Dwa ciała - jedna dusza
Strona 1 z 1
Jedno ciało - dwie dusze
Zim-Fel
"Wagyx... Czym to idzie, że spotyka nas to samo...? Oby 'Lara nie spotkało to, co mnie..." rozmyślał akolita. Pokój w Corelliańskiej dzielnicy Nar Shaddy był cichy i przytulny. Parę obrazów wiszących na ścianach przypomniały lata świetności ojczyzny Zima, napawały dumą i rodziły nadzieję. Nadzieję, że będzie lepiej. Przecież to właśnie dla niej Zim-Fel wyruszył do stolicy hazardu galaktycznego. Czy było warto? Często zadawał sobie to pytanie. Najczęściej był to moment, gdy spoglądał w swoje odbicie widząc zmęczoną twarz oraz poranioną szyję wypełnioną cybernetycznymi częściami, które pozwalały mu żyć. Żyć... Czy to dobre słowo dla kogoś, kto jest uzależniony od elektroniki? To prawie jak bycie cyborgiem... Nienawiść do samego siebie... Jakże okropne uczucie. "Niech Moc mnie prowadzi..." wyszeptał Zim-Fel i ruszył do drugiego pokoju. Tam spał potulnie Krakers. On również wiele przeszedł w ciągu ostatnich dni... Wyglądał jednak bardzo żywo i sprawnie w porównaniu do jego właściciela. 'Fel podszedł do smoka orpali i delikatnie pogładził go po pysku. Krakers jakby zamruczał przez sen. Uśmiechnięty Zim rzucił pupilowi na talerz spory kawałek mięsa. Jaszczur momentalnie podniósł głowę i ruszył do swego półmiska na ucztę. Mlaszcząc i mrucząc z zadowolenia zabrał się do konsumpcji. W tym czasie akolita wrócił do swojego pokoju, by sprawdzić czy Zim-Lar nie nadesłał jakiejkolwiek wiadomości. Cisza. "Oj bracie... Co się dzieje?" pomyślał młodszy z bliźniaków. Uklęknął i zaczął medytować. "Mrok kłamie, jest tylko prawda..." szeptał Zim-Fel. Nagle jakby mlaskający smok nie wydawał już żadnego dźwięku. Był tylko cichy szum. Nie był to jednak szum miasta... Coś na wzór głośnych szeptów. "...Przez prawdę widzę światło..." mówił dalej. 'Fel poczuł wszechogarniającą go energię ze wszystkich stron. Tyle istnień krążących po miastach spieszących się gdzieś, tyle bólu, tyle przyjemności... Mrok i światło... Życie i śmierć... Moc w harmonii. "...Dzięki światłu, moja ścieżka jest jasna i prawidłowa..." powiedział skupiony w sobie akolita. Zim-Fel pogrążył się w głębokiej medytacji szukając śladu po jego bracie. Jego myśli i esencja krążyły po Galaktyce napotykając mnóstwo mroku... W tym także znajomą aurę Jeengo. Gdyby tylko wiedział jak go przekonać... Tak potężna osoba po stronie Republiki mogła by zakończyć wszystkie wojny. Ale on nie chce... 'Fel szukał dalej. "...Moc mnie uwolni...Bo nie ma śmierci, lecz jest Moc" zakończył recytację Zim-Fel.
- - -
Akolita otworzył oczy. Wydawało mu się, jakby znajdował się w swoim umyśle. Wielką jasną salę bez ścian wypełniały fale jakby białego dymu. Wśród nich Zim-Fel dostrzegł grupę zakapturzonych ludzi. Zbliżył się ku nim. Tworzyli oni krąg wokół pewnej osoby. Ów osoba wyglądała na Jedi. Krąg tworzyło pięć osób ubranych kolejno na niebiesko, zielono, żółto, czerwono i fioletowo. 'Fel słyszał jak szepczą nad Jedi.Fioletowa: ...Dołącz do mnie...Potrafię wrócić życie tym, których kochasz...
Zielona: ...Nie słuchaj Fioletowej...Tylko ja jestem prawdziwa...Tylko ja mam rację...
Żółta: ...Spokojnie Orantcolora...Możesz je przezwyciężyć...
"O co chodzi? Czemu ona mówi po Corelliańsku...?" zastanawiał się akolita. Nagle niebieska postać zdjęła kaptur pokazując swoją niebieską skórę i ciemnoniebieskie włosy.
Niebieska: ...Orantcolora...Chodź do mnie...Wiesz, że ja Cię kocham...Przecież udowodniłam Ci to...
Pomarańczowy: ...Blu lumo'sinior...Złudzenie...Zabierz mnie stąd... - mówił Jedi w środku okręgu ku Niebieskiej.
"Ten Jedi też zna Corelliański... I dlaczego nazywają go Pomarańczowym?" myślał Zim. W istocie szaty Jedi były pomarańczowe.
Niebieska: ...Spokojnie Orantcolora...Nie będziesz przy mnie cierpiał...
Pomarańczowy: ...Nie będę Złudzenie...Ale nie zabieraj mnie do Mroku...
Niebieska: ...Czemu boisz się Fioletowej?...Co ona Ci zrobiła?....
Pomarańczowy: ...Mrok Cię zmieniła...Nie chcę by to samo spotkało mnie!... - krzyczał Pomarańczowy. Fioletowa postać zdjęła kaptur ukazując ciemne, fioletowo-czerwone włosy oraz bladą, fioletowawą skórę.
Fioletowa: ...Orantcolora...Nie obawiaj się...Dzięki mnie Niebieska jest teraz sobą...
Pomarańczowy: ...Łżesz!...
Zielona: ...Kochany...Nie denerwuj się...Nie warto... - szeptała delikatnie Zielona i ściągnęła z głowy kaptur, spod którego wyszły ciemnozielone włosy. Prawda miała jasno-zieloną skórę, tak samo intensywnego koloru, co Niebieska.
Pomarańczowy: ...Prawdo...Masz rację...Mrok mną manipuluje...
Czerwona: ...Mrok jest zła...Ale ma dobre intencje Orantcolora... - powiedziała i zdjęła kaptur ukazując czerwone, krótkie włosy oraz bladą, różową skórę. Postacie zaczęły napierać na Jedi szepcząc sycząco i głośno. Wszystkie postacie, oprócz Żółtej, która stała dalej w kapturze. Patrzyła ona na pozostałych, zwłaszcza na Pomarańczowego. Jedi kryjąc się rękami od postaci spoglądał na Żółtą mówiąc cicho "...Mądrości...Pomóż mi...". Żółta jednak nie zważała na jego słowa. Spojrzała na Zim-Fela. Pod kapturem kryła się postać o białej skórze, diamentowych oczach i złocących się żółtych włosach. Zim-Fel w tym momencie spostrzegł, że jest on ubrany w szafirowe szaty. Podszedł bliżej kręgu, który zaczął wydawać coraz głośniejsze dźwięki, przeradzające się w krzyki. Akolita zdjął kaptur ukazując się Żółtej, która przemówiła melodycznym głosem:
Żółta: ...Jestem "Żółta" Mądrość...Postacie w kręgu to "Fioletowa" Mrok, "Niebieska" Złudzenie, "Zielona" Prawda, "Pomarańczowy" Poszukiwacz oraz "Czerwona" Wątpliwość...Ty jesteś "Szafirowy" Tropiciel, prawda?... - wybrzmiał głos wraz z jego echem.
Zim-Fel: Jam jest. Szukam mojego brata bliźniaka, może być w niebezpieczeństwie..
Żółta: ...Znajdziesz brata, wtedy gdy krąg się rozpadnie Zim-Felu...Musisz pokonać Krąg...Rozerwać pęta...Słowem pokonać słowo... - akolita pokiwał głową. Wiedział, że to wszystko jest przenośnią. Odwróciwszy się w stronę Kręgu przemówił do postaci.
Zim-Fel: Mam dobre intencje i nie chcę waszej krzywdy. Pozwólcie mi z wami pomówić - postacie podniosły głowy ukazując Zim-Felowi swe oczy. Widok ten początkowo go przeraził. Mrok miała czarne oczy. Oczy Wątpliwości wyglądały jak kule dymu. Prawda miała rubinowe oczy, a Złudzenie ametystowe błyszczące się czerwonymi iskrami.
Mrok: ...Jestem Fioletowa...Ciemność we mnie mieszka...Powiedz kim jestem...A rozpocznie się twa ścieżka...
Zim-Fel: Nazywają Cię Mrokiem. Powiedz mi proszę - jak mogę uratować Poszukiwacza?
Mrok: ...Odpowiedz mi teraz, a odejdę...Czego potrzebuję nim w noc wejdę?...
Akolita zastanowił się przez chwilę. Jej twarz odróżniała się od reszty ciała. Wprawdzie posturą przypominała kobietę, lecz jej twarz była całkiem dziecięca.
Zim-Fel: Sądzę, że kołysanki - stwierdził z nutką niepewności. Mrok wystraszona popatrzyła na Złudzenie i uciekła znikając w świetlistym dymie.
Wątpliwość: ...Jestem Czerwona...Ciemność we mnie była...Powiedz kim jestem...A nie będę już ciążyła...
Zim-Fel: Nazywają Cię Wątpliwością. Powiedz mi proszę - dlaczego go nękacie?
Wątpliwość: ...Odpowiedz mi teraz, a przestanę...Czy ja i Fioletowa mamy wspólną mamę?...
'Fel przyjrzał się uważnie twarzy Czerwonej postaci. W istocie była bardzo do niej podobna, jednak o wiele jaśniejszą karnację i weselszy wyraz twarzy.
Zim-Fel: Tak, jesteście siostrami. Ty jesteś jej jaśniejszą wersją.
Wątpliwość na te słowa zapłakała i pobiegła w stronę, gdzie zniknęła Mrok.
Prawda: ...Jestem Zielona...Ciemność jest mi obca...Powiedz kim jestem...A odejdę od mego Słońca...
Zim-Fel: Nazywają Cię Prawdą. Powiedz mi proszę - dlaczego nazywacie się kolorami?
Prawda: ...Odpowiedz mi teraz i się dowiedz...Czym jest najlepszą na nienawiść odpowiedź?..
Młodszy bliźniak podrapał się po głowie. Nie miał pomysłu. Spojrzał na Prawdę. Miała ciepły wzrok, pełny uczucia w swoich rubinowych oczach. Zim odpowiedział:
Zim-Fel: Zapewne chodzi o miłość... - Prawda zamknęła oczy z uśmiechem i głaszcząc Poszukiwacza odeszła. Akolita stał pozostawiony bez odpowiedzi na swe pytanie.
Złudzenie: ...Jestem Niebieska...Ciemność we mnie wnika...Powiedz kim jestem...A zostawię zakładnika...
Zim-Fel: Nazywają Cię Złudzeniem. Powiedz mi proszę - kim jesteście?
Złudzenie: ...Odpowiedz mi teraz, a odpowiem...Nie popełnij jednak błędu...Odejdziemy ze złym słowem...Co doprowadza do obłędu?...
Zim odpowiedział pewnie bez chwili zastanowienia:
Zim-Fel: Kobieta.
Złudzenie uśmiechnęła się złowieszczo. Akolita uświadomił sobie, że nie przemyślał całej sytuacji. Jeden błąd mógł go kosztować utratę Poszukiwacza i jakiejkolwiek poszlaki. Niebieska postać nałożyła kaptur i rozpłynęła się w powietrzu zostawiając skulonego Pomarańczowego.
Mądrość: ...Twoja misja została spełniona Tropicielu... - rzekła i zdjęła kaptur. Oczom Zim-Fela ukazała się znajoma twarz. Mądrość wyglądała jak Melliandra - jego miłość. Zdumiony akolita dotknął policzka Mądrości. Zdawało mu się, że śni... Choć to wszystko było dla niego snem. Żółta postać zaczęła zanikać wraz z szeptem.
Mądrość: ...Odszukaj swego brata...Nie pozwól by Złudzenie go zabrała ze sobą...
Obraz w oczach Zim-Fela zaczął robić się coraz bardziej mglisty oraz szary przechodząc w brązowawy mrok ukazując mu jego pokój na Nar Shaddzie.
MT-7Z
Astromech wyjechał z sali medycznej z hukiem. Jego obwody nie mogły znieść przeliczenia, że jego właściciel mógł coś takiego zrobić. Widocznie urażony całą sytuacją udał się na niższe partie statku. "P0R4 513 574D WYD0574C D0 @#%@#%..." brzęczał jakby poirytowany droid. Wpiął się do systemu głównego statku i rozpoczął poszukiwanie hangaru. << LOKACJĘ ODNALEZIONO >> wybrzmiał komunikat systemu. "KOORDYNATY = POBRAĆ. AUTORYZACJA = POTWIERDZONA DLA DROIDA. DROID = SERIA MT + MODEL 7Z" wprowadzał dane Mity. Po krótkim momencie drzwi do małej windy transportowej otworzyły się i astromech wjechał do środka. Ustawiwszy dane lokalizacyjne Emtee uruchomił windę. [POZIOM HANGAROWY] zaobserwował sensor droida na wyświetlaczu. MT otworzył drzwi i ruszył z brzękiem do sekcji małych myśliwców NovaDive. Mijając jeden z nich zauważył, że ma delikatnie uszkodzone lewe skrzydło - prawdopodobnie w trakcie transportu uległ drobnemu wypadkowi. Uszkodzenie było na tyle łatwe do usunięcia, że Mity dokonał naprawy w ciągu zaledwie kilkudziesięciu standardowych minut. Po usunięciu usterki, odosobniony myśliwiec był sprawny do odlotu. MT przełamując kody bezpieczeństwa dokonał autoryzacji do odlotu, po czym ruszył w kierunku naprawionego myśliwca. Podłączając się do systemu NovaDive'y, oznaczonym jako R-03, otworzył śluzę dla pilota i wystrzelił ze swoich silników odrzutowych wzbijając się w górę i lądując na siedzisku pilota. Używając swoich trzech robo-ramion chwycił za stery myśliwca. Był jednak ciut za niski dla danego stanowiska, więc wychylił się zza kokpitu i zarzucił linkę w kierunku pobliskiej skrzynki z narzędziami przyciągając ją do środka. Następnie, powtarzając manewr, MT zdołał wciągnąć na pokład małą skrzynkę zaopatrzeniową. Na całe szczęście w środku znajdowały się ubrania. Emtee wykonał z ubrań i skrzynki podwyższenie na fotel oraz używając dostępnych narzędzi zmodyfikował nieco urządzenia wewnątrz kokpitu dostosowując je do użycia przez astromecha - wszystkie wyświetlacze skalibrował do swojego sensora, aby nie zużywać energii na wyświetlanie milionów rzeczy, przełączniki na desce głównej przekonfigurował na tryb obsługi slicingowej oraz ułożył skrzynkę z narzędziami w miejscu przeznaczonym na nogi pilota, aby mógł spokojnie oprzeć swoje napędy bez możliwości upadku. Po tym wszystkim MT uruchomił silniki i opuścił statek Tarczy.
Gdy robo-pilot oddalił się już od Diviniusa na dobrych setek parseków rozpoczął obliczanie odpowiedniego miejscu, do którego powinien się udać.
"C0RU5C4N7 0DP4D4... 74RC24 MN13 L47W0 0DN4JD213... 70 M023 N4R 5H4DD44... 7YLK0 C0 74K1 457R0M3CH 8Y 74M M14L R081C? W13M! C0R3LL14! 4 N13... 70 2LY P0MY5L... @#%@#% C2Y W 73J G4L4K7YC3 N13 M4 JU2 M13JSC4 GD213 DR01D M0GL8Y 5P0K0JN13 513 UD4C?! 24R42 WR0C3 N4 7H34D 4, J4K FUNKCJ3 LIC23... N13 M4M WYJ5C14... L3C3 N4 C0RU5C4N7 1 513 UKRYJ3" brzęczał sam do siebie droid po czym wszedł w nadświetlną. Tu napotkał pierwszy problem - autoryzacja lądowania.
- Tu stacja naziemna Coruscant Stolica. Proszę o podanie danych do autoryzacji - MT na ten komunikat zalał się olejem. Co ma odpowiedzieć? Uruchomił swój jedyny i słabo napisany program bazujący na algorytmie syntezatora mowy i powiedział lekko elektronicznym głosem:
- EE... TU STATEEK NOVADIVE O OZNACZEENIU REED-03. PROSZĘĘ O AUTORYZACJĘĘ LĄDOWANIA.
- Dziękuję... Autoryzacja udzielona. Lądowanie w sektorze industrialnym. Dziękuję za współpracę. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia z gardłem.
- ALEE J-... DZIĘĘKUJĘĘ SIIR. MIŁEEGO DNIA - dyktował MT głos z wysokim napięciem w obwodach po czym wybuczał jakby z ulgą - UFF... M4L0 8R4K0W4L0... 73R42 L4D024N13 1 C245 N4 M4L3 L4D0W4N13 B473R11.
Emtee spokojnie i precyzyjnie wylądował w sektorze po czym podwójnie zablokował myśliwiec przed włamaniem. Pospiesznie odjechał w kierunku rynku, gdzie miał do sprzedania parę części. Osoby nadzorujące lądowisku zachodzili w głowę, dlaczego nie mogli się doczekać na pilota oraz dlaczego myśliwiec był tak dobrze zabezpieczony. Wystraszeni nie podjęli żadnych kroków. "To chyba jakiś nowy projekt Armii...", "Może... Lepiej tego nie ruszać" mówili jeden do drugiego, w czasie gdy MT targował niemałe ceny na czarnym rynku sektora industrialnego Stolicy Republiki.
Zim-Lar
Rycerz obudził się ze snu cały spocony. Znowu miał koszmar. Drugi dzień pod rząd. Znowu sen o śmierci Sobi. Mara prześladowała go na każdym możliwym kroku, a on sam nie potrafił się zmusić do koncentracji. Brak medytacji doskwierał Zim-Larowi bardzo boleśnie. Nie był sobą. Po ubraniu na siebie szat krzyknął w kierunku korytarzy swojego statku "Mity, jak stan silników...?" lecz odpowiedziała mu cisza. Dalej nie mógł się przyzwyczaić do braku MT. Smutny i zrezygnowany udał się do gabinetu po swój holopad. Zabrawszy go ruszył do kwater Tarczy.
Zim-Lar opuścił windę. W kwaterach panował spokój. W tle dało się słyszeć szum przelatujących taxi-speederów oraz urządzeń działających na piętrze. Rycerz skupił się delikatnie. Tyle mu jeszcze wychodziło. Wyczuł kogoś obecność na zewnątrz to też ruszył na taras. Tam spotkał generała Sindo. "Doskonale" pomyślał Zim po czym pozdrowił Mistrza z drobnym uśmiechem:
- Witaj Mistrzu.
- Dzień dobry - odpowiedział Jedi z zamkniętymi oczami oraz nogami wyciągniętymi na barierce tarasu. Siwawy Sindo siedział na ławce i wyraźnie zażywał świeżego powietrza.
- Ja... Mam sprawę... - zaczął lekko nieśmiało Zim-Lar.
- Usiądź i mów.
- To nie będzie na tyle długie by siadać, ale dziękuję Mistrzu Sindo - uśmiechnął się słabo rycerz.
- Siadaj... Korzystaj z promieni słońca - rozkoszował się pogodą generał.
- Chcę zrezygnować z działania w Tarczy - stwierdził formalnie, Zim po czym dodał - ...albo odpocząć od niej na jakiś czas.
- W porządku, jeśli odczuwasz taką potrzebę nikt Cię nie będzie zatrzymywał - mówił spokojnie i mądrym tonem Sindo. Zim zastanowił się przez chwilę po czym spytał:
- Mistrzu, jak sobie radzisz z problemami psychicznymi?
- Medytuję. Ćwiczę. Zależy. Chcesz mojej rady?
- O nią pytałem - powiedział z uśmiechem Zim. Mistrz zniżył ton swojego głosu:
- Znajdź zajęcie, które przyniesie Ci ukojenie, ja znajduję w ćwiczeniach. Ty może w czymś innym. - "Łatwo mówić..." pomyślał Zim. Nie mógł znaleźć sobie miejsca od paru dni. Zwłaszcza po powrocie z Yavin.
- Medytacja zawsze mi pomagała... Ale medytacja wymaga skupienia. Aktualnie nie potrafię się na niczym skupić - rycerz zaczął ciszej - Mistrzu... Boli mnie zdrada Col... - Sindo odpowiedział szeptem:
- Rozumiem, ale w tym momencie nie możemy nic zrobić. Musimy czekać - Zim ciężko westchnął. Mistrz uświadomił go jeszcze bardziej w tym, że nie ma innej rady jak przeczekać tę burzę w jego głowie. Przeczekać i spokojnie się jej pozbyć.
- Wiem Mistrzu...
- Nie chcemy, żeby Ciemna Strona pochłonęła naszą przyjaciółkę. Sama musi uporać się ze swoimi emocjami. My tylko możemy zaszkodzić - ciągnął dalej swoim niskim i mądrym głosem siwy Jedi. Zim lekko się uśmiechnał i skłoniwszy głowę rzekł:
- Dziękuję za radę Mistrzu Sindo. Mam jeszczę prośbę... - na te słowa przybrał poważną minę.
- Słucham Cię.
- Przekaż proszę Mistrzowi Sallowi, że już nie jest moim Dowódcą - powiedział formalnie i bez emocji Zim-Lar. Sindo pokiwał głową i skwitował to słowami:
- W porządku, przekażę.
- Niech Moc będzie z Tobą Mistrzu...
- I z Tobą też - odpowiedział siwy Jedi. "Przyda mi się..." pomyślał rycerz i ruszył ku wyjściu.
- - -
C.D.N.
C.D.N.
Zim- Jedi
- Liczba postów : 269
Join date : 02/01/2016
Age : 28
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach