Mistrzu Dornie...
Strona 1 z 1
Mistrzu Dornie...
...Dlaczego dałam się namówić na odprawienie tego rytuału z Elisias i Quaziopem? Czyj był głos który przemawiał przez Elis ? I dlaczego , na Moc, obiecałam nie mówić nikomu, nawet własnej mistrzyni i przyjaciółce, Col’sheer’ee!?
Re: Mistrzu Dornie...
Bo’ siedziała w kokpicie “Błękitnej Gwiazdy” zapięta w pasy,zazwyczaj wesołe oczy miała pełne łez, i co nie zdarzało jej się dotąd, pięściami waliła bezradnie w kokpit, jednocześnie okropnie przeklinając. Powodem tego stanu rzeczy, a właściwie tylko kropelką, która przepełniła czarę goryczy, był komunikat oznajmiający wielkimi, czerwonymi literami: “Brak Paliwa” .
Od dłuższego czasu przebywała na własną prośbę na Tython, aby przemyśleć to i owo, uspokoić się. Tam zastała ja dziwna wiadomość od Col, jej mistrzyni. Nie zastanawiając się wsiadła w “Błekitną Gwiazdę”- statek z którego mistrzyni czasem pozwalała jej korzystać- i przyleciała na Coruscant. Ostatnio, kiedy była w siedzibie Tarczy, wszystko był w jako takim porządku. Teraz zaś- nie wiadomo dlaczego- wszyscy patrzyli na nią jak na intruza, zaś w najlepszym przypadku wzrokiem pełnym litości. Wiedziała że między jej mistrzynią, a dowódcą Tarczy, Sallarosem Jan’yse są poważne nieporozumienia, ale z półsłówek i raportów wywnioskowała że doszło w końcu miedzy nimi do pojedynku, a Col odrąbała Sallarosowi ramię! Zaś w to że na tajemnicze spotkanie na Yavin Col’sher’ee przybyła jako towarzyszka pewnej Darth, nie mogła wprost uwierzyć. Przecież tu chodziło o Col, jej Col, tę samą zagubioną padawan, z którą Moc połączyła ją w dziwny sposób na Nar Shadda! Tę samą która potem wróciła po Bo-been’yę i gromadkę bezdomnych dzieciaków, prawdopodobnie ratując im życie! Col, która była bardziej jej przyjaciółką niż mistrzynią! Musiała ją znaleźć, po prostu musiała!
Próbowała porozmawiać z różnymi członkami “Tarczy” ale za każdym razem napotykała jakby ścianę. Dopiero Elisias Moniris jej dobra koleżanka- przyjaciółka to za wielkie słowo- powiedziała jej to, co sama wiedziała na ten temat. Najważniejszą informacją było miejsce pobytu Błękitnej Jedi, oraz to, że ostatni widział się z nią mistrz Tano. Rozmowa z Zim-Larem Tano nie dała zbyt wielu odpowiedzi: przyparty do muru przez Bo’ mającą wsparcie w postaci Elisias, potwierdził tylko że widział się z Col, jednak na resztę pytań odpowiadał wymijająco, po czym zwyczajnie uciekł, wymigując się obowiązkami.
Bo’ była zrozpaczona całą sytuacją, a najbardziej swoją bezradnością, niemożnością pomocy swojej przyjaciółce i mistrzyni. Pozwoliła sobie na chwilę słabości, popłakując Elisias w ramię. Szybko wzięła się w garść, podziękowała grzecznie Elisias za pomoc i udała się w stronę kosmoportu. Potrzeba działania była w niej silna, jednak po drodze zaczął odzywać się zdrowy rozsądek… po pierwsze: Paliwo. wróciła na Coru na oparach, ale zaraz po wylądowaniu zleciła tankowanie. Oby nikt w "Tarczy" nie anulował tej transakcji… po drugie: załoga. Nie miała nawet astromecha, Col zawsze powtarzała: “po co nam droid, mam przecież ciebie”. Tak więc o ile podróż na Tython i spowrotem można bez problemu zrobić solo, o tyle na Voss, leżące w innej części galaktyki, już niespecjalnie. Nie mówiąc o tym że po drodze można potrzebować kogoś do obsługi dział i osłon….
Tak myśląc Bo’ dotarła do kosmoportu, zautoryzowała swoim kodem wejście na pokład, w dalszym ciągu zdeterminowana by lecieć na Voss. Dopiero gdy zaczęła rozgrzewać po kolei systemy i główny komputer wyświetlił jej stan paliwa….
Od dłuższego czasu przebywała na własną prośbę na Tython, aby przemyśleć to i owo, uspokoić się. Tam zastała ja dziwna wiadomość od Col, jej mistrzyni. Nie zastanawiając się wsiadła w “Błekitną Gwiazdę”- statek z którego mistrzyni czasem pozwalała jej korzystać- i przyleciała na Coruscant. Ostatnio, kiedy była w siedzibie Tarczy, wszystko był w jako takim porządku. Teraz zaś- nie wiadomo dlaczego- wszyscy patrzyli na nią jak na intruza, zaś w najlepszym przypadku wzrokiem pełnym litości. Wiedziała że między jej mistrzynią, a dowódcą Tarczy, Sallarosem Jan’yse są poważne nieporozumienia, ale z półsłówek i raportów wywnioskowała że doszło w końcu miedzy nimi do pojedynku, a Col odrąbała Sallarosowi ramię! Zaś w to że na tajemnicze spotkanie na Yavin Col’sher’ee przybyła jako towarzyszka pewnej Darth, nie mogła wprost uwierzyć. Przecież tu chodziło o Col, jej Col, tę samą zagubioną padawan, z którą Moc połączyła ją w dziwny sposób na Nar Shadda! Tę samą która potem wróciła po Bo-been’yę i gromadkę bezdomnych dzieciaków, prawdopodobnie ratując im życie! Col, która była bardziej jej przyjaciółką niż mistrzynią! Musiała ją znaleźć, po prostu musiała!
Próbowała porozmawiać z różnymi członkami “Tarczy” ale za każdym razem napotykała jakby ścianę. Dopiero Elisias Moniris jej dobra koleżanka- przyjaciółka to za wielkie słowo- powiedziała jej to, co sama wiedziała na ten temat. Najważniejszą informacją było miejsce pobytu Błękitnej Jedi, oraz to, że ostatni widział się z nią mistrz Tano. Rozmowa z Zim-Larem Tano nie dała zbyt wielu odpowiedzi: przyparty do muru przez Bo’ mającą wsparcie w postaci Elisias, potwierdził tylko że widział się z Col, jednak na resztę pytań odpowiadał wymijająco, po czym zwyczajnie uciekł, wymigując się obowiązkami.
Bo’ była zrozpaczona całą sytuacją, a najbardziej swoją bezradnością, niemożnością pomocy swojej przyjaciółce i mistrzyni. Pozwoliła sobie na chwilę słabości, popłakując Elisias w ramię. Szybko wzięła się w garść, podziękowała grzecznie Elisias za pomoc i udała się w stronę kosmoportu. Potrzeba działania była w niej silna, jednak po drodze zaczął odzywać się zdrowy rozsądek… po pierwsze: Paliwo. wróciła na Coru na oparach, ale zaraz po wylądowaniu zleciła tankowanie. Oby nikt w "Tarczy" nie anulował tej transakcji… po drugie: załoga. Nie miała nawet astromecha, Col zawsze powtarzała: “po co nam droid, mam przecież ciebie”. Tak więc o ile podróż na Tython i spowrotem można bez problemu zrobić solo, o tyle na Voss, leżące w innej części galaktyki, już niespecjalnie. Nie mówiąc o tym że po drodze można potrzebować kogoś do obsługi dział i osłon….
Tak myśląc Bo’ dotarła do kosmoportu, zautoryzowała swoim kodem wejście na pokład, w dalszym ciągu zdeterminowana by lecieć na Voss. Dopiero gdy zaczęła rozgrzewać po kolei systemy i główny komputer wyświetlił jej stan paliwa….
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach