Ciężka praca
Strona 1 z 1
Ciężka praca
Poniższy tekst powstał nie w celach fabularnych, lecz jako próba pobudzenia Waszej wyobraźni. To jest taki żarcik. ^^
Archid ponownie zmieniła pozycję, przenosząc ciężar na drugie przedramię. Pozycja na brzuchu, w której się znalazła, była cholernie niewygodna dla osoby o równie bujnych walorach, co jej własne. Nawet dystyngowane otoczenie drogiej posiadłości nie mogło tego zmienić.
- Przestań się wiercić. – Fioletowawy Twi’lek od samego początku zachowywał się opryskliwie i z dystansem do niej. Być może czerpałaby nawet przyjemność z zaistniałej sytuacji, ale jego postawa nie ułatwiała jej pracy. Już od kilku godzin musiała wdychać zapach jego spoconego ciała, ściśle przylgnięta do niego samego. Miała już tego serdecznie dość.
- Mosze gdyby twoje macki nie wpijałyby mi się w niekto’e miejsca, to bym się tak nie wie’ciła.
Tamten skwitował to ponurym prychnięciem i wrócił do swojego zajęcia.
Znów zaczęła robić sobie wyrzuty, przeklinając siebie w duchu za złamanie danej sobie obietnicy. Przecież postanowiła, że już nigdy nie zrobi tego dla pieniędzy. A przynajmniej nie z nieprofesjonalistami. A jednak na gwałt potrzebowała gotówki i to o wszystkim przesądziło.
- Cel w zasięgu wzroku. Ptaszek wyfruwa z klatki.
- Nie mógłbyś po p’ostu powiedzieć, sze wychodzi z budynku? Obeszłoby się bez niepo’ozumień.
- Zawsze gadasz podczas celowania?
- Tylko wtedy, gdy stszał nie jest czysty. A twoje b’udne myśli jusz od samego początku zaciemniają mi ob’az.
- Nie jesteś sithem, nie umiesz czytać w myślach. - Twi’lek próbował powiedzieć to z całą pewnością siebie w głosie, na jaką było go stać. Marnie mu wyszło.
- Czy ktoś nieobdaszony mocą z’obiłby tak? – Archid wypuściła powietrze, oceniając moment jako idealny na oddanie strzału. W jednym momencie datapad oddalony od nich o 2 km po prostu przestał istnieć. Pod wpływem strzału rozpadł się na tysiące kawałków, tracąc tym samym wszystkie dane znajdujące się na nim.
W oddali zapanował chaos. Lord trzymał się za poparzoną pociskiem rękę, nie mogąc zlokalizować źródła wystrzału. Od razu widać było, że stołek sobie kupił, a nie zasłużył na niego. Twi’lek obok niej zaniemówił z wrażenia. Mieli czekać, aż konwój zbliży się do nich i zestrzelić przesyłkę, gdy ta będzie przelatywała koło nich, ale to, czego dokonała…
- No jusz, bo nas tu za’az złapią! – Szarpnęła towarzyszem, który był tu właściwie tylko po to, by przypilnować, żeby zadanie zostało wykonane oraz zapewnić jej szczęśliwy odwrót. Pył zarówno jej przewodnikiem, jak i strażnikiem. Taki już miała fach, że nikt nie ufał zleceniobiorcy. A ona nie ufała zleceniodawcy.
Nieudolny pościg zmierzał w zupełnie drugą stronę niż oni. To dobrze. Wręcz bardzo dobrze. Archid stała, bawiąc się kosmykiem włosów, który uciekł spod wymyślnego koczka. Po chwili otrzymała zapłatę – nawet więcej, niż się spodziewała. Być może tym razem nie wyda jej w ciągu tygodnia. Wsiadła do taksówki. Więcej pewnie już nie zobaczy tego Twi’leka. I dobrze, może nie zauważy, że to ona gwizdnęła mu portfel.
- Przestań się wiercić. – Fioletowawy Twi’lek od samego początku zachowywał się opryskliwie i z dystansem do niej. Być może czerpałaby nawet przyjemność z zaistniałej sytuacji, ale jego postawa nie ułatwiała jej pracy. Już od kilku godzin musiała wdychać zapach jego spoconego ciała, ściśle przylgnięta do niego samego. Miała już tego serdecznie dość.
- Mosze gdyby twoje macki nie wpijałyby mi się w niekto’e miejsca, to bym się tak nie wie’ciła.
Tamten skwitował to ponurym prychnięciem i wrócił do swojego zajęcia.
Znów zaczęła robić sobie wyrzuty, przeklinając siebie w duchu za złamanie danej sobie obietnicy. Przecież postanowiła, że już nigdy nie zrobi tego dla pieniędzy. A przynajmniej nie z nieprofesjonalistami. A jednak na gwałt potrzebowała gotówki i to o wszystkim przesądziło.
- Cel w zasięgu wzroku. Ptaszek wyfruwa z klatki.
- Nie mógłbyś po p’ostu powiedzieć, sze wychodzi z budynku? Obeszłoby się bez niepo’ozumień.
- Zawsze gadasz podczas celowania?
- Tylko wtedy, gdy stszał nie jest czysty. A twoje b’udne myśli jusz od samego początku zaciemniają mi ob’az.
- Nie jesteś sithem, nie umiesz czytać w myślach. - Twi’lek próbował powiedzieć to z całą pewnością siebie w głosie, na jaką było go stać. Marnie mu wyszło.
- Czy ktoś nieobdaszony mocą z’obiłby tak? – Archid wypuściła powietrze, oceniając moment jako idealny na oddanie strzału. W jednym momencie datapad oddalony od nich o 2 km po prostu przestał istnieć. Pod wpływem strzału rozpadł się na tysiące kawałków, tracąc tym samym wszystkie dane znajdujące się na nim.
W oddali zapanował chaos. Lord trzymał się za poparzoną pociskiem rękę, nie mogąc zlokalizować źródła wystrzału. Od razu widać było, że stołek sobie kupił, a nie zasłużył na niego. Twi’lek obok niej zaniemówił z wrażenia. Mieli czekać, aż konwój zbliży się do nich i zestrzelić przesyłkę, gdy ta będzie przelatywała koło nich, ale to, czego dokonała…
- No jusz, bo nas tu za’az złapią! – Szarpnęła towarzyszem, który był tu właściwie tylko po to, by przypilnować, żeby zadanie zostało wykonane oraz zapewnić jej szczęśliwy odwrót. Pył zarówno jej przewodnikiem, jak i strażnikiem. Taki już miała fach, że nikt nie ufał zleceniobiorcy. A ona nie ufała zleceniodawcy.
Nieudolny pościg zmierzał w zupełnie drugą stronę niż oni. To dobrze. Wręcz bardzo dobrze. Archid stała, bawiąc się kosmykiem włosów, który uciekł spod wymyślnego koczka. Po chwili otrzymała zapłatę – nawet więcej, niż się spodziewała. Być może tym razem nie wyda jej w ciągu tygodnia. Wsiadła do taksówki. Więcej pewnie już nie zobaczy tego Twi’leka. I dobrze, może nie zauważy, że to ona gwizdnęła mu portfel.
Maginia- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 483
Join date : 24/04/2015
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach