Duma i wstyd
Strona 1 z 1
Duma i wstyd
Shurri siedziała na łóżku stojącym obok łóżka generała. Mężczyzna był nieprzytomny. Winę za jego stan brała na siebie, bo przecież to przez nią Sindo szukał zastępstwa dla alkoholu, to przez nią wszystko się wydarzyło. Utrata pamięci, dziwne zachowanie, zderzenie ze ścianą mocy postawioną przez Witmę... Gdyby nie zdecydowała się na nauki u Lorda Varathrasa, siedziałaby teraz pewnie w kantynie i popijała ze swym przełożonym rumianek.
Widok silnego, potężnego i odważnego mistrza Jedi, który leżał bez ruchu, który jakiś czas wcześniej patrzył na nią z przerażeniem napawał ją nieopisanym bólem i poczuciem ogromnej winy. Swoimi decyzjami i zachowaniem wyrządzała tylko szkody, krzywdziła innych lub sprawiała, że krzywdzili się przez to sami.
Jak miała nazywać się Tarczą, skoro przez nią działy się tak dziwne i mało przyjemne rzeczy? Duma z tego, że była Czystą Krwią, prawdziwym Sithem, Ostrzem i Tarczą zaczęła ustępować wstydowi. Wstydziła się, gdyż zawiodła swoich towarzyszy.
Złożyła swą przysięgę Sallarosowi i tylko dlatego zdecydowała, że zostanie. Generał i tak nie chciał z nią rozmawiać, ignorował ją zupełnie... Pomasowała się po czole. Zewnętrzny, tymczasowy implant uległ zniszczeniu, rozcinając jej skórę i wbijając się w czaszkę. Przymknęła oczy. Czuła zawroty głowy a w jej umyśle ciągle pozostawały wydarzenia sprzed kilku chwil.
Chcąc w jakiś sposób pobudzić mózg Sindo do działania wymyśliła, że przyprowadzi jego ulubioną tancerkę. Kobiety umówiły się, że Shurr będzie udawała, że chce ją zabić. Wtedy być może zmusi generała do myślenia, coś mogło mu się przypomnieć. Tak zrobiły. Wcześniej nakazała wszystkim opuścić medbay i zamknąć drzwi od zewnątrz - wściekły generał mógł przecież stanowić nie tylko zagrożenie dla całego otoczenia.
Czuła wzbierającą w nim wściekłość. Wystraszyła się nieco, ale nie przestała swojej prowokacji. Mówiła, że idzie zabić twilek. Moc jaka wezbrała w ciele generała umożliwiła mu zerwanie pasów, którymi przypięto go do łóżka. Sindo poderwał się, odepchnął kobietę mocą. Nie chciała z nim walczyć. Próbowała ze wszystkich sił to zatrzymać. Jedi uniósł ją w powietrze i uderzył o najbliższą ścianę. Potem znów podniósł. Był wściekły, tak wściekły jak jedi nigdy nie powinien być. Próbowała się wyrwać z uścisku i nawet jej się to udało. Mówiła do niego, ale nie odnosiło to żadnego skutku. Musiała jakoś się bronić.
Zebrała własną moc i utworzyła tarczę z piorunów wokół siebie. Starała się wyrwać, ale było to niemal niemożliwe. Sindo cisnął nią niczym piłką przez cały medbay. Skuliła się w locie, chcąc jakoś zmniejszyć szkody spowodowane nieuchronnym zbliżaniem się do kamiennej ściany. Potem usłyszała huk. Głośny huk spowodowany uderzeniem głową o mur. Nie czuła bólu, adrenalina nie pozwalała jej na to. Zsunęła się po ścianie na podłogę. Wstała z trudem, nie była w stanie złapać oddechu. Spojrzała na generała.
Wściekłość w jego oczach zgasła, pojawiło się przerażenie. Patrzył na nią nie rozumiejąc co się stało.
- Szeregowa...co się stało? - zapytał, po czym padł nieprzytomny.
Słowa generała dźwięczały jej w uszach niemal bez przerwy, mieszając się z przeraźliwym zgrzytem i piskiem, wywołanym najprawdopodobniej uszkodzeniem lub obrzękiem jej mózgu. Zderzenie ze ścianą połamało jej żebra, które musiały przebić płuco. Kobieta kaszlała krwią, krew leciała także z nosa i rozciętego czoła. Próbowała jakoś to zatrzymać, ale ze zdziwieniem odkryła, że kończyny także zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Zginacze napięły się, jej ciałem wstrząsneły bolesne skrurcze. Zacisnęła dłoń na krawędzi łóżka. Raz jeszcze spojrzała na generała. Ten spał, zdołała mu zaaplikować leki uspokajające, a potem sama straciła przytomność. Usłyszała jeszcze krzyczącego pielęgniarza, który wybiegł z medbayu wołając Sallarosa.
--------------------------------
Cathar spoglądał na sithkę wyraźnie zdumiony. Nikt nie był w stanie opowiedzieć mu dokładnie, co było przyczyną tak rozległych obrażeń, ale bardziej interesowało go teraz uratowanie życia kobiecie. Polubił ją, chociaż rozmawiał z nią nie więcej jak godzinę, zaoferował jej pomoc, użyczył tymczasowy stymulator kory przedczołowej, by mogła normalnie mówić. Teraz ten stymulator niemal ją zabił, gdyż metalowe części wbiły jej się w czaszkę.
Aby zmniejszyć ciśnienie musiał dokonać nacięć na czaszce. W przeciwnym wypadku jego czerwonoskóra pacjentka nie miałaby szans na przeżycie. Potem zabrał się za naprawę narządów wewnętrznych. Operacja zajęła mu kilka godzin. Towarzyszył mu jeden z pielęgniarzy i jego własny cyborg-sługa.
- Musiała jakoś zaabsorbować uderzenie w ścianę - odewzał się Laz, patrząc na spękaną, pokrytą krwią ścianę. - Takiego uderzenia nie da się przeżyć, porównałbym je do upadku z wysokości pięćdziesięciu metrów. Tego, kto to zrobił najchętniej bym wykastrował i wsadził mu własne genitalia w zęby. Zrobiłem co mogłem, ale wciąż jest ogromne prawdopodobieństwo, że ona nigdy się z tego nie wybudzi... a na pewno nie w pełni. Być może będzie niczym roślina.
- Nie ma dla niej szans? - zapytał pielęgniarz.
- Szanse zawsze są... ale jej zbyt wiele bym nie dawał. Nawet nie możemy umieścić jej w kolto ze względu na otwartą czaszkę.
----------------------------------
Cichy szum urządzeń medycznych zakłócał zupełną ciszę. Otworzyła oczy. Nie miała pojęcia co się z nią stało, nie pamiętała, co działo się wcześniej. Jedyne, co pamiętała to słowa generała. Nienawidził jej za to, kim była. Chciała się poruszyć, ale ciało odmawiało jakiegokolwiek posłuszeństwa. Nie była nawet w stanie sama oddychać.
- Jdź precz! - usłyszała w myślach.
Po czerwonym policzku pociekła łza.
Widok silnego, potężnego i odważnego mistrza Jedi, który leżał bez ruchu, który jakiś czas wcześniej patrzył na nią z przerażeniem napawał ją nieopisanym bólem i poczuciem ogromnej winy. Swoimi decyzjami i zachowaniem wyrządzała tylko szkody, krzywdziła innych lub sprawiała, że krzywdzili się przez to sami.
Jak miała nazywać się Tarczą, skoro przez nią działy się tak dziwne i mało przyjemne rzeczy? Duma z tego, że była Czystą Krwią, prawdziwym Sithem, Ostrzem i Tarczą zaczęła ustępować wstydowi. Wstydziła się, gdyż zawiodła swoich towarzyszy.
Złożyła swą przysięgę Sallarosowi i tylko dlatego zdecydowała, że zostanie. Generał i tak nie chciał z nią rozmawiać, ignorował ją zupełnie... Pomasowała się po czole. Zewnętrzny, tymczasowy implant uległ zniszczeniu, rozcinając jej skórę i wbijając się w czaszkę. Przymknęła oczy. Czuła zawroty głowy a w jej umyśle ciągle pozostawały wydarzenia sprzed kilku chwil.
Chcąc w jakiś sposób pobudzić mózg Sindo do działania wymyśliła, że przyprowadzi jego ulubioną tancerkę. Kobiety umówiły się, że Shurr będzie udawała, że chce ją zabić. Wtedy być może zmusi generała do myślenia, coś mogło mu się przypomnieć. Tak zrobiły. Wcześniej nakazała wszystkim opuścić medbay i zamknąć drzwi od zewnątrz - wściekły generał mógł przecież stanowić nie tylko zagrożenie dla całego otoczenia.
Czuła wzbierającą w nim wściekłość. Wystraszyła się nieco, ale nie przestała swojej prowokacji. Mówiła, że idzie zabić twilek. Moc jaka wezbrała w ciele generała umożliwiła mu zerwanie pasów, którymi przypięto go do łóżka. Sindo poderwał się, odepchnął kobietę mocą. Nie chciała z nim walczyć. Próbowała ze wszystkich sił to zatrzymać. Jedi uniósł ją w powietrze i uderzył o najbliższą ścianę. Potem znów podniósł. Był wściekły, tak wściekły jak jedi nigdy nie powinien być. Próbowała się wyrwać z uścisku i nawet jej się to udało. Mówiła do niego, ale nie odnosiło to żadnego skutku. Musiała jakoś się bronić.
Zebrała własną moc i utworzyła tarczę z piorunów wokół siebie. Starała się wyrwać, ale było to niemal niemożliwe. Sindo cisnął nią niczym piłką przez cały medbay. Skuliła się w locie, chcąc jakoś zmniejszyć szkody spowodowane nieuchronnym zbliżaniem się do kamiennej ściany. Potem usłyszała huk. Głośny huk spowodowany uderzeniem głową o mur. Nie czuła bólu, adrenalina nie pozwalała jej na to. Zsunęła się po ścianie na podłogę. Wstała z trudem, nie była w stanie złapać oddechu. Spojrzała na generała.
Wściekłość w jego oczach zgasła, pojawiło się przerażenie. Patrzył na nią nie rozumiejąc co się stało.
- Szeregowa...co się stało? - zapytał, po czym padł nieprzytomny.
Słowa generała dźwięczały jej w uszach niemal bez przerwy, mieszając się z przeraźliwym zgrzytem i piskiem, wywołanym najprawdopodobniej uszkodzeniem lub obrzękiem jej mózgu. Zderzenie ze ścianą połamało jej żebra, które musiały przebić płuco. Kobieta kaszlała krwią, krew leciała także z nosa i rozciętego czoła. Próbowała jakoś to zatrzymać, ale ze zdziwieniem odkryła, że kończyny także zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Zginacze napięły się, jej ciałem wstrząsneły bolesne skrurcze. Zacisnęła dłoń na krawędzi łóżka. Raz jeszcze spojrzała na generała. Ten spał, zdołała mu zaaplikować leki uspokajające, a potem sama straciła przytomność. Usłyszała jeszcze krzyczącego pielęgniarza, który wybiegł z medbayu wołając Sallarosa.
--------------------------------
Cathar spoglądał na sithkę wyraźnie zdumiony. Nikt nie był w stanie opowiedzieć mu dokładnie, co było przyczyną tak rozległych obrażeń, ale bardziej interesowało go teraz uratowanie życia kobiecie. Polubił ją, chociaż rozmawiał z nią nie więcej jak godzinę, zaoferował jej pomoc, użyczył tymczasowy stymulator kory przedczołowej, by mogła normalnie mówić. Teraz ten stymulator niemal ją zabił, gdyż metalowe części wbiły jej się w czaszkę.
Aby zmniejszyć ciśnienie musiał dokonać nacięć na czaszce. W przeciwnym wypadku jego czerwonoskóra pacjentka nie miałaby szans na przeżycie. Potem zabrał się za naprawę narządów wewnętrznych. Operacja zajęła mu kilka godzin. Towarzyszył mu jeden z pielęgniarzy i jego własny cyborg-sługa.
- Musiała jakoś zaabsorbować uderzenie w ścianę - odewzał się Laz, patrząc na spękaną, pokrytą krwią ścianę. - Takiego uderzenia nie da się przeżyć, porównałbym je do upadku z wysokości pięćdziesięciu metrów. Tego, kto to zrobił najchętniej bym wykastrował i wsadził mu własne genitalia w zęby. Zrobiłem co mogłem, ale wciąż jest ogromne prawdopodobieństwo, że ona nigdy się z tego nie wybudzi... a na pewno nie w pełni. Być może będzie niczym roślina.
- Nie ma dla niej szans? - zapytał pielęgniarz.
- Szanse zawsze są... ale jej zbyt wiele bym nie dawał. Nawet nie możemy umieścić jej w kolto ze względu na otwartą czaszkę.
----------------------------------
Cichy szum urządzeń medycznych zakłócał zupełną ciszę. Otworzyła oczy. Nie miała pojęcia co się z nią stało, nie pamiętała, co działo się wcześniej. Jedyne, co pamiętała to słowa generała. Nienawidził jej za to, kim była. Chciała się poruszyć, ale ciało odmawiało jakiegokolwiek posłuszeństwa. Nie była nawet w stanie sama oddychać.
- Jdź precz! - usłyszała w myślach.
Po czerwonym policzku pociekła łza.
Re: Duma i wstyd
Laz spał na krześle. Był zmęczony po całonocnej operacji Shurr, a czekało go jeszcze jedno wyzwanie - pomóc mistrzowi jedi. Obudziło go ciche piszczenie budzika, przypominające, że ma coś do zrobienia. Przeciągnął się. Wstał, przemył twarz wodą. Założył świeży fartuch, zdezynfekował ręce. Wciąż nieprzytomny Sindo trafił na stół operacyjny. Cathar podłączył go do urządzeń, zaaplikował niewielką ilość środka nasennego. Rozpoczął dokładne skanowanie.
Trudno jest znaleźć nawet najlepszym urządzeniom uszkodzone lub zerwane połączenia między neuronami. A to właśnie połączenia międzykomórkowe odpowiedzialne były w znacznym stopniu za procesy pamięciowe. Stąd pamięć często wracała samoistnie, a na starość, kiedy traciło się kolejne komórki nerwowe i kolejne połączenia, osłabiała się także pamięć.
Przeskanował mózg Sindo kilkakrotnie. Niczego podejrzanego nie znalazł, dlatego też niewiele był w stanie zrobić. Sindo musial po prostu przypomnieć sobie wszystko sam, trzeba było pozwolić jego mózgowi na odbudowanie połączeń. Mogło to trwać kilka minut lub kilka dni, w zależności od wielkości uszkodzenia.
Generał znów trafił do swojego łóżka.
- Co z nimi? - zapytał zatroskany Sallaros, który właśnie wszedł do medbayu.
- Jedi z tego wyjdzie, to niemal pewne. Nie powinien się przemęczać - odparł Laz.
Sallaros spoglądał przez chwilę na przyjaciela, który spał nadal po otrzymanej dawce leków. Potem wzrok swój skierował na Shurri. Kobieta leżała nieruchomo, patrzyła się w sufit. Oddychała już samodzielnie, ale była to jedyna aktywnośc mięśni, jaką wykazywało jej ciało, jeśli, rzecz jasna nie liczyć serca. Z głowy wystawało jej kilka różnokolorowych kabli podłączonych do dziwnego, tajemniczego urządzenia, które Laz-tarash przywiózł se sobą. Poza tym była podłączona do kardiomonitora i kroplówek. Zdawała się nikogo nie zauważać, chociaż mrugała oczami.
- Shurri? - zapytał cicho, jakby nie chciał jej przestraszyć. - Słyszysz mnie? - Sallaros spojrzał na cathara. - Słyszy nas?
- Zrobiłem co było w mojej mocy, panie Sallaros. Operacja się udała, obrażenia wewnętrzne nie były aż tak straszne. Ale siła, z jaką uderzyła głową o kamień... Cud że jej czaszka wytrzymała to niemal w całości.
- Jakie są szanse? - zapytał przywódca Tarczy, chociaż zabrzmiał tak, jakby odpowiedzi na to pytanie obawiał się najbardziej.
- Dostosowałem już impulsy elektryczne... Powinna być już w stanie mówić, może nawet poruszać nieznacznie kończynami. A tymczasem, jak widać, żadnej reakcji.
- Czy to znaczy że... - urwał, spojrzał na cathara.
- To znaczy tyle, że straciła chęć do walki. Na pewno nas słyszy, ale nie chce rozumieć tego, co mówimy. Nie chce walczyć o swoje życie, ale gdyby miała je sobie sama odebrać, pewnie też by tego nie zrobiła.
- Co mamy robić? Mogę jakoś pomóc? - zapytał cyborg.
- Rozmawiać z nią. Pokazać jej, że warto żyć.
Cathar zdjął fartuch, założył swój pancerz i wyszedł na świeże powietrze. Na odchodne poinformował Sallarosa, że wszelkie zalecenia zostały wprowadzone w urządzenia monitorujące.
Trudno jest znaleźć nawet najlepszym urządzeniom uszkodzone lub zerwane połączenia między neuronami. A to właśnie połączenia międzykomórkowe odpowiedzialne były w znacznym stopniu za procesy pamięciowe. Stąd pamięć często wracała samoistnie, a na starość, kiedy traciło się kolejne komórki nerwowe i kolejne połączenia, osłabiała się także pamięć.
Przeskanował mózg Sindo kilkakrotnie. Niczego podejrzanego nie znalazł, dlatego też niewiele był w stanie zrobić. Sindo musial po prostu przypomnieć sobie wszystko sam, trzeba było pozwolić jego mózgowi na odbudowanie połączeń. Mogło to trwać kilka minut lub kilka dni, w zależności od wielkości uszkodzenia.
Generał znów trafił do swojego łóżka.
- Co z nimi? - zapytał zatroskany Sallaros, który właśnie wszedł do medbayu.
- Jedi z tego wyjdzie, to niemal pewne. Nie powinien się przemęczać - odparł Laz.
Sallaros spoglądał przez chwilę na przyjaciela, który spał nadal po otrzymanej dawce leków. Potem wzrok swój skierował na Shurri. Kobieta leżała nieruchomo, patrzyła się w sufit. Oddychała już samodzielnie, ale była to jedyna aktywnośc mięśni, jaką wykazywało jej ciało, jeśli, rzecz jasna nie liczyć serca. Z głowy wystawało jej kilka różnokolorowych kabli podłączonych do dziwnego, tajemniczego urządzenia, które Laz-tarash przywiózł se sobą. Poza tym była podłączona do kardiomonitora i kroplówek. Zdawała się nikogo nie zauważać, chociaż mrugała oczami.
- Shurri? - zapytał cicho, jakby nie chciał jej przestraszyć. - Słyszysz mnie? - Sallaros spojrzał na cathara. - Słyszy nas?
- Zrobiłem co było w mojej mocy, panie Sallaros. Operacja się udała, obrażenia wewnętrzne nie były aż tak straszne. Ale siła, z jaką uderzyła głową o kamień... Cud że jej czaszka wytrzymała to niemal w całości.
- Jakie są szanse? - zapytał przywódca Tarczy, chociaż zabrzmiał tak, jakby odpowiedzi na to pytanie obawiał się najbardziej.
- Dostosowałem już impulsy elektryczne... Powinna być już w stanie mówić, może nawet poruszać nieznacznie kończynami. A tymczasem, jak widać, żadnej reakcji.
- Czy to znaczy że... - urwał, spojrzał na cathara.
- To znaczy tyle, że straciła chęć do walki. Na pewno nas słyszy, ale nie chce rozumieć tego, co mówimy. Nie chce walczyć o swoje życie, ale gdyby miała je sobie sama odebrać, pewnie też by tego nie zrobiła.
- Co mamy robić? Mogę jakoś pomóc? - zapytał cyborg.
- Rozmawiać z nią. Pokazać jej, że warto żyć.
Cathar zdjął fartuch, założył swój pancerz i wyszedł na świeże powietrze. Na odchodne poinformował Sallarosa, że wszelkie zalecenia zostały wprowadzone w urządzenia monitorujące.
Motywacja
Pielęgniarz robił teraz za rehabilitanta. Mięśnie Shurr, pozbawione impulsacji nie chciały pracować i zaczęły się kurczyć, powodując niewyobrażalny ból. Największy problem pojawił się z nogami - nie było mrowienia, cierpnięcia, reakcji na dotyk, był jedynie ból.
Kobieta leżała spocona na łóżku. Nie miała już siły, chociaż starała się jak mogła. Gdyby nie Lord Varathras zapewne już dawno zabiłaby pielęgniarza, w końcu to on próbował rozruszać jej mięśnie zgodnie z zaleceniami Laz-tarasha, skazując ją na męki.
- Idź w cholere! - krzyknęła, kiedy po raz kolejny mężczyzna w białym kitlu próbował rozprostować i zgiąć jej nogę w kolanie.
Mężczyzna przestraszył się. Nie do końca miał pewność czy to, co o niej usłyszał, że jest Lordem Sithów było prawdą, ale na wszelki wypadek nie chciał denerwować jej bardziej. Przerwał swoją czynność, popatrzył na kobietę. Ta była wściekła. "Być może, gdyby miała sprawne nogi, dawno by mnie zabiła". Za chwilę zdał sobie sprawę z tego, że przecież Sithowie nie potrzebują nóg by ciskać piorunami. Na wszelki wypadek odsunął się, zastanawiając co ma dalej robić. Zalecenia Laz-tarasha były wyraźne a i on sam wiedział, że bez odpowiedniej rehabilitacji, niestety bardzo bolesnej nic się tutaj nie zdziała. Żadna technika, najnowsze odkrycia medyczne nie są w stanie oszukać przykurczonych miocytów. To trzeba było rozruszać.
Shurri oddychała ciężko. Miała ochotę po prostu kogoś zabić, ulżyć sobie wyładowując się na kimś. Myśl ta jednak szybko została zagłuszona. Nie może zabijać bo ma zły dzień. Ten człowiek jest na tej dziwnej planecie tak samo, jak ona, jest jej towarzyszem, kolegą, trochę nawet podwładnym. Jest dla niego Tarczą. Odbieranie życia komuś takiemu to najgorsza z możliwych opcji.
Na ratunek pielęgniarzowi przyszedł sam Laz. Widząc brak postępów w rozruszaniu dolnych kończyn westchnął ciężko. Podszedł do jej łóżka, sprawdził monitory. Wszystko wydawało się w porządku.
- Fale mózgowe beta, aktywność kory mózgowej w normie - pobrał kobiecie nieco krwi. - Problem z neurotransmisją dopaminy... Stąd zaniżony próg bólu. Cierpisz dodatkowo, chociaż nie mam pomysłu, dlaczego... - spojrzał na kobietę, potem na swój skaner - Uszkodzenia istoty czarnej? Może... - pokręcił coś przy urządzeniu, którego kable wchodziły kobiecie bezpośrednio do mózgu.
Shurr naprężyła się, otworzyła szeroko oczy. Ból stał się nie do zniesienia by za chwilę osłabnąć. Kobieta z trudem łapała oddech, spoglądała na cathara. Zaufała mu, wierzyła, że chce dla niej dobrze, chociaż to co robił bardziej przypominało tortury podczas szkolenia na Korriban.
- Nie ma rady - odezwał się po dłuższej chwili spoglądania w monitory. - Skurcz mięśni jest tak silny, że niedługo miofibryle zaczną ulegać zniszczeniu. Musimy spróbować to rozruszać inaczej nie będziesz w stanie sama chodzić.
Sithka zamruczała coś pod nosem. Wizja niemożności chodzenia przeraziła ją. Była żołnierzem, ogromną radość sprawiały jej ćwiczenia, bieganie z bronią po poligonach, robienie pompek i innych typowych dla armii czynności.
- Szeregowa, co to za brak motywacji? - odezwał się generał Sindo, który nie wiadomo kiedy wszedł do medbayu i podszedł do jej łóżka.
Widziała, że jest zmartwiony, ale starał się to ukrywać. Musiał mieć wyrzuty sumienia z powodu tego, co się stało, chociaż ona sama nie miała mu niczego do zarzucenia. Może poza jego reakcją na wieść o tym, kim została, ale przecież Sithowie byli odwiecznymi wrogami Jedi. To, że niemal ją zabił kiedy go sprowokowała jego samego mogła czynić idealnym kandydatem na Sitha. Chociaż Mistrz Sindo mógł zostać co najwyżej Upadłym. Odpowiedziała mu tylko cichym westchnieniem.
- Każdy dzień spędzony na łóżku będzie skutkował dodatkową porcją stu... dwustu pompek! - wykrzyknął. - Macie wstać z łóżka szeregowa, jak najprędzej.
- Rozkaz, generale - zasalutowała.
Nagle poczuła dziwny przypływ pozytywnej energii. Złość spowodowana bólem zaczęła słabnąć. Czyżby rzeczywiście wszystko miało wrócić do normy? Oczywiście tym "wszystkim" były dla niej w obecnej chwili kontakty z przełożonym, którego szanowała i zdążyła bardzo polubić. Stał się bowiem dla niej trochę jak ojciec, który potrafił motywować ją do działania jak nikt inny, który był przy niej, kiedy tego potrzebowała i starał się ją zawsze w jakiś sposób pocieszać. Już sama myśl o kolejnej naganie spowodowanej jakimś drobnym przewinieniem wywołała u niej radość. Tak, to był generał Sindo'rell taki, jakiego miała okazję poznać po dołączeniu do Tarczy.
Skinęła ręką na pielęgniarza. Ten podszedł i znów zaczął prostować przykurczoną nogę Shurr. Był nieco zdziwiony widząc, że groźba generała wywołała na jej twarzy tak szeroki uśmiech.
Kobieta leżała spocona na łóżku. Nie miała już siły, chociaż starała się jak mogła. Gdyby nie Lord Varathras zapewne już dawno zabiłaby pielęgniarza, w końcu to on próbował rozruszać jej mięśnie zgodnie z zaleceniami Laz-tarasha, skazując ją na męki.
- Idź w cholere! - krzyknęła, kiedy po raz kolejny mężczyzna w białym kitlu próbował rozprostować i zgiąć jej nogę w kolanie.
Mężczyzna przestraszył się. Nie do końca miał pewność czy to, co o niej usłyszał, że jest Lordem Sithów było prawdą, ale na wszelki wypadek nie chciał denerwować jej bardziej. Przerwał swoją czynność, popatrzył na kobietę. Ta była wściekła. "Być może, gdyby miała sprawne nogi, dawno by mnie zabiła". Za chwilę zdał sobie sprawę z tego, że przecież Sithowie nie potrzebują nóg by ciskać piorunami. Na wszelki wypadek odsunął się, zastanawiając co ma dalej robić. Zalecenia Laz-tarasha były wyraźne a i on sam wiedział, że bez odpowiedniej rehabilitacji, niestety bardzo bolesnej nic się tutaj nie zdziała. Żadna technika, najnowsze odkrycia medyczne nie są w stanie oszukać przykurczonych miocytów. To trzeba było rozruszać.
Shurri oddychała ciężko. Miała ochotę po prostu kogoś zabić, ulżyć sobie wyładowując się na kimś. Myśl ta jednak szybko została zagłuszona. Nie może zabijać bo ma zły dzień. Ten człowiek jest na tej dziwnej planecie tak samo, jak ona, jest jej towarzyszem, kolegą, trochę nawet podwładnym. Jest dla niego Tarczą. Odbieranie życia komuś takiemu to najgorsza z możliwych opcji.
Na ratunek pielęgniarzowi przyszedł sam Laz. Widząc brak postępów w rozruszaniu dolnych kończyn westchnął ciężko. Podszedł do jej łóżka, sprawdził monitory. Wszystko wydawało się w porządku.
- Fale mózgowe beta, aktywność kory mózgowej w normie - pobrał kobiecie nieco krwi. - Problem z neurotransmisją dopaminy... Stąd zaniżony próg bólu. Cierpisz dodatkowo, chociaż nie mam pomysłu, dlaczego... - spojrzał na kobietę, potem na swój skaner - Uszkodzenia istoty czarnej? Może... - pokręcił coś przy urządzeniu, którego kable wchodziły kobiecie bezpośrednio do mózgu.
Shurr naprężyła się, otworzyła szeroko oczy. Ból stał się nie do zniesienia by za chwilę osłabnąć. Kobieta z trudem łapała oddech, spoglądała na cathara. Zaufała mu, wierzyła, że chce dla niej dobrze, chociaż to co robił bardziej przypominało tortury podczas szkolenia na Korriban.
- Nie ma rady - odezwał się po dłuższej chwili spoglądania w monitory. - Skurcz mięśni jest tak silny, że niedługo miofibryle zaczną ulegać zniszczeniu. Musimy spróbować to rozruszać inaczej nie będziesz w stanie sama chodzić.
Sithka zamruczała coś pod nosem. Wizja niemożności chodzenia przeraziła ją. Była żołnierzem, ogromną radość sprawiały jej ćwiczenia, bieganie z bronią po poligonach, robienie pompek i innych typowych dla armii czynności.
- Szeregowa, co to za brak motywacji? - odezwał się generał Sindo, który nie wiadomo kiedy wszedł do medbayu i podszedł do jej łóżka.
Widziała, że jest zmartwiony, ale starał się to ukrywać. Musiał mieć wyrzuty sumienia z powodu tego, co się stało, chociaż ona sama nie miała mu niczego do zarzucenia. Może poza jego reakcją na wieść o tym, kim została, ale przecież Sithowie byli odwiecznymi wrogami Jedi. To, że niemal ją zabił kiedy go sprowokowała jego samego mogła czynić idealnym kandydatem na Sitha. Chociaż Mistrz Sindo mógł zostać co najwyżej Upadłym. Odpowiedziała mu tylko cichym westchnieniem.
- Każdy dzień spędzony na łóżku będzie skutkował dodatkową porcją stu... dwustu pompek! - wykrzyknął. - Macie wstać z łóżka szeregowa, jak najprędzej.
- Rozkaz, generale - zasalutowała.
Nagle poczuła dziwny przypływ pozytywnej energii. Złość spowodowana bólem zaczęła słabnąć. Czyżby rzeczywiście wszystko miało wrócić do normy? Oczywiście tym "wszystkim" były dla niej w obecnej chwili kontakty z przełożonym, którego szanowała i zdążyła bardzo polubić. Stał się bowiem dla niej trochę jak ojciec, który potrafił motywować ją do działania jak nikt inny, który był przy niej, kiedy tego potrzebowała i starał się ją zawsze w jakiś sposób pocieszać. Już sama myśl o kolejnej naganie spowodowanej jakimś drobnym przewinieniem wywołała u niej radość. Tak, to był generał Sindo'rell taki, jakiego miała okazję poznać po dołączeniu do Tarczy.
Skinęła ręką na pielęgniarza. Ten podszedł i znów zaczął prostować przykurczoną nogę Shurr. Był nieco zdziwiony widząc, że groźba generała wywołała na jej twarzy tak szeroki uśmiech.
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach