Część 2 - Pułapka
Strona 1 z 1
Część 2 - Pułapka
Na Dromund Kass doszło do kolejnego spotkania Ostrza Imperium. Rozmowom przewodniczył Lord Azaleus, inicjator powstania tej organizacji. Dzięki pomocy imperialnych agentów, z Ain’resem na czele, ugrupowanie weszło w posiadanie kodów szyfrujących komunikatora generała Kamzo Gelu. Przechodząc do dalszej części planu, użyto tego faktu, by wysłać fałszywą wiadomość do Zelianny Gelu – siostry generała i młodej Jedi. Padawanka z Tarczy Republiki, otrzymała prośbę, wedle której miała spotkać się sama ze swym bratem. Do zejścia się rodzeństwa miało dojść na księżycu Nar Shaddaa. Na miejscu, na Jedi czekali już lord sithów Rethorn i łowca nagród Ellog. Wbrew początkowym sugestiom Azaleusa, zamierzali pojmać padawankę żywcem. Nieświadoma zagrożenia Zelianna, wylądowała na księżycu przemytników.
***
Młoda padawanka, Zelianna Gelu, zeszła po trapie statku, który przewoził pasażerów z Coruscant na Nar Shaddaa. Podróżujący byli przedstawicielami najróżniejszych ras, jak i pozycji społecznych. Na księżyc planety Hutta przybywali w interesach łowcy nagród, biznesmeni, przemytnicy, hazardziści i zwykli turyści. Wszyscy wymieszali się w barwny korowód opuszczający stopniowo ich transport.
Zelianna poruszała się lekko i z gracją. Jej długa szata muskała solidne podłoże portu, a sama Jedi skryła swe oblicze pod kapturem. Miecz świetlny ułożyła tak, by nie był widoczny dla niepożądanych oczu.
Zamachała do stojącego niedaleko Rodianina. Niebieskoskóry kosmita, który był taksówkarzem, wziął ją chyba za kogoś szlachetnie urodzonego, ponieważ nie przestawał się kłaniać, gdy zapraszał Zeliannę do swojego pojazdu.
Młoda Gelu z uśmiechem skinęła głową na znak wdzięczności i po chwili śmigała już nad rozświetlonym Nar Shaddaa. Jej myśli odpłynęły nieco od otaczającego ją świata.
Bracie, czy to naprawdę ty wysłałeś mi wiadomość? Prosiłeś o osobiste spotkanie, ale dlaczego to musi być tutaj? Czy naprawdę chcesz się trzymać obecnie z dala od Coruscant, od Tarczy? Mam złe przeczucia, ale...
Przywiązanie może zaćmić nasz osąd, a w skrajnych przypadkach, stać się nawet początkiem drogi ku Ciemnej Stronie Mocy. Słowa jednego z mistrzów Jedi, które Zelianna usłyszała jeszcze gdy była zwykłą uczennicą na Tythonie, rozbrzmiały jej w głowie. Oparła czoło na dłoni.
Czy o tym właśnie mówili nam wielokrotnie mistrzowie? Czy moje przywiązanie do brata, stanie się moją zgubą?
Wiele razy starałam się zdusić w sobie te odczucia, ale... nie potrafię. Niech Moc ma mnie w swej opiece, ale nie potrafię.
Otarła łzy, które napłynęły jej do oczu. Myśli Zelianny tym razem powędrowały do wspomnień o bracie. Widziała siebie jako małą, zapłakaną dziewczynkę, z długimi, czarnymi włosami. Kilku sporo starszych chłopaków, łobuziaków rasy ludzkiej z pobliskiej dzielnicy na Coruscant, wyśmiewało ją, szturchało i przezywało od zielonych dziwolągów. Pojawił się Kamzo i sam jeden skoczył na liczniejszą grupę dręczycieli. Po chwili, mocno obity, stał na chwiejących się nogach, ale banda łobuzów wcale nie była w dużo lepszym stanie.
Zawsze byłeś gotów ruszyć komuś na pomoc nie zastanawiając się nad tym, jakie przyniesie to konsekwencje dla ciebie samego. Zelianna uśmiechnęła się do swych myśli. Podniosła głowę, i zauważyła, że taksówka dolatuje już do celu.
Padawanka stanęła na obszernym placu, nadal szczelnie okryta płaszczem z kapturem. Rozglądała się niespokojnie, oczekując widoku swego brata. Spóźniał się.
Najpierw poczuła lekkie ukłucie zimna, które przebiegło jej po kręgosłupie. Stopniowo przeszło jednak w lodowaty uchwyt, ogarniający całe ciało. Wiedziała, że bardzo blisko znajduje się adept Ciemnej Strony Mocy. Jego obecność była wręcz przytłaczająca. Młoda Jedi pierwszy raz miała okazję zetknąć się z kimś aż tak przepełnionym mrokiem. Zauważyła, że ludzie zebrani na placyku, do tej pory zajęci swoimi sprawami, rozmawiający i śmiejący się, szybko rozeszli się w różnych kierunkach.
Zelianna obróciła się na pięcie i zobaczyła ich. Pierwszy, sporych rozmiarów i odziany w czarny płaszcz, miał przy pasie przypięty miecz świetlny, a w jego oczach jarzyło się zło. Drugi, mniejszy i z dziwacznym hełmem na głowie, oparł wygodnie dłonie na blasterach przewieszonych na biodrach. Nie był Sithem, jak jego większy towarzysz, ale także w tym osobniku Zelianna wyczuła niesprzyjające jej myśli.
A jednak, dałam się złapać jak małe dziecko. Pomyślała Zelianna i uśmiechnęła się gorzko do siebie.
Przerażający duet stanął kilka kroków od niej.
- Witaj, Jedi - wychrypiał Sith. Głos miał ociekający wręcz pogardą dla niej.
- Kim jesteś? Mam się tu z kimś spotkać... - Zelianna postanowiła dalej odgrywać nieświadomą. Rozejrzała się delikatnie na boki. Nikogo już nie widziała w pobliżu. Odetchnęła niezauważalnie.
Sith parsknął złowieszczym śmiechem, ale o dziwo, odpowiedział na pytanie, które padło.
- Jestem lord Rethorn, a to Ellog, łowca nagród. - Wskazał na swojego dziwnego towarzysza, na co ten pomachał jej dłonią. - Jesteśmy przedstawicielami Ostrza Imperium.
- Ostrza Imperium? A cóż to takiego? - zaciekawiła się Gelu.
- Za dużo pytań. - Zniecierpliwił się Sith. - Pójdziesz z nami po dobroci, czy mam ci pomóc? - Dla podkreślenia swych słów oparł dłoń na pasie, w pobliżu miecza świetlnego.
- Jesteśmy na neutralnym terenie, nie macie prawa... - zaczęła odpowiadać Zelianna, ale efekt tego był tylko taki, że Sith uśmiechnął się krzywo, a rękojeść miecza znalazła się w jego dłoni.
Młoda Jedi sprawnym ruchem zrzuciła swój płaszcza i cisnęła go na bok. W dłoni trzymała już własny miecz, z którego wystrzeliło zielone ostrze.
Stanęła z włączoną bronią przy boku i wyciągnęła wolną rękę przed siebie. To będzie jej pierwszy, prawdziwy pojedynek i to od razu z tak niebezpiecznymi przeciwnikami. Strach zaczął boleśnie wykręcać żołądek Zelianny, ale nabrała kilku głębokich wdechów i uspokoiła się nieco. Serce biło jej mocno, ale starała się w tej chwili pamiętać o wszystkich naukach Jedi.
Pierwszy, nagle i z dzikością, zaatakował Rethorn. Ostrze jego miecza pofrunęło do przodu, kierowane potęgą Mocy. Zelianna z trudem, ale jednak, zdołała odepchnąć je w kierunku właściciela. Sith chwycił wracającą nierówno klingę i aż syknął ze złości. Ellog nie czekał na jego zachętę. Chwycił blastery z godną podziwu prędkością i posłał jej na spotkanie kilka wiązek pocisków. Zelianna odparowała śmiercionośne strzały swym mieczem, w przypominającej taniec kombinacji ruchów.
Nie zdążyła nawet zebrać myśli, gdy lord Rethorn ruszył do szaleńczego ataku. Wyskoczył na kilka metrów w górę, z mieczem uniesionym wysoko nad głową i opadł na nią z siłą pocisku wystrzelonego z działa.
Zelianna chwyciła swoją broń oburącz, aby chociaż trochę zmniejszyć impet uderzenia, jednak na niewiele to się zdało. Cios Rethorna niemal przygniótł ją do ziemi, a jej własne ostrze zatrzymało się tuż przy twarzy Jedi, nadając jej zielonej skórze jeszcze bardziej intensywnej barwy.
Nie było czasu na zastanawianie się co dalej. Padawanka zebrała w sobie całą siłę woli jaką dysponowała, puściła rękojeść miecza, który natychmiast stracił ostrze i opadł bezwładnie na ziemię, a nim Rethorn doprowadził swą broń do celu, uderzyła w niego olbrzymią dawką Mocy. Sith wygiął się do tyłu i wrzasnął, ale zrobił zaledwie kilka kroków wstecz, chociaż jego zbroja zaczęła pękać, a płaszcz zwinął się i w strzępach poleciał gdzieś w dal.
Zelianna kątem oka dostrzegła, że łowca nagród ponownie mierzy w nią z blasterów. Jednak nie wystrzelił. Powstrzymał go sam Rethorn.
- Nie! - ryknął krzywiąc się z bólu. - Ona jest moja, łowco!
Zobaczyła jak Sith zbiera się w sobie i zaciska pięści. Uderzył w nią równie skoncentrowaną falą Mocy, jaką przed chwilą sama go poczęstowała. Jednak w jego ataku był chaos, były mrok i dzika chęć mordu. Niemal poczuła jak ta negatywna fala wdziera się do jej wnętrza. Potęga ataku Rethorna praktycznie od razu zniwelowała jej własną dawkę Mocy. Opadła na kolana, a krew buchnęła jej z nozdrzy. Nie miała siły, by wytrzymać choć chwilę dłużej. Fala złowrogiej Mocy dotarła do niej i Zelianna wywinęła młynka w powietrzu lądując na pobliskiej latarni, która wygięła się od siły uderzenia.
Wstała na czworaka i odkaszlnęła krwią. Pomacała połamane żebra. Lewe ramię załamało się pod jej ciężarem. Prawdopodobnie wypadło ze stawu. Rethorn zbliżał się powoli w jej kierunku z mieczem opuszczonym ku ziemi. Słyszała jego wibrujący, niepokojący ton. Nie mogła się poddać. Nie teraz. Nigdy. Zacisnęła pięść sprawnej ręki,a po chwili rozluźniła ją. Podniosła sporej wielkości śmietnik i cisnęła nim w kierunku Sitha. Ten, nawet nie próbując uniku, przeciął przedmiot w locie i dalej kontynuował swój marsz.
Zelianna ciskała w niego wszystkim co było w pobliżu, ale efekt był taki sam, czyli żaden. W końcu lord stracił cierpliwość i przyspieszył błyskawicznie. Znalazł się tuż przy niej, uderzył dłonią w twarz na odlew, a młoda Jedi padła na wznak. Przygniótł ją butem do ziemi, tak, by nie próbowała już wstać.
- Ellog, przyszykuj ją do podróży. Nie mogę się już doczekać, gdy wyląduje w moim prywatnym laboratorium.
Oczy Sitha zalśniły złowrogim i chorym podnieceniem, gdy wypowiadał te słowa.
Kamzo, bracie, pomóż mi... Zdążyła jeszcze pomyśleć Zelianna.
***
W katerze Ostrza Imperium na Dromund Kaas, trwała mała celebracja po kolejnej udanej akcji. Wszyscy z zadowoleniem snuli plany na przyszłość i wymieniali jakie korzyści może im przynieść więzienie Zelianny Gelu. W towarzystwie brylował lord Rethorn, podkreślając, że już zrobił użytek z młodej Jedi, przebywającej w jego laboratorium.
Prawdopodobnie nikt nie zauważył, że stojący w kącie Azaleus ma nietęgą minę. Od początku był przeciwny braniu Jedi w niewolę. Cały plan zwabienia w pułapkę młodej Gelu, był w końcu jego pomysłem. Po konsultacjach w Ostrzu uznano jednak, że natychmiastowa egzekucja padawanki, może przynieść mniej korzyści. Nie było to zgodne z zamiarami czystej krwi Sitha, co doprowadzało go do furii, chociaż dobrze się z tym maskował.
- Idę odpocząć. Muszę przemyśleć jeszcze kilka spraw - powiedział Azaleus i pożegnał się z zebranymi nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Szedł spokojnym, rozluźnionym krokiem, ale kiedy tylko znalazł się poza zasięgiem ich oczu, przyspieszył gwałtownie wspomagany Mocą. Wybiegł na taras i poczuł na twarzy krople deszczu. Niebo nad Kaas City znowu płakało. Wyciągnął małe urządzenie, które musiało być czymś w rodzaju pilota. Z niewiadomego kierunku przyleciał do niego drobny droid, mający postać unoszącej się w powietrzu kuli. To urządzenie szpiegowskie śledziło każdy krok Rethrona i Elloga, o czym oczywiście Azaleus nie raczył ich poinformować. Dzięki temu znał położenie laboratorium, w którym znajdowała się Zelianna Gelu. Wskoczył do swojego osobistego speedera, podłączył droida do interfejsu i nie tracąc czasu, udał się w kierunku, gdzie przetrzymywana była Jedi.
***
Kroki Azaleusa odbijały się głuchym echem po zimnych, gołych ścianach korytarzy. Lord Sithów był nawet pod wrażeniem wielkości placówki Rethorna. W końcu dotarł jednak do upragnionego celu. Na ruchomym stole, znajdującym się w pozycji pionowej, leżała rozkrzyżowana i zupełnie naga Zelianna. Azaleus zignorował jej odkrytą cielesność, a skupił się raczej na twarzy. Na oczach miała zakrwawioną opaskę z bandaży. Sith skrzywił się na ten widok. Przypomniał sobie, jak w bazie Ostrza, Rethron chwalił się, że już poczynił pierwsze kroki w swych badaniach. Azaleus nie miał w sobie ani krztyny współczucia dla okaleczonej Jedi, ale gardził bezmyślnym i pustym okrucieństwem, które szerzyło się wśród wielu Sithów. Sam uważał siebie za jednostkę o wiele bardziej wyrafinowaną. Nie unikającą zła, ale kierunkującą swe działania zawsze ku zdobyciu większej potęgi i władzy. Tortury nad tą małą padawanką, były w jego mniemaniu bezcelowe.
- Kto... - wydyszała smutnym i bolesnym głosem Zelianna. - Jesteś Sithem...
Azaleus patrzył na nią przez chwilę w milczeniu. Jego złotawe oczy lśniły w półmroku ponurej sali. Straciła zmysł wzroku, ale musiała wyczuć emanującą z niego Ciemną Stronę Mocy.
- Tak. Jestem lord Azaelus, członek Ostrza Imperium.
Głos Sitha brzmiał dziwnie spokojnie, co zaskoczyło Zelianne, chociaż ból pulsujący z miejsca, gdzie kiedyś miała oczy, nie pozwalał jej odpowiednio się skupić.
- Znowu Ostrze... Tak jak tamci.. - wydyszała jęcząc.
Azaleus zauważył, że Rethorn musiał ją opatrzyć, by nie nastąpił zgon po tak inwazyjnym zabiegu. Nie zadbał jednak o to, by uśmierzyć ból padawanki. Wręcz podręcznikowy sadysta.
Sith położył dłoń na czole Zelianny, na co ta wzdrygnęła się i napięła jak struna.
- Spokojnie - wyszeptał. - Ciemna Strona Mocy także potrafi być zbawienna.
Energia jaka spłynęła z jego dłoni na padawankę, okryła ją niepokojącym uczuciem. Poczuła się zbrukana, ale ból, nieznośny ból... stał się tylko cichutkim wspomnieniem.
- Ach, dlaczego to robisz? - Zdumiała się.
- Chcę ci ulżyć w ostatnich chwilach twojego życia, Zelianno.
Poczuła zimny uścisk strachu. Uspokoiła jednak swe dudniące serce. Jest Jedi i musi nią pozostać do samego końca.
- Chcesz... chcesz mnie zabić?
- Tak. - Skinął głową Azaleus, chociaż zdawał sobie sprawę, że ten gest dla niewidomej nic nie znaczy. Usłyszała jednak znajomy dźwięk oznajmiający włączenie miecza świetlnego.
- Jesteś... dziwny - wyszeptała.
Uśmiechnął się lekko na te słowa.
- Być może. Jednak nie powstrzyma mnie to przed odebraniem ci życia. - Uniósł ostrze na wysokość swojej twarzy. - Po prostu nie widzę powodu, by nie zrobić tego czysto i szybko. Liczy się efekt, a droga do niego powinna być jak najbardziej efektywna.
- Dziękuję. Za tę odrobinę litości...
- Nie dziękuj, moja droga. Twoja śmierć jest po prostu częścią większego planu. - zamachnął się.
Nie ma śmierci - jest Moc. Przepraszam was. Przepraszam was wszystkich. Mistrzu Giambatisto, zasłużyłeś na lepszą uczennicę. Col'sheer'ee, dzięki tobie trafiłam do Tarczy. Kamzo, braciszku, nie daj się podszeptom Ciemnej Strony, bo ona...
Śmiercionośny cios spadł precyzyjnie i mocno na wysokości szyi Zelianny.
***
Młoda padawanka, Zelianna Gelu, zeszła po trapie statku, który przewoził pasażerów z Coruscant na Nar Shaddaa. Podróżujący byli przedstawicielami najróżniejszych ras, jak i pozycji społecznych. Na księżyc planety Hutta przybywali w interesach łowcy nagród, biznesmeni, przemytnicy, hazardziści i zwykli turyści. Wszyscy wymieszali się w barwny korowód opuszczający stopniowo ich transport.
Zelianna poruszała się lekko i z gracją. Jej długa szata muskała solidne podłoże portu, a sama Jedi skryła swe oblicze pod kapturem. Miecz świetlny ułożyła tak, by nie był widoczny dla niepożądanych oczu.
Zamachała do stojącego niedaleko Rodianina. Niebieskoskóry kosmita, który był taksówkarzem, wziął ją chyba za kogoś szlachetnie urodzonego, ponieważ nie przestawał się kłaniać, gdy zapraszał Zeliannę do swojego pojazdu.
Młoda Gelu z uśmiechem skinęła głową na znak wdzięczności i po chwili śmigała już nad rozświetlonym Nar Shaddaa. Jej myśli odpłynęły nieco od otaczającego ją świata.
Bracie, czy to naprawdę ty wysłałeś mi wiadomość? Prosiłeś o osobiste spotkanie, ale dlaczego to musi być tutaj? Czy naprawdę chcesz się trzymać obecnie z dala od Coruscant, od Tarczy? Mam złe przeczucia, ale...
Przywiązanie może zaćmić nasz osąd, a w skrajnych przypadkach, stać się nawet początkiem drogi ku Ciemnej Stronie Mocy. Słowa jednego z mistrzów Jedi, które Zelianna usłyszała jeszcze gdy była zwykłą uczennicą na Tythonie, rozbrzmiały jej w głowie. Oparła czoło na dłoni.
Czy o tym właśnie mówili nam wielokrotnie mistrzowie? Czy moje przywiązanie do brata, stanie się moją zgubą?
Wiele razy starałam się zdusić w sobie te odczucia, ale... nie potrafię. Niech Moc ma mnie w swej opiece, ale nie potrafię.
Otarła łzy, które napłynęły jej do oczu. Myśli Zelianny tym razem powędrowały do wspomnień o bracie. Widziała siebie jako małą, zapłakaną dziewczynkę, z długimi, czarnymi włosami. Kilku sporo starszych chłopaków, łobuziaków rasy ludzkiej z pobliskiej dzielnicy na Coruscant, wyśmiewało ją, szturchało i przezywało od zielonych dziwolągów. Pojawił się Kamzo i sam jeden skoczył na liczniejszą grupę dręczycieli. Po chwili, mocno obity, stał na chwiejących się nogach, ale banda łobuzów wcale nie była w dużo lepszym stanie.
Zawsze byłeś gotów ruszyć komuś na pomoc nie zastanawiając się nad tym, jakie przyniesie to konsekwencje dla ciebie samego. Zelianna uśmiechnęła się do swych myśli. Podniosła głowę, i zauważyła, że taksówka dolatuje już do celu.
Padawanka stanęła na obszernym placu, nadal szczelnie okryta płaszczem z kapturem. Rozglądała się niespokojnie, oczekując widoku swego brata. Spóźniał się.
Najpierw poczuła lekkie ukłucie zimna, które przebiegło jej po kręgosłupie. Stopniowo przeszło jednak w lodowaty uchwyt, ogarniający całe ciało. Wiedziała, że bardzo blisko znajduje się adept Ciemnej Strony Mocy. Jego obecność była wręcz przytłaczająca. Młoda Jedi pierwszy raz miała okazję zetknąć się z kimś aż tak przepełnionym mrokiem. Zauważyła, że ludzie zebrani na placyku, do tej pory zajęci swoimi sprawami, rozmawiający i śmiejący się, szybko rozeszli się w różnych kierunkach.
Zelianna obróciła się na pięcie i zobaczyła ich. Pierwszy, sporych rozmiarów i odziany w czarny płaszcz, miał przy pasie przypięty miecz świetlny, a w jego oczach jarzyło się zło. Drugi, mniejszy i z dziwacznym hełmem na głowie, oparł wygodnie dłonie na blasterach przewieszonych na biodrach. Nie był Sithem, jak jego większy towarzysz, ale także w tym osobniku Zelianna wyczuła niesprzyjające jej myśli.
A jednak, dałam się złapać jak małe dziecko. Pomyślała Zelianna i uśmiechnęła się gorzko do siebie.
Przerażający duet stanął kilka kroków od niej.
- Witaj, Jedi - wychrypiał Sith. Głos miał ociekający wręcz pogardą dla niej.
- Kim jesteś? Mam się tu z kimś spotkać... - Zelianna postanowiła dalej odgrywać nieświadomą. Rozejrzała się delikatnie na boki. Nikogo już nie widziała w pobliżu. Odetchnęła niezauważalnie.
Sith parsknął złowieszczym śmiechem, ale o dziwo, odpowiedział na pytanie, które padło.
- Jestem lord Rethorn, a to Ellog, łowca nagród. - Wskazał na swojego dziwnego towarzysza, na co ten pomachał jej dłonią. - Jesteśmy przedstawicielami Ostrza Imperium.
- Ostrza Imperium? A cóż to takiego? - zaciekawiła się Gelu.
- Za dużo pytań. - Zniecierpliwił się Sith. - Pójdziesz z nami po dobroci, czy mam ci pomóc? - Dla podkreślenia swych słów oparł dłoń na pasie, w pobliżu miecza świetlnego.
- Jesteśmy na neutralnym terenie, nie macie prawa... - zaczęła odpowiadać Zelianna, ale efekt tego był tylko taki, że Sith uśmiechnął się krzywo, a rękojeść miecza znalazła się w jego dłoni.
Młoda Jedi sprawnym ruchem zrzuciła swój płaszcza i cisnęła go na bok. W dłoni trzymała już własny miecz, z którego wystrzeliło zielone ostrze.
Stanęła z włączoną bronią przy boku i wyciągnęła wolną rękę przed siebie. To będzie jej pierwszy, prawdziwy pojedynek i to od razu z tak niebezpiecznymi przeciwnikami. Strach zaczął boleśnie wykręcać żołądek Zelianny, ale nabrała kilku głębokich wdechów i uspokoiła się nieco. Serce biło jej mocno, ale starała się w tej chwili pamiętać o wszystkich naukach Jedi.
Pierwszy, nagle i z dzikością, zaatakował Rethorn. Ostrze jego miecza pofrunęło do przodu, kierowane potęgą Mocy. Zelianna z trudem, ale jednak, zdołała odepchnąć je w kierunku właściciela. Sith chwycił wracającą nierówno klingę i aż syknął ze złości. Ellog nie czekał na jego zachętę. Chwycił blastery z godną podziwu prędkością i posłał jej na spotkanie kilka wiązek pocisków. Zelianna odparowała śmiercionośne strzały swym mieczem, w przypominającej taniec kombinacji ruchów.
Nie zdążyła nawet zebrać myśli, gdy lord Rethorn ruszył do szaleńczego ataku. Wyskoczył na kilka metrów w górę, z mieczem uniesionym wysoko nad głową i opadł na nią z siłą pocisku wystrzelonego z działa.
Zelianna chwyciła swoją broń oburącz, aby chociaż trochę zmniejszyć impet uderzenia, jednak na niewiele to się zdało. Cios Rethorna niemal przygniótł ją do ziemi, a jej własne ostrze zatrzymało się tuż przy twarzy Jedi, nadając jej zielonej skórze jeszcze bardziej intensywnej barwy.
Nie było czasu na zastanawianie się co dalej. Padawanka zebrała w sobie całą siłę woli jaką dysponowała, puściła rękojeść miecza, który natychmiast stracił ostrze i opadł bezwładnie na ziemię, a nim Rethorn doprowadził swą broń do celu, uderzyła w niego olbrzymią dawką Mocy. Sith wygiął się do tyłu i wrzasnął, ale zrobił zaledwie kilka kroków wstecz, chociaż jego zbroja zaczęła pękać, a płaszcz zwinął się i w strzępach poleciał gdzieś w dal.
Zelianna kątem oka dostrzegła, że łowca nagród ponownie mierzy w nią z blasterów. Jednak nie wystrzelił. Powstrzymał go sam Rethorn.
- Nie! - ryknął krzywiąc się z bólu. - Ona jest moja, łowco!
Zobaczyła jak Sith zbiera się w sobie i zaciska pięści. Uderzył w nią równie skoncentrowaną falą Mocy, jaką przed chwilą sama go poczęstowała. Jednak w jego ataku był chaos, były mrok i dzika chęć mordu. Niemal poczuła jak ta negatywna fala wdziera się do jej wnętrza. Potęga ataku Rethorna praktycznie od razu zniwelowała jej własną dawkę Mocy. Opadła na kolana, a krew buchnęła jej z nozdrzy. Nie miała siły, by wytrzymać choć chwilę dłużej. Fala złowrogiej Mocy dotarła do niej i Zelianna wywinęła młynka w powietrzu lądując na pobliskiej latarni, która wygięła się od siły uderzenia.
Wstała na czworaka i odkaszlnęła krwią. Pomacała połamane żebra. Lewe ramię załamało się pod jej ciężarem. Prawdopodobnie wypadło ze stawu. Rethorn zbliżał się powoli w jej kierunku z mieczem opuszczonym ku ziemi. Słyszała jego wibrujący, niepokojący ton. Nie mogła się poddać. Nie teraz. Nigdy. Zacisnęła pięść sprawnej ręki,a po chwili rozluźniła ją. Podniosła sporej wielkości śmietnik i cisnęła nim w kierunku Sitha. Ten, nawet nie próbując uniku, przeciął przedmiot w locie i dalej kontynuował swój marsz.
Zelianna ciskała w niego wszystkim co było w pobliżu, ale efekt był taki sam, czyli żaden. W końcu lord stracił cierpliwość i przyspieszył błyskawicznie. Znalazł się tuż przy niej, uderzył dłonią w twarz na odlew, a młoda Jedi padła na wznak. Przygniótł ją butem do ziemi, tak, by nie próbowała już wstać.
- Ellog, przyszykuj ją do podróży. Nie mogę się już doczekać, gdy wyląduje w moim prywatnym laboratorium.
Oczy Sitha zalśniły złowrogim i chorym podnieceniem, gdy wypowiadał te słowa.
Kamzo, bracie, pomóż mi... Zdążyła jeszcze pomyśleć Zelianna.
***
W katerze Ostrza Imperium na Dromund Kaas, trwała mała celebracja po kolejnej udanej akcji. Wszyscy z zadowoleniem snuli plany na przyszłość i wymieniali jakie korzyści może im przynieść więzienie Zelianny Gelu. W towarzystwie brylował lord Rethorn, podkreślając, że już zrobił użytek z młodej Jedi, przebywającej w jego laboratorium.
Prawdopodobnie nikt nie zauważył, że stojący w kącie Azaleus ma nietęgą minę. Od początku był przeciwny braniu Jedi w niewolę. Cały plan zwabienia w pułapkę młodej Gelu, był w końcu jego pomysłem. Po konsultacjach w Ostrzu uznano jednak, że natychmiastowa egzekucja padawanki, może przynieść mniej korzyści. Nie było to zgodne z zamiarami czystej krwi Sitha, co doprowadzało go do furii, chociaż dobrze się z tym maskował.
- Idę odpocząć. Muszę przemyśleć jeszcze kilka spraw - powiedział Azaleus i pożegnał się z zebranymi nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Szedł spokojnym, rozluźnionym krokiem, ale kiedy tylko znalazł się poza zasięgiem ich oczu, przyspieszył gwałtownie wspomagany Mocą. Wybiegł na taras i poczuł na twarzy krople deszczu. Niebo nad Kaas City znowu płakało. Wyciągnął małe urządzenie, które musiało być czymś w rodzaju pilota. Z niewiadomego kierunku przyleciał do niego drobny droid, mający postać unoszącej się w powietrzu kuli. To urządzenie szpiegowskie śledziło każdy krok Rethrona i Elloga, o czym oczywiście Azaleus nie raczył ich poinformować. Dzięki temu znał położenie laboratorium, w którym znajdowała się Zelianna Gelu. Wskoczył do swojego osobistego speedera, podłączył droida do interfejsu i nie tracąc czasu, udał się w kierunku, gdzie przetrzymywana była Jedi.
***
Kroki Azaleusa odbijały się głuchym echem po zimnych, gołych ścianach korytarzy. Lord Sithów był nawet pod wrażeniem wielkości placówki Rethorna. W końcu dotarł jednak do upragnionego celu. Na ruchomym stole, znajdującym się w pozycji pionowej, leżała rozkrzyżowana i zupełnie naga Zelianna. Azaleus zignorował jej odkrytą cielesność, a skupił się raczej na twarzy. Na oczach miała zakrwawioną opaskę z bandaży. Sith skrzywił się na ten widok. Przypomniał sobie, jak w bazie Ostrza, Rethron chwalił się, że już poczynił pierwsze kroki w swych badaniach. Azaleus nie miał w sobie ani krztyny współczucia dla okaleczonej Jedi, ale gardził bezmyślnym i pustym okrucieństwem, które szerzyło się wśród wielu Sithów. Sam uważał siebie za jednostkę o wiele bardziej wyrafinowaną. Nie unikającą zła, ale kierunkującą swe działania zawsze ku zdobyciu większej potęgi i władzy. Tortury nad tą małą padawanką, były w jego mniemaniu bezcelowe.
- Kto... - wydyszała smutnym i bolesnym głosem Zelianna. - Jesteś Sithem...
Azaleus patrzył na nią przez chwilę w milczeniu. Jego złotawe oczy lśniły w półmroku ponurej sali. Straciła zmysł wzroku, ale musiała wyczuć emanującą z niego Ciemną Stronę Mocy.
- Tak. Jestem lord Azaelus, członek Ostrza Imperium.
Głos Sitha brzmiał dziwnie spokojnie, co zaskoczyło Zelianne, chociaż ból pulsujący z miejsca, gdzie kiedyś miała oczy, nie pozwalał jej odpowiednio się skupić.
- Znowu Ostrze... Tak jak tamci.. - wydyszała jęcząc.
Azaleus zauważył, że Rethorn musiał ją opatrzyć, by nie nastąpił zgon po tak inwazyjnym zabiegu. Nie zadbał jednak o to, by uśmierzyć ból padawanki. Wręcz podręcznikowy sadysta.
Sith położył dłoń na czole Zelianny, na co ta wzdrygnęła się i napięła jak struna.
- Spokojnie - wyszeptał. - Ciemna Strona Mocy także potrafi być zbawienna.
Energia jaka spłynęła z jego dłoni na padawankę, okryła ją niepokojącym uczuciem. Poczuła się zbrukana, ale ból, nieznośny ból... stał się tylko cichutkim wspomnieniem.
- Ach, dlaczego to robisz? - Zdumiała się.
- Chcę ci ulżyć w ostatnich chwilach twojego życia, Zelianno.
Poczuła zimny uścisk strachu. Uspokoiła jednak swe dudniące serce. Jest Jedi i musi nią pozostać do samego końca.
- Chcesz... chcesz mnie zabić?
- Tak. - Skinął głową Azaleus, chociaż zdawał sobie sprawę, że ten gest dla niewidomej nic nie znaczy. Usłyszała jednak znajomy dźwięk oznajmiający włączenie miecza świetlnego.
- Jesteś... dziwny - wyszeptała.
Uśmiechnął się lekko na te słowa.
- Być może. Jednak nie powstrzyma mnie to przed odebraniem ci życia. - Uniósł ostrze na wysokość swojej twarzy. - Po prostu nie widzę powodu, by nie zrobić tego czysto i szybko. Liczy się efekt, a droga do niego powinna być jak najbardziej efektywna.
- Dziękuję. Za tę odrobinę litości...
- Nie dziękuj, moja droga. Twoja śmierć jest po prostu częścią większego planu. - zamachnął się.
Nie ma śmierci - jest Moc. Przepraszam was. Przepraszam was wszystkich. Mistrzu Giambatisto, zasłużyłeś na lepszą uczennicę. Col'sheer'ee, dzięki tobie trafiłam do Tarczy. Kamzo, braciszku, nie daj się podszeptom Ciemnej Strony, bo ona...
Śmiercionośny cios spadł precyzyjnie i mocno na wysokości szyi Zelianny.
Kamzo- Trooper
- Liczba postów : 483
Join date : 13/02/2015
Age : 38
Skąd : Święta Warmia
Similar topics
» Część 6 - Ścieżka Jedi, część 2
» Część 2 - Ścieżka Jedi, część 1
» Część 3 - Poszukiwania, część 1
» Część 4 - Poszukiwania, część 2
» Część III - Spełniony Sen
» Część 2 - Ścieżka Jedi, część 1
» Część 3 - Poszukiwania, część 1
» Część 4 - Poszukiwania, część 2
» Część III - Spełniony Sen
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach