Część 3 - Finał (prolog)
Strona 1 z 1
Część 3 - Finał (prolog)
Generał Gelu siedział w kącie swojej kajuty na flagowym statku Tarczy - Divinusie. Nie ruszył się prawie z miejsca już od trzech dni, a na ciele, z wyjątkiem głowy, nosił swoją nową, wspomaganą zbroję. Jej również nie zdejmował już od trzech dni.
W kajucie Kamzo panował półmrok. Jedynym źródłem światła były jarzące się w ciemnościach elementy jego nowej zbroi, a także migająca słabym, bladym blaskiem, lampka na stoliku.
Na tym samym stoliku stał także niewielki pojemnik. Zawierał on specjalne płyny, które pomagały utrzymać w środku jednostajną, chłodną temperaturę. Był wykorzystywany do przewożenia i przenoszenia wymagających specjalnej troski materiałów, lub nawet, już w kwestiach medycznych, organów potrzebnych choćby przy przeszczepach.
Jakież było jego zdziwienie, gdy właśnie trzy dni temu, otrzymał zgłoszenie na komunikator z jego własną sygnaturą kodowania. Na początku sądził, że to jakiś numer Tarczy, która próbuje go zwabić i próbować przekonać, aby znowu zaczął działać na ich modłę, to jest bezczynnie. Chciał zignorować to wezwanie, ale coś mu podpowiedziało, że lepiej będzie gdy potraktuje je poważnie.
Wiadomość wysłana została z Nar Shaddaa. Znowu ten cholerny księżyc... Sygnał pulsował co jakiś czas z jednego miejsca. Była to obskurna skrytka, omijana przez wszystkich (nawet rabusiów) szerokim łukiem.
Generał włamał się do niej bez najmniejszych problemów. Miał ze sobą dwójkę swoich ludzi. W środku znalazł tylko wspomniany pojemnik, a także mały holo-wyświetlacz, na którym widniała wiadomość: "Z pozdrowieniami od Ostrza Imperium". Kamzo Gelu, działając w zasadzie podświadomie, uznał, że nie chce otwierać go przy członkach Oddziału 303. Zabrał pojemnik na Divinusa, a po uprzednim sprawdzeniu (bez otwierania) przez sapera, udał się z nim do prywatnej kajuty.
Serce kołatało mu w piersi, gdy otwierał tajemniczą przesyłkę. W pierwszej chwili buchnęły z niego opary zimna, ale gdy się rozpłynęły, Kamzo z przerażeniem zauważył, że w środku znajduje się głowa humanoida. Miała czarne włosy, zupełnie jak jego...
Pojedyncza łza spłynęła po policzku generała Gelu, na wspomnienie tej chwili sprzed trzech dni. Głowa jego siostry... Jego małej Zelianny... Odcięta, zakonserwowana i dodatkowo okaleczona, o pustych oczodołach. Wiedział, był w końcu także polowym medykiem, że pozbawiono ją oczu gdy jeszcze żyła.
Spojrzał nieobecnym wzrokiem na chronomierz. Za chwilę zacznie się czwarta, standardowa doba, gdy zamknął się w swojej kajucie. Po pierwszym dniu próbowali rozmawiać z nim zaniepokojeni członkowie Oddziału 303, ale wszystkich odprawił z kwitkiem.
Lata temu, odebrali mu Zeriona, drogiego, starszego brata. Jego wzór, jego przyjaciela. Potem, ukochaną Hei'lang Chen i ich dziecko, które wciąż nosiła pod sercem. Odebrali mu wtedy niemal cały sens życia. A teraz... Ostatni promyk jego istnienia właśnie został brutalnie zgaszony. Nie widział dalszego sensu walki, trwania.
Chwycił jednoręczny pistolet blasterowy, który zawsze trzymał w pobliżu. Sprawdził czy jest naładowany. Był, jak zwykle. Obejrzał go w dłoniach i przyłożył lufę do skroni. Była zimna, nieprzyjemna w dotyku. Ciekawe, czy spotka ich wszystkich gdzieś tam, po drugiej stronie.
Siedział tak z bronią przyłożoną do głowy jakieś pięć minut, po czym zaczął ją powoli opuszczać, aż wypadła mu z dłoni na podłogę.
- Nie... - mruknął cicho do siebie. - Nie - dodał już głośniej, pewniej.
Imperium musi zapłacić za swoje czyny. Trzeba je zniszczyć w całości, doszczętnie. Nie może się ostać kamień na kamieniu, żadna planeta, ani jeden obywatel. On tego dopilnuje, on sprawi, że Republika obudzi się z letargu i zacznie działać w sposób zdecydowany. Boleśnie zdecydowany.
Chwycił oburącz swój hełm, który leżał na łóżku. Czas na odprawę dla Oddziału 303. Szykuje się im być może najważniejsza misja.
W kajucie Kamzo panował półmrok. Jedynym źródłem światła były jarzące się w ciemnościach elementy jego nowej zbroi, a także migająca słabym, bladym blaskiem, lampka na stoliku.
Na tym samym stoliku stał także niewielki pojemnik. Zawierał on specjalne płyny, które pomagały utrzymać w środku jednostajną, chłodną temperaturę. Był wykorzystywany do przewożenia i przenoszenia wymagających specjalnej troski materiałów, lub nawet, już w kwestiach medycznych, organów potrzebnych choćby przy przeszczepach.
Jakież było jego zdziwienie, gdy właśnie trzy dni temu, otrzymał zgłoszenie na komunikator z jego własną sygnaturą kodowania. Na początku sądził, że to jakiś numer Tarczy, która próbuje go zwabić i próbować przekonać, aby znowu zaczął działać na ich modłę, to jest bezczynnie. Chciał zignorować to wezwanie, ale coś mu podpowiedziało, że lepiej będzie gdy potraktuje je poważnie.
Wiadomość wysłana została z Nar Shaddaa. Znowu ten cholerny księżyc... Sygnał pulsował co jakiś czas z jednego miejsca. Była to obskurna skrytka, omijana przez wszystkich (nawet rabusiów) szerokim łukiem.
Generał włamał się do niej bez najmniejszych problemów. Miał ze sobą dwójkę swoich ludzi. W środku znalazł tylko wspomniany pojemnik, a także mały holo-wyświetlacz, na którym widniała wiadomość: "Z pozdrowieniami od Ostrza Imperium". Kamzo Gelu, działając w zasadzie podświadomie, uznał, że nie chce otwierać go przy członkach Oddziału 303. Zabrał pojemnik na Divinusa, a po uprzednim sprawdzeniu (bez otwierania) przez sapera, udał się z nim do prywatnej kajuty.
Serce kołatało mu w piersi, gdy otwierał tajemniczą przesyłkę. W pierwszej chwili buchnęły z niego opary zimna, ale gdy się rozpłynęły, Kamzo z przerażeniem zauważył, że w środku znajduje się głowa humanoida. Miała czarne włosy, zupełnie jak jego...
Pojedyncza łza spłynęła po policzku generała Gelu, na wspomnienie tej chwili sprzed trzech dni. Głowa jego siostry... Jego małej Zelianny... Odcięta, zakonserwowana i dodatkowo okaleczona, o pustych oczodołach. Wiedział, był w końcu także polowym medykiem, że pozbawiono ją oczu gdy jeszcze żyła.
Spojrzał nieobecnym wzrokiem na chronomierz. Za chwilę zacznie się czwarta, standardowa doba, gdy zamknął się w swojej kajucie. Po pierwszym dniu próbowali rozmawiać z nim zaniepokojeni członkowie Oddziału 303, ale wszystkich odprawił z kwitkiem.
Lata temu, odebrali mu Zeriona, drogiego, starszego brata. Jego wzór, jego przyjaciela. Potem, ukochaną Hei'lang Chen i ich dziecko, które wciąż nosiła pod sercem. Odebrali mu wtedy niemal cały sens życia. A teraz... Ostatni promyk jego istnienia właśnie został brutalnie zgaszony. Nie widział dalszego sensu walki, trwania.
Chwycił jednoręczny pistolet blasterowy, który zawsze trzymał w pobliżu. Sprawdził czy jest naładowany. Był, jak zwykle. Obejrzał go w dłoniach i przyłożył lufę do skroni. Była zimna, nieprzyjemna w dotyku. Ciekawe, czy spotka ich wszystkich gdzieś tam, po drugiej stronie.
Siedział tak z bronią przyłożoną do głowy jakieś pięć minut, po czym zaczął ją powoli opuszczać, aż wypadła mu z dłoni na podłogę.
- Nie... - mruknął cicho do siebie. - Nie - dodał już głośniej, pewniej.
Imperium musi zapłacić za swoje czyny. Trzeba je zniszczyć w całości, doszczętnie. Nie może się ostać kamień na kamieniu, żadna planeta, ani jeden obywatel. On tego dopilnuje, on sprawi, że Republika obudzi się z letargu i zacznie działać w sposób zdecydowany. Boleśnie zdecydowany.
Chwycił oburącz swój hełm, który leżał na łóżku. Czas na odprawę dla Oddziału 303. Szykuje się im być może najważniejsza misja.
Kamzo- Trooper
- Liczba postów : 483
Join date : 13/02/2015
Age : 38
Skąd : Święta Warmia
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach