W dążeniu do jedności.
Strona 1 z 1
W dążeniu do jedności.
Cięcie. Powrót. Zamach. Cięcie. Powtarzał to sobie od zawsze. Nie wie, co się stało z jego mieczem. Ostrze tej broni jest niestabilne. Obawia się, że w każdej chwili może stać się coś złego. Ale to właśnie ta obawa go napędza. Jest dla niego paliwem.
-Mam parę informacji na temat tego całego holocronu. - powiedziała z mocnym akcentem Catharka. Wyłaniająca się z cienia sylwetka była w lekkim pancerzu, z charakterystycznym pasem ciągnącym się przez ramie, po biodra i spowrotem, z tyłu. Właśnie na tym pasie spoczywa jej ostrze. Brzytwa. Niejedna osoba padła pod nim, gdy Cilvuhr poszukuje informacji. Faktycznie, jest dobrą wojowniczką, ale jej kumpel, Quinn'ash, sądzi, że nadawałaby się na Sitha. Zostałaby wtedy jego uczennicą, a w efekcie, wysłannikiem. Byłoby łatwiej. Nie musiałby każdej informacji sprawdzać samodzielnie, a zabierałby ją ze sobą.
-Co z nimi? Czy tym razem jest to w ogóle pewniak? Wiesz przecież, że nie można ufać temu durnemu Twi'lekowi. - Odpowiedział ochrypłym, zimnym głosem Quinn'ash. Sith, który sam siebie nazywa mrocznym jedi. Bo uważa, że jest tego godny. Tak bardzo pragnie pójść w ślady Revana. Posługiwać się w stopniu mistrzowskim obiema stronami mocy. Móc tak tworzyć, jak i niszczyć życie. Mieć to wszystko w garści. Obalić imperatora. Inni mu tylko wadzą.
-Kojarzysz naszą grupę...przyjaciół? Taka trójka. Wiesz, uprzykrzają nam życie i takie tam. Jedno z nich ostatnio krąży po Coruscant. Jakiś apartament...To pewniak. Ma datapad, który może nam dać trochę cennych informacji.
-Cilvuhr, Cilvuhr...Jesteś wspaniała, wiesz? Czemu tak bardzo obawiasz się zostania Sithem? Razem bylibyśmy potężni. Wspaniała catharska wojowniczka i następca Revana, rządzący Galaktyką. Gdy tylko mi się uda, będą mi stawiali pomniki!
Catharka tylko się zaśmiała, bo wie o jego ambicji, ale realizowanie tego wszystkiego jest naprawdę trudne i nie ma pojęcia, jak on chce to zrobić we dwójkę.
Przygotowania trwały. Całymi dniami ciężko trenuje. Manekin, który jest jego "przeciwnikiem na rozgrzewkę" już od lat nie zaznał choćby chwili spokoju. A co dopiero ma powiedzieć Cilvuhr, albo ten droid, zaprogramowany po to, by z nim trenować. Czekali na odpowiedni moment. Mieli informatorów, tylko trzeba dostać jasny sygnał.
Stało się. Jeden z informatorów dał cynk. Czas wyruszać na Coruscant. Podróż z Tronu Imperium do światów rdzennych trochę zajmie. Dlatego wyruszyć należy natychmiast, bo może być za późno. Podróż w statku minęła szybko, bo tak Quinn jak i Cilvuhr spędzili ją poświęcając się treningowi i doskonaleniu planu. Gdy ten działał w terenie, ta miała na niego czekać w statku i dać ewentualne wsparcie z powietrza. Quinn wiedział o tym, gdzie szukać. Apartamenty na Coruscant. Te stare, zapomniane przez świat i ludzi. Właśnie tam znajdował się ten datapad. Ale warto by się trochę z tym zabezpieczyć. Poza kilkoma komputerami nie znalazł tam nic więcej niż one i trochę kurzu. Eksploracja apartamentu trochę zajęła. Przyprowadził ze sobą droidy, aby zadbały o bezpieczeństwo w trakcie dekodowania datapada. I wtedy się zaczęło. Z dołu apartamentu usłyszał jakiś hałas. Z początku myślał, że tylko droidy coś robią, więc stał spokojnie. Do czasu, gdy powód...powody problemu wparowały do pomieszczenia, w którym się znajdował. Grupa kilku Jedi i żołnierzy. Wszyscy w tym samym celu, odzyskać datapad. Quinn wiedział, że nie dadzą tak łatwo za wygraną. Zrzucił z siebie płaszcz, sięgnął po miecz i nie dał im nawet chwili na analizę sytuacji. Liczba ciosów, którą zadał była niewyobrażalnie wielka, do tego napędzał go gniew. Potrafił tak łatwo skupić w sobie to wszystko. A potem się wyładować. Wyzwolić tę energię. Dwóch z nich, białowłosego i zielonoskórą, odepchnął mocą. Kobieta wylądowała między skrzynkami, a nieszczęsny jegomość wyleciał przez wielką szybę. Walka jeszcze trochę trwała, dwójka Jedi broniła się dzielnie, podczas, gdy to osoba, podobna do tej, którą tak bardzo nienawidzi, leżała nieprzytomna w wyniku odrzucenia jej mocą. I zaczęło się. Do pomieszczenia z nikąd weszło dwóch agentów, z lufami blasterów skierowanymi na Sitha. Rzucili bomby dymne. I to był błąd. Quinn niemal nigdy nie zdejmuje swoich masek. Zawsze jest gotowy na takie ewentualności. Zawsze ma mały zapas tlenu, na właśnie takie sytuacje. Wykorzystał zamieszanie i uciekł. Czym prędzej do portu, a stamtąd, spowrotem do apartamentu na Dromund Kaas.
Cilvuhr nigdy nie wyglądała na taką zaniepokojoną. Quinn zawiódł. Oboje nie przypominali siebie. Chyba poraz pierwszy zawiedli się. Porozmawiają o tym jak będą na miejscu.
Dotarli. Apartament zastali w takim stanie, w jakim był przed ich wylotem. To będzie pierwsze kilka dni Quinna bez swojego treningu. Musi wszystko na spokojnie przeanalizować, każdy błąd, a potem opracować wzmocnienie ekwipunku, lub też własnych umiejętności celem tego, aby zapobiec takim sytuacjom w przyszłości. Swoje myśli przelewał na datapad, potem na komputer. Oddawał droidowi, a ten przygotowywał spokojnie symulację sytuacyjną. Po paru dniach Revanita mógł wrócić na tor. Znowu treningi. Jeszcze cięższe. Nie widzi mu się, aby ktokolwiek stanął na jego drodze.
-Mam parę informacji na temat tego całego holocronu. - powiedziała z mocnym akcentem Catharka. Wyłaniająca się z cienia sylwetka była w lekkim pancerzu, z charakterystycznym pasem ciągnącym się przez ramie, po biodra i spowrotem, z tyłu. Właśnie na tym pasie spoczywa jej ostrze. Brzytwa. Niejedna osoba padła pod nim, gdy Cilvuhr poszukuje informacji. Faktycznie, jest dobrą wojowniczką, ale jej kumpel, Quinn'ash, sądzi, że nadawałaby się na Sitha. Zostałaby wtedy jego uczennicą, a w efekcie, wysłannikiem. Byłoby łatwiej. Nie musiałby każdej informacji sprawdzać samodzielnie, a zabierałby ją ze sobą.
-Co z nimi? Czy tym razem jest to w ogóle pewniak? Wiesz przecież, że nie można ufać temu durnemu Twi'lekowi. - Odpowiedział ochrypłym, zimnym głosem Quinn'ash. Sith, który sam siebie nazywa mrocznym jedi. Bo uważa, że jest tego godny. Tak bardzo pragnie pójść w ślady Revana. Posługiwać się w stopniu mistrzowskim obiema stronami mocy. Móc tak tworzyć, jak i niszczyć życie. Mieć to wszystko w garści. Obalić imperatora. Inni mu tylko wadzą.
-Kojarzysz naszą grupę...przyjaciół? Taka trójka. Wiesz, uprzykrzają nam życie i takie tam. Jedno z nich ostatnio krąży po Coruscant. Jakiś apartament...To pewniak. Ma datapad, który może nam dać trochę cennych informacji.
-Cilvuhr, Cilvuhr...Jesteś wspaniała, wiesz? Czemu tak bardzo obawiasz się zostania Sithem? Razem bylibyśmy potężni. Wspaniała catharska wojowniczka i następca Revana, rządzący Galaktyką. Gdy tylko mi się uda, będą mi stawiali pomniki!
Catharka tylko się zaśmiała, bo wie o jego ambicji, ale realizowanie tego wszystkiego jest naprawdę trudne i nie ma pojęcia, jak on chce to zrobić we dwójkę.
Przygotowania trwały. Całymi dniami ciężko trenuje. Manekin, który jest jego "przeciwnikiem na rozgrzewkę" już od lat nie zaznał choćby chwili spokoju. A co dopiero ma powiedzieć Cilvuhr, albo ten droid, zaprogramowany po to, by z nim trenować. Czekali na odpowiedni moment. Mieli informatorów, tylko trzeba dostać jasny sygnał.
Stało się. Jeden z informatorów dał cynk. Czas wyruszać na Coruscant. Podróż z Tronu Imperium do światów rdzennych trochę zajmie. Dlatego wyruszyć należy natychmiast, bo może być za późno. Podróż w statku minęła szybko, bo tak Quinn jak i Cilvuhr spędzili ją poświęcając się treningowi i doskonaleniu planu. Gdy ten działał w terenie, ta miała na niego czekać w statku i dać ewentualne wsparcie z powietrza. Quinn wiedział o tym, gdzie szukać. Apartamenty na Coruscant. Te stare, zapomniane przez świat i ludzi. Właśnie tam znajdował się ten datapad. Ale warto by się trochę z tym zabezpieczyć. Poza kilkoma komputerami nie znalazł tam nic więcej niż one i trochę kurzu. Eksploracja apartamentu trochę zajęła. Przyprowadził ze sobą droidy, aby zadbały o bezpieczeństwo w trakcie dekodowania datapada. I wtedy się zaczęło. Z dołu apartamentu usłyszał jakiś hałas. Z początku myślał, że tylko droidy coś robią, więc stał spokojnie. Do czasu, gdy powód...powody problemu wparowały do pomieszczenia, w którym się znajdował. Grupa kilku Jedi i żołnierzy. Wszyscy w tym samym celu, odzyskać datapad. Quinn wiedział, że nie dadzą tak łatwo za wygraną. Zrzucił z siebie płaszcz, sięgnął po miecz i nie dał im nawet chwili na analizę sytuacji. Liczba ciosów, którą zadał była niewyobrażalnie wielka, do tego napędzał go gniew. Potrafił tak łatwo skupić w sobie to wszystko. A potem się wyładować. Wyzwolić tę energię. Dwóch z nich, białowłosego i zielonoskórą, odepchnął mocą. Kobieta wylądowała między skrzynkami, a nieszczęsny jegomość wyleciał przez wielką szybę. Walka jeszcze trochę trwała, dwójka Jedi broniła się dzielnie, podczas, gdy to osoba, podobna do tej, którą tak bardzo nienawidzi, leżała nieprzytomna w wyniku odrzucenia jej mocą. I zaczęło się. Do pomieszczenia z nikąd weszło dwóch agentów, z lufami blasterów skierowanymi na Sitha. Rzucili bomby dymne. I to był błąd. Quinn niemal nigdy nie zdejmuje swoich masek. Zawsze jest gotowy na takie ewentualności. Zawsze ma mały zapas tlenu, na właśnie takie sytuacje. Wykorzystał zamieszanie i uciekł. Czym prędzej do portu, a stamtąd, spowrotem do apartamentu na Dromund Kaas.
Cilvuhr nigdy nie wyglądała na taką zaniepokojoną. Quinn zawiódł. Oboje nie przypominali siebie. Chyba poraz pierwszy zawiedli się. Porozmawiają o tym jak będą na miejscu.
Dotarli. Apartament zastali w takim stanie, w jakim był przed ich wylotem. To będzie pierwsze kilka dni Quinna bez swojego treningu. Musi wszystko na spokojnie przeanalizować, każdy błąd, a potem opracować wzmocnienie ekwipunku, lub też własnych umiejętności celem tego, aby zapobiec takim sytuacjom w przyszłości. Swoje myśli przelewał na datapad, potem na komputer. Oddawał droidowi, a ten przygotowywał spokojnie symulację sytuacyjną. Po paru dniach Revanita mógł wrócić na tor. Znowu treningi. Jeszcze cięższe. Nie widzi mu się, aby ktokolwiek stanął na jego drodze.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach