Przyszłość ponad przeszłość.
2 posters
Strona 1 z 1
Przyszłość ponad przeszłość.
Korytarze kwatery głównej Tarczy opustoszały. Większość członków tejże organizacji porozchodzili się po misji na Alderaanie. Jednak nie wszyscy opuścili miejsce spotkać organizacji. Pozostali w niej Loresto, Ansarras oraz Col'sheer'ee. Adept Loresto był bardzo zaciekawiony historią wygnanych Jedi, kiedy przeglądał archiwa w świątyni, znalazł pewno lukę i postanowił ją uzupełnić. Zadał on pytanie czy wiemy coś na temat wygnanych Jedi i czy wiemy coś na temat wykasowanej części z archiwum. Zakłopotany Ansarras powiedział, że wie o kogo chodzi i może mu opowiedzieć troszkę o tym. Wtedy Col'sheer'ee powiedziała, że nie może dłużej zostać i oddaliła się. Ansarras opowiedział mu jak poznał tajemniczą Jedi.
- A więc to jest kobieta?
-Tak. - odpowiedział Cathar.
Loresto wciąż się dopytywał, chciał zebrać jak najwięcej informacji. Ansarras wiele mu nie opowiedział, gdyż nad Corusant zapanowała noc.
Minęło parę dni, były Jedi przemyślał ostatnie spotkanie i postanowił porozmawiać z Loresto jeszcze raz. Kiedy Ansarras dotarł do kwatery głównej, ujrzał jedynie medytującego Sith'a - okazało się, że był to właśnie Loresto (Ansarras nie wiedział, że jest Sithem). Loresto podniósł się ze spokojem i zapytał: "Czego ode mnie chcesz?", Ansarras wytłumaczył dlaczego go poprosił o rozmowę, opowiedział mu o wydarzeniach na Corusant i Balmorrze oraz zdradził imię tajemniczej Jedi, które brzmiało Sara. Po krótkiej rozmowie, Ansarras powiedział mu o artefaktach na Corusant i Balmorrze, oczywiście ten w stolicy został zniszczony przez mistrza Sallarosa. Jednak Cathar'owi nie dawało coś spokoju i musiał się tam udać. Poprosił o towarzystwo Loresto. Kiedy dotarli do zniszczonej świątyni w miejsce, pobliskie artefaktowi. Ansarras miał jak stwierdzil adept zwidy, że przypomniała mu się przeszłość, widział on bijące po oczach czerwone światło, a nawet ujrzał sylwetkę Sary. Loresto wszystkiemu zaprzeczył i powiedział, że sprawdzi jeszcze coś w archiwach, a Ansarrasa odesłał do pokoju medytacji w kwaterze głównej. Ansarras wszedł na drugie piętro i za szklanymi rozsuwanymi drzwiami ujrzał postać w białym płaszczu. Kiedy wszedł i zdziwiony zapytał kim jest owa osoba, odpowiedział mu znajomy głos. Cathar dostał aż ataku gorąca, kobieta odwróciła się lecz kaptur zasłaniał jej twarz. Powiedziała, że nic się nie zmienił. W końcu zdjęła kaptur, Ansarras od razu poznał, że była Sara - ta która pomogła mu zwalczać jego przyszywanego brata i ciemną stronę. Ansarras opowiedział jej wszystko os potkaniu z Loresto, na którym za dużo powiedział i wiedział o tym, że za dużo, przeprosił Sare. Była Jedi wyczuła także strach jaki czuje Ansarras, lecz on sam go nie czuł.
-Wiem, że chcesz wrócić do Zakonu...
-Nie jestem tego pewien, nie potrzebuję mnie tam, jestem słaby mocą.
-Medytuj, trenuj razem z Col'sheer'ee.
Zapadła chwila ciszy, nikt nie mógł się dowiedzieć, że Ansarras spotkał się z Sarą, oficjalnie była ona zaginioną.
-Jeszcze jedno, przekaż to Sallarosowi.
Zdziwiony Cathar wziął przedmiot i przytaknął.
Nagle Sara zniknęła, zniknął ten spokój, który otacza Ansarrasa kiedy on jest przy nim...
Ansarras wrócił do pokoju i medytował...
(nie jestem za dobry w pisaniu, takich "scenek" jest to bardziej w formie opowiadania)
- A więc to jest kobieta?
-Tak. - odpowiedział Cathar.
Loresto wciąż się dopytywał, chciał zebrać jak najwięcej informacji. Ansarras wiele mu nie opowiedział, gdyż nad Corusant zapanowała noc.
Minęło parę dni, były Jedi przemyślał ostatnie spotkanie i postanowił porozmawiać z Loresto jeszcze raz. Kiedy Ansarras dotarł do kwatery głównej, ujrzał jedynie medytującego Sith'a - okazało się, że był to właśnie Loresto (Ansarras nie wiedział, że jest Sithem). Loresto podniósł się ze spokojem i zapytał: "Czego ode mnie chcesz?", Ansarras wytłumaczył dlaczego go poprosił o rozmowę, opowiedział mu o wydarzeniach na Corusant i Balmorrze oraz zdradził imię tajemniczej Jedi, które brzmiało Sara. Po krótkiej rozmowie, Ansarras powiedział mu o artefaktach na Corusant i Balmorrze, oczywiście ten w stolicy został zniszczony przez mistrza Sallarosa. Jednak Cathar'owi nie dawało coś spokoju i musiał się tam udać. Poprosił o towarzystwo Loresto. Kiedy dotarli do zniszczonej świątyni w miejsce, pobliskie artefaktowi. Ansarras miał jak stwierdzil adept zwidy, że przypomniała mu się przeszłość, widział on bijące po oczach czerwone światło, a nawet ujrzał sylwetkę Sary. Loresto wszystkiemu zaprzeczył i powiedział, że sprawdzi jeszcze coś w archiwach, a Ansarrasa odesłał do pokoju medytacji w kwaterze głównej. Ansarras wszedł na drugie piętro i za szklanymi rozsuwanymi drzwiami ujrzał postać w białym płaszczu. Kiedy wszedł i zdziwiony zapytał kim jest owa osoba, odpowiedział mu znajomy głos. Cathar dostał aż ataku gorąca, kobieta odwróciła się lecz kaptur zasłaniał jej twarz. Powiedziała, że nic się nie zmienił. W końcu zdjęła kaptur, Ansarras od razu poznał, że była Sara - ta która pomogła mu zwalczać jego przyszywanego brata i ciemną stronę. Ansarras opowiedział jej wszystko os potkaniu z Loresto, na którym za dużo powiedział i wiedział o tym, że za dużo, przeprosił Sare. Była Jedi wyczuła także strach jaki czuje Ansarras, lecz on sam go nie czuł.
-Wiem, że chcesz wrócić do Zakonu...
-Nie jestem tego pewien, nie potrzebuję mnie tam, jestem słaby mocą.
-Medytuj, trenuj razem z Col'sheer'ee.
Zapadła chwila ciszy, nikt nie mógł się dowiedzieć, że Ansarras spotkał się z Sarą, oficjalnie była ona zaginioną.
-Jeszcze jedno, przekaż to Sallarosowi.
Zdziwiony Cathar wziął przedmiot i przytaknął.
Nagle Sara zniknęła, zniknął ten spokój, który otacza Ansarrasa kiedy on jest przy nim...
Ansarras wrócił do pokoju i medytował...
(nie jestem za dobry w pisaniu, takich "scenek" jest to bardziej w formie opowiadania)
Ansarras- Sith
- Liczba postów : 695
Join date : 01/03/2015
Age : 26
Re: Przyszłość ponad przeszłość.
Korytarze kwatery głównej Tarczy zazwyczaj były puste. Młody Cathar medytował w jednym z pomieszczeń między fotelami. Nagle zjawił się Loresto, rozmawiając z Ansarrasem na temat związany z uzupełnianiem archiwów, nakazał mu usunąć wszystko co podał na temat Sary. Były Jedi przez całe to spotkanie był z głową w chmurach, rozmyślał nad sensem pokoju i słabnące Republiki. Sith - którym był Loresto powiedział mu także o jego kalectwie. Rozmawiali na różne tematy.
-Saro gdybyś tylko tu była. - powiedział Ansarras stojąc dostojnie, a jego biała peleryna spoczywała w miejscu. Loresto, stwierdził, że musi coś iść sprawdzić i tak też się stało, nie minęło pare minut, gdy w drzwiach stanęła piękna kobieta w białych szatach - była to Sara.
-Wzywałeś mnie? Ansarrasa dopadł nagły spokój, który zawsze czuł w jej obecności. Ich rozmowy były dynamiczne i nerwowe rozmawiali o przemyśleniach Cathara, łowcy nagród i paru innych pomniejszych rzeczach.
Nagle lekko poddenerwowana była Jedi wyczuła kogoś nie pożądanego, kogoś kto nie powinien jej zobaczyć. Ansarras powiedział jej, że to jeden z adeptów, Sara nie mogła dłużej zostać wręczyła jedynie Catharowi naszyjnik z jej podpisem. Wrócił Loresto, bardzo osłabiony, wręcz omdlewał, próbował dojść do kryształów lecz upadł, Ansarras ze wszystkich sił próbował mu pomóc, zaczął medytować i przekazywać mu moc z kryształów, lecz to zbyt wiele nie dawało, kiedy się już troszkę obudził, były Jedi zachęcał go, aby poszedł z nim nową ścieżką, że znajdą sposób, aby go wyleczyć, Loresto nie chciał o tym słyszeć, wszystkiemu się sprzeciwił. Ansarras lekko oburzony, powiedział, że tą pomoc, którą mu teraz udzielił, osłabiła go bardzo, powiedział, że chyba czas zjednoczyć się z mocą po czym zniknął. Loresto opadł na ziemie...
Około pół godziny później do kwatery weszła pani Senator Sumeesh, zdziwiona pustkami jakie zastała, przejrzała parę pokojów w jednym znalazła leżącego przy kryształach Jedi, postanowiła mu pomóc i użyła specjalnych urządzeń medycznych. Loresto nagle wyskoczył i przyłożył miecz świetlny do gardła Sumeesh
-Odejdz ode mnie Catharze!!! - krzyknął.
Senator zbulwersowana lecz spokojna, bo wiedziała, że nie o nią chodzi zapewniła Sitha, że Rada się o tym nie dowie i rozkazała udać mu się razem z nią do oddziału szpitalnego w kwaterze. Loresto niechętnie ściągnął swój pancerz, badania miały wynik pozytywny, nie wiadomo dlaczego adept leżał przy kryształach bardzo osłabiony...
-Saro gdybyś tylko tu była. - powiedział Ansarras stojąc dostojnie, a jego biała peleryna spoczywała w miejscu. Loresto, stwierdził, że musi coś iść sprawdzić i tak też się stało, nie minęło pare minut, gdy w drzwiach stanęła piękna kobieta w białych szatach - była to Sara.
-Wzywałeś mnie? Ansarrasa dopadł nagły spokój, który zawsze czuł w jej obecności. Ich rozmowy były dynamiczne i nerwowe rozmawiali o przemyśleniach Cathara, łowcy nagród i paru innych pomniejszych rzeczach.
Nagle lekko poddenerwowana była Jedi wyczuła kogoś nie pożądanego, kogoś kto nie powinien jej zobaczyć. Ansarras powiedział jej, że to jeden z adeptów, Sara nie mogła dłużej zostać wręczyła jedynie Catharowi naszyjnik z jej podpisem. Wrócił Loresto, bardzo osłabiony, wręcz omdlewał, próbował dojść do kryształów lecz upadł, Ansarras ze wszystkich sił próbował mu pomóc, zaczął medytować i przekazywać mu moc z kryształów, lecz to zbyt wiele nie dawało, kiedy się już troszkę obudził, były Jedi zachęcał go, aby poszedł z nim nową ścieżką, że znajdą sposób, aby go wyleczyć, Loresto nie chciał o tym słyszeć, wszystkiemu się sprzeciwił. Ansarras lekko oburzony, powiedział, że tą pomoc, którą mu teraz udzielił, osłabiła go bardzo, powiedział, że chyba czas zjednoczyć się z mocą po czym zniknął. Loresto opadł na ziemie...
Około pół godziny później do kwatery weszła pani Senator Sumeesh, zdziwiona pustkami jakie zastała, przejrzała parę pokojów w jednym znalazła leżącego przy kryształach Jedi, postanowiła mu pomóc i użyła specjalnych urządzeń medycznych. Loresto nagle wyskoczył i przyłożył miecz świetlny do gardła Sumeesh
-Odejdz ode mnie Catharze!!! - krzyknął.
Senator zbulwersowana lecz spokojna, bo wiedziała, że nie o nią chodzi zapewniła Sitha, że Rada się o tym nie dowie i rozkazała udać mu się razem z nią do oddziału szpitalnego w kwaterze. Loresto niechętnie ściągnął swój pancerz, badania miały wynik pozytywny, nie wiadomo dlaczego adept leżał przy kryształach bardzo osłabiony...
Ansarras- Sith
- Liczba postów : 695
Join date : 01/03/2015
Age : 26
Re: Przyszłość ponad przeszłość.
Gdy Mistrz Sallaros wyruszył na kolejną wyprawę, która miała zbadać kolejny ślad po generale Gelu w Kwaterze Głównej Tarczy Republiki zostali tylko Ansarras, były Jedi, który stara się o ponowne nadanie tytuły Rycerza Jedi oraz Padawanka Mistrza Giambatista, Zelianna Gelu, której Mistrz zabronił udziału w misjach ratunkowych generała w związku z jej powiązaniem z Kamzo Gelu.
Miraliańska Padawanka odbywała staż w szpitalnym skrzydle. Opiekowała się obecnymi pacjentami, układała harmonogramy podawania leków oraz robiła wszystko by rozwinąć swój dar leczenia, jakim obdarowała ją Moc. Ansarras, natomiast, każdą wolną chwilę spędzał na medytowaniu. Tak też było i tym razem. Jednak tym razem coś przerwało Catharowi jego rytuał. Coś ulotnego, coś znajomego a zarazem tak obcego. ExJedi otworzył oczy, podniósł się i opuścił komnatę do medytacji. Ruszył w kierunku, jaki wskazała mu Moc.
Przechodząc koło skrzydła szpitalnego spojrzał na obecną w nim Padawankę. Zajęta była opieką nad jednym żołnierzem, który leżał nieprzytomny od dłuższego czasu. Ruszył dalej. przez komnaty Rycerzy Jedi, w końcu skręcił w prawo. Czuł, że jest blisko. To co miał zobaczyć przyprawiało go o gęsią skórkę. Użył więc Mocy by ukryć swoją obecność i zakradł się do otwartego pokoju. Stała w nim postać ubrana na czarno, przeszukiwała ona pokój, który był schludny i wyglądał standardowo. Jak każdy inny pokój sypialniany w Kwaterze. Z jednym małym szczegółem - na ścianie wisiały dwie identyczne rękojeści mieczy świetlnych. Obserwował jak tajemnicza postać przeszukuje wszystkie szafki, szuflady wyrzucając z nich wszystko - głównie ubrania. Kobiece ubrania. Ansarras usłyszał jak zniecierpliwiony jegomość warczy sam do siebie - Tu musi być coś co powiąże ją z Dezerterem. To musi być ona... - Głos zmroził Catharowi krew z jego kocich żyłach. On znał ten głos. To musiał być on, jeden z jego najbliższych przyjaciół.
Ansarras dobył miecz świetlny i przywrócił swoją osobę w Mocy. Intruz natychmiast powołał do życia swój miecz świetlny o czerwonym ostrzu i obrócił się w stronę Cathara.
- Nie wiedziałem, że Adepci mogą posiadać miecze świetlne. - Zaczepił postać w czerni.
- Mogą jeśli ich umiejętności są wyższe niż ich Mistrzów. - Odparowała zamaskowana postać. Ansarras uruchomił swój podwójny miecz świetlny.
- Pycha nie jest pożądaną cechą Jedi. Musisz się jeszcze wiele nauczyć, Młody.
- Nie od was. - I zaatakował Ansarrasa. Intruz był szybki, dobrze wyćwiczony. i silny Mocą. Do tego był Sithem (bo kimże innym?) więc jego zagrywki nie były czyste.
Pojedynek między obojgiem dawnych przyjaciół był zacięty i długi. Cathar korzystał z wszystkich lekcji walki mieczem, jakich udzieliła mu niegdyś Mistrzyni Hei'lang Chen. Atakował, atakował, blokował, potem obrót w powietrzu by uniknąć ciosu Sitha, blok, blok i ponownie atakował. Dla potencjalnego widza mogło to wyglądać jak trening, sparring dwóch przyjaciół. Jednak były to tylko pozory. Był to śmiertelny pojedynek, z którego żywo wyjść mógł tylko jeden.
Jedyny świadek tej zaciętej walki już by nie żył. Budynek kwatery płonął. I to dosłownie. Od uderzeń mieczy świetlnych wszelkie ozdoby na ścianach, wszelkie meble pozostawały zniszczone po tornadzie exJedi-Sith.
W końcu Ansarras jednym z ostrzy zahaczył o maskę intruza i raniąc go dogłębnie na twarzy zrzucił mu ją. Miał rację, Moc dobrze mu podpowiadała przed Ansarrasem stał nikt inny jak Loresto. Mimo, że Cathar od razu był prawie pewien przeżył szok. - Jak on mógł? - sam siebie zapytywał. Sith wykorzystał ten ułamek sekundy, który dała mu kotowata istota i zaatakował z furią Ciemnej Strony Ansarrasa.
exJedi nawet nie zauważył kiedy jego były przyjaciel zmusił go do wycofania się na taras. Za nim była jedynie barierka i wiele, wiele pięter bolesnego upadku. Wiedział, że Loresto może być silniejszy od niego, że może tego nie przeżyć. - Nie ma śmierci. Jest Moc. - Powtarzał sobie.
I nagle Loresto zaatakował . Z brutalną siłą. Po raz kolejny jego miecz świetlny tknął ciało Ansarrasa, po raz kolejny Ansarras poczuł niewyobrażalny ból. I upadł. To był koniec. Wiedział o tym. Sith skoczył na niego przygwożdżając Cathara do podłogi i przygotowując się do zadania ostatecznego ciosu.
- ... Jest Moc. - Wykrzyczał Ansarras i zdobył w sobie tyle Mocy, że odepchnął przeciwnika na sam skraj tarasu. Nie patrząc nawet na niego rzucił mieczem świetlnym. Usłyszał wrzask. Moc była z nim. Jego atak się powiódł, a Loresto tracąc równowagę spadł na powierzchnię Coruscant.
Ansarras chwycił swój komunikator i natychmiast wybrał prywatny numer Mistrza Jan'yse. - Mistrzu... pomocy... Tarcza... szpieg... Niebezpieczeństwo - Wymamrotał do komunikatora i omdlał. Ostatnie co zauważył to Padawanka Zelianna Gelu, która stała przy wejściu na taras.
Miraliańska Padawanka odbywała staż w szpitalnym skrzydle. Opiekowała się obecnymi pacjentami, układała harmonogramy podawania leków oraz robiła wszystko by rozwinąć swój dar leczenia, jakim obdarowała ją Moc. Ansarras, natomiast, każdą wolną chwilę spędzał na medytowaniu. Tak też było i tym razem. Jednak tym razem coś przerwało Catharowi jego rytuał. Coś ulotnego, coś znajomego a zarazem tak obcego. ExJedi otworzył oczy, podniósł się i opuścił komnatę do medytacji. Ruszył w kierunku, jaki wskazała mu Moc.
Przechodząc koło skrzydła szpitalnego spojrzał na obecną w nim Padawankę. Zajęta była opieką nad jednym żołnierzem, który leżał nieprzytomny od dłuższego czasu. Ruszył dalej. przez komnaty Rycerzy Jedi, w końcu skręcił w prawo. Czuł, że jest blisko. To co miał zobaczyć przyprawiało go o gęsią skórkę. Użył więc Mocy by ukryć swoją obecność i zakradł się do otwartego pokoju. Stała w nim postać ubrana na czarno, przeszukiwała ona pokój, który był schludny i wyglądał standardowo. Jak każdy inny pokój sypialniany w Kwaterze. Z jednym małym szczegółem - na ścianie wisiały dwie identyczne rękojeści mieczy świetlnych. Obserwował jak tajemnicza postać przeszukuje wszystkie szafki, szuflady wyrzucając z nich wszystko - głównie ubrania. Kobiece ubrania. Ansarras usłyszał jak zniecierpliwiony jegomość warczy sam do siebie - Tu musi być coś co powiąże ją z Dezerterem. To musi być ona... - Głos zmroził Catharowi krew z jego kocich żyłach. On znał ten głos. To musiał być on, jeden z jego najbliższych przyjaciół.
Ansarras dobył miecz świetlny i przywrócił swoją osobę w Mocy. Intruz natychmiast powołał do życia swój miecz świetlny o czerwonym ostrzu i obrócił się w stronę Cathara.
- Nie wiedziałem, że Adepci mogą posiadać miecze świetlne. - Zaczepił postać w czerni.
- Mogą jeśli ich umiejętności są wyższe niż ich Mistrzów. - Odparowała zamaskowana postać. Ansarras uruchomił swój podwójny miecz świetlny.
- Pycha nie jest pożądaną cechą Jedi. Musisz się jeszcze wiele nauczyć, Młody.
- Nie od was. - I zaatakował Ansarrasa. Intruz był szybki, dobrze wyćwiczony. i silny Mocą. Do tego był Sithem (bo kimże innym?) więc jego zagrywki nie były czyste.
Pojedynek między obojgiem dawnych przyjaciół był zacięty i długi. Cathar korzystał z wszystkich lekcji walki mieczem, jakich udzieliła mu niegdyś Mistrzyni Hei'lang Chen. Atakował, atakował, blokował, potem obrót w powietrzu by uniknąć ciosu Sitha, blok, blok i ponownie atakował. Dla potencjalnego widza mogło to wyglądać jak trening, sparring dwóch przyjaciół. Jednak były to tylko pozory. Był to śmiertelny pojedynek, z którego żywo wyjść mógł tylko jeden.
Jedyny świadek tej zaciętej walki już by nie żył. Budynek kwatery płonął. I to dosłownie. Od uderzeń mieczy świetlnych wszelkie ozdoby na ścianach, wszelkie meble pozostawały zniszczone po tornadzie exJedi-Sith.
W końcu Ansarras jednym z ostrzy zahaczył o maskę intruza i raniąc go dogłębnie na twarzy zrzucił mu ją. Miał rację, Moc dobrze mu podpowiadała przed Ansarrasem stał nikt inny jak Loresto. Mimo, że Cathar od razu był prawie pewien przeżył szok. - Jak on mógł? - sam siebie zapytywał. Sith wykorzystał ten ułamek sekundy, który dała mu kotowata istota i zaatakował z furią Ciemnej Strony Ansarrasa.
exJedi nawet nie zauważył kiedy jego były przyjaciel zmusił go do wycofania się na taras. Za nim była jedynie barierka i wiele, wiele pięter bolesnego upadku. Wiedział, że Loresto może być silniejszy od niego, że może tego nie przeżyć. - Nie ma śmierci. Jest Moc. - Powtarzał sobie.
I nagle Loresto zaatakował . Z brutalną siłą. Po raz kolejny jego miecz świetlny tknął ciało Ansarrasa, po raz kolejny Ansarras poczuł niewyobrażalny ból. I upadł. To był koniec. Wiedział o tym. Sith skoczył na niego przygwożdżając Cathara do podłogi i przygotowując się do zadania ostatecznego ciosu.
- ... Jest Moc. - Wykrzyczał Ansarras i zdobył w sobie tyle Mocy, że odepchnął przeciwnika na sam skraj tarasu. Nie patrząc nawet na niego rzucił mieczem świetlnym. Usłyszał wrzask. Moc była z nim. Jego atak się powiódł, a Loresto tracąc równowagę spadł na powierzchnię Coruscant.
Ansarras chwycił swój komunikator i natychmiast wybrał prywatny numer Mistrza Jan'yse. - Mistrzu... pomocy... Tarcza... szpieg... Niebezpieczeństwo - Wymamrotał do komunikatora i omdlał. Ostatnie co zauważył to Padawanka Zelianna Gelu, która stała przy wejściu na taras.
Col'sheer'ee- Strażnik Holocronów
- Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 40
Skąd : Nar Shaddaa
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach