Nie miała pojęcia co stanie się - Oz'mak chwycił kobietę za szaty i podniósł przed sobą.
- NIE KPIJ ZE MNIE KOBIETO! Nie jestem aż tak zamroczony! - Zagrzmiał po czym puścił Lady Sith. Aye'asha'ee poprawiła swój strój i przemyślała swoją strategię.
- My dwoje wiele osiągniemy. Przewidziałam to. - Po czym zdjęła swoją maskę, podeszła bliżej do wojownika i pocałowała go namiętnie oddając mu potęgę Ciemnej Strony. Oz'mak chłonął tą energię.

Po otrzymaniu daru od Aye'asha'ee,  Oz'mak zebrał swe myśli.
- Col'sheer'ee, mówisz? Dostanie jej nie będzie takie proste. Cały czas pewnie siedzi w Kwaterze Tarczy pod czujnym okiem Jan'yse.
- To może być prostsze niż myślisz... Moja siostra ma pewną słabość. Chce... nie, musi pomagać innym w niedoli. - Zapewniła Lady Sith.
- To co ją odróżnia od każdego, cholernego Jedi?
- Cóż, ona bardziej. Łamie nawet ich świętobliwe zasady. Od śmierci Chen mieszkała na Balmorze, dopiero niedawno Jan'yse ubłagał ją do powrotu do Zakonu. Ale ona wróci na Balmorrę. Jestem tego pewna.
- Więc to będzie początek jej końca. Sprawię, że wróci tam szybciej niż zamierza.
- Grzeczny chłopiec - Ucieszyła się Chisska.
- Zatem na Balmorrę. Dawno tam nie byłem - Wyznał Oz'mak
- A ja nigdy. Kupa kamieni. Nie wiem na co Imperatorowi ta zacofana planeta. - Wojownik na odchodne powiedział jeszcze:
- Nie spoufalaj się ze mną. Pomagam ci tylko dlatego, że tego chcę. Nie jestem twoim chłopcem na posyłki. Zdradzisz mnie a ja wyrwę ci serce!
- Dobrze, że się rozumiemy Oz'mak - Uśmiechnęła się. Sith odszedł. Zaś Darth Aye'asha'ee dodała w myśli: ,,Jestem pewna, że oboje siebie zdradzimy. Będę na to przygotowana''. Po czym ponownie nałożyła swoją maskę.


Ostatnio zmieniony przez Col'sheer'ee dnia Sob Lip 25, 2015 1:32 am, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : uzupełniłem nazwę bazy)
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 40
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Sprawy rodzinne Empty Re: Sprawy rodzinne

Pisanie by Col'sheer'ee Pią Sie 14, 2015 12:48 pm

Darth Aye'asha'ee przebywała w swoich apartamentach na Hoth. Czas spędzany na tej lodowatej skale urozmaicała sobie udoskonalaniem swojego Planu, medytacją oraz testowaniu swojego nowego ucznia, Zabraka o imieniu Qirak. Dzieciak uzyskiwał całkiem imponujące wyniki w swojej nauce, ale nadal sporo mu brakowało by mógł stanąć z nią przeciw Oz'makowi. Wiedziała, że konfrontacje z Chissem będzie musiała odwlec na tyle ile to możliwe.

Przybył. Wyczuła gościa jak tylko słudzy wpuścili byłego Dartha do posiadłości znajdującej się pod zmrożoną glebą. Aye'asha'ee rozsiadła się wygodnie na swoim fotelu w Sali Medytacji, gdzie miała zwyczaj przesiadywać. To było jej miejsce, uwielbiała je. Pełne było artefaktów Ciemnej Strony z czasów Exar Kuna, Nagi Sadow i innych Wielkich Lordów. To były jedyne bogactwa, które dla Aye'asha'ee miały jakiekolwiek znaczenie.

Po kilku minutach Sith'ari usłyszała ciężkie kroki barbażyńcy idącego w jej kierunku. Aye'asha'ee podniosła leniwie wzrok.
- Oz'mak? Co ty tu robisz? - Po krótkiej chwili dodała. - Czyżbyś... wykonał już zadanie?
- We własnej, mrocznej, osobie. - Rozejrzał się dokładnie po komnacie - Widzę, że nie ma tu tej pokraki, która kręciła się przy tobie ostatnio.
Aye'asha'ee stała bez najmniejszego ruchu, nie ukazywała żadnych uczuć.
- Dashade? Bądź spokojny, przybędzie gdy tylko go wezwę. - Lady Sith usiadła wygodnie na swoim fotelu. - Gdzie ona jest, Oz'mak?
- Twoja Jedi?... Czeka na ciebie na dole. Jest odpowiednio przygotowana na spotkanie z wielką Darth Aye'asha'ee. - Zadrwił.
- Doprawdy? - Jej nagłe zadowolenie dało się odczuć w Mocy. Oz'mak je wyczuł. - Ale... ona żyje? Powiedz, że żyje! - Dodała swym zachrypniętym, delikatnie przyśpieszonym głosem.
Zwróciła uwagę na reakcję Oz'maka - skrzywił się, prawdopodobnie z obrzydzenia. Jednak to Panią Ciemności nie interesowało. Miał wykonać tylko swoją robotę.
- Jeszcze tak. Tylko nie rozumiem po co ci taka nędzna kreatura.
- To nie jest twoim zmartwieniem, Oz'mak! - Odpowiedziała szorstko. Po chwili jednak dodała chcąc zdobyć zaufanie Sitha. - Ale chyba mogę ci zdradzić - jej znaczenie jest większe niż możesz sobie wyobrazić. Niż ktokolwiek może sobie wyobrazić. - Darth Aye'asha'ee zaczęła zanurzać się w w swoich planach, marzeniach. - Tylko, ona musi żyć. Jej potęga jest wielka. - Oboje wybuchnęli śmiechem jak na zawołanie.
- Zmiękczyłem ją odrobinę, ale nie sądzę by stała się dobrą adeptką Ciemnej Strony
- A to czemuż? - Chisska udała zainteresowanie.
- To przeklęta Jedi Oni wszyscy są tacy sami! Możesz ich przemalować, ale nigdy nie zostaną mistrzami Ciemnej Strony. - Po tych słowach Oz'mak splunął ostentacyjnie na posadzkę. Aye'asha'ee patrzyła na zachowanie gościa z pogardą.
- To Chiss. Należy do Imperium. - Odpowiedziała spokojnie. Już niedługo Col'sheer'ee będzie bardzo potężnym sojusznikiem.
- Rasa nie ma znaczenia! Liczy się tylko Moc! - Przerwał jej Oz'mak, po czym lekko zmrużył swe szkarłatne oczy.
- W tym wypadku, Oz'mak, RASA ma znaczenie. - Lady Sith powiedziała wolno kładąc akcent na każde słowo.
- Ta Jedi to twoja słabość kobieto! Jeszcze kiedyś obróci się przeciwko tobie.
- Każdy ma słabość, Oz'mak! Weźmy na przykład ciebie. - Zrobiła krótką aczkolwiek znaczącą przerwę. - Cóż ty będziesz teraz robił, gdy ona nie żyje? Jednak moja siostra nie jest moją słabością. Zapewniam cię. - Nic więcej nie powiedziała. Nie było sensu zdradzać barbarzyńcy Planu.
- Więzy krwi! - Oz'mak rzucił z pogardą, po czym ponownie splunął na posadzkę.
- Coś jeszcze, Oz'mak? - Zapytała Lady Sith z lekkim znużeniem.
Sith niespodziewanie bez najmniejszego ostrzeżenia wyciągnął rękę ku swojej gospodyni. Uderzyła od niego olbrzymia wściekłość. Aye'asha'ee uniosła się w powietrzu wyciągając szyję. Z trudem walczyła o każdy wdech powietrza. Oz'mak z uśmieszkiem zaciskał swą dłoń wyciągniętą w powietrzu dusząc Lady Sith. Chisska wybałuszyła oczy nie mogąc zaczerpnąć świeżego powietrza, ani też krzyknąć czy wezwać pomoc. Dłonie jej powędrowały do szyi próbując wyswobodzić się z morderczego uścisku.
W końcu ręce Aye'ashe'ee opadły. Zdawało się, że potężna Sith umierała, że Oz'mak ją zabił. Chwilę później jednak uderzyła w niego olbrzymia fala Mocy. Sith uderzył z łoskotem w ścianę pomieszczenia, zachwiał się i upadł na kolana. Aye'asha'ee wyswobodzona opadła na posadzkę i w mgnieniu oka podniosła się gotowa do kolejnego ataku.
- Oszalałeś?! Jesteś w moim domu pełnym moich sług. Powtórz to a nie wyjdziesz stąd żywy, barbarzyńco! - Sykałę z wyższością.
Oz'mak potrzebował kilku sekund po uderzeniu by zebrać swe myśli.
- Czy ty sobie kpisz ze mnie, kobieto?! - Zagrzmiał basem.
- Ach... tak, racja. Twój powrót do Imperium. - Znudzonym głosem powróciła do obietnicy danej Oz'makowi.
- Azaleus wykorzystał moją słabość, gdy Ciemna Strona przymroczyła mnie swą potęgą. - Aye'asha'ee lekko się skrzywiła na te słowa. Oz'mak musiał być jednak słaby skoro Ciemna Strona go przymroczyła. - Ale wracam do zmysłów i nie dam się oszukać po raz drugi!
- Oczywiście, że nie. Nie będziesz musiał. Już rozpoczęłam rozmowy na twój temat z Mroczną Radą.
- I co z tego? - Warknął groźnie Sith.
- To jest dość skomplikowana i delikatna sprawa. Muszę przekonać Radę by przyznała się do błędu wykluczając cię z Imperium. To wymaga czasu Oz'mak!.
Na te słowa Chiss położył rękę na rękojeści miecza, jednak wstrzymał się z jego włączeniem czy nawet wydobyciem.
- Oz'mak twój powrót to tylko kwestia czasu. Przekonam Radę. Nie postępuj pochopnie. Jesteś w moim domu. Nie przeżyjesz. A byłaby szkoda. - Skłamała Aye'asha'ee.
- Nie byłabyś pierwszym Sithem zabitym w domu z mojej ręki!
- Nie próbuj mi grozić Bestio! - Darth Aye'asha'ee ryknęła.
- Nie mam nic do stracenia. - Wyznał Chiss. - Natomiast ty, kobieto, możesz stracić to swoje piękne, poukładane, życie. Gdy bawisz się mieczem świetlnym, pamiętaj, że możesz się oparzyć.
Lady Sith pozostała spokojna jakby nigdy nic.
- Masz wiele do stracenia, Oz'mak! Oj wiele. A mojego życia, nie oceniaj, nic o nim nie wiesz. To wszystko... - Wskazała dłońmi całą posiadłość. - ... to środek do celu, a nie cel sam w sobie.
- Mówiłem bardzo, ale to bardzo dosłownie, Lady. - Wymawiając ostatnie słowo uśmiechnął się złowrogo.
Darth Aye'asha'ee spojrzała Chissowi prosto w oczy. - Udam, Oz'mak, że tego nie słyszałam. Dla twojego dobra. A teraz wynoś się! Mam spotkanie z Mroczną Radą. W twojej sprawie. - Skłamała.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - Stawiał się dalej. - Na razie pozwolę ci działać. Może prawdę mówisz. Wiedz jednak, że będę obserwował każdy twój krok. Jeśli odkryję coś, co mi się nie spodoba... Cóż porozmawiaj ze swoją siostrą, a dowiesz się, co cię może czekać.
- Wiem co mnie czeka, Oz'mak. - Znudzona Aye'asha'ee przerwała mu.
- Długa i bolesna śmierć!. Ale... - Były Darth podniósł palec. - Możesz tego uniknąć, jeśli będę zadowolony z twoich poczynań. - Lady Sith siedziała na swym fotelu całkiem znużona. Puste groźby Oz'maka nie robiły na niej żadnego wrażenia. - Nie będę już nadużywał twojej gościnności. - Oz'mak ukłonił się przed Aye'asha'ee. - Do zobaczenia.

:::
Kilka minut po wyjściu Oz'maka Lady Aye'asha'ee uruchomiła holotransmister. W powietrzu zamigotał błękitny obraz Twi'leka.
- Opuszczamy posiadłość w trybie natychmiastowym. Wracamy na Nar Shaddaa. Ślady mojej obecności mają zniknąć z Hoth na zawsze. Powiadom o wszystkim Qiraka.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 40
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Sprawy rodzinne Empty Re: Sprawy rodzinne

Pisanie by Col'sheer'ee Nie Sie 23, 2015 1:50 am

W obszernej turbowindzie mknącej w dolne regiony Nar Shaddaa stała samotnie postać odziana w czerń i czerwień. Jej twarz skryta była za maską, a pod połami szat zwisał metalowy cylinder. Był to miecz świetlny, legendarna broń Rycerzy Jedi i Sithów. Aye'asha'ee, kobieta z turbowindy, już całym swym kamiennym sercem oddana była idei Zakonu Sithów i ich Imperium. Właściwie to miała zamiar objąć władzę i, w końcu, obalić Mroczną Radę oraz Imperatora, bez względu pod jaką postacią aktualnie przebywał. Jej zamiarem było całkowite przejęcie władzy nad Sithami i poprowadzenie ich do ostatecznego zwycięstwa nad Republiką i Jedi. To było zadanie Sith'ari. To było jej zadanie. Ten cel przyświecał jej gdy zabijała własną matkę oraz przybraną matkę, a także macochę i mistrza. Wszystkich ich zabiła by osiągnąć pełnię mrocznej potęgi. W tym właśnie celu zjeżdżała teraz na najniższe poziomy Księżyca Przemytników. By ponownie zbliżyć się do swojego przeznaczenia.

Po wyjściu z turbowindy chisska rozejrzała się po pomieszczeniu. Znajdowała się w dość obszernej hali, która kiedyś służyła za laboratorium medyczne, aktualnie stała się lochami więziennymi. Lady Sith miała tylko jednego więźnia. Ją. Bezczelną, młodą padawankę Jedi, której odnalezienie kosztowało ją dwadzieścia lat życia. A wszystko przez jej durną matkę.
Nad Jedi stał Zabrak. Widać było, że ułuda posiadania jakieś władzy nad ich ,,gościem'' sprawiała mu olbrzymią satysfakcję. Na głos swojej mistrzyni uczeń aż podskoczył.
- Qirak, wynoś się! - Warknęła swoim mocno zachrypłym głosem. - Wracaj do swego treningu. Chcę zostać z nią sama.
- Ależ moja pani, powinienem zostać, na wypadek... gdyby okazała się zbyt potężna. - W odpowiedzi przeszył go tylko ból. Miał świadomość, że to jego Pani go wywołała.
- Qirak! Czy, zatem, wątpisz w moją potęgę? - Zapytała Aye'asha'ee. Qirak wiedział, że na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Wycofał się tak szybko jak tylko potrafił zostawiając dwie chisski zupełnie same.

:::

- Dzień dobry, Col'sheer'ee. - Lady Sith stała kilka metrów od przykutej do ściany Jedi. - Dobrze ci się spało, siostro?
Słowa wprawiły młodą chisskę w lekkie osłupienie, ale kilka sekund później jej spojrzenie stało się ostre, jak na chissa przystało.
- Ty... ty... wszystkich tych ludzi pozabijaliście! I po co? Dlaczego? - Jedi krzyczała przez łzy, które obficie leciały jej po błękitnych policzkach. Aye'asha'ee czuła obrzydzenie czując całą tą mieszankę uczuć, które tak bardzo emitowała Sheer.
- Nie my, tylko Oz'mak. Jego wiń. Ale chyba mu wybaczysz, w końcu sprowadził cię do domu, siostro. - Na te słowa Błękitna Jedi otworzyła szeroko swe czerwone oczy i rozejrzała się dookoła.
- Co masz na myśli mówiąc ,,dom''? - Zainteresowała się.
- Na myśli mam twój dom, siostro. Tu przyszłaś na świat. Tu mieszkał twój ojciec i twoja matka, póki jej nie zabiłam...
- CO?! - Col'sheer'ee przerwała Lady Sith.
- Och, te twoje emocje, te uczucia... prawie sprawiają, że się wzruszam. - Chisska udała, że ociera oko z łzy. Po czym z naciskiem w głosie kontynuowała. - Tak... zabiłam twoją matkę, głupią miraliankę. Zabiłam bo potrzebowałam... - Aye'asha'ee odwróciła się plecami na dłuższą chwilę od swojego ,,gościa'', gdy powróciła w dłoniach trzymała małą szkatułkę. - ... potrzebowałam od niej tego. - Po czym Lady Sith otworzyła pudełeczko a w nim leżał jakiś organ o ciemnoczerwonym, prawie już brązowym, kolorze.
Col'sheer'ee zamrugała oczami i lekko przekrzywiła głowę.
- Czy to... czy to jest serce? - Spytała nie dowierzając własnym oczom.
- Oczywiście. Twoje też potrzebowałam, ale twoja matka była zbyt sprytna, Sheer. Ukryła cię na republikańskim promie, który zabrał cię prosto na Coruscant, daleko ode mnie. Szukałam cię przeszło dwadzieścia lat. Ale w końcu, w końcu mój trud przyniósł efekty. I tak oto mam ciebie przed sobą.
- Ty bestio! Czy wy, Sithowie, dla potęgi zrobicie wszystko? Zabiłaś mi matkę i przez całe moje życie polowałaś na mnie... - Col'sheer'ee momentalnie zmrużyła oczy. - Potrzebowałaś w czasie przeszłym? Powiedziałaś, że moje serce też potrzebowałaś. Już go nie potrzebujesz? Co się zmieniło? - Jedi momentalnie szeroko otworzyła oczy. - Bo dwadzieścia lat temu nie wiedziałaś, nie wyczułaś, że jestem wrażliwa na Moc. A teraz zamiast mojego serca wolałabyś bym do ciebie dołączyła. Jeśli myślisz, że przejdę na Ciemną Stronę to mrok już rzucił ci się na umysł!
- A jednak choć odrobinę inteligencji chissów odziedziczyłaś po ojcu, Sheer. - Lady Sith powiedziała z podziwem. - Zabawne, Oz'mak też mi powiedział, że nie zrobię z ciebie Sitha.. Na te słowa Jedi ponownie zmrużyła oczy.
- Widzisz! Więc mamy rację!- Na te słowa Aye'asha'ee wpadła w wściekłość.
- Nie radzę ze mną pogrywać Jedi! - Sith wyciągnęła dłonie przed siebie i na kilka chwil pomieszczenie pojaśniało. Błyskawice mocy wychodzące z koniuszków jej palców wędrowały różnymi drogami jednak każda, co do jednej kończyły swój żywot na piersi Col'sheer'ee. Błękitna Jedi zawyła z bólu. Gdy wszystko ustało, jej głowa opadła mimowolnie na spoconą pierś.

:::

Darth Aye'asha'ee czekała aż jej siostra odzyska przytomność. Trwało to z pięć, może sześć godzin. Każda trwała w jej umyśle wieki. Ale była zdecydowana zaczekać. Czekała na tą chwilę już tak długo. Jak tylko młoda chisska zaczęła się przebudzać Sith'ari, niczym zjawa, zmaterializowała się przy swoim więźniu.
- Dołącz do mnie Col'sheer'ee. Ocal swe życie. Sięgnij to prawdziwą potęgę. My, ty i ja, razem możemy władać całą Galaktyką! Zarówno Imperium jak i Republiką. - Kusiła.
Col'sheer'ee jedynie patrzyła w dal i po cichu recytowała Kodeks Jedi. Aye'asha'ee czuła od niej spokój i opanowanie.
- Od kiedy jesteś taką idealną Jedi, Sheer? Gdzie twe wątpliwości, chęć połączenia z rodziną?
- Nie boję się ani ciebie, ani twojego Imperium. Moją rodziną są Jedi. Jestem jedną z nich, Od zawsze, na zawsze. - Odpowiedziała Jedi lekko drżącym ze zmęczenia głosem.
- Och, skończ z tymi ideałami Sheer. - Lady Sith rzekła jakby od niechcenia. - Pomyśl o sobie. Co możesz osiągnąć, do czego możesz dojść, moja siostro.
- Ja... mogę zostać rycerzem Jedi, może kiedyś mistrzem. I połączę się z Mocą. - Odpowiedziała Col'sheer'ee. Lady Sith na te słowa wybuchła pełnią wściekłości.
- Te słowa to twój wyrok głupia Jedi! Umrzesz w niewyborażalnych cierpieniach-i Jedi! - Aye'asha'ee ryknęła. Przymknęła oczy i zanurzyła się w Ciemnej Stronie. - Czego się boisz Jedi? Czego się śmiertelnie boisz - szepnęła bardzo cicho tylko do siebie.

Po kilku chwilach Sith znów spoglądała na Col'sheer'ee i chytrym uśmieszkiem.
- Dorosłaś Jedi! Jeszcze rok temu bałaś się najbardziej, że nie zostaniesz Jedi, jaką widział w tobie twój mistrz. Teraz twój największy strach krąży wokół Zakonu. Boisz się, że nie uda ci się go zmienić na lepsze. - Aye'asha'ee zaakcentowała ostatnie słowo. - Jakież to dojrzałe, szlachetne i głupie. Teraz przez to swoje marzenie przeżyjesz niewyobrażalny ból. - Aye'asha'ee wyciągnęła swe ręce, zmrużyła oczy i zanurzyła się w Mroku. Czerpała z niego garściami.

Padawanka Jedi zaczęła nerwowo drżeć, oczy jej zaczęły skakać. Cierpiała. Jej ból był nie wyobrażalny. Aye'asha'ee czuła to, chłonęła te mocne, jak bardzo negatywne uczucia. Żywiła się nimi.  Dodawały jej sił. To była prawdziwa potęga. Nie chciała by to się skończyło. Ta potęga nie mogła się już nigdy skończyć. Jej serce dopełni Rytuał Krwawego Serca. Teraz była już tego pewna. Col'sheer'ee była kluczem do stania się Sith'ari.

:::

Ten ból był nie do zniesienia. Col'sheer'ee nawiedzały wizję tego, czego widzieć nie chciała. Bała się tego. Bała się takiej wizji przyszłości. Zawiodła. Nic nie zmieniła. Każda wizja przepełniona była bólem i cierpieniem. Każda sprowadzała zasłonę Ciemnej Strony. Każda zabijała dobro i nadzieję, jakie powinien szerzyć Zakon.

Jedi widziała jak pewien Cathar trzymający miecz świetlny - ten sam, który nie tak dawno temu wyjawił jej swe uczucia - atakował pewnego młodego mężczyznę. Col go rozpoznała - to był Skoltus, padawan Ansarrasa. Widziała jak Ans przebija przez niego miecz świetlny. Wokół wszystko płonie. Wszystko się wali. Wszystko zgasło, po chwili padawanka Jedi pojawiła się w Świątyni Jedi na Tython. Przed nią stał Mistrz Jan'yse. Klęczał. Chyba płakał. Coś krzyczał. Chisska przesondowała otoczenie Mocą. Dowódca Tarczy załamał się psychicznie. To go wyniszczało. Umierał. I ponownie wszystko zniknęło. Tym razem pojawiła się na łonie natury jakieś planety. Ku niej biegła dwójka Jedi. Młoda kobieta oraz zakapturzony Jedi. Po kilku chwilach rozpoznała ich. Cus i jego padawanka. Właśnie w tym momencie oboje upadli na kolana. Kolejne śmierci. Żołnierze imperialni ich zabili z zimną krwią. I znów wszystko zniknęło. A gdy ,,światło się ponownie zapaliło'' pojawiła się w jakimś laboratorium. Wszystko było ze stali, oświetlane sztucznie. Otaczali ją żołnierze. Wielu żołnierzy, w czerwono-białych zbrojach. Col'sheer'ee słyszała o nich, słynny Oddział 303 dowodzony przez generała Gelu. Pojawił się oślepiający błysk, a jej uszy wypełniły przeraźliwe krzyki. Gdy ustały - nie było nic. Tylko zgliszcza. Wszyscy zginęli.
Po tej scenie na nowo zobaczyła Ansarrasa zabijającego swego ucznia, potem Sallarosa Jan'yse, Cusa, Oddział 303... i przeżywała te wszystkie sceny, te wszystkie śmierci w kółko, na nowo... coraz szybciej. Te śmierci wypełniały jej umysł, jej serce... ją całą.

:::

Aye'asha'ee patrzyła z nieukrywanym podziwem na reakcje Col'sheer'ee. Drżała, cierpiała, krzyczała. Te uczucia były wspaniałe, wznosiły ją. Nagle coś poczuła. Spojrzała na swą siostrę przykutą do ściany - jej emocję zaczęły słabnąć, drgania zanikały. Umierała. W końcu, po kilka minutach, jej głowa opadła, a pierś przestała się unosić.
-Czas przygotować się do Rytuału.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 40
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Sprawy rodzinne Empty Re: Sprawy rodzinne

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach