Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Walka o dwa słowa, część II

Go down

Walka o dwa słowa, część II Empty Walka o dwa słowa, część II

Pisanie by Talym Nie Lip 17, 2016 8:04 pm

CHWILA, KTÓRA MOGŁABY TRWAĆ WIECZNIE

Niebieski Padawan wrócił do Tarczy. Pełen obaw, dosłownie pobiegł odnieść leki odpowiednim osobom.
Talym przetarł czoło.
- Dobrze, teraz najważniejsze... - powiedział do siebie, trzymając się za boki.

Szedł teraz w stronę głównego budynku Tarczy. Przy bramie siedział jakiś nieznany młodzieńcowi członek tej organizacji. Zarośnięty, z fajką w ustach - nic ciekawego.
- Widział pan może mistrzynię Witmę?
Mężczyzna zmierzył Padawana od stóp do głów i spojrzał się na niego krzywym wzrokiem.
- Okej... - mruknął Talym i poszedł dalej. Nagle dostrzegł barmana z kartonem w rękach i podbiegł do niego. - Może pan widział moją mistrzynię Witmę?
- Witma... Ach, tak. Witma'glred? Siedzi w bibliotece i coś tam hałasuje. - Ruszył w stronę kantyny.
Padawan podziękował i ruszył w wyznaczonym kierunku. Wreszcie dostrzegł Maginię siedzącą na fotelu wśród sterty książek i datapadów.
- Hej... - Podrapał się za głową. - Słyszałem, że jesteś tutaj, więc przyszedłem sprawdzić, jak się czujesz.
Gdy Witma tylko usłyszała Talyma, wstała i przytuliła go.
- Tak się cieszę, że jesteś. Miałam takie... złe przeczucie... jakbyś miał nie wrócić. Już nigdy.
Padawan myślał że to sen. A może faktycznie coś mu się stało podczas lotu i znalazł się w raju? Mistrzyni po raz pierwszy go uściskała! To było dla niego tak niesamowite, że ciarki rozniosły się po całym ciele. Gdy wrócił ze świata osłupiałych, odwzajemnił uścisk z uśmiechem. Miał ochotę unieść ją w górę, pocałować i... po prostu być z nią. Dlaczego to musiało być takie trudne?
- Też miałem takie przeczucie. - Zaśmiał się cicho. - Ale jak TY się czujesz?
Witma wzruszyła ramionami. Okazało się, że jest o wiele lepiej, niż Talym się spodziewał. Maginia miała teraz wmontowaną jakąś sportową pompę, która dostosowywała się do wysiłku.
Kobieta puściła Talyma i usiadła z powrotem. Padawan cały czas się w nią wpatrywał i oparł się przed nią o stół, krzyżując ramiona. Okazało się, że paczka zawierała leki właśnie między innymi dla mistrzyni togrutanina.
- Właśnie, jak ci się podobało na swojej pierwszej samodzielnej ZLECONEJ misji? - zapytała.
Talym zaśmiał się cicho. Jak zwykle nie obeszło się bez karcenia. Pewnie jeszcze będzie musiał się z tym przez jakiś czas mierzyć, ale dla niego to było urocze.
- Sama misja przebiegła dobrze... ale w pewnym momencie myślałem, że nie wytrzymam. - Tak, pewnie dobrze się domyślacie: z tęsknoty za Witmą. - No... - skrzywił się i złapał za czoło - i jeszcze narobiłem sobie guza
- O jeny, pokaż. - Podeszła i przyjrzała się jego czołu.
Okej, były jakieś pozytywy tego wypadku i to z pewnością był dla Talyma jeden z nich. Mimo wszystko zawstydził się i odwrócił lekko głowę.
- Pewnie wygląda okropnie...
- Trochę... Powinniśmy przyłożyć ci do tego lód. Chodź do kantyny.

Jak chciała, tak zrobili. Mistrzyni poprosiła o woreczek z z lodem i czystą ścierkę. Owinęła nią woreczek i przyłożyła Talymowi do czoła. Bardzo mu się podobało to, jak się o niego troszczyła. Właściwie to komu by się nie podobało na jego miejscu? W końcu Witma zapytała się go, skąd u niego ten siniak. Padawan najadł się wstydu i bał się, że mistrzyni go potraktuje jako kogoś słabego. Ku jego pozytywnemu zaskoczeniu, tylko dała mu radę na przyszłość. Kolejny powód, za który ją kochał.
Stwierdzili, że wygodniej im będzie usiąść przy stole, niżeli stać przy barze. Talym siedział, opierając się przedramieniem o nogi, a drugą przykładając zimną szmatkę do czoła. Okazało się, że będzie musiał zdać również swój pierwszy raport z misji.
Po chwili zapytał niepewnie:
- Mistrzyni?...
- Coś cię niepokoi?
- Nie chciałabyś mi... opowiedzieć czegoś o sobie?
To prawda że Talym mało wiedział o Witmie. Może znał jej osobę, ale przeszłość tej kobiety była dla niego jedną, wielką zagadką.
- A co chciałbyś wiedzieć? - Zdumiała się tym pytaniem.
Padawan wzruszył ramionami.
- Na przykład... - przypomniał sobie pytanie Herbnoela - ...skąd pochodzisz?
- Przeszłość jest nieistotna, Talymie. To, skąd pochodzę, nie ma żadnego znaczenia. Brak przywiązania, pamiętasz?
Bomba. I po co się w ogóle starać? Ale spróbujmy ponownie.
- Ach... No tak... - Trochę się zawiódł. - A twój mistrz? Co możesz o nim powiedzieć?
- Który? - zaśmiała się - Miałam ich trzech. No dobra - dodała po chwili - widzę, dokąd zmierza ta rozmowa. Mogę ci opowiedzieć o wszystkich.
Sukces! Talym dowiedział się, że Witma swoją bliznę ma od czwartego roku życia. W tamtym momencie przygarnął ją wiekowy cathar - Mistrz E'Clerck. Okazało się, że Padawan już go widział w Pałacu Pamięci Magini.
- Ogólnie to większość osób darzyła go ogromnym szacunkiem. - wypowiadała się dalej kobieta, co bardzo cieszyło togrutanina. - Miał wielu przyjaciół, ale niewielu prawdziwych, którzy go dobrze znali. Swoje życie poświęcił na przepisywaniu starych ksiąg - wiesz, takich pisanych ręcznie, do biblioteki Jedi. Dzięki temu posiadł ogromną wiedzę, którą nieudolnie próbował mi wpoić. Niezbyt to lubiłam, wolałam biegać po dworze. Ale przez bliznę - wskazała na twarz - dzieci z sąsiedztwa się mnie bały.
Dopiero teraz dotarło do Talyma, dlaczego Witma nie lubi swojej blizny. Musiała być dla niej powodem wielu przykrości. Ale Padawan nie mógł zrozumieć jednej rzeczy - czemu tak ją traktowano? Szybko się okazało, że chodziło po prostu o jej odmienność. Togrutanin w swoim dzieciństwie na szczęście nie miał okazji doświadczyć tego co ona, ale dobrze wiedział, o co chodzi. Podczas swojej pierwszej rozmowy z Shurr, dowiedział się, że jest traktowana gorzej właśnie przez swoją „inność”. Brutalny świat również Talymowi dał tę szansę, by skosztować tego na własnej skórze. „Rogacz”, „Niebieski”, Rogaty” - to tylko niektóre z określeń kierowanych w jego stronę. I to wszystko tylko dlatego że nie był taki jak każdy. Był inny. Witmie również przypisano jakąś prześmiewczą nazwę. Ostrzegła Padawana, by nikomu o niej nie mówił, więc i ja jej nie przytoczę.
Talym uśmiechnął się czule do swojej mistrzyni.
- Spokojnie, nie powiem. - Pogłaskał ją po udzie. - Moim zdaniem ta blizna jest przepiękna.
- Wiesz co? Masz pokraczne pojęcie piękna. - Uśmiechnęła się do niego, nieco zaczerwieniona na twarzy.
„Chodzi o komplement czy o rękę?” - zapytał w myślach Talym, dostrzegając jej reakcję.

W końcu rozmowa zeszła na jego wujka.
- Był świetną osobą. Zawsze go podziwiałem, ale z czasem pobytu w Tarczy zrozumiałem, że mógł trochę przesadzać. Ledwo kilka razy udało mi się wyślizgnąć z domu. Ale i tak go kocham. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Najbliżsi czasem są zaślepieni naszym dobrem. - Witma ujęła dłoń Talyma i lekko uścisnęła, po czym puściła. Gdyby tego nie zrobiła, ten by się roztopił. - Dlatego przywiązywanie jest tak niebezpieczne. Można się zdystansować.
Padawan spochmurniał. To nie była dla niego zabawa w kotka i myszkę. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Topicie się. Brakuje wam oddechu i czujecie się przytłoczeni wszechobecną, uśmiercającą was ciemną wodą. Nagle łapiecie okazję i podpływacie do tafli wody. Dostrzegacie coraz więcej światła - nadziei na lepsze jutro. Wynurzacie się, łapiecie oddech, uśmiechacie się, spływa z was cały ciężar, cieszycie się, macie nadzieję, że będzie dobrze i... coś was z powrotem wciąga na dno. To było uczucie, które towarzyszyło Talymowi podczas całej tej wewnętrznej bitwy. Na szczęście były również inne źródła światła, które nie pozwalały mu się poddać.
- A czy to zawsze tak się kończy? - zapytał.
- Poznałeś generała Gelu?
- Hm? Nie, chyba nie miałem okazji.
- Jego żona była rycerzem Jedi. Rada na to zezwoliła. Ale ona zginęła, a on popadł w rozpacz tak głęboką, że oszalał.
- Och... - westchnął Talym. Mimo wszystko się nie poddawał. - Ale... Gdy był z nią, pewnie był szczęśliwy...
- A można być szczęśliwym, gdy twoja druga połówka wciąż nadstawia życie? Bycie Jedi nie jest usłane różami.
- Może w takim razie trzeba je usłać? - powiedział cicho z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Coś mu podpowiadało w głowie: „Usłać kwiatkami to ty sobie możesz ślubny kobierzec, a nie drogę Jedi”, ale nie poddawał się tej myśli.
Witma spochmurniała.
- Talymie, wiesz, jak straciłam Mistrza E'Clercka?
Padawan przyjrzał się szmatce, z której skapnęła mu na policzek kropelka zimnej wody. Spłynęła mu po twarzy na klatkę. Czy to coś oznaczało? Odstawił szmatkę na stoliku przed sobą i spojrzał smutno na mistrzynię, kręcąc przecząco głową.
Witma opowiedziała mu, jak to było. Jako czternastoletnia dziewczynka wraz ze swoim mistrzem uratowała grupę dzieci, którzy bawili się w poszukiwaczy skarbów. Skończyło się na tym, że znaleźli niebezpieczny artefakt. Niestety, Mistrz E'Clerck musiał się poświęcić, by uratować swoją uczennicę.
- Czułam moment, w którym połączył się z Mocą. To jakby rozdarli moją duszę na kawałki... - dokończyła.
Talym znał aż za dobrze to uczucie. Czuł się wręcz zobowiązany, by jej jakoś pomóc. Przysunął się do niej i przytulił do siebie. Witma z początku się wzdrygnęła, ale po chwili wtuliła się w jego ramię.
- Twój mistrz był bohaterem - pocieszał togrutanin. - To, co zrobił... Powinniśmy brać z niego przykład. Zapewne był większym Jedi, niż Mistrzyni Terrastra - zaśmiał się po chwili czule, by pojawił się na twarzy Witmy uśmiech.
Uzgodnijmy coś sobie. Dla Talyma Terrastra nie była Mistrzem Jedi tylko ukrytym Lordem Sithów. Po prostu nie wyobrażał sobie kogoś straszniejszego.
- Z pewnością - odpowiedziała jego mistrzyni. - Ale gdybym nie była do niego tak przywiązana... Jego odejście nic by dla mnie nie znaczyło, rozumiesz?
- Rozumiem, ale czy to by było dobre? Może gdyby nie... gdyby nie ty i... - „I to, że cię kocham” - chciał dokończyć, ale... tę próbę przegrał. - Czasami przywiązanie powoduje, że się nie poddajemy. Że możemy dalej żyć.
Gdyby nie jego mistrzyni i uczucie, którym ją darzył, to prawdopodobnie nie siedział by z nią tutaj, w kantynie. Prawdopodobnie nigdzie by już teraz nie siedział.
Rozmawiali jeszcze o ostatnim mistrzu Witmy - Sindo'rellu. Jego problemy z alkoholem również miały swoją przyczynę. Rozmowa zeszła nawet na Shurr, która, jak to powiedziała Maginia: „(...) tylko pogorszyła sprawę”.
Ze wszystkich ciosów, dla Talyma najgorsza była wzmianka o Kodeksie Jedi. Z jednej strony miał chronić przed bólem, a z drugiej sam go zadawał. Witma sprawiała wrażenie, jakby nie miała zamiaru się mu sprzeciwiać.
- A gdybym odszedł z Zakonu? Wtedy nie musiałbym przestrzegać Kodeksu. - stwierdził togrutanin.
- Wtedy też nie byłbyś Jedi - zauważyła jego mistrzyni.
- A może... może ja nigdy nie chciałem być Jedi? Owszem, to było moje marzenie, ale... nie tak to sobie wyobrażałem.
Maginia popatrzyła się smutno na Talyma, po czym skierowała wzrok w głąb kantyny.
- To twój wybór. Każdy dokonuje własnych. Mówiłam ci że to nie łatwa droga.
Padawan zaśmiał się.
- Hej, rozchmurz się. - Szturchnął mistrzynię.
- Jak mam być radosna, gdy mój Padawan ma teraz trzy rogi? - odszturchnęła go.
Talym znowu się zaśmiał. Właśnie takie żarty Witmy mu się w niej podobały. Nie udawała wtedy kogoś, kim nie jest. Po chwili i tak złapał się za czoło i o mało nie zapadł się pod ziemię z tego wstydu. Ale mistrzyni go „pocieszyła” tym, że aby uniknąć takich sytuacji, będzie wykonywał ćwiczenie dla sześciolatków. Jeszcze więcej wstydu!
Togrutanin zaczął się rozkoszować tą chwilą, gdy Witma wtulała się w jego ramię.

- W sumie - zaczęła po chwili Maginia - fajnie by było mieć trochę wolnego. - Sposępniała. I nie bez powodu.
Witma w jakimś stopniu obwiniała się o porwanie Mistrzyni Mayeshi. Może myślała, że miała za mało siły i wszystkich zawiodła? W każdym razie Talym tak nie uważał. Do teraz nie może wyjść z podziwu, jak zdolna jest jego mistrzyni.
- To ucieknijmy! - zaproponował jej uczeń.
- Ktoś już kiedyś mi to proponował. Myślisz, że jak się to skończyło?
- Zostałaś?...
- Bingo.
Padawana nagle opuścił cały zapał.
- To nie róbmy nic - palnął. - Po prostu poleżmy. - Spoglądał na wtulającą się w niego mistrzynię z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Nie można całe życie nic nie robić.
- To prawda... Ale czasami potrzebne są takie chwile, żeby odpocząć.
- Odpoczywałam dość długo. - Klepnęła Talyma w kolano i wstała. - Ty sobie teraz odpocznij. Ja pójdę coś załatwić.
- Oczywiście... - uśmiechnął się do niej.

Walka o dwa słowa, część II 212ebfq

I poszła. Nie było dla Talyma lepszego odpoczynku, niż medytacja w miejscach wysoko położonych. Dlatego poszedł na balkon kantyny i usiadł na murku. Rozmyślał nad tym, czy rzeczywiście mógłby opuścić Zakon Jedi. Może to faktycznie nie było jego marzenie? Nie chciał być jak bojowy droid, który tak właściwie to ma tylko służyć. Chciał mieć uczucia i nimi dysponować według własnych chęci, a tego zabraniał mu Kodeks. „Może jednak powinienem zostać Sithem albo Rycerzem Zakuul?” - przeszło mu przez myśl, ale szybko o tym zapomniał. Owszem, emocje emocjami, ale nie byłby wstanie nikogo zranić w tak brutalny sposób, jak robią to te dwie grupy użytkowników Mocy. Ale cały czas to bycie Jedi... Może faktycznie winien był wyruszyć w galaktykę i zostać po prostu obrońcą uciśnionych, a nie dowozicielem żywności?
Może powinien w końcu wyznać te uczucia?
Talym
Talym
Admin
Admin

Liczba postów : 332
Join date : 15/04/2016
Age : 25
Skąd : Słupsk

Powrót do góry Go down

Walka o dwa słowa, część II Empty Re: Walka o dwa słowa, część II

Pisanie by Talym Sro Lip 20, 2016 2:06 am

FRYZJERKI DO TOWARZYSTWA

- To twój koniec, potworze! - krzyknął Talym w lśniącej zbroi i z najpotężniejszym mieczem świetlnym świata w ręce.
Stał na krawędzi skały, kierując ostrze w stronę wydobywającej się z kanionu ciemności. Całe niebo było pokryte krwistymi chmurami i duszącym dymem. Za Mistrzem Talymem, Wybawcą Świata, stała Witma w jedwabistej sukni i chowała się za swoim byłym Padawanem.
- Zgiń! - wydarł się monstrualny głos i cała ciemność runęła w stronę togrutanina i kobiety.
Po chwili rozległ się z dłoni Talyma rażący blask i potwór zniknął.
- Już ci nic nie grozi, Witmo. - Uśmiechnął się do jego ukochanej i zaczął zbliżać do niej głowę. - Już ci nic nie grozi... - mówił przez sen.

- Talym, wstawaj! - szturchała swojego Padawana Maginia.
- Och... Co jest? - pytał zaspany, przecierając oczy. - Mistrzyni? Co tu robisz?...
Znajdowali się przy łóżku togrutanina - pod gołym niebem.
- Zabieram cię na Zakuul. - Uśmiechnęła się do niego promiennie.
„Czy ja dalej śnię?” - zastanowił się Talym. - „To moja mistrzyni? Nie, to nie jest prawda. Chyba jestem w innym świecie. Przyszła do mnie? Tutaj? Tak bardzo ją kocham. Chciałbym, żeby tutaj została. Proszę, zostań... Niech moje sny z tobą się nie kończą”. Talym?. - „Tak?”. Wszyscy dobrze wiedzą, co do niej czujesz, więc zaoszczędź sobie to wzdychanie i pozwól mi kontynuować. - „Och... Przepraszam...”. Dziękuję.
Był przykryty kołdrą. Leżał w jakiejś cienkiej koszuli i spodenkach.
- Naprawdę? - zapytał rozbudzony i wpatrywał się z zachwytem w Witmę.
Okazało się, że jego mistrzyni znalazła bezpieczny sposób na lot na Zakuul. Ale nie mieli czasu, by to wyjaśniać. Nikt nie wiedział o planie Magini i tak musiało zostać.
Talym szybko wstał i zaczął się przebierać. Gdy już zakładał kaftan przeznaczony na misję, spojrzał się speszony na swoją mistrzynię, chociaż ta i tak na niego nie patrzyła. Wziął najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyli potajemnie na statek.

Wylądowali na Nar Shaddaa. Witma dostała informacje o pilocie, który zmierza w stronę Zakuul. Stanęli przed jakimś klubem, nad którego drzwiami wisiał szyld z informacją o „damach do towarzystwa”. Talym jeszcze nie wiedział, o co chodzi.
Ruszyli do wejścia. Drogę zagrodził im strażnik. Półgłówek stwierdził, że kobiet nie wpuszczają. Szybko zmienił zdanie, kiedy Maginia użyła sztuczek Jedi.
Wszystkie kobiety niechętnie patrzyły na Witmę: : były topless. Togrutanin rzucał im dziwne spojrzenia. Niektóre panienki do niego nawet mrugały. Talym, jak to Talym, nie wiedział, po co i dlaczego to robią. W końcu mistrzyni i jego uczeń postanowili się rozdzielić. Spotkali się w głównej sali.
- Nawet... nie wiem, jak znaleźć tego kogoś ze statkiem... - stwierdziła.
Padawan podrapał się za głową i zaśmiał cicho.
- Ja też nie... - Zaczął rozglądać się po twarzach.
- Będę musiała usiąść i się skupić. Ty się rozejrzyj wkoło.
Tak też zrobili.
Talym dojrzał gdzieś w końcu sali trójkę mężczyzn, którzy bili się z kimś. Jego bohaterskie serce nie mogło sobie pozwolić na zignorowanie czegoś takiego.
- Hej! Zostawcie go! - krzyknął, kiedy to „obcy” facet obalił jedną z atakujących go osób.
Do Padawana podeszła opasana rzemieniami kobieta z drinkami.
- A ty nie za młody jesteś na takie miejsce?
- Hej! Słyszycie m... - przerwał, widząc kobietę. - Jestem?
- Od razu widać, że tu nie pasujesz. Zgubiłeś się?
- Ja?... C-co? Nie... Szukam tylko pewnej osoby. Potrzebujemy statku.
Togrutanin miał kiedyś problem z „intymnością kobiet”. Na widok koronkowej bielizny prawie dostawał ataku serca. Od jakiegoś czasu to się zmieniło i Talymowi nie wydawało się, żeby to była zasługa Yun'era i jego wykładów o współżyciu.
- Chodź - rzekła kelnerka - zaprowadzę cię do wyjścia. Puścimy przez megafon informacje. Wtedy tatuś cię stąd zabierze.
- No... - Talym podrapał się za głową i spochmurniał.
Chciałby zobaczyć tatę...
- Hej, Nadia! - przywitał się obcy mężczyzna, który zdążył rozprawić się z trójką facetów. Mówił przez maskę zmieniającą głos. - Weź ogarnij tych troje, co zgonują w rogu. I daj luz młodemu. Może chce pierwszy raz zaliczyć, a ty go niepokoisz.
- Co zaliczyć? - zdziwił się Padawan i znowu podrapał się za głową.
- Widać dzisiaj tego testu nie zaliczy. - Kobieta zakręciła biodrami i skinęła na goryli. - Chłopcy! Zabierzcie ich stąd! - Wskazała na róg.
- Ach - zaczął zamaskowany obcy - bo w ich stronach to się inaczej mówi. Nie wiem. Przyszedłeś poczochrać wookiego?
- Po co miałbym czochrać wookiego? - Talym zmarszczył czoło. - Macie tu fryzjera? A... - Zaśmiał się po chwili. - Nie, nie, ja nie jestem fryzjerem.
Oj, togrutaninku... Gdybyś ty wiedział... Mężczyzna złapał go mocno za ramię i odciągnął na bok, biorąc drinka z tacy kelnerki, gdy ta mu zaoferowała go za darmo.
- Więc wy się znacie? - zapytała. - Mam kazać dziewczętom, by się zajęły chłopcem?
- Nie rozumiem... - skomentował Talym.
- Później kochanie, później - odpowiedziała za Padawana zamaskowana osoba.
- One chcą mnie ostrzyc? Przecież ja nie mam włosów.
Tajemniczy osobnik nie mógł uwierzyć w to, co mówił togrutanin.
- Jesteś w burdelu, człowieku. Tu się uprawia seks za pieniądze - szepnął Talymowi.
- Cooo?! - oburzył się Padawan. - Przecież... Przecież to jest okropne! - Pokręcił głową. - One się w ogóle nie szanują.
- Tym bardziej nie powinieneś drzeć ryja, że szukasz pilota.
- Och...
- Poza tym, co ty robisz w burdelu, jednorożcu?
I nagle wszystko stało się dla Talyma jasne - Miras... Ten zdjął maskę. Młodzieniec, szukając pomocy, wyjaśnił Jedi, że szuka pilota.
- Szukamy? Czyli kto?

Walka o dwa słowa, część II 24dj49x

Talym w odpowiedzi uśmiechnął się tylko do zmierzającej do nich Witmy, zwinnie wymigującej się łapiącym ją rękom.
- Coś mi mówi, że znaleźliśmy - powiedziała.
Po chwili oboje dokładniej wyjaśnili Mitrasowi, czego szukają. W międzyczasie Talym podenerwował się na niego, słysząc sprośne komplementy kierowane do Witmy. Jakby tego było mało, ktoś z przechodzących gości skorzystał z okazji i klepnął Maginię w pośladki. W jednej chwili zrobiła się czerwona na twarzy.
„ZABIJĘ!” - rzucił w myślach Padawan.
- Ej! Ty! - Spojrzał na typa.
- Talym... zostaw... - wysyczała przez zęby Witma.
- A-ale... - zaczął się jąkać zdenerwowany. - Nikt nie będzie bił mojej... - niestety nie mogę napisać „kobiety”, „dziewczyny”, „kochanki”, „wybranki” itd.,  bo bym skłamał- ...mojej mistrzyni.
- To nieważne - powiedziała, zaciskając zęby.
Zapewne sama sprzedałaby mu niezłego kuksańca, gdyby ten nie zniknął w tłumie. Talym nie chciał nic robić wbrew Witmie, więc i on postanowił się uspokoić.
- Mniejsza - zaczął Mitras - lecicie na Zakuul. A po jakiego grzyba?
Dopiero teraz Padawan zaczął się zastanawiać, dlaczego jego mistrzyni w końcu się zgodziła. Przecież była tak bardzo temu przeciwna.
- Mamy tam coś do załatwienia - odpowiedziała, krzyżując ręce. - To prawda, że lecicie w tamtym kierunku?
Z rozmowy wyszło, że Ardun, tak, jak mówił, leci na Rakata Prime. Mitras zabrał się z nim. Witma również dała do zrozumienia mężczyźnie, że wszystko ma opracowane. W międzyczasie poleciał w jej stronę kolejny komplement od Mitrasa, co Talym zwieńczył podejrzliwym spojrzeniem. Z kolei Maginia wzięła to za sarkazm.

W końcu zdecydowali się opuścić lokal. Na ich drodze stanęło pięciu goryli z Nadią na czele.
- Nie tak prędko, mili państwo - rzekła kelnerka. - Nie zapłaciliście.
- Byliśmy przecież kwita - rzucił Mitras.
Talym zaczął szukać po kieszeniach jakichś pieniędzy, a Nadia wyciągnęła datapad i pokazała im rachunek.
- Doprawdy?
- Nie wziąłem żadnych pieniędzy... - stwierdził Talym.
Szybkie pakowanie tak się kończy. Zawsze brakuje nam później o dziwo najważniejszych rzeczy.
- Nieuregulowane trzy godziny, że nie wspomnę o wynajęciu pokoju zabaw - całego dla siebie.
- Mówiłaś, że na twój koszt, mała - próbował wytłumaczyć wszystko Mitras. - To ja niby za darmo pozbywam się oprychów?
- Skarbie - ciągnęła Nadia - ten jeden drink był za darmo. Nie oszukujmy się, mamy ludzi od porządku. - Pokazała goryli za sobą.
- AAAA - wpadł na coś Jedi. - Ty mi każesz płacić za Orzeszka? O nie, nie, moja droga - szukaj sobie tej niebieskiej, a nie ode mnie żulisz.
„On ma bardzo dziwne słownictwo” - pomyślał Talym.
- Ona się zabawiała, niech ona płaci - kontynuował Mitras. - Ode mnie proszę się odseparować.
- Chwila - rzuciła Witma - wypuścicie nas bez większych zamieszek. - Poruszyła dłonią, używając Mocy.
Nadia spojrzała na Maginię z pobłażaniem.
- A ciebie tu w ogóle nie powinno być. Mam pomysł. Koleżanka zostanie z nami, a was wypuszczę. Brać ją!
Goryle rzuciły się w stronę Witmy, a Talym i Mitras stanęli w jej obronie. Nagle Padawan usłyszał, jak przekręcają się jakieś koła zębate i poczuł ogromny wstrząs. Cała trójka padła na podłogę z hukiem.
Talym
Talym
Admin
Admin

Liczba postów : 332
Join date : 15/04/2016
Age : 25
Skąd : Słupsk

Powrót do góry Go down

Walka o dwa słowa, część II Empty Re: Walka o dwa słowa, część II

Pisanie by Talym Pią Lip 22, 2016 4:02 pm

PANNA W OPAŁACH

Talym zaczął powoli odzyskiwać przytomność. Znajdował się w jakimś ciemnym magazynie. Wszędzie dookoła były graty i kartony. Po chwili dostrzegł również Mitrasa leżącego na ziemi. Padawan wstał, wpierając się o kolana i podszedł do nieprzytomnego mężczyzny.
- Hej! - Zaczął go szturchać. - Obudź się. Gdzie jest Witma?
- Mó...j ł...eb.
Mitras miał przed oczyma mroczki.
- Doigrałeś się „jednorożca” - zaśmiał się Talym. - To gdzie jest Witma?
- A... bo... ja... wie?
- Jak to nie wiesz? - Rozejrzał się po pomieszczeniu, wywracając je do góry nogami. - Nigdzie jej nie widzę...
- Koleś, Stang, wiem tyle co ty.
Togrutanin często myślał, że inni wiedzą wszystko. Zwłaszcza podczas misji.
- Hej! - Podszedł z krzykiem do żelaznych drzwi i zaczął w nie walić pięściami. - Jest tam ktoś? Witma?
- Opanuj się, człowieku - mówił do Padawana jakby skacowany Mitras.
- Wstawaj! - oburzył się Talym, odwracając się do niego i po chwili powrócił do uderzania drzwi. - Musimy ją znaleźć.
Mężczyzna zawarczał.
- Od walenia w drzwi nic się nie zmieni.
Talym spróbował je otworzyć, naciskając na nie ciałem, ale nic to nie dało. Spojrzał po sobie już zdenerwowany.
- Masz miecz? - zapytał Mitras.
Okazało się, że Padawan miał. Najwidoczniej ich nie przeszukiwali. Talym włączył ostrze i zielony blask rozszedł się po ciemnym magazynie. Jak mógł na to nie wpaść? Przecież już nie raz słyszał historie o tej sztuczce. Zapewne to przez tę złość... Po chwili zaczął ostrożnie wycinać okrąg w żelaznych drzwiach.
- Niech tylko jej się coś stanie... - powiedział do siebie.
- Twojej ukochanej? - zapytał Mitras. - Co najwyżej zrobią z niej kobietę pracującą.
- Nie ma mowy... Mistrzyni się na to nie zgodzi.
- Nikt nie powiedział, że nie będą jej zmuszać.
Talym zaczął się nad tym zastanawiać. Nie wiedział, czy byłby w stanie to sobie wybaczyć
- Dobrze... - mruknął, a metalowa, okrągła płyta z drzwi opadła po drugiej stronie.
Mitras przeszedł pierwszy. Sprawdził, czy nikogo nie ma. Okazało się, że gdzieś w oddali stał strażnik. Kłócili się o to, czy najpierw sprowadzić pomoc i pójść po miecz Mitrasa, czy od razu iść ratować Witmę. Chyba nie muszę pisać, kto i na co nalegał? W końcu ustalili, że Talym zostaje i pilnuje, a ciemnowłosy wyrusza po pomoc. Plany się zmieniły, kiedy Mitras znalazł materiał z ubrań Magini i zawołał do siebie jej Padawana. Togrutanin wyciągnął rękę po ten rąbek ubioru.
- Pokaż to na chwilę - powiedział niepewnie.
Mitras tak też zrobił.
- Aa, rozumiem - szepnął. - Sztuczki Jedi.
Talym usiadł na ławce, ściskając w rękach materiał. Zamknął oczy i zaczął się skupiać. Pozwolił Mocy swobodnie przez niego przepływać; a zwłaszcza przez jego oczy. Skrzywił się lekko, gdy dostał wizję.

Witma była ciągnięta pod ręką przez dwójkę mężczyzn. Jeden był łysy, a drugi miał zwyczajny zarost i jakąś tradycyjną fryzurę. Ciągnął ją prawie że po ziemi. Nagle odzyskała przytomność i zaczęła się zręcznie opierać dryblasom. Nawet wyciągnęła miecz świetlny i prawie odcięła rękę ciemnoskóremu osobnikowi, która to teraz ledwo trzymała się jego ciała. Szarpała się z całą trójką i nagle oderwali jej ten kawałek ubrania, który Talym trzymał teraz w dłoni. W końcu udało im się ją ogłuszyć i zaczęli ją ciągnąć w stronę wyjścia.

- Tutaj jej na pewno nie ma - powiedział po medytacji Padawan. - Wynieśli ją.
- To już wiem. Wystarczy popatrzeć na podłogę.
Okazało się, że Mitras nie kłamał, mówiąc, że niezły z niego tropiciel. Co chwile znajdował kolejne ślady, które prawdopodobnie zostały pozostawione przez Witmę. Trafił nawet na krew, którą zachowali w oderwanym materiale, by na wszelki wypadek oddać go do badań. W międzyczasie ciemnowłosy ogłuszył strażnika pilnującego wejście do klubu i ruszyli dalej. Talym skontaktował się z Ardunem. Przez brak warunków, Koth nie mógł bezpiecznie dostarczyć Mitrasowi miecza i pomóc im w poszukiwaniach. Musiał znaleźć odpowiednie miejsce do lądowania, a to wymagało czasu.
Stali po środku jakiejś alejki. Talym spojrzał do góry i zobaczył ogromny, latający obiekt.
- Co tam widzisz? - zapytał Mitras.
- Czy to... statek Zakuul? - Wskazał na kręcącą się , okrągłą maszynerię.
- To chyba ich baza nasłuchowa. Albo reklama.
- Oby to było to...
Togrutanin wiedział, że nie może się za to wszystko obwiniać, ale świadomość że Zakuul, na którym spędził prawie całe życie, kontroluje życie niewinnych istot... To było dla niego ciężkie.
- Nieważne. Szukaj dalej - rzucił Talym.
- Coś ty się tak przejął? Twoja kochanka na pewno sobie poradzi.
- Po prostu boję się... Już raz prawie ją straciłem.
Padawan skrzyżował ręce.
- Zapewne nawet nie potrzebuje twojej pomocy.
- Pewnie nie... - odpowiedział, myśląc zupełnie inaczej.
Mitras znalazł kolejny ślad krwi.
- Przesadzasz. Powiedziałeś w końcu, że ją kochasz?
- Yyy... - Podrapał się za głową. - Nie?
- To może najwyższa pora powiedzieć?
- Nie wiem... Rozmawiałem z nią kilka dni temu. Wydawało mi się, że to nie ma szans.
Talym zaczął się otulać rękoma. Często tak robił, kiedy chciał, by Witma była blisko niego (naprawdę blisko), a wydawało mu się to niemożliwe.
- Pieprzenie. Kobity czasem za bardzo myślą o konsekwencjach - stwierdził Mitras.
- O konsekwencjach?
- Ano. Kobity tak mają - „a co by było gdyby”. A to faceci zazwyczaj muszą być zdecydowani i dać im to, czego chcą, a boją się otrzymać.
- Ale... Wiesz... Witma jest Jedi. Ja też. To... T-to nie jest takie proste.
Nagle podeszła do nich jakaś kobieta w kapturze.
- To jest proste, Talym. Tylko my tworzymy sobie sztuczne barier... A ty to kto? - zapytał Mitras.
- No właśnie... - zastanowił się togrutanin. - Dobre pytanie.
Osoba ta wydawała się być znajoma Padawanowi.
- Szukacie czegoś aby? - zapytała. - Coś ważnego wam zaginęło?
- Możemy jej powiedzieć? - skierował Talym do Mitrasa.
- Nie ufam jej - odpowiedział mężczyzna. - Śledzisz nas? - skierował do niej.
- Nie - odparła krótko. - Zastanawiam się, co tak martwi małego Talymka. Jego aura w Mocy wysyła jasne sygnały. Coś stracił. Tylko co?
- A-ale... Skąd?... - zatkało Talyma.
Skąd ona znała jego imię? Chociaż, co dziwniejsze, skąd wiedziała, że stracił coś ważnego. To musiała być... Jedi.
- Zaufaj Mocy, Talymie - rzekła.
- A co jeśli powiem że to nie twój zawszony interes? - dopytał Mitras.
- Skąd znasz... moje imię? - próbował się dowiedzieć Padawan, który był w całkowitym osłupieniu.
Kobieta ściągnęła kaptur.
- Elisias!? - wykrzyknął togrutanin.
Talym myślał, że nadal śpi. Najpierw budzi go przecudowna mistrzyni Witma i mówi, że lecą na Zakuul, na które mieli NIE LECIEĆ. Później znajdują się w jakimś dziwnym miejscu z nieszanującymi się fryzjerkami z dodatkowymi, bonusowymi ofertami. W tym samym miejscu znajduje Mitrasa, który przez przypadek okazał się osobą, którą szukają. W końcu porywają Maginię, a teraz odnaleźli Elisias, która odeszła z Tarczy.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał mężczyzna.
- Mistrzyni - zaczął oszołomiony Talym. - Mistrz... Mistrz Qrado... I mistrzyni Witma... Oni... - Zaczął wymachiwać rękoma w lewo i prawo, próbując gestykulować. - Mówili, że odeszłaś dla jakiegoś... dziecka... To prawda?
To spotkanie wywołało w togrutaninie ogromną ekscytację. W końcu Elisias jest tą Jedi, która wybrała miłość. Może ona... pomoże Padawanowi w wewnętrznej walce?
- Oho - mruknął Mitras - a ty pie...liłeś Talym, że Jedi mają problemy z miłością. A widzisz. Twoja psiapsiuła miała nawet dziecko.
Okej, nasz błękitny togrutanin z powodu swojej niskiej inteligencji często nie rozumiał przekazów, które ktoś do niego kierował, ale Mitras to dla niego był już prawdziwym szyfrem.
- Czasem trzeba odejść od ideałów, aby czynić dobro - stwierdziła.
- Ideały... - zastanowił się Talym.
„Czy Witma byłaby w stanie porzucić ideały, aby... czynić dobro?” - pomyślał.
- Poza tym, kolego - odwróciła się do mężczyzny - nie ja miałam dziecko, tylko ktoś bardzo mi bliski.
- Pomóż nam znaleźć mistrzynię Witmę. Proszę.
Padawan spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Jej zaginięcie powoli przemieniało gniew Talyma w rozpacz.

Elisias szybko wzięła się do roboty. Użyła Mocy, by namierzyć Witmę. Trafili na jej ślad i ruszyli na poszukiwania. Prawdopodobnie znajdowała się w jakimś magazynie. To i tak było dla Talyma zbyt powolne śledztwo.
- Och błagam, po prostu znajdźmy ją! - wykrzyknął z niecierpliwości.
- Słyszysz, Ruda - rzucił Mitras - Młody zaraz uschnie z tęsknoty. - Odwrócił się do Padawana. - Fajna jest.
- To jest Mistrzyni Elisias, a nie „ruda” - odparł mu togrutanin.
- A ty jesteś jednorożec, a nie Talym - ironizowała kobieta. - Zachowuj się człowieku. Talym to naprawdę porządny chłopak, a ty cały czas się z niego nabijasz.
- Och... - Togrutanin podrapał się za głową i zaśmiał niezręcznie.
- Oj dobra, już dobra - rzucił Mitras. - Przepraszam jaśnie pana.
- Dziękuję, Mistrzyni. - Padawan uśmiechnął się do Elisias serdecznie.

Po niedługiej wędrówce dotarli do podejrzanego magazynu. W środku nie było śladu ani po Witmie, ani po gorylach. Oprócz nich byli tylko jacyś ludzie, których Mitras szybko zneutralizował. Wszystko wskazywało na to miejsce, więc musiało tutaj być... tajemne przejście. Sprawdzili pod dywanami i za gratami.
- Tutaj, chłopcy - rzuciła Elisias.
Udało jej się znaleźć jakieś dziwne wcięcie w ścianie. Musiały to być ukryte drzwi. Znajdował się w nich nawet mały, ukryty mikrofon, który zapewne służył do otworzenia ich. Kobieta użyła silnego Pchnięcia Mocą i przejście zostało magicznie otwarte. Przeszli przez dziurę w ścianie i dostrzegli, że pod wyważonymi drzwiami leży jakiś zgnieciony mężczyzna. Po chwili Elisias zemdlała. W środku tajemnego pomieszczenia znajdowali się jeszcze trzy dryblasy. Dokładnie tacy sami jak w wizji Talyma: ciemnoskóry, łysy i „taki jak każdy inny”. Znajdowali się między Witmą a grupą wybawicieli. Murzyn akurat zaczynał szarpać zwiniętą w kłębek Witmę, kiedy wraz z dwoma kolegami usłyszał huk i odwrócił się w stronę przybyszy. Okazało się, że czarnuch ma w swojej prawej dłoni blaster. Zapewne dobierał się do Magini z powodu prawie odciętej przez nią ręki. Łysy stał po prawej stronie ciemnoskórego goryla z nożem schowanym za pas i workiem ze sprośnymi ubraniami dla Witmy. Pan „Przeciętniak” trzymał plastikową pałkę i łypał na Talyma, Mitrasa i Arduna groźnym wzrokiem. Chwila...
- Skopmy im tyłki - rzucił Koth.
Właśnie dołączył do załogi i przekazał Mitrasowi jego miecz. Talym szybko dostrzegł ostrze Magini leżące między dwoma grupkami. Ciemnowłosy Jedi wykorzystał to i przyciągnął je do siebie. Po chwili zrobił dwa kroki do przodu, odpalając swoją broń. Ardun po raz pierwszy wyciągnął swój blaster i wycelował w Łysego.
- Co wy robicie?! - krzyknął czarnoskóry. - Świnie, brać ich!
Po tych słowach odwrócił się do Witmy i zaczął zszarpywać z niej spodnie. Ta, również obudzona hałasem, podkulając nogi, zasadziła murzynowi kopniaka w twarz. Facet się zachwiał, ale to go tylko jeszcze bardziej rozzłościło. Mitras również chciał się na niego rzucić, ale Przeciętniak zagrodził mu drogę. Łysy wyciągnął nóż zza pasa, przekazał worek z ubrankami ciemnemu dowódcy szajki i pobiegł w stronę Arduna, który to strzelił do niego. Chybił.
- Mistrzyni, uważaj! - rzucił Talym do Magini.
Kobieta, mimo strasznego bólu głowy, starała się oprzeć o ścianę i odsunąć od czarnucha. Padawan posłał mu silne Pchnięcie Mocy, przez co potencjalny kapitan tej gromady wywrócił się obok Witmy. Przeciętniak złapał Mitrasa za nadgarstek i tak go ścisnął, że mężczyzna o kruczoczarnych włosach upuścił swój miecz świetlny. Jedi się nie poddawał i uderzył dryblasa w brzuch. No właśnie. „Przeciętniak” wcale nie był przeciętnej budowy i nawet mimo ćwiekowanej rękawicy Mitrasa, cios ten mu nic nie zrobił. Czarnoskóry właśnie wstał.
- Wy śmiecie! - Strzelił do ekipy ratunkowej, przez co drasnął ramię Talyma.
Witma próbowała na chwiejnych nogach dojść do swoich znajomych. Jej Padawan podbiegł do niej. Murzyn, widząc to, wycelował do togrutanina, ale Maginia powaliła go swoimi barkami. przez co ten następny strzał chybił. Mitras rzucił w ich stronę miecz, a Talym go złapał w locie i szybkim, stanowczym ruchem przeciął swoim mieczem pętające ją sznury, następnie przekazując jej broń, której ją pozbawiono. Odebrała ostrze i zdjęła sobie knebel. Ardun ponownie strzelił do Łysego, co znowu skończyło się całkowitym pudłem.
- Pomóżmy im! - krzyknął Talym, widząc przewagę przeciwników.
Witma rzuciła w nacierającego z nożem na Arduna mężczyznę swoim mieczem, który poleciał niczym bumerang i powalił Łysego. Przeciętniak zamachnął się na Mitrasa pałką, co Jedi z łatwością uniknął i ogłuszył goryla. Koth, w akcie desperacji, zaczął strzelać w faceta z ostrzem i trafił go kilka razy. Łysy padł trupem. Ciemnowłosy podniósł swój miecz świetlny.
Murzyn się nie poddawał. Wstał i rzucił się na mistrzynię i jej ucznia. Dwójka ta szybko zareagowała i w tym samym momencie pchnęli go przy użyciu Mocy. Wpadł na stertę gratów i wypuścił swój blaster. Togrutanin odebrał mu broń. Przyjrzał się Witmie i otarł jej krew z ust.
- Talym... - Maginia przewróciła oczami i zemdlała.
Padła w objęcia swojego Padawana, który powoli położył ją na posadzce.
- Zabi... - przerwał czarnoskóry. - Co?! Dotykasz towaru? Bez zapłaty?!
Mitras zareagował błyskawicznie i sprowadził go na środek pokoju. Ardun dodatkowo przyłożył mu blaster do głowy.
- Ech... - Obezwładniony mężczyzna uniósł zdrową rękę z workiem. Druga ledwo zwisała.
- Może Orzeszek ich opchnie - zastanowił się Mitras.
- Hej... - mówił czule do mistrzyni Talym. - Mistrzyni... Obudź się...
Próbował się uśmiechać, ale sytuacja ta nie była dla niego przyjemna. Czuł, jak łzy napływają mu do oczu. Emocje tak się w nim wzmocniły, że już nie czuł i nie słyszał otaczającego go świata. Był tylko on i nieprzytomna, cała poobijana Witma.
- Zabieramy ich na statek - rzekł Mitras. - Mamy tam dobrą aparaturę.
Arduna również opanowały emocje. Myślał, żeby nacisnąć spust i zabić murzyna.
- Chyba - dodał Jedi, patrząc z nadzieją na nastolatka. - Słyszałeś, Ardun?
Blondynowi trzęsła się ręka. Również nic nie słyszał.
- Hej, młody - próbował uspokajać Mitras.
- Zabije cię, gnoju - rzucił Koth.
Ciemnowłosy chwycił go lekko za rękę.
- Spokojnie.
Murzyn zaczął się maniakalnie śmiać. Wypalona rana mu nie przeszkadzała w zachowaniu humoru. Czuł wyższość nad całą tą grupą ratunkową.
- Opchnie? Tak?! To strzelaj... Ledwo od ziemi odstaje, a już mu do zabijania. Ha, ha, ha!
Ardun patrzył na Mitrasa. Adrenalina uderzyła mu tak do głowy, kiedy Łysy prawie go dopadł ze swoim nożem.
- Zamknij mordę! - wypalił do murzyna Koth.
- Nie z zimną krwią, młody - stwierdził Mitras.
Ardun uspokoił się trochę i zabrał blaster ze skroni ciemnoskórego bandyty.
Po chwili worek z prośnymi ubraniami został wyrwany z rąk murzyna i poleciał gdzieś w kąt. Mężczyzna dostał czymś w głowę z dużą siłą i padł nieprzytomny na ziemię. Oczom Arduna i Mitrasa ukazał się Talym.
- A spróbuj ją dotknąć jeszcze raz...

Witma ocknęła się i złapała za głowę. Guz na jej czole był mocno odczuwalny, co wywołało skrzywienie na jej twarzy.
- Mistrzyni - podbiegł do niej Talym - jak się czujesz?
Złapał ją za boki i przyglądał się z uwagą każdej części jej ciała.
- Nieciekawie. Broniłam się, ale przyłożyli mi pałką w głowę.
Oblizała usta. Metaliczny smak krwi dotarł do niej.
- O rany... - mruknął Padawan i przeczesał delikatnie jej włosy, szukając jakiegoś urazu. - Pokaż. Widzę...
- Aj, aj, aj, uważaj... - Poprawiła sobie spodnie.

Ostatecznie grupa zdecydowała się zostawić goryli w tym miejscu. Głównie Witma i Mitras tak zadecydowali. Ardun chciał ich dobić. Ciemnowłosy Jedi zabrał Elisias i worek z ubraniami i wraz z Kothem ruszyli na statek. Mistrzyni Maginia poszła za nimi, lekko kuśtykając. Talym wyciągnął w jej stronę rękę.
- Będzie łatwiej.
Witma wsparła się na nim. „Przynajmniej tyle” - pomyślał.
- Dziękuję - odparła mu.
- Nie musisz.
Uśmiechnął się i nowa załoga, po krótkich ustaleniach, ruszyła na Zakuul.
Talym
Talym
Admin
Admin

Liczba postów : 332
Join date : 15/04/2016
Age : 25
Skąd : Słupsk

Powrót do góry Go down

Walka o dwa słowa, część II Empty Re: Walka o dwa słowa, część II

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach