Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Być cieniem

Go down

Być cieniem Empty Być cieniem

Pisanie by Col'sheer'ee Nie Lut 07, 2016 7:26 pm

Storim niewiele pamięta z czasów sprzed Jedi. Nie wiele pamięta z czasów sprzed rzezi na Haruun Kal. Miał wtedy może trzy lata. Jego rodzinną wioskę zaatakowała grupa ,,ludzi z metalu'' z karabinami i całą technologią, którą Korunnai nie znali.
On sam przeżył bo matka ukryła go w między korzeniami drzew. - Storim nie ruszaj się stąd. Bez względu na to co się stanie. Zostań tu. - Powiedziała synkowi gdy pośpiesznie go ukrywała. Malutki Storim patrzył swymi oczami jak jego dom płonął, przyjaciele i rodzina byli bici, znęcono się na nich. Wszędzie był tylko ogień i krew. I krzyki gwałconych oraz mordowanych kobiet. Wydawało się, że ogień na zawsze wypalił blizny w jego oczach kształtując rzeczywistość jaką widzi.

:::

Gdy malutki Korunnai obudził się następnego dnia nie dostrzegł już napastników. Po terenach, które do poprzedniego dnia były wioską, w której Storim się wychował, chodziło kilku mężczyzn różnych ras w lekkich ubraniach. Ich stroje nie wskazywały by mieli być wojownikami. Jednak ich osoby emanowały energią, która przyciągała trzylatka. Wahał się. Nie chciał złamać polecenia matki, ale coś w nich przyciągało go.
Nie musiał długo bić się z myślami. Jeden z nich - prawdopodobnie przywódca - zauważył go i podszedł do niego.
- Witaj, jestem Orgus. Jesteśmy rycerzami Jedi. A ty chłopczyku jak masz na imię?
Nie odpowiedział. Był za bardzo przerażony. Jednak ci nowi pozaświatowcy go wzięli. Z początku chciał płakać jednak gdy kobieta, która go niosła przytuliła go... wszystko uległo zmianie. Przestał się bać.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Być cieniem Empty Re: Być cieniem

Pisanie by Col'sheer'ee Nie Lut 07, 2016 10:14 pm

Młody czarnoskóry adept kilka pierwszych lat jako Jedi spędził na Tython trenując pod okiem wielu mistrzów Jedi. Storim całymi dniami trenował walkę mieczem świetlnym, zgłębiał naturę Mocy i studiował Kodeks Jedi. W ciągu tych latach niemal nie tylko zapomniał o tragedii na rodzinnej planecie ale też o pierwszym spotkaniu mistrza Orgus Dina.
Teraz miał inne priorytety, inne cele, inne wartości. Miał zostać Jedi, prawdziwym, prawym rycerzem Jedi. Ale żeby tego dokonać najpierw musiał zostać padawanem. Trenując całymi dniami, z reguły godzinę czy dwie dłużej niż zalecali mistrzowie liczył, że niedługo jakiś rycerz wybierze go na swego ucznia.

Tak też się stało. Gdy miał niewiele ponad dziesięć lat zwrócił uwagę na niego ówczesny młody rycerz, Gaemaliel. Togrutanin zafascynowany umiejętnościami łysego adepta bardzo szybko zgłosił Najwyższej Radzie Jedi chęć wzięcia Storima Fina (nazwisko zostało nadane przez Zakon po nazwie ghôsha Storima) na padawana.

:::

Storim i Gaemaliel przez lata podróżowali po Galaktyce wypełniając zadania powierzone im przez Najwyższą Radę Jedi. Korunnai przez cały ten czas obserwował swojego mistrza. Chłonął jego mądrości oraz system wartości. Przypatrywał się pracy i życiu Jedi. Przez pierwsze kilka lat był przykładnym i pilnym padawanem. Polecenia togrutanina wypełniał perfekcyjnie. Gaemaliel nie mógł być z niego bardziej dumny.

Jednak mniej więcej sześciu - siedmiu latach wspólnych przygód wszystko się zmieniło. Storim zaczął podważać i lekceważyć osądy swojego mistrza. Często też sam też wymierzał sprawiedliwość tym, którzy na nią zasłużyli.
Zuchwałość Fina powodowała coraz częstsze kłótnie między nim a Gaemalielem. Szybko z przyjaciół stali rywalami, przeciwnikami, którzy na każdy temat mieli inne, odmienne zdanie. Ich ciężka relacja dość szybko dotarła na Tython do uszy Rady Jedi, mistrzów i uczniów. Na korytarzach Świątyni można było czasem usłyszeć na temat ich potyczek na miecze świetlne czy o zadanych ranach jednego czy drugiego. Gdy Storim miał osiemnaście lat w końcu Najwyższa Rada Jedi wezwała ich przed swoje oblicze. Obaj byli pewni, że ich konflikt był powodem nagłego wezwania. Nie mogli jednak spodziewać się tego co ogłosiła im wielka mistrzyni Satile Shan.

:::

Storim obserwując nie tylko swojego mądrego i potężnego mistrza ale też innych rycerzy Jedi zaczął wątpić w ich prawość i nieomylność. Togrutanin często wypełniając polecenia Rady pobłażał tym, którzy zasługiwali na karę. Często nie widział oczywistych śladów. Do tego dochodziły sny. Coraz częściej, intensywniej rzeź na Haruun Kal nawiedzała Storima. Nastolatek przestał dobrze sypiać. Nie mógł się pogodzić z aktualnym stanem rzeczy. Zaczął więc wbrew woli swego mistrza i byłego już przyjaciela wymierzać sprawiedliwość za pomocą miecza świetlnego i swojej siły.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Być cieniem Empty Re: Być cieniem

Pisanie by Col'sheer'ee Pon Lut 08, 2016 11:28 am

Dwudziestoletni padawan trenował w samotności na wzgórzu wiele klików od Świątyni Jedi. Niebieska klinga jego miecza świetlnego cały cas była w ruchu. Łączył przeróżne konfiguracje ciosów różnych stylów walk. To było dla niego łatwizną. A przy okazji pozwalało mu na wyciszenie umysłu. Trening był lepszy od medytacji. Przynajmniej dla niego. Gaemaliel, jego były mistrz, zawsze karcił go uważając, że medytacja. Pozostawanie bez ruchu to jest coś czego potrzeba i jemu i każdemu Jedi.

Były mistrz, jak to dziwacznie brzmi. Zaledwie kilka godzin temu weszli do Komnaty Najwyższej Rady Jedi. Od tego czasu aż tak dużo się zmieniło. Wysoki Mistrz Jedi, Satile Shan, po uprzejmym powitaniu przeszła do rzeczy - togrutanin za poświęcenia bycia doskonałym (doskonałym, serio?) Jedi został natychmiastowy awans na mistrza, mało tego został z miejsca wcielony do Rady Jedi. A on został sam. Storim pozostał z tytułem padawana, bez mistrza. Czy to kiedykolwiek wcześniej miało miejsce w historii Zakonu? Teraz nie miał już szans na zakończenie szkolenia... zapewne niedługo zostanie odesłany do Korpusu Rolniczego. Ciekawe jakie umiejętności zdobyte jako Jedi pomogą mu w pracy z... warzywami.

:::

Drogą która prowadziła ze Światyni na drugą stronę planety szła ponad dwumetrowa postać odziana w białe jak śnieg na Hoth szaty. Na głowie miał zarzucony starannie kaptur i białą maskę skrywającą jego prawdziwą tożsamość. Przy lewym boku wisiał jedna, pojedyncza rękojeść miecza świetlnego, której posrebrzane elementy połyskiwały w świetle słońca. Emanowała od niego pewność siebie i spokój niczym bezkresny ocean na Manaan.

Postać wiedziała dokąd zmierza. Jego pracodawcy udzielili mu dokładnych informacji. Po drugiej stronie Tython, w samotności miał trenował Storim Fin. Według Zwierzchników miał on olbrzymi potencjał i musiał dołączyć do nich. Za wszelką cenę.
Gdy na horyzoncie ujrzał młodą osobę, która ćwiczyła walkę mieczem świetlnym przyśpieszył i delikatnie okrył się Mocą aby ukryć swoją obecność w Mocy.

:::

- Witaj młody Finie. - Odezwał się zmodulowanym głosem osobnik ubrany na biało.
Storim zamarł przez chwilę w dziwnej pozycji nie poruszając się. Jedynie wpatrywał się w nowo przybyłego.
- Kim jesteś? - Zapytał bezpośrednio.
- Nazywają mnie Wolą...
- To nie jest ani imię ani nazwisko! Jak się nazywasz wielkoludzie? - Zaatakował Storim postać w bieli.
- Opanuj się Storimie Fin! - Zagrzmiał mechanicznym głosem Wola. - Pytasz mnie o nazwisko. Ja ci je pododaję. Nie musisz nic więcej wiedzieć. - Zbeształ czarnoskórego.
Momentalnie Storim poczuł przeraźliwy chłód bijący od tajemniczego Woli. Chciał zaprotestować ale to jego ciało i wola zaprotestowały by to zrobić. Spojrzał z lekkim strachem nie widząc czy to Jedi czy Sith i zapytał.
- Czego chcesz?
- Moi pracodawcy uważają, że będziesz przydatny... naszej organizacji. - Powiedział już spokojnie. - Pójdź ze mną a będziesz mógł robić to co pragniesz. Pomagać potrzebującym i karać tych, którzy na to zasługują.
- Nie wiem czy zauważyłeś ale jestem padawanem. Nie mogę się ruszyć stąd na metr bez zgody Rady Jedi.
- Zostaw to moim pracodawcą. Oni to załatwią. Odsunęli już tego togrutanina od ciebie aby nie hamował twojego postępu.
To co usłyszał Storim zaczęło go intrygować. Szefowie tego całego Woli mogli nawet kierować Najwyższą Radą Jedi. Musieli być bardzo potężni.
- Czego chcecie w zamian?
- Ciebie.
- Nie rozumiem, co chcesz powiedzieć... - Dopytywał Storim.
- Rozumiesz. Chcemy twojej osoby, twojego zaangażowania, poświęcenia i całkowitego posłuszeństwa. W zamian będziesz mógł robić to do czego zostałeś stworzony i... otrzymasz w końcu tytuł rycerza Jedi, który Ci się należy.

Korunnai z sporymi wątpliwościami ale też z nadzieją na lepsze jutro poszedł za Wolą w przeciwnym kierunku do Świątyni Jedi.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Być cieniem Empty Re: Być cieniem

Pisanie by Col'sheer'ee Wto Lut 09, 2016 12:36 pm

Kolejne miesiące były dla młodego Korunnai niezwykle ciężkie. Najpierw musiał przejść operację głowy, podczas której, jak twierdził Wola, Zwierzchnicy zapewnili sobie jego całkowite posłuszeństwo. Nie miał pojęcia jak ale zmodulowany głos Woli oznajmiając mu ten fakt jeszcze bardziej brzmiał lodowato i oschle niż zazwyczaj. Storim wolał nie sprawdzać na własną rękę tych słów.
Jak tylko jakoś wyzdrowiał po operacji został zabrany na mordercze szkolenie gdzieś w tajnej placówce. Przywdział szare szaty ucznia, które zakrywały każdy centymetr jego ciała, włosy chronił kaptur a twarz maska. Na plakietce na jego szatach było napisane: X7652. Tak każdy go tu nazywał. Był numerem. Na imię musiał zapracować.

Rany kute, cięte, złamania, utrata przytomności czy nawet regularne odwodnienia były standardem który musiał znosić przez wiele miesięcy. W trakcie trzech lat szkolenia miał wielu nauczycieli - jedni uczyli go walki wręcz, inni mieczem świetlnym, a jeszcze inni katowali każąc ćwiczyć posługiwanie się Mocą. Wszystkich łączyło jedno. Byli Cieniami. Nosili czarne szaty i maski. Nikt się nawzajem nie znał. Wszystko było tajemnicą. Jak on sam.
Przez cały ten okres Wola regularnie przybywał do placówki i weryfikował postępy wszystkich uczniów. Dla Zwierzchników postępy nowych Cieni były bardzo ważne. X7652 miał nawet wrażenie, że to było priorytetowym zadaniem na równi z utrzymaniem tajemnicy.

Po ponad dwóch latach szkolenia Storim dowiedział się, że operacja jaką przebył polegała na wstrzyknięciu kapsułki z trucizną. Taki zabieg Jeśli tylko Zwierzchnicy zwątpią w lojalność któregoś z cieni - zostanie zabity natychmiast.

:::

W końcu nastał ten oczekiwany dzień. Jeden z Cieni przyszedł do Korunnai niosąc czarną szatę cieni. W końcu - dzień próby. Został zabrany na malutką planetę, którą z reguły większość istot omija - Quesh. Zadanie: zabić Lorda Sithów, który był w danej chwili na powierzchni. Lord Pohyt, czystokrwisty sith.

X7652 musiał przedrzeć się przez straże imperialne w twierdzy Pohyta. Walka z taką ilością dobrze wyszkolonych akolitów i żołnierzy nie była łatwa. Ciął mieczem na prawo i lewo... byle tylko utorować sobie drogę.
Po mniej więcej półgodzinie dotarł do sali, w której spoczywał Sith. X7652 nawet się uśmiechnął na jego widok. Wiedział, że za pięć minut będzie już prawdziwym Cieniem, albo będzie martwy. I natarł. Jego błękitna klinga atakowała czerwony promień miecza przeciwnika. Po chwili musiał parować ciosy i cofać się. W końcu Pohyt zrobił błąd. Stanął za blisko ozdoby na ścianie, jakiegoś ozdabianego, z pewnością drogiego, dywanu. Przyszły cień użył Mocy i zrzucił to na niego. Wykorzystał kilka sekund podczas gdy Pohyt próbował się wygrzebać aby jednym sprawnym ciosem odciąć głowę wrogowi. Z misji wrócił z licznymi ranami, mieczem Pohyta w jednej ręce i jego głową w drugiej. Z powodu utraty krwi zemdlał w momencie kiedy przybył jego transport.

:::

Dzień później X7652 miał spotkanie z Wolą Zwierzchników.
- Gratuluję pomyślnie zakończonej misji. - w jego mechanicznym głosie można było wyczuć nutkę dumy. - Oraz zdobycia miecza. Od dziś zwać się będziesz Wilk Akk. Witaj wśród Cieni Wilku. A teraz chodź ze mną. - i nie czekając na odpowiedź Storima obrócił się na pięcie i ruszył. Szli długimi, nieoznaczonymi korytarzami. W końcu Wola wprowadził go w jedną z komnat, w której trenowała pewna postać.
- Zwierzchnicy zdecydowali się nadać ci funkcję Tarczy. A oto twój Miecz Wilku Akk. - postać z podwójnym mieczem świetlnym przestała ćwiczyć, wyłączyła broń i podeszła do nowo przybyłych. Była mniejsza od Storima o ponad głowę i jej kształty wskazywały na kobietę. Rude długie włosy wystawały spod kaptura.
- To jest Tornado.
- Witaj Wilku Akk. Nasza współpraca z pewnością będzie udana. - oznajmił mechaniczny głos niewiele różniący się od reszty Cieni.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Być cieniem Empty Re: Być cieniem

Pisanie by Col'sheer'ee Pią Lut 12, 2016 9:44 am

Storim już kilka lat nosił nowe imię - Wilk Akk. Razem ze swoją partnerką, Tornado, wykonywali co i rusz różne misje zlecane przez Wole lub samych Zwierzchników. Wilk tego nienawidził. Zwierzchnicy nie przyjmowali w jakimś lokum, sali obrad jak Rady Jedi. Oni po prostu odzywali się w głowie cienia. Brzmiało to jak echo myśli. Korunnai miał zawsze straszne bóle głowy po takich ,,spotkaniach'' z dowódcami Cieni. Zdecydowanie bardziej wolał gdy to Wola czy inny wyżej postawiony Cień zlecał im misje.
Zazwyczaj raz w tygodniu Tornado i Wilk Akk byli wysyłani na planety Imperium by odbić (lub uciszyć) zakładników czy Sithów, którzy według Zwierzchników byli potencjalnie większym zagrożeniem niżeli reszta. Raz nawet wtargnęli do zapomnianej Enklawy Jedi na Makeb. Według Woli tamtejsza Rada praktykowała używanie ciemnej strony Mocy. Według niego ,,przekroczyli swoje kompetencje'' jako mistrzowie Jedi. Zadanie było proste - zabić ich i każdego, kto miał dostęp do ich praktyk lub był świadkiem zdarzenia.

Częstotliwość ich misji oraz rygorystyczny trening, który zajmował co najmniej siedem - dziesięć godzin każdego dnia uniemożliwiał Mieczom i Tarczą, w przeciwieństwie do reszty Cieni, prowadzenie normalnego życia Jedi. Byli tylko postaciami w czerni - Tornadem i Wilkiem. Przebywali ze sobą praktycznie cały czas. W końcu musiało zdarzyć się coś co zaburzyło harmonie ich życia. Dotyk fizyczny. Uczucie.
Rudowłosa mistrzyni miecza o podwójnej klindze i on, posiadający pełną kontrolę nad różnego rodzaju sposobami ochrony innych, zakochali się. Nigdy nie widzieli swych twarzy, nigdy nie poznali swych imion. Prawdziwych imion. Zdarzyło się to po którejś z misji kiedy Wilk Akk opatrywał plecy swojej koleżanki. Ze względu na liczne rany Miecz była prawie że naga. Tarcza przykładał jej okłady z baktą. W którymś momencie rudowłosa sapnęła
- Och, tu bolało. Sprawiłeś, że jest przyjemnie.
- W lędźwie też dostałaś Tornado? - spytał troskliwie.
- Och tak!
I zaczęła się śmiać. Głośno, i bez kontroli nad swym głosem. Modulator głosu nie dał rady - jej śmiech był wyższy i głośniejszy niż przewidywała to technologia modulatora.
- Masz piękny śmiech - stwierdził Wilk.
- Dziękuję, nikt mi tego wcześniej nie powiedział - stwierdziła Tornado już głosem sterowanym elektroniką.
- Nikt? To jak długo jesteś Cieniem?
- Za długo... Czy możemy tak chwilę posiedzieć. Dobrze mi.
Korunnai nie zaprotestował więc odprężyła się, a po chwili wtuliła w czarne szaty swe nagie ciało. Storim nigdy w życiu nie czuł takiego szczęścia. Nigdy nie było mu tak przyjemnie.

Później już coraz częściej spędzali czas ze sobą. Starali pilnować się tylko by nie łamać zasad Cieni. Chcieli żyć. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ich kontakt zbliżenia zawsze odbywały się w maskach. raniło to Storima ponieważ tak bardzo chciał zobaczyć zmarszczki wokół ust rudowłosej gdy ta zanosiła się śmiechem, tak bardzo chciał zobaczyć blask jej oczu czy dotknąć skóry ust.

Pewnego razu gdy relaksowali się po udanej misji w ich pokoju włączył się hologram. Wyświetlał olbrzymią postać. Wolę Zwierzchników. Mężczyzna spojrzał na partnerów, którzy byli zupełnie nadzy nie licząc swoich masek. Gdy się odezwał jego zmodulowany głos wyrażał pogardę dla dwojga cieni.
- Ubierajcie się. Natychmiast wyruszacie na Mustafar. Odkryliśmy tam spore zasoby artefaktów Sithów. Wasze zadanie wprowadzić tam oddział naszych archiwistów pod dowództwem Lalki. Wyruszacie za dziesięć minut - i rozpłynął się w powietrzu tak samo nagle jak się pojawił kilka sekund wcześniej.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Być cieniem Empty Re: Być cieniem

Pisanie by Col'sheer'ee Sro Lut 17, 2016 12:08 am

To miała być zwykła, rutynowa misja - udać się do bazy imperialnej i oczyścić teren. Zabić wszystkich. Nikt nie miał przeszkadzać oddziałowi archiwistów w zbieraniu artefaktów, które należały do Sithów. Prosta misja, na jakich Tornado i Wilk Akk byli wielokrotnie. Nic nie mogło pójść źle.

Zaatakowali. Na Mustafar był już późny wieczór, ale nie miało to żadnego znaczenia. Lawa, która płynęła dolinami na całej rozciągłości planety, dawała wystarczające światło. Bezpieczny, stały ląd stanowił ledwie niewielki procent całej powierzchni. Poruszanie się po planecie umożliwiały sztuczne platformy, które łączyły skrawki lądów.

Właśnie na jednej z takich platform wylądował lekko zmodyfikowany myśliwiec typu Liberator, a z niej wyskoczyły dwie postaci odziane w czerń. Tornado i Wilk Akk ruszyli w kierunku punktu zbornego zabijając przy okazji każdego napotkanego żołnierza czy akolita. Z doświadczeniem tej pary akcja przebiegała wzorowo. Tornado swym podwójnym ostrzem cięła każdego kto był na tyle głupi by chcieć wejść jej w drogę. Wilk chronił ją przed tymi, którymi się jeszcze nie zajęła. Korzystał zarówno z swojego miecza świetlnego o krwawoczerwonym ostrzu jak i Mocy. Postawienie bariery, odpychanie i zatrzymywanie przedmiotów bez względu na to czym były. Szli stałym tempem w obranym kierunku. Napływające gromady żołnierzy, akolitów nie robiły na nich najmniejszego wrażenia.
W końcu ich droga opustoszała. Nie było nowych wrogów. Storim ucieszony ruszył żwawiej gdy wtem znikąd uderzył w nich Sith. Uzbrojony był dwa miecze świetlne, ubrany w podobne szaty co oni. Ale nie był Cieniem. Był Sithem. Wrogiem. Tornado ruszyła na niego, Wilk chciał jej pomóc ale tym momencie pojawiło się przed nim 3 nowych Sithów. Moc w żadnym nie była tak silna jak w pierwszym, ale razem powstrzymali Tarczę wystarczająco długo. Gdy padli martwi Wilk Akk usłyszał wrzask kobiecy, który walczył o pierwszeństwo z komputerowo modulowanym głosem. Gdy spojrzał w kierunku, gdzie sekundę wcześniej stała jego ukochana ujrzał coś przeraźliwego. Jego Miecz i owy Sith w morderczym uścisku spadali w dolinę wypełnioną wrzącą lawą.
Te kilka sekund trwało wieczność. Storim podbiegł na skraj platformy i zawył jak wilk. Upadł na kolana szlochając i wyjąc. Miecz wypadł mu z ręki i gdy z metalicznym brzdękiem uderzył w platformę zgasł. Wilk Akk nie był w stanie zrobić niczego. Jego wola umarła wraz z Tornado. Kochał ją. Naprawdę kochał ją.

:::

- Wilku Akk, tu Zwierzchnicy! Jaki jest status misji? Jaki jest status Tornado? - zagrzmiał pusty głos w głowie Korunnai. - Raportuj!
Zebrał myśli, postarał się uspokoić. Nie miał wyboru.
- Tornado poległa. Powtarzam Tornado poległa - zawył.
Po chwili usłyszał głos.
- Kontynuuj misję. Misja jest najważniejsza Wilku - odezwał się inny modulowany głos. Tak jakby bardziej czuły, łagodniejszy. Po chwili dodał. - Pomścij ją.
- Oni mają rację - pomyślał. I z trudem podniósł się z ziemi trzymając oburącz broń Sitha. I ruszył. Aż do punktu zbornego spotkał niewielu akolitów - ale każdego spotkała ta sama przeraźliwa śmierć co jego Tornado. Oni musieli umrzeć. Tak kazali Zwierzchnicy i taki wyrok on zatwierdził.
- Tu Wilk Akk. Punkt zborny jest czysty. Powtarzam czysty - zaraportował Korunnai po dokładnym sprawdzeniu placówki.

Kilka minut później gry kanonierka zbliżała się ku ziemi wyskoczyło kilku Jedi ubranych na czarno. Archiwiści. Jeden z nich podszedł do Storima.
- Wilk Akk? Jestem Lal... - nie dokończył. Wybuch kanonierki zagłuszył wszelkie głosy, a obaj Cienie upadli z łoskotem. Korunnai bolały wszystkie kości z zębami włącznie.

Gdy w końcu podniósł głowę i otworzył oczy ujrzał idących w ich stronę Sithów. Momentalnie uświadomił sobie, że to wszystko było pułapką, w którą Cienie tak łatwo weszły. W stronę Wilka Akk i jego towarzysza kierował się jeden Sith. Poprawka, Lady Sith. Niezbyt wysokiego wzrostu, szczupła... rudowłosa i bez maski. - Tornado! - Wyrwało się Storimowi.
Archwista, który musiał być Lalką patrzył oszołomiony to na Korunaii to na kobietę. W końcu zapytał zszokowany.
- Aryn Hui-ko?
- Aryn Hui-Ko? On ją zna poza Cieniami? - pomyślał Wilk Akk.
Tornado-Aryn nawet nie zwracała uwagi na Lalkę. Patrzyła tylko na byłego kochanka.
- Nie sądziłam, że tu dotrzesz Wilku. Miałeś zginąć w tamtej przełęczy.
- Tym razem cie rozczarowałem. - Zaripostował. Oboje wyciągnęli miecze i rozgorzała walka obojga kochanków.
Było to arcydzieło. Dwoje świetnie wyszkolonych wojowników tak dobrze się znających. Każde znało styl walki drugiego.

W końcu miłość Storima okazała się jego zgubą. Gdy miał okazję skrócić Aryn o głowę nie wykorzystał okazji. Momentalnie jedno z ostrzy miecza jego przeciwniczki zahaczyło o maskę zrywając ją wraz częścią skóry twarzy. Storim Fin zawył. Nigdy w swoim bolesnym życiu nie czuł takiego bólu NIGDY. Krew lała się po jego twarzy. Oczy były zalane. Nic nie widział,
Zdążył na kilka sekund usunąć krew z prawego oka by ujrzeć, że białowłosy mężczyzna - Lalka obdarty z maski - zadał śmiertelny cios Tornadzie w momencie gdy ta przygotowywała się do ataku Mocą. W efekcie w Storima uderzyła potężna siła i spadł z półki skalnej. Stracił przytomność.

:::

Storim obudził się w tajnym punkcie medycznym Cieni. Nad nim stał nikt innych jak Wola. Biały olbrzym stał i przypatrywał się Wilkowi Akk.
- Misja się nie powiodła. Zostaliśmy zdradzeni. Tornado nas zdradziła - słowa zawisły w powietrzu. Po dłuższej chwili dodał. - Zostałeś ciężko ranny. Straciłeś oko. Przez jakiś czas będziesz zawieszony w obowiązkach.
- A potem? - dopytywał Korunai.
- Potem Zwierzchnicy zadecydują. Pamiętaj, służba jest na całe życie. - odpowiedział z wyraźnym smutkiem Wola i ruszył w kierunku wyjścia z sali.
- Zaczekaj. Od teraz nie jestem już Wilkiem Akk. - Wola się zatrzymał. Nie odwrócił się. Nie spojrzał na rannego.
- Kim więc jesteś?
- Otchłań - odparł pewnym głosem. - Otchłań mojego oka to będzie ostatnia rzecz jaką ujrzą moi wrogowie.
Wola opuścił salę.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Być cieniem Empty Re: Być cieniem

Pisanie by Col'sheer'ee Sro Lut 17, 2016 12:43 pm

Po wyjściu z oddziału medycznego Otchłań został przetransportowany do jednej z licznie rozsianych po całej galaktyce baz Cieni. Ta znajdowała się na Taris. Był to opustoszały budynek, który niegdyś, przed zbombardowaniem planety, musiał być przepiękny. Liczne zdobienia grawerowane w kamieniu, wysokie łuki podkreślające standard życia właścicieli. Z pewnością gdyby budynek potrafił mówić opowiedziałby nie jedną ciekawostkę z historii tej planety. Być może pamięta nawet czasy sprzed Rakghuli, gdy życie na planecie rozkwitało, a ona sama była jednym z najpiękniejszych miejsc w galaktyce. Dziś zarówno budynek jak i planeta to tylko ruina, do której nikt nie zagląda nawet jeśli ma w tym interes. Dlatego było to odpowiednie miejsce dla Zakonu Cieni.

Zawieszony Otchłań całymi dniami trenował - pierw nauczył się poruszać i żyć tylko z jednym okiem. Brzmi banalnie, ale dla kogoś takiego jak on brak oka mocno rzutował na jego dotychczasowym stylu życia. Następnie wrócił do ćwiczeń z mieczem świetlnym, biegania, wspinania się i każdej innej aktywności fizycznej, która przeszła mu do głowy aby odzyskać utraconą formę.
Wieczorami zaś siedział w swoim małym pokoju i oglądał holozdjęcia, które wykradł z Archiwum Zakonu, młodej Aryn Hol-Ko z czasów gdy była jeszcze zwykłą padawanką. Żadnym Jedi czy tym bardziej Cieniem. Była piękną, rudowłosą nastolatką. Piegi zalewały jej buzie, a uśmiech chyba nigdy nie znikał.
Nie rozumiał i chyba nie chciał zrozumieć jak taka dziewczyna mogła trafić w takie miejsce jak Cienie. A co gorsza - przejść na drugą stronę. Zdradzić.

Podczas kolejnych tygodni wzmożonych ćwiczeń poznał pewnego Cienia, który dość często przebywał w placówce na Taris. Nazywał się Rankor. Nic więcej nie mu nie mówił. Ani przydziałem, ani prawdziwym życiem. Nic. Był tajemniczy jak przestało na członka tej organizacji. Otchłań z początku odwdzięczał się tym samym. Nie chciał mówić ani o sobie, ani o Tornadzie, ani tym bardziej o jej zdradzie. Podwójnej zdradzie. Jego i Republiki. Jednak przy którejś z kolei wizycie Rankora ten zastał Otchłań bez maski oraz standardowych szat. Korunnai co prawda był ubrany na czarno, ale szaty te krojem w ogóle nie przypominały stroju Cieni.
- Co jest?! Kim jesteś i co tu robisz?! - zagrzmiał metaliczny głos Rankora. Mówiąc to chwycił swój piękny miecz świetlny i pobudził go do życia. Rękojeść była piękna, malowana na czarno. była prosta i wygodnie się ją trzymało. Jedynym ozdobnikiem był jedynie ledwo widoczny napis przypominający mu jago przynależność. Obcy nawet nie spojrzał na nowo przybyłego.
- Spokojnie Rankor. Jestem Otchłań - odparł mężczyzna dość miłym, lekko zachrypniętym głosem.
- Dlaczego na Republikę zdjąłeś maskę? Teraz wiem jak wyglądasz! - dziwił się dalej Rankor.
- Nawet jeśli mnie poznasz nic z tą wiedzą nie zrobisz. Nie pozwolą ci. A nikt poza Cieniami nie pożyje na tyle długo by komuś o mnie powiedzieć - jego słowa miały sen ale czy przekonają Wolę i Zwierzchników?
To nie był koniec zmian jakie Rankor zauważył w Korunnai. Gdy mężczyzna trenował technikę Shien walki mieczem świetlnym Rankor zauważył, że kryształ jego miecza świetlnego także się zmienił. Otchłań zmienił karmazyn na szmaragd.

To czego Rankor wiedzieć nie mógł to postanowienia Storima. podjął decyzję, że nigdy już nie będzie miał partnera. Będzie wykonywał pracę i Tarczy i Miecza. Albo zginie. Nie chce nigdy więcej się do kogoś przyzwyczaić... pokochać. Postanowił też odnaleźć mężczyznę o imieniu Lalka. On znał Tornado. On znał Aryn. Chciał go zabić. Zniszczyć by pogrzebać na zawsze

:::

Pomimo faktu, że Otchłań zapamiętał twarz Lalki, mimo, że śnił on mu się każdej nocy nie mógł odnaleźć Jedi, który wyglądał jak tamten Cień w tamtą pamiętną noc. W dostępnych my bazach Jedi i Republiki także nic nie znalazł. Korunnai powoli tracił nadzieję na zrealiwanie swojego planu.
Wówczas będąc gdzieś na Zewnętrznych Rubieżach otrzymał sygnał ratunkowy dla Sallarosa Jan'yse. Nikogo innego tylko jakiegoś Jan'yse z Coruscant. Sygnał wysłał ktoś kto podpisał się 'Col'. Storimowi nic to nie mówiło. Nie potrafił z tej krótkiej wiadomości nic odczytać, jednak (z racji trochę wolnego czasu) postanowił odwiedzić Coruscant i przekazać temu Jan'yse wiadomość.
Jego zaskoczenie nie miało końca gdy stanął w upadłej Kwaterze Tarczy i pośrodku Jedi ujrzał jego. Lalkę. Ten go nie poznał, a przynajmniej nie dał po sobie poznać. Otchłań przedstawił się swoim dawnym nazwiskiem. Po szybkim przekazaniu wiadomości opuścił stolicę.

Podczas gdy ten miesiącami ćwiczył, potem przez prawie osiem lat narażał się dla Republiki, dla Cieni podczas gdy Lalka - ten cały Sallaros Jan'yse wypiął się na niego i jego braci i wybrał wygodne życie Dowódcy Tarczy. Do tego wszystkiego on znał prawdę o Tornado. Tego dnia Otchłań pierwszy raz w życiu ogarnęła potrzeba zemsty.
Przez długie trzy lata przygotowywał się, zbierał materiały o cyborgi całej Tarczy. Nie było to trudne. Tym razem wiedział czego szukać. I czekał. Czekał by uderzyć i zniszczyć wroga. Tak jak za każdym razem.
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Być cieniem Empty Re: Być cieniem

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach