Anioł stróż
Strona 1 z 1
Anioł stróż
Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu. Siedziałem przywiązany do krzesła. Odruchowo sprawdziłem, czy mogę używać mocy. Oczywiście, że nie mogłem. Pomyśleli i założyli mi kajdanki na użytkowników mocy. Mój wzrok oszukiwał mnie, być może byłem na haju. Czułem jednak obecność ... chyba. A może mi coś wstrzyknęli? Kim oni w ogóle są?
Z mroku wyłoniła się kobieta, blondynka, niezbyt wysoka, około trzydziestki. Mocne 7/10 gdyby nie to, że na jej twarzy widoczny był wpływ ciemnej strony.
- Czego chcesz? - przeszedłem od razu do rzeczy.
- Tak od razu? Bez gry wstępnej? - zapytała Sithka, miała piękny głos - Zawiodłeś mnie. Znając twoją reputacje, spodziewałam się długiej i namiętnej gry wstępnej. No dobrze, lepiej dla ciebie.
- Skończ pieprzyć kobieto - rzuciłem znudzony - Załatwmy to co mamy do załatwienia i weź mnie zabij czy coś.
Sith umilkła. Widocznie liczyła na zabawę.
- Poszukujemy Chisski - zaczęła i wszystko stało się jasne - Znana była pod wieloma imionami, ty konkretnie znasz ją jako Archid
- Zawiodę cię, nie wiem gdzie jest - odpowiedziałem.
- To się okaże Mitrasie.
- Zaraz zaraz, nie przeszliśmy na ty, wiec sobie nie pozwalaj - zaprotestowałem, by ją zdenerwować
Wtedy po raz pierwszy poraziła mnie piorunami mocy. Dawno tego nie czułem, niemal zapomniałem jakie to nieprzyjemne uczucie.
- Zostawiła cię - powiedziała kobieta - Nie pomyślałeś aby ja odszukać? Zemścić się za zniewagę?
- Chyba robisz sobie jaja kobieto, miałbym się mścić na kobiecie która kocham?
- Zostawiła cię - powtórzyła Sith - prawdopodobnie cię zdradziła.
- I co z tego? Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi. Takie było ryzyko tego romansu. Jednak podjąłem je. I co, twoim zdaniem powinienem ją odszukać i ukarać? - Gdyby moje ręce były wolne, popukałbym się w czoło.
- Raz ze cię opuściła, zapewne dla innego mężczyzny to jeszcze zostawiła cię z dziećmi - próbowała wyprowadzić mnie z równowagi.
- No i chwała jej za to - odparłem bez zastanowienia - Gdybym został sam, ciężej znosiłbym rozstanie.
Sith była niezadowolona z faktu, że trzymałem nerwy na wodzy.
- Do rzeczy - zaczęła - Twoja była już partnerka jest kluczowa dla pewnej operacji którą spiskowcy prowadzą przeciwko Imperium i samej miłościwie jej panującej Imperator Acinie. Moim zadaniem, jest powstrzymać spisek mający na celu zdestabilizować naszą ojczyznę. Jeśli pomożesz nam ją odszukać, Darth Arktus, który ma za zadanie wyeliminować zdrajców sowicie cię wynagrodzi.
Uśmiechnąłem się szeroko. Czekałem na to. Może teraz dostane za swoje, może mnie zabije.
- Ja mam w dupie wasze Imperium. Nie potraficie nim zarządzać, to macie bajzel.
Porcja błyskawic znowu przeszyła moje ciało.
- Jeśli będziesz współpracować, twoja dziewczyna nie zginie. Jest sporo warta politycznie, dla mojego pana. Chcemy dorwać ją i jej brata. Pomyśl przez chwile. Jeśli pomożesz, zginie tylko jej brat, a ona pozostanie przy życiu, jeśli nie ... zginą oboje.
Prawdę mówiąc, gdybym przystał na taki układ i hipotetycznie Sithowie dotrzymali by słowa, Archid by mnie znienawidziła. Jednak oni o tym nie wiedzą ...
***
Przesłuchanie trwało jeszcze dobrą godzinę. Postanowiłem zagrać zainteresowanego umową. Życie Archid za życie jej brata. Uwolnili mnie z kajdan, bym mógł zacząć robić swoje. Prawdę mówiąc, od początku wiedziałem gdzie ukrywa się Orzeszek. Nie miałem zamiaru jednak jej odwiedzać, ani męczyć swoją obecnością. Wybrała swoją drogę, musiałem to uszanować.
Sithowie nie wiedzieli jednak o tym, wiec miałem pole do improwizacji. Poprosiłem o dostęp do komputera, oczywiście z pewnymi ograniczeniami, by udawać, że rozpocząłem poszukiwania. Poprosiłem też o nagrania. Wytłumaczyłem, że zrobię z siebie zakładnika i jak znajdę ich lokalizacje będę w stanie wywabić ich z kryjówki. Zadziałało. Przygotowałem nagrania, zamówiłem kwiaty - które Archid na pewno rozpozna. Całość zapakowałem w paczkę. Pod pretekstem spotkania z informatorem udałem się na miasto. Oczywiście śledzili mnie, jednak oszukanie ich w tak zatłoczonym miejscu jak Nar Shaddaa nie było takie wcale skomplikowane. Poprzez zaufanych ludzi wysłałem paczkę wprost pod miejsce, gdzie przebywał Orzeszek.
Cały plan polegał na ostrzeżeniu Archid. Na dysku, który dodałem do paczki, zakodowałem ostrzeżenie. Ja tymczasem zająłem się wodzeniem sithów za nos, by jak najbardziej odwrócić ich uwagę od ich celu, który mieli praktycznie pod nosem.
Nie wiem ile będę w stanie ich oszukiwać. Poświęcę się jeśli trzeba, by jej nie odnaleźli. Jeśli zginę, to chociaż umrę spokojny, że lokalizacja Archid przepadnie razem zemną w nicości ...
Z mroku wyłoniła się kobieta, blondynka, niezbyt wysoka, około trzydziestki. Mocne 7/10 gdyby nie to, że na jej twarzy widoczny był wpływ ciemnej strony.
- Czego chcesz? - przeszedłem od razu do rzeczy.
- Tak od razu? Bez gry wstępnej? - zapytała Sithka, miała piękny głos - Zawiodłeś mnie. Znając twoją reputacje, spodziewałam się długiej i namiętnej gry wstępnej. No dobrze, lepiej dla ciebie.
- Skończ pieprzyć kobieto - rzuciłem znudzony - Załatwmy to co mamy do załatwienia i weź mnie zabij czy coś.
Sith umilkła. Widocznie liczyła na zabawę.
- Poszukujemy Chisski - zaczęła i wszystko stało się jasne - Znana była pod wieloma imionami, ty konkretnie znasz ją jako Archid
- Zawiodę cię, nie wiem gdzie jest - odpowiedziałem.
- To się okaże Mitrasie.
- Zaraz zaraz, nie przeszliśmy na ty, wiec sobie nie pozwalaj - zaprotestowałem, by ją zdenerwować
Wtedy po raz pierwszy poraziła mnie piorunami mocy. Dawno tego nie czułem, niemal zapomniałem jakie to nieprzyjemne uczucie.
- Zostawiła cię - powiedziała kobieta - Nie pomyślałeś aby ja odszukać? Zemścić się za zniewagę?
- Chyba robisz sobie jaja kobieto, miałbym się mścić na kobiecie która kocham?
- Zostawiła cię - powtórzyła Sith - prawdopodobnie cię zdradziła.
- I co z tego? Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi. Takie było ryzyko tego romansu. Jednak podjąłem je. I co, twoim zdaniem powinienem ją odszukać i ukarać? - Gdyby moje ręce były wolne, popukałbym się w czoło.
- Raz ze cię opuściła, zapewne dla innego mężczyzny to jeszcze zostawiła cię z dziećmi - próbowała wyprowadzić mnie z równowagi.
- No i chwała jej za to - odparłem bez zastanowienia - Gdybym został sam, ciężej znosiłbym rozstanie.
Sith była niezadowolona z faktu, że trzymałem nerwy na wodzy.
- Do rzeczy - zaczęła - Twoja była już partnerka jest kluczowa dla pewnej operacji którą spiskowcy prowadzą przeciwko Imperium i samej miłościwie jej panującej Imperator Acinie. Moim zadaniem, jest powstrzymać spisek mający na celu zdestabilizować naszą ojczyznę. Jeśli pomożesz nam ją odszukać, Darth Arktus, który ma za zadanie wyeliminować zdrajców sowicie cię wynagrodzi.
Uśmiechnąłem się szeroko. Czekałem na to. Może teraz dostane za swoje, może mnie zabije.
- Ja mam w dupie wasze Imperium. Nie potraficie nim zarządzać, to macie bajzel.
Porcja błyskawic znowu przeszyła moje ciało.
- Jeśli będziesz współpracować, twoja dziewczyna nie zginie. Jest sporo warta politycznie, dla mojego pana. Chcemy dorwać ją i jej brata. Pomyśl przez chwile. Jeśli pomożesz, zginie tylko jej brat, a ona pozostanie przy życiu, jeśli nie ... zginą oboje.
Prawdę mówiąc, gdybym przystał na taki układ i hipotetycznie Sithowie dotrzymali by słowa, Archid by mnie znienawidziła. Jednak oni o tym nie wiedzą ...
***
Przesłuchanie trwało jeszcze dobrą godzinę. Postanowiłem zagrać zainteresowanego umową. Życie Archid za życie jej brata. Uwolnili mnie z kajdan, bym mógł zacząć robić swoje. Prawdę mówiąc, od początku wiedziałem gdzie ukrywa się Orzeszek. Nie miałem zamiaru jednak jej odwiedzać, ani męczyć swoją obecnością. Wybrała swoją drogę, musiałem to uszanować.
Sithowie nie wiedzieli jednak o tym, wiec miałem pole do improwizacji. Poprosiłem o dostęp do komputera, oczywiście z pewnymi ograniczeniami, by udawać, że rozpocząłem poszukiwania. Poprosiłem też o nagrania. Wytłumaczyłem, że zrobię z siebie zakładnika i jak znajdę ich lokalizacje będę w stanie wywabić ich z kryjówki. Zadziałało. Przygotowałem nagrania, zamówiłem kwiaty - które Archid na pewno rozpozna. Całość zapakowałem w paczkę. Pod pretekstem spotkania z informatorem udałem się na miasto. Oczywiście śledzili mnie, jednak oszukanie ich w tak zatłoczonym miejscu jak Nar Shaddaa nie było takie wcale skomplikowane. Poprzez zaufanych ludzi wysłałem paczkę wprost pod miejsce, gdzie przebywał Orzeszek.
Cały plan polegał na ostrzeżeniu Archid. Na dysku, który dodałem do paczki, zakodowałem ostrzeżenie. Ja tymczasem zająłem się wodzeniem sithów za nos, by jak najbardziej odwrócić ich uwagę od ich celu, który mieli praktycznie pod nosem.
Nie wiem ile będę w stanie ich oszukiwać. Poświęcę się jeśli trzeba, by jej nie odnaleźli. Jeśli zginę, to chociaż umrę spokojny, że lokalizacja Archid przepadnie razem zemną w nicości ...
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Anioł stróż
Siedziałem z zamkniętymi oczyma. Ciemność otaczała mnie z każdej strony. Moje myśli błądziły pośród mroków mojej duszy. Wtedy usłyszałem kroki. Ktoś się zbliżał. Otwarłem momentalnie oczy. Skupiłem się na źródle dźwięku. Nic nie usłyszałem. "Nie ufaj zmysłom" - w mojej głowie rozbrzmiał głos Alysalai - mojej byłej mistrzyni - "Jedi ufa mocy i tylko jej - niczemu innemu". Wyczułem obecność, której nie czułem od ...
Pomieszczenie rozświetliło się. Nieprzyzwyczajony do światła zostałem oślepiony. Gdy moje oczy zaczęły przyzwyczajać się do światła ujrzałem kobietę. Gdybym nie był obdarzony mocą i polegałbym jedynie na tym co widzę, nie poznałbym jej. Ciężko powiedzieć, że ją jednak znałem. Tak naprawdę nie wiedziałem o niej nic poza tym, że przede mną stała kobieta, z którą spędziłem ostatnie półtora roku życia.
- Wiem kim jesteś, a przynajmniej to kim byłaś. Moje oczy mnie oszukują, moje uszy mnie kłamią. Moc jednak zawsze mówi prawdę ...
***
Chwilę później poczułem chłód. Ciało kobiety, której zawdzięczałem ratunek uniosło się w górę, jej ręce zaś powędrowały ku szyi. Darth przybył.
Odruchowo dobyłem miecza świetlnego i zastosowałem pchnięcie mocy w kierunku wroga. Nie zrobiłem mu zbyt wiele, jednak zdekoncentrowałem go na tyle, że puścił swoją ofiarę.
- Spieprzajcie stąd ale już! - ryknąłem po czym odpaliłem miecz i rzuciłem się na Dartha. Wiedziałem, że to samobójstwo. Nie było jednak innego wyboru.
Mój błękitno biały miecz spotkał się w połowie drogi z krwistoczerwonym mieczem Sitha, który był o głowę wyższy ode mnie, nie mówiąc o dzikiej sile i furii jaką posiadał. Kilka sekund siłowaliśmy się, wiedziałem, że to zła taktyka, dlatego wykonałem odwrót. Odskoczyłem, wykonując widowiskowy przeskok za plecy Dartha. Ten zachował się przytomnie i odepchnął mnie mocą. Wyleciałem za drzwi pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy na korytarz w którym było więcej przestrzeni. Miałem podwójne szczęście. Upadek nie pozbawił mnie przytomności a więcej miejsca, oznaczało większą skuteczność mojego stylu walki. Sith już biegł na mnie ze złowieszczą furią. Wykonałem kolejny odskok i kolejny. Nasze miecze ledwo się stykały. W Ataru czułem się jak bantha na pustyni. Darth atakował silnymi i potężnymi ciosami, ja skakałem dookoła niego, starając się wyczuć moment gdy popełni błąd i zaatakować. Ten moment nastąpił. Darth spóźnił lekko gardę, wykonałem więc szybkie pchnięcie. Niestety był zbyt potężny. Zorientował się i użył mocy by odrzucić mnie na sporą odległość.
Tym razem mnie zamroczyło. Upuściłem miecz, który potoczył się kawałek za mnie. Chciałem go szybko przyciągnąć i walczyć dalej. Zrobiłem to w ostatniej chwili, parując śmiercionośny cios, który wyprowadził Sith gdy byłem bezbronny.
Tańczyliśmy dalej przez długi czas. Darth nie szczędził środków. Oprócz morderczo silnich ataków, rzucał we mnie różnymi przedmiotami. Taniec śmierci przedłużał się a ja traciłem siły. Czułem to. Nie byłem tak potężny jak on. Moje siły malały, wiedziałem, że porażka zbliża się coraz szybciej. I wtedy to się stało.
Wykonując piruet moja ręka znalazła się w niewłaściwym miejscu. Sith wykorzystał to perfekcyjnie, pozbawiając mnie jednym szybkim ciosem dłoni. Poczułem przeraźliwy ból i upadłem.
To był koniec. Czułem na sobie oddech śmierci. W ten sposób skończy się moje życie. Widziałem Dartha jak się zbliża. Z bólu zacząłem osuwać się w otchłań. Przynajmniej nie poczuje ostatniego ciosu. Zaraz przekonam się, jak wygląda druga strona mocy ...
(Z jakiegoś powodu Darth nie zabił mojej postaci )Pomieszczenie rozświetliło się. Nieprzyzwyczajony do światła zostałem oślepiony. Gdy moje oczy zaczęły przyzwyczajać się do światła ujrzałem kobietę. Gdybym nie był obdarzony mocą i polegałbym jedynie na tym co widzę, nie poznałbym jej. Ciężko powiedzieć, że ją jednak znałem. Tak naprawdę nie wiedziałem o niej nic poza tym, że przede mną stała kobieta, z którą spędziłem ostatnie półtora roku życia.
- Wiem kim jesteś, a przynajmniej to kim byłaś. Moje oczy mnie oszukują, moje uszy mnie kłamią. Moc jednak zawsze mówi prawdę ...
***
Chwilę później poczułem chłód. Ciało kobiety, której zawdzięczałem ratunek uniosło się w górę, jej ręce zaś powędrowały ku szyi. Darth przybył.
Odruchowo dobyłem miecza świetlnego i zastosowałem pchnięcie mocy w kierunku wroga. Nie zrobiłem mu zbyt wiele, jednak zdekoncentrowałem go na tyle, że puścił swoją ofiarę.
- Spieprzajcie stąd ale już! - ryknąłem po czym odpaliłem miecz i rzuciłem się na Dartha. Wiedziałem, że to samobójstwo. Nie było jednak innego wyboru.
Mój błękitno biały miecz spotkał się w połowie drogi z krwistoczerwonym mieczem Sitha, który był o głowę wyższy ode mnie, nie mówiąc o dzikiej sile i furii jaką posiadał. Kilka sekund siłowaliśmy się, wiedziałem, że to zła taktyka, dlatego wykonałem odwrót. Odskoczyłem, wykonując widowiskowy przeskok za plecy Dartha. Ten zachował się przytomnie i odepchnął mnie mocą. Wyleciałem za drzwi pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy na korytarz w którym było więcej przestrzeni. Miałem podwójne szczęście. Upadek nie pozbawił mnie przytomności a więcej miejsca, oznaczało większą skuteczność mojego stylu walki. Sith już biegł na mnie ze złowieszczą furią. Wykonałem kolejny odskok i kolejny. Nasze miecze ledwo się stykały. W Ataru czułem się jak bantha na pustyni. Darth atakował silnymi i potężnymi ciosami, ja skakałem dookoła niego, starając się wyczuć moment gdy popełni błąd i zaatakować. Ten moment nastąpił. Darth spóźnił lekko gardę, wykonałem więc szybkie pchnięcie. Niestety był zbyt potężny. Zorientował się i użył mocy by odrzucić mnie na sporą odległość.
Tym razem mnie zamroczyło. Upuściłem miecz, który potoczył się kawałek za mnie. Chciałem go szybko przyciągnąć i walczyć dalej. Zrobiłem to w ostatniej chwili, parując śmiercionośny cios, który wyprowadził Sith gdy byłem bezbronny.
Tańczyliśmy dalej przez długi czas. Darth nie szczędził środków. Oprócz morderczo silnich ataków, rzucał we mnie różnymi przedmiotami. Taniec śmierci przedłużał się a ja traciłem siły. Czułem to. Nie byłem tak potężny jak on. Moje siły malały, wiedziałem, że porażka zbliża się coraz szybciej. I wtedy to się stało.
Wykonując piruet moja ręka znalazła się w niewłaściwym miejscu. Sith wykorzystał to perfekcyjnie, pozbawiając mnie jednym szybkim ciosem dłoni. Poczułem przeraźliwy ból i upadłem.
To był koniec. Czułem na sobie oddech śmierci. W ten sposób skończy się moje życie. Widziałem Dartha jak się zbliża. Z bólu zacząłem osuwać się w otchłań. Przynajmniej nie poczuje ostatniego ciosu. Zaraz przekonam się, jak wygląda druga strona mocy ...
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach