Kobieta w czerni
Strona 1 z 1
Kobieta w czerni
Przymierzam się do napisania karty postaci dla Aleniss. Niniejsze opowieści są próbą ukazania jaką osobą jest tak naprawdę moja Sith. Opowiadania dzieją się kilka lat przed obecnymi wydarzeniami, jeszcze przed Zakuul. Całość stanowi załącznik do przyszłej karty postaci.
Wnętrze domku wyglądało jakby przeszło w nim tornado. Meble, ubrania, elektronika leżały wszędzie gdzie było to możliwe. Białe ściany, które niegdyś przypominały śnieg z Hoth, teraz dzięki krwi przypominają flagę Imperium. Każdy milimetr pomieszczenia skąpany był w krwi. Obraz zniszczenia małego domku podkreślała jeszcze dziura w dachu, przez którą wpadały pierwsze poranne promienie słońca.
- Co tu się najlepszego stało? - zapytałam niepewna widząc coś, czego absolutnie się nie spodziewałam.
- Jak widzisz Aleni - odparł mój towarzysz - Zabito nam informatora.
- Zabito? - odparłam z nutką ironii - Raczej zarżnięto.
Przyjrzałam się dokładnie temu co się tu wydarzyło. Ktoś dosłownie rozsmarował naszego szpiega na ścianie. Wyglądało na robotę Sitha. Nie widać było śladów użycia broni palnej jakiegokolwiek rodzaju, ani też miecza świetlnego. Ktoś za pomocą mocy rozbił mężczyznę niczym zgniły owoc.
- Czyli jakiś Sith nie chce abyśmy znaleźli mapę dla twojego koleżki - odparł mój towarzysz, jakby czytając mi w myślach.
- No jakiś ty domyślny - ponownie rzuciłam ironicznie - Jedi raczej nie rozsmarowują swoich ofiar po ścianach.
- Kto ich tam wie - odparł uśmiechnięty, patrząc się mi głęboko w oczy - podobno Jedi mają nasrane w głowach bardziej niż Sithowie.
Spoglądając na podłogę, zauważyłam ślady butów. No tak - pomyślałam - Debil zamordował informatora, wlazł w jego krew, po czym po prostu wyszedł.
- Też to widzę - stwierdził mój kompan - Wygląda na to, że znalezienie go będzie łatwiejsze niż się spodziewałem.
- Skoro morderca był debilem - podsumowałam - Skończy tam gdzie powinien każdy idiota. W piachu.
- Już nie dramatyzuj tak. Mówisz mi czasem, że jestem debilem. Ja nadal żyje.
- Ponieważ cię lubię. Tylko to ratuje ci dupę - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Zatem w moim interesie jest abyś mnie dalej lubiła - odparł zawadiacko.
Ślady półgłówka Sitha prowadziły do domku obok. Był strasznie nieostrożny. Widocznie nie spodziewał się żadnych przeszkód. Zrobiliśmy to głośno i nagle. Wyważyłam drzwi za pomocą mocy tak, że przygniotły osobę znajdującą się w środku. Odpowiedzią był krzyk przerażenia. Podniosłam drzwi które przygniatały mężczyznę, który nie miał pojęcia co go trafiło i zaczęłam wyżywać się na nim. Uniosłam go i cisnęłam nim dwukrotnie o ścianę. Był tak zaskoczony i przerażony, że nie zareagował - był na mojej łasce.
Gdy był ogłuszony dwukrotnym spotkaniem trzeciego stopnia ze ścianą, cisnęłam nim o podłogę. Gdy już na niej był, stanęłam nad nim. Ciężko dysząc spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Położyłam nogę na jego gardle, będąc gotową w każdej chwili zakończyć jego żywot.
- Jesteś skończonym idiotą wiesz? - zapytałam swoją ofiarę
W odpowiedzi pokiwał tylko głową ciężko przełykając ślinę.
- Powiesz mi teraz, kto kazał ci zabić Uterka, dobrze? - uśmiechnęłam się lekko.
Moja ofiara wydyszała tylko jedno imię. Wystarczyło:
- Shaldor
Spojrzałam na ofiarę z politowaniem. Nie był mi już więcej potrzebny. Chwyciłam go za gardło za pomocą mocy i szybkim ruchem zakończyłam jego życie.
- Bezwzględna jak zawsze - skomentował mój towarzysz.
- Nie bezwzględna - odparłam z przekonaniem - Ten Sith był bezużyteczny. Nie potrafił nawet w odpowiedni sposób zamordować swojego celu. A jeśli dobrze mnie znasz powinieneś wiedzieć jedno. Nie mam cierpliwości do rzeczy bezużytecznych.
Mój towarzysz umilkł na chwile gdy zawiesił wzrok na trupie. Po chwili zapytał:
- Dlaczego twój ojciec - powiedział z trudem - Shaldor, wysłał tego Sitha aby zamordował naszego szpiega?
- Znasz odpowiedz mój drogi - powiedziałam zrezygnowana - nigdy nas nie zaakceptuje. Zrobi wszystko aby nas dopaść. Ciebie zabije, mnie ukarze.
- Nie dam się zabić Aleni.
- Cmentarze są pełne ludzi którzy mówili, że nie dadzą się zabić mojemu Ojcu.
Nie dostałam odpowiedzi na tą uwagę. Zamiast tego mój towarzysz przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
- Co tu się najlepszego stało? - zapytałam niepewna widząc coś, czego absolutnie się nie spodziewałam.
- Jak widzisz Aleni - odparł mój towarzysz - Zabito nam informatora.
- Zabito? - odparłam z nutką ironii - Raczej zarżnięto.
Przyjrzałam się dokładnie temu co się tu wydarzyło. Ktoś dosłownie rozsmarował naszego szpiega na ścianie. Wyglądało na robotę Sitha. Nie widać było śladów użycia broni palnej jakiegokolwiek rodzaju, ani też miecza świetlnego. Ktoś za pomocą mocy rozbił mężczyznę niczym zgniły owoc.
- Czyli jakiś Sith nie chce abyśmy znaleźli mapę dla twojego koleżki - odparł mój towarzysz, jakby czytając mi w myślach.
- No jakiś ty domyślny - ponownie rzuciłam ironicznie - Jedi raczej nie rozsmarowują swoich ofiar po ścianach.
- Kto ich tam wie - odparł uśmiechnięty, patrząc się mi głęboko w oczy - podobno Jedi mają nasrane w głowach bardziej niż Sithowie.
Spoglądając na podłogę, zauważyłam ślady butów. No tak - pomyślałam - Debil zamordował informatora, wlazł w jego krew, po czym po prostu wyszedł.
- Też to widzę - stwierdził mój kompan - Wygląda na to, że znalezienie go będzie łatwiejsze niż się spodziewałem.
- Skoro morderca był debilem - podsumowałam - Skończy tam gdzie powinien każdy idiota. W piachu.
- Już nie dramatyzuj tak. Mówisz mi czasem, że jestem debilem. Ja nadal żyje.
- Ponieważ cię lubię. Tylko to ratuje ci dupę - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Zatem w moim interesie jest abyś mnie dalej lubiła - odparł zawadiacko.
Ślady półgłówka Sitha prowadziły do domku obok. Był strasznie nieostrożny. Widocznie nie spodziewał się żadnych przeszkód. Zrobiliśmy to głośno i nagle. Wyważyłam drzwi za pomocą mocy tak, że przygniotły osobę znajdującą się w środku. Odpowiedzią był krzyk przerażenia. Podniosłam drzwi które przygniatały mężczyznę, który nie miał pojęcia co go trafiło i zaczęłam wyżywać się na nim. Uniosłam go i cisnęłam nim dwukrotnie o ścianę. Był tak zaskoczony i przerażony, że nie zareagował - był na mojej łasce.
Gdy był ogłuszony dwukrotnym spotkaniem trzeciego stopnia ze ścianą, cisnęłam nim o podłogę. Gdy już na niej był, stanęłam nad nim. Ciężko dysząc spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Położyłam nogę na jego gardle, będąc gotową w każdej chwili zakończyć jego żywot.
- Jesteś skończonym idiotą wiesz? - zapytałam swoją ofiarę
W odpowiedzi pokiwał tylko głową ciężko przełykając ślinę.
- Powiesz mi teraz, kto kazał ci zabić Uterka, dobrze? - uśmiechnęłam się lekko.
Moja ofiara wydyszała tylko jedno imię. Wystarczyło:
- Shaldor
Spojrzałam na ofiarę z politowaniem. Nie był mi już więcej potrzebny. Chwyciłam go za gardło za pomocą mocy i szybkim ruchem zakończyłam jego życie.
- Bezwzględna jak zawsze - skomentował mój towarzysz.
- Nie bezwzględna - odparłam z przekonaniem - Ten Sith był bezużyteczny. Nie potrafił nawet w odpowiedni sposób zamordować swojego celu. A jeśli dobrze mnie znasz powinieneś wiedzieć jedno. Nie mam cierpliwości do rzeczy bezużytecznych.
Mój towarzysz umilkł na chwile gdy zawiesił wzrok na trupie. Po chwili zapytał:
- Dlaczego twój ojciec - powiedział z trudem - Shaldor, wysłał tego Sitha aby zamordował naszego szpiega?
- Znasz odpowiedz mój drogi - powiedziałam zrezygnowana - nigdy nas nie zaakceptuje. Zrobi wszystko aby nas dopaść. Ciebie zabije, mnie ukarze.
- Nie dam się zabić Aleni.
- Cmentarze są pełne ludzi którzy mówili, że nie dadzą się zabić mojemu Ojcu.
Nie dostałam odpowiedzi na tą uwagę. Zamiast tego mój towarzysz przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Kobieta w czerni
Obudziłam się cała oblana potem. Mój towarzysz spał obok mnie. Jego oddech był spokojny a sen głęboki. Nawet nie drgnął gdy gwałtownie się poruszyłam. Spojrzałam na swoje ręce. Drżały. Od kiedy ja tak reaguje na sny? Od kiedy boje się następnego dnia?
Od odnalezienia zwłok naszego szpiega Uterka minęły już dwa miesiące. Ojciec coraz bardziej deptał nam po piętach a my działaliśmy po omacku - nie wiedząc dokładnie co planuje i jak blisko odszukania naszej kryjówki jest. Te informacje zawsze zapewniał nam nasz informator ale odkąd został zabity, nic nie wiedziałam.
Najgorsze w tym wszystkim nie jest niebezpieczeństwo - wydaje mi się nawet, że dreszczyk emocji podnieca mojego towarzysza - lecz tym co odciska piętno na nas jest właśnie ta niepewność. Nie wiemy kiedy zostaniemy znalezieni, w jaki sposób, ani przez kogo. Pewnym jest jedynie, że zostaniemy odszukani. Prędzej czy później.
Obudził mnie zły sen ... chociaż może była to wizja. Ujrzałam ukochanego w kałuży krwi, z odciętą głową, pozbawionego rąk ... Miejmy nadzieje, że to jednak sen a nie wizja. Z wrażliwością na moc jednak nigdy nic nie wiadomo.
Przetarłam ręką twarz, nałożyłam na swoje ciało szlafrok i wyszłam z łóżka, starając się robić jak najmniej hałasu.Dom w którym mieszkaliśmy tymczasowo nie był zbyt duży, dlatego nauczyłam się do dość szybko na pamieć i dzięki temu poruszałam się nim w ciemnościach stosunkowo łatwo. Udałam się w kierunku małej prowizorycznej kuchni aby napić się wody.
*Szzzzzzzz* Usłyszałam szelest, który natychmiast przyspieszył bicie mojego serca. Stojąc jak posąg w bezruchu wytężyłam słuch.
*Skrzyp, skrzyp, skrzyp* Podłoga niedaleko łóżka skrzypiała. Ktoś tu jest!! Dlaczego nie wyczulam go za pomocą mocy ... Umie się maskować!
Przerażona wyłączyłam myślenie i zaatakowałam wroga błyskawicami. Dom pogrążony w mroku rozświetliła fontanna wyładowań mocy. Usłyszałam krzyk. Nie był to jednak głos dla mnie obcy. Był to mój towarzysz, którego omyłkowo zaatakowałam. Gdy zdałam sobie sprawę z fatalnej pomyłki, szybko podbiegłam do ukochanego. Przepełniała mnie złość "No i po co się do mnie skradasz" - krzyknęłam do niego.
On tylko patrzał się na mnie z głupim uśmieszkiem na twarzy. Jego ręka powędrowała w kierunku mojego policzka. Pogłaskał mnie. Wiedział, że bardzo to lubię. Gdy tylko moja złość opadła szepnął mi na ucho "Nic się nie stało ..."
Gdy uspokoiliśmy swoje emocje, mój towarzysz podniósł mnie i zaniósł do łóżka. Nie chciało mu się jednak spać.W momencie uniesienia, gdy na chwile zapomniałam o wszystkich problemach wyczułam czyjąś obecność.
Ciarki przeszły po całym moim ciele, mimo iż sama używam ciemnej strony, poczułam niewyobrażalny chłód jak wtedy, gdy po raz pierwszy spotkałam sitha. W mojej duszy pojawił się podświadomy niepokój oraz strach. Wiedziałam, doskonale wiedziałam kto jest na tyle potężny aby wzbudzać we mnie takie emocje samą tylko obecnością.
"Shaldor"
Chciałam wydostać się z objęć partnera jak najszybciej. Nie dało się jednak zrobić tego wystarczająco szybko. Gdy się "uwolniłam", spojrzałam przed siebie. Ujrzałam tylko cień, który stał praktycznie nieruchomo. Zauważyłam kształt postaci ubranej w długie szaty, którego głowa była przysłonięta przez kaptur. Znałam tą posturę. Zbyt dobrze ...
- Witaj Aleniss - powiedział ochrypłym i przerażającym głosem mój ojciec.
Od odnalezienia zwłok naszego szpiega Uterka minęły już dwa miesiące. Ojciec coraz bardziej deptał nam po piętach a my działaliśmy po omacku - nie wiedząc dokładnie co planuje i jak blisko odszukania naszej kryjówki jest. Te informacje zawsze zapewniał nam nasz informator ale odkąd został zabity, nic nie wiedziałam.
Najgorsze w tym wszystkim nie jest niebezpieczeństwo - wydaje mi się nawet, że dreszczyk emocji podnieca mojego towarzysza - lecz tym co odciska piętno na nas jest właśnie ta niepewność. Nie wiemy kiedy zostaniemy znalezieni, w jaki sposób, ani przez kogo. Pewnym jest jedynie, że zostaniemy odszukani. Prędzej czy później.
Obudził mnie zły sen ... chociaż może była to wizja. Ujrzałam ukochanego w kałuży krwi, z odciętą głową, pozbawionego rąk ... Miejmy nadzieje, że to jednak sen a nie wizja. Z wrażliwością na moc jednak nigdy nic nie wiadomo.
Przetarłam ręką twarz, nałożyłam na swoje ciało szlafrok i wyszłam z łóżka, starając się robić jak najmniej hałasu.Dom w którym mieszkaliśmy tymczasowo nie był zbyt duży, dlatego nauczyłam się do dość szybko na pamieć i dzięki temu poruszałam się nim w ciemnościach stosunkowo łatwo. Udałam się w kierunku małej prowizorycznej kuchni aby napić się wody.
*Szzzzzzzz* Usłyszałam szelest, który natychmiast przyspieszył bicie mojego serca. Stojąc jak posąg w bezruchu wytężyłam słuch.
*Skrzyp, skrzyp, skrzyp* Podłoga niedaleko łóżka skrzypiała. Ktoś tu jest!! Dlaczego nie wyczulam go za pomocą mocy ... Umie się maskować!
Przerażona wyłączyłam myślenie i zaatakowałam wroga błyskawicami. Dom pogrążony w mroku rozświetliła fontanna wyładowań mocy. Usłyszałam krzyk. Nie był to jednak głos dla mnie obcy. Był to mój towarzysz, którego omyłkowo zaatakowałam. Gdy zdałam sobie sprawę z fatalnej pomyłki, szybko podbiegłam do ukochanego. Przepełniała mnie złość "No i po co się do mnie skradasz" - krzyknęłam do niego.
On tylko patrzał się na mnie z głupim uśmieszkiem na twarzy. Jego ręka powędrowała w kierunku mojego policzka. Pogłaskał mnie. Wiedział, że bardzo to lubię. Gdy tylko moja złość opadła szepnął mi na ucho "Nic się nie stało ..."
Gdy uspokoiliśmy swoje emocje, mój towarzysz podniósł mnie i zaniósł do łóżka. Nie chciało mu się jednak spać.W momencie uniesienia, gdy na chwile zapomniałam o wszystkich problemach wyczułam czyjąś obecność.
Ciarki przeszły po całym moim ciele, mimo iż sama używam ciemnej strony, poczułam niewyobrażalny chłód jak wtedy, gdy po raz pierwszy spotkałam sitha. W mojej duszy pojawił się podświadomy niepokój oraz strach. Wiedziałam, doskonale wiedziałam kto jest na tyle potężny aby wzbudzać we mnie takie emocje samą tylko obecnością.
"Shaldor"
Chciałam wydostać się z objęć partnera jak najszybciej. Nie dało się jednak zrobić tego wystarczająco szybko. Gdy się "uwolniłam", spojrzałam przed siebie. Ujrzałam tylko cień, który stał praktycznie nieruchomo. Zauważyłam kształt postaci ubranej w długie szaty, którego głowa była przysłonięta przez kaptur. Znałam tą posturę. Zbyt dobrze ...
- Witaj Aleniss - powiedział ochrypłym i przerażającym głosem mój ojciec.
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Kobieta w czerni
Cień mojego ojca majaczył przed nami. Czas jakby zupełnie przestał płynąć. Wszystkie moje mięśnie zesztywniały w panice - nie mogłam się ruszyć. Chciałam wydusić z siebie jakieś słowa, groźbę, krzyk. Jedyne co udało mi się z siebie wydobyć to nieartykułowany dźwięk przypominający świst. I ten chłód. Mój ojciec jest potężny. Boje się jego siły ...
- Widzę, że uwiliście sobie tutaj przytulne gniazdko - jego głos był przeraźliwie spokojny. To sprawiało, że brzmiał przerażająco.
- Wypieprzaj stąd ale już! - ryknął mój kochanek sięgając po blaster który trzymał pod poduszką.
Chciałam krzyknąć, aby tego nie robił. Wszystko jednak działo się tak szybko. Nim się spostrzegłam mój ojciec chwycił za pomocą mocy mojego towarzysza za gardło i dosłownie wyrzucił go z łóżka, ciskając nim o ścianę. Wydałam z siebie okropny krzyk. Nie wiedziałam co mam robić.
Mój ukochany z jękiem bólu upadł na podłogę. Ojciec podszedł do niego bliżej stając plecami do mnie. Chciał pobawić się swoją ofiarą zanim zakończy jego życie. To była moja szansa. Przyciągnęłam swój miecz za pomocą mocy i uderzyłam z zamiarem przebicia ojca na wylot.
Gdy moja klinga zbliżała się do pleców ojca, ten wykonał nadludzko szybki unik. Wylądowałam pomiędzy nim a ukochanym, zbierającym się teraz z podłogi. Nastała cisza. Znów nie widziałam twarzy oprawcy, a jego cień. Słyszałam jedynie ciche pojękiwanie.
Czułam jak wali mi serce. Adrenalina robiła swoje. Byłam gotowa rzucić się jak lwica na swojego ojca, by tylko dać kochanemu uciec.
- Uciekaj - ryknęłam po czym wykonałam cięcie w stronę przeciwnika.
Ten nawet nie zapalił swojego miecza świetlnego a szybkim ruchem w bok uniknął ataku. Gdy zostałam wytrącona przez niego z równowagi poczułam jak unoszę się nad ziemie. Mój ojciec podniósł mnie za pomocą mocy. Z impetem przywalił mną o ścianę ... nie puścił mnie jednak. Trzymał mnie za pomocą swojej mocy przyciśniętą do ściany. Odruchowo spojrzałam na ukochanego, również był uwięziony.
- Mówiłem. Żadnych kochanków. Miłość do słabość którą można wykorzystać.
Mój kochanek nagle wytrzeszczył nienaturalnie oczy. Ojciec coś mu robił. Nie wiedziałam jednak co. Wyglądał jakby się dusił, ale nie przypominało to zwykłego duszenia mocą.
- Zostaw go! - ryknęłam - On nic nie zawinił!
- Wiem - odpowiedział mój Ojciec - dlatego będziesz oglądać jak niewinny umiera z twojej winy.
Mój wybranek zaczął robić się siny na twarzy a łzy popłynęły po mojej. Próbowałam błagać, krzyczałam. Nic... tylko bezsens i bezsilność.
- Kocham cię! - krzyknęłam do swojego ukochanego.
Spostrzegłam, że mimo cierpienia na jego twarzy pojawił się uśmiech, który dobrze znałam. On też mnie kocha. I powiedział mi to w ostatnim geście swojego życia. Po uśmiechu jego ciało osunęło się bezwładnie.
Rozpłakałam się jak dziecko. Mój ojciec jednak nie skończył się wyżywać. Przyciągnął mój miecz świetlny i powoli odcinał kończyny mojego ukochanego, gdy skończył wyglądał zupełnie jak w moim śnie, a jego krew była dosłownie wszędzie.
Wtedy więzy mocy puściły, a ja upadłam na ziemie cała we łzach.
- Wracamy do domu - powiedział ojciec i rzucił mój miecz na podłogę, tuż obok mnie.
Nie dobyłam go. Moja nienawiść do rodzica, mój ból, uczucie bezsilności, straty, żal, smutek, miłość, tęsknota. Wszystko to zmieszało się we mnie. Przekułam to wszystko w furię. Przekułam to na moc ...
- GIN ŚCIERWO - ryknęłam i z moich palców wystrzeliła fontanna błyskawic mocy o sile rażenia jakiej nigdy wcześniej nie stworzyłam. Atak zaskoczył ojca, który próbował się obronić lecz nie zbyt szybko. Jego ciało, odepchnięte zostało przez furię jaką włożyłam w ten atak i poleciał na przeciwległą ścianę. Gdy on się zbierał, ja dobyłam swojego miecz, odpaliłam go i rzuciłam się z zamiarem zakończenia jego nędznego życia. Nie mógł już sobie pozwolić na sztuczki. Odpalił swój podwójny miecz i jeszcze leżąc sparował mój atak. Uderzałam z ogromną siła. Moje ręce niezbyt przyzwyczajone do walki mieczem zaczęły boleć. Olałam to. Większy ból uczyni mnie tylko silniejszą. Mój ojciec został przyparty do ściany. A ja atakowałam atakowałam, atakowałam...
Gdy ataki mieczem nie przynosiły efektu, odskoczyłam w tył gasząc miecz. Szybko uniosłam przedmioty kuchenne, noże, widelce, garnki i cisnęłam wszystkim na raz w swojego wroga. On wytworzył szybko barierę która go osłoniła, lecz nie dawałam za wygraną. Uniosłam stalowe łóżko na którym przed chwilą spałam i cisnęłam nim. Tego się nie spodziewał, lecz w porę uskoczył. Gdy zobaczyłam, że Ojciec jest wytracony z równowagi ponownie przelałam cała swoja furie w błyskawice. On jednak za pomocą mocy zatrzymał je tuż przed swoimi dłońmi. Robił to z ogromną trudnością. Widziałam grymas bólu na jego twarzy. Słabł. To tylko mnie zmotywowało. Kontynuowałam atak. Mimo, że słabłam, mimo że czułam jakby uchodziło ze mnie życie, a skóra na rękach stawała się szara i pomarszczona walczyłam. Musiałam pomścić ukochanego. Zaczęłam zbliżać się do ojca. Gdy osiągnęłam punkt krytyczny połączenie zostało zerwane a siła uderzenia odbiła mnie i ojca na przeciwległe krańce pokoju.
Uderzyłam się w głowę, straciłam na chwile orientacje. Gdy się pozbierałam poczułam jak ponownie coś unosi mnie nad ziemię. Tym razem ojciec użył na mnie duszenia mocy. Nie mogłam oddychać.
- Dzięki złości na mnie stałaś się potężniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Śmierć twojego kochanka uczyniła cię potężną.
Dusiłam się, mimo to słowa mojego oprawcy docierały do mnie.
- Niech to uczucie nienawiści do mnie przepełnia cię. Niech złość, że pozwoliłaś umrzeć ukochanemu czyni cię potężną.
Więzy puściły a ja upadłam na ziemie. Mój ojciec stał tuż koło mnie.
- Twój trening jest ukończony Aleniss. Gdybyś należała do Imperium otrzymałabyś teraz tytuł Lorda Sithów. Gdy się pozbierasz, przybądź do mnie. Będę miał dla ciebie propozycje.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, poczułam jedynie silny cios w tył głowy i ujrzałam ciemność która mnie pochłonęła ...
- Widzę, że uwiliście sobie tutaj przytulne gniazdko - jego głos był przeraźliwie spokojny. To sprawiało, że brzmiał przerażająco.
- Wypieprzaj stąd ale już! - ryknął mój kochanek sięgając po blaster który trzymał pod poduszką.
Chciałam krzyknąć, aby tego nie robił. Wszystko jednak działo się tak szybko. Nim się spostrzegłam mój ojciec chwycił za pomocą mocy mojego towarzysza za gardło i dosłownie wyrzucił go z łóżka, ciskając nim o ścianę. Wydałam z siebie okropny krzyk. Nie wiedziałam co mam robić.
Mój ukochany z jękiem bólu upadł na podłogę. Ojciec podszedł do niego bliżej stając plecami do mnie. Chciał pobawić się swoją ofiarą zanim zakończy jego życie. To była moja szansa. Przyciągnęłam swój miecz za pomocą mocy i uderzyłam z zamiarem przebicia ojca na wylot.
Gdy moja klinga zbliżała się do pleców ojca, ten wykonał nadludzko szybki unik. Wylądowałam pomiędzy nim a ukochanym, zbierającym się teraz z podłogi. Nastała cisza. Znów nie widziałam twarzy oprawcy, a jego cień. Słyszałam jedynie ciche pojękiwanie.
Czułam jak wali mi serce. Adrenalina robiła swoje. Byłam gotowa rzucić się jak lwica na swojego ojca, by tylko dać kochanemu uciec.
- Uciekaj - ryknęłam po czym wykonałam cięcie w stronę przeciwnika.
Ten nawet nie zapalił swojego miecza świetlnego a szybkim ruchem w bok uniknął ataku. Gdy zostałam wytrącona przez niego z równowagi poczułam jak unoszę się nad ziemie. Mój ojciec podniósł mnie za pomocą mocy. Z impetem przywalił mną o ścianę ... nie puścił mnie jednak. Trzymał mnie za pomocą swojej mocy przyciśniętą do ściany. Odruchowo spojrzałam na ukochanego, również był uwięziony.
- Mówiłem. Żadnych kochanków. Miłość do słabość którą można wykorzystać.
Mój kochanek nagle wytrzeszczył nienaturalnie oczy. Ojciec coś mu robił. Nie wiedziałam jednak co. Wyglądał jakby się dusił, ale nie przypominało to zwykłego duszenia mocą.
- Zostaw go! - ryknęłam - On nic nie zawinił!
- Wiem - odpowiedział mój Ojciec - dlatego będziesz oglądać jak niewinny umiera z twojej winy.
Mój wybranek zaczął robić się siny na twarzy a łzy popłynęły po mojej. Próbowałam błagać, krzyczałam. Nic... tylko bezsens i bezsilność.
- Kocham cię! - krzyknęłam do swojego ukochanego.
Spostrzegłam, że mimo cierpienia na jego twarzy pojawił się uśmiech, który dobrze znałam. On też mnie kocha. I powiedział mi to w ostatnim geście swojego życia. Po uśmiechu jego ciało osunęło się bezwładnie.
Rozpłakałam się jak dziecko. Mój ojciec jednak nie skończył się wyżywać. Przyciągnął mój miecz świetlny i powoli odcinał kończyny mojego ukochanego, gdy skończył wyglądał zupełnie jak w moim śnie, a jego krew była dosłownie wszędzie.
Wtedy więzy mocy puściły, a ja upadłam na ziemie cała we łzach.
- Wracamy do domu - powiedział ojciec i rzucił mój miecz na podłogę, tuż obok mnie.
Nie dobyłam go. Moja nienawiść do rodzica, mój ból, uczucie bezsilności, straty, żal, smutek, miłość, tęsknota. Wszystko to zmieszało się we mnie. Przekułam to wszystko w furię. Przekułam to na moc ...
- GIN ŚCIERWO - ryknęłam i z moich palców wystrzeliła fontanna błyskawic mocy o sile rażenia jakiej nigdy wcześniej nie stworzyłam. Atak zaskoczył ojca, który próbował się obronić lecz nie zbyt szybko. Jego ciało, odepchnięte zostało przez furię jaką włożyłam w ten atak i poleciał na przeciwległą ścianę. Gdy on się zbierał, ja dobyłam swojego miecz, odpaliłam go i rzuciłam się z zamiarem zakończenia jego nędznego życia. Nie mógł już sobie pozwolić na sztuczki. Odpalił swój podwójny miecz i jeszcze leżąc sparował mój atak. Uderzałam z ogromną siła. Moje ręce niezbyt przyzwyczajone do walki mieczem zaczęły boleć. Olałam to. Większy ból uczyni mnie tylko silniejszą. Mój ojciec został przyparty do ściany. A ja atakowałam atakowałam, atakowałam...
Gdy ataki mieczem nie przynosiły efektu, odskoczyłam w tył gasząc miecz. Szybko uniosłam przedmioty kuchenne, noże, widelce, garnki i cisnęłam wszystkim na raz w swojego wroga. On wytworzył szybko barierę która go osłoniła, lecz nie dawałam za wygraną. Uniosłam stalowe łóżko na którym przed chwilą spałam i cisnęłam nim. Tego się nie spodziewał, lecz w porę uskoczył. Gdy zobaczyłam, że Ojciec jest wytracony z równowagi ponownie przelałam cała swoja furie w błyskawice. On jednak za pomocą mocy zatrzymał je tuż przed swoimi dłońmi. Robił to z ogromną trudnością. Widziałam grymas bólu na jego twarzy. Słabł. To tylko mnie zmotywowało. Kontynuowałam atak. Mimo, że słabłam, mimo że czułam jakby uchodziło ze mnie życie, a skóra na rękach stawała się szara i pomarszczona walczyłam. Musiałam pomścić ukochanego. Zaczęłam zbliżać się do ojca. Gdy osiągnęłam punkt krytyczny połączenie zostało zerwane a siła uderzenia odbiła mnie i ojca na przeciwległe krańce pokoju.
Uderzyłam się w głowę, straciłam na chwile orientacje. Gdy się pozbierałam poczułam jak ponownie coś unosi mnie nad ziemię. Tym razem ojciec użył na mnie duszenia mocy. Nie mogłam oddychać.
- Dzięki złości na mnie stałaś się potężniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Śmierć twojego kochanka uczyniła cię potężną.
Dusiłam się, mimo to słowa mojego oprawcy docierały do mnie.
- Niech to uczucie nienawiści do mnie przepełnia cię. Niech złość, że pozwoliłaś umrzeć ukochanemu czyni cię potężną.
Więzy puściły a ja upadłam na ziemie. Mój ojciec stał tuż koło mnie.
- Twój trening jest ukończony Aleniss. Gdybyś należała do Imperium otrzymałabyś teraz tytuł Lorda Sithów. Gdy się pozbierasz, przybądź do mnie. Będę miał dla ciebie propozycje.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, poczułam jedynie silny cios w tył głowy i ujrzałam ciemność która mnie pochłonęła ...
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach