Część 1. Starchaser
Strona 1 z 1
Część 1. Starchaser
Szkolenie w Wywiadzie Imperialnym i wskazówki jakich udzieliła jej była agentka SIS w końcu do czegoś się przydały. Nie była wprawdzie w tym zbyt dobra, ale grała jak tylko potrafiła. I odniosła sukces bo udało jej się przekonać jak bardzo nienawidzi Tarczy z wielu powodów, że chce śmierci tych, którzy ją upokorzyli. Udawała oddanego żołnierza Republiki, albo raczej tego co po Republice zostało. Przez miniony rok dzielnie znosiła niemal wszystko jednocześnie starając się służyć mieszkańcom Republiki, walczyć o własne "ja", a przede wszystkim obmyślała plan wydobycia swoich przełożonych z Tarczy z więzienia.
Przetrzymywano ich na Coruscant. Jakiekolwiek próby odbicia towarzyszy miały niemal znikome szanse powodzenia - nawet, gdyby udało się kogokolwiek wyciągnąć żywego, to nie byłoby dokąd uciec. Plan, który mieli zrealizować wydawał się jedynym sensownym planem. Chociaż był szalony, jak zauważyła Witma, to jednak dawał największą szansę na przeżycie i ucieczkę.
Więźniowie mieli zostać przetransportowani z Coruscant na Zakuul, gdzie mieli oficjalnie zostać straceni. Dziwny wymysł Imperatora otworzył rozsypanej Tarczy furtkę do ataku. Najbardziej dogodnym momentem do ataku miał być ten krótki czas, w którym statek więzienny - Starchaser oraz zakulańska eskorta będą wykonywać skoki w nadprzestrzeni. Trudno wtedy zachować szyk, zaś skoki nie zawsze są równoczesne. "Wystarczyło" więc wyłączyć napęd Starchasera ułamki sekund przed kolejnym skokiem. Istniała wtedy szansa, że część eskortowców zdąży dokonać skoku i wyłączy ich to z walki. Wtedy do akcji powinni wkroczyć członkowie Tarczy. Oraz dodatkowe zaufane siły, które sprowadzić mieli inni.
Uzbrojona w kilka odpowiednich urządzeń weszła na pokład Starchasera. Nie widziała, jak prowadzą jeńców, ale nie starała się szukać ich na siłę - wiedziała, że tam się znajdują. Wykazywanie zbyt dużego zainteresowania mogło sprawić, że cały plan zostanie poważnie zagrożony. Dlatego robiła to, co powinna robić jako żołnierz.
Dane dotyczące planowanej trasy lotu przekazała Tarczy na chwilę przed wejściem na pokład. Od teraz była zdana tylko na siebie. Wierzyła, że wszystko się uda, że wszystko potoczy się tak, jak należy.
Odwrotu nie było. Każdy błąd miał kosztować ją życie, tak samo jak życie więźniów na statku... i tych, którzy mieli wskoczyć do odpowiedniego systemu w odpowiednim czasie. Musiała uwierzyć w to, że Balesias odpowiednio poprowadzi atak, że przyjaciele Yun'era nie zawiodą. Musiała wierzyć, że Miralt i Witma pokaża, co potrafia jedi i że ten dziwny człowiek w czarnym wdzianku rzeczywiście był tym, za kogo się podawał. Miała nadzieję, że inni członkowie Tarczy również do nich dołączyli...
Shurri przypomniała sobie tekst, który niedawno gdzieś zasłyszała. Jednocześnie zasalutowała jakiemuś kapitanowi, którego widziała pierwszy raz w życiu. Jego godziny, tak samo jak i wielu innych żołnierzy były policzone...
Leć w kierunku burzy, zobacz świata odrodzenie,
Poczuj ból gdy usłyszysz smutny głos,
Przejdź odległe lądy, znajdź otwarte drzwi,
Z uniesioną głową stań w dniu sądu.
Ocal nas tej nocy, bądź naszą ostatnią nadzieją
Jasne lata odeszły lecz nadal się trzymamy
Ocal nas tej nocy, gwiazda świeci w każdym z nas
Choć ciała odeszły w nieznane, chwała nadal żyje.
Oczekiwanie..
Czekali. Na sygnał, na odpowiedni znak. Niektórzy z nich się niecierpliwili, inni po prostu nasłuchiwali. Wiadomość mogła przyjść w każdej chwili, dlatego też musieli być w ciągłej gotowości. Niby nic trudnego, w końcu wielu z nich nigdy nie opuszczała swojego posterunku, będąc gotowym na atak przeciwnika. Lub na odpowiedni znak do ataku. Jednak rzadko kiedy oczekiwali na sygnał rozpoczęcia misji, mogącej zakończyć się bolesną i niezbyt przyjemną śmiercią. Gorzką tym bardziej, że umieraliby ze świadomością zupełnej porażki.
Nie było takiej możliwości. Musieli to zrobić. Nie mieli odwrotu, wiedzieli o tym wchodząc na pokład korwety. I byli na to w pełni przygotowani.
Wszyscy przez jakiś czas milczeli. Każdy z osobna przygotowywał się do nadchodzącego starcia; jedni czyścili i sprawdzali broń, inni wywijali mieczami świetlnymi chcąc upewnić się, że wszystko działa jak należy; jeszcze inni chodzili po pokładzie sprawdzając różnorakie urządzenia. A pozostali siedzieli patrząc w podłogę, sufit lub ścianę.
Ciszę i skupienie przerwało głośne piszczenie holoterminalu.
Nie było takiej możliwości. Musieli to zrobić. Nie mieli odwrotu, wiedzieli o tym wchodząc na pokład korwety. I byli na to w pełni przygotowani.
Wszyscy przez jakiś czas milczeli. Każdy z osobna przygotowywał się do nadchodzącego starcia; jedni czyścili i sprawdzali broń, inni wywijali mieczami świetlnymi chcąc upewnić się, że wszystko działa jak należy; jeszcze inni chodzili po pokładzie sprawdzając różnorakie urządzenia. A pozostali siedzieli patrząc w podłogę, sufit lub ścianę.
Ciszę i skupienie przerwało głośne piszczenie holoterminalu.
Re: Część 1. Starchaser
- Abordaż:
Na dźwięk holoterminalu zareagowali wszyscy. Wiadomość została nadana ze statku, który mieli zaatakować. Wskoczyli do wskazanego systemu we wskazane we wiadomości współrzędne. Trafili niemal idealnie pomiędzy Starchasera a eskortujące go jednostki, które nie zdążyły jeszcze skoczyć. Od razu skierowali korwetę w stronę hangaru, który już czekał otwarty...
Ledwie tylko zamknęło się za nimi pole siłowe, do hangaru wbiegli żołnierze i otworzyli ogień. Członkowie Tarczy nie dali się jednak zaskoczyć. Szybko rozprawili się z przeciwnikami dzięki umiejętnościom strzeleckim członków oddziału 303. Ruszyli wgłąb statku. Co i rusz napotykali opór, z którym musieli dawać sobie radę. Szybko dotarli do cel, w których było mnóstwo więźniów skazanych na śmierć. Byli wśród nich tak jedi jak i żołnierze oraz cywile, ranni oraz niemal zupełnie zdrowi. Wszyscy zaczęli błagać o pomoc.
Miralt, jako jedi nie potrafił odmówić pomocy uwięzionym, chociaż wsród nich nie było członków Tarczy, a pozostała część grupy abordażowej wyraziła wyraźny sprzeciw. Część więźniów od razu została przetransportowana na pokład korwety, reszta dostała broń od poległych strażników i ruszyła za wybawicielami.
Po opatrzeniu ran tych, którzy oberwali w walce z droidami, które pojawiły się w momencie uwolnienia więźniów ruszyli dalej, korytarzem w poszukiwaniu osób, po które tu przyszli i dla których ryzykowali własnym życiem.
- Więźniowie:
Shurr chwilę przed rozpoczęciem przez flotę serii skoków dostarczyła do cel Tarczy miecze świetlne i udała się wykonać swoje zadanie - czyli wyłączyć napędy nadświetlne, by unieruchomić statek w przestrzeni kosmicznej. Po czwartym skoku na statku rozbrzmiała syrena alarmowa - był to znak, że czas wysłać wiadomość do ekipy ratunkowej. Więźniowie z Tarczy uwolnili się z cel korzystając z zamieszania wywołanego alarmem i ruszyli korytarzem w stronę wind. Niestety, prawdopodobnie w wyniku alarmu drzwi korytarza zamknęły się i należało szukać innej drogi ucieczki. Więźniowie zdecydowali iść naokoło, minąć mostek, przedrzeć się przez zastępy wroga... Jednak poza kilkoma droidami i strażnikami, nikt nie musiał ginąć z ich rąk; widząc uwolnionych jedi z mieczami świetlnymi żołnierze sami odmawiali walki. Wciąż byli wierni Republice, wykonywali tylko swoje rozkazy.
Kiedy dotarli na mostek usłyszeli odgłosy walki. Okazało się, że nieduży imperialny statek wbił się w kadłub Starchasera. Statkiem tym przyleciała Mistrzyni Jedi, która także przybyła na ratunek uwięzionym. Walczyła z żołnierzami, jednak znaczna ich większość poddała się bez walki...
Grupa abordażowa nadciągnęła na mostek... Przez szyby dało się widzieć powracające eskortowce, które zdążyły załadować napędy i wrócić do Starchasera. Między eskortowcami latał samotny myśliwiec, który starał się strącić jak najwięcej statków wroga, jednak statki Republiki i Zakuul miały zdecydowaną przewagę liczebną. Zaczęto ostrzeliwać Starchasera, by zabić więźniów, członków Tarczy, którzy przybyli im na pomoc a także... załogę statku więziennego.
Nie było na co czekać. Wszyscy rzucili się w stronę hangaru. Tłocząc się w korwecie wylecieli w przestrzeń kosmiczną chwilę przed tym, jak Starchaser eksplodował i zmienił się w rozżarzoną kupę kosmicznych śmieci. Eskorta szybko wychwyciła statek uciekinierów i rozpoczęli atak.
W czasie, kiedy w korwecie ładował się napęd nadśietlny, do sektora wskoczył imperialny krążownik, który rozprawił się szybko z eskortowcami i zniknął równie nagle i szybko jak się pojawił. To dało członkom Tarczy czas na ucieczkę. Skoczyli w nieznanym im kierunku...
Trafili na planetę, na której nie widać było żadnej technologicznej aktywności, jednak planeta ta była pełna życia. Jak okiem sięgnąć ciągnęły się rozległe lasy, w których znaleźć można było stare ruiny i świątynie. Było to idealne miejsce na schronienie i stworzenie azylu dla tych, którym udało się przeżyć.
Krótką chwilę po zejściu na stały ląd, nieopodal zniszczonej korwety wylądował statek imperialny, który wcześniej wbił się w mostek Starchasera. Ze statku wysiadł droid medyczny, ciągnąc nosze na których leżała Shurri...
Similar topics
» Najważniejsze informacje
» Część 2 - Ścieżka Jedi, część 1
» Część 6 - Ścieżka Jedi, część 2
» Część 3 - Poszukiwania, część 1
» Część 4 - Poszukiwania, część 2
» Część 2 - Ścieżka Jedi, część 1
» Część 6 - Ścieżka Jedi, część 2
» Część 3 - Poszukiwania, część 1
» Część 4 - Poszukiwania, część 2
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach