Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Pijany Mistrz- koniec legendy

2 posters

Go down

Pijany Mistrz- koniec legendy Empty Pijany Mistrz- koniec legendy

Pisanie by Eliphas Pon Lut 15, 2016 3:57 pm

Przedzierajac sie przez mrok wlasnego pokoju zaklol soczyscie uderzajac malym palcem golej stopy o szafke. Ta chwila nieuwagi mogla go kosztowac zbyt wiele, nie chcial obudzic Witmy spiacej w pokoju obok. Chwile pokrzatal sie w ciszy po pokojach zbierajac potrzebny sprzet. On General Sindo'rell Beiline zachowuje sie niczym zlodziej, we wlasnym domu. Zachichotal na te mysl; poczym wrocil do pakowania. Po niecalych 10 minutach byl juz gotowy do. Wychodzac juz na ulice z niewielka torba na plecach pozalowal tylko ze nie pozegnal sie z mloda padawanka. Naciagna szary kaptur na glowe i usmiechnol sie na wspomnienie jej nadasanej twarzy. Wsiadl w ciszy do smigacza i odlecial w strone portu.

Pare dni pozniej.

Sith stal nad nim oburacz trzymajac miecz. Przebijal wlas jego serce. Czul zal wylewajacy sie z niego, zal po stracie, zal tego ze tylu spraw nie dokonczyl. Czul smak krwi i zolci z zoladka. Chodz sith maia na sobie maske General doskonale znal jego twarz. Wiedzial ze za maska skrywa sie maly chlopiec, zawiniatko, jego najwiekszy blad.
Zaraz po bolu nastapila ciemnosc. Teraz czul smak jej ust, i jej dlon bladzaca po jego nagim torsie. Slyszal jej oddech i znow tak jak 25 lat temu cieszyl sie jej obecnoscia. Doskonale wiedzial ze za chwile poczuje jak w nia wchodzi, poczuje jej wilgoc i goraco. Znow cieszyl sie jak dziecko na widok lizaka, znow mial ja blisko siebie. Poczul delikatny opor jej jaskini.
Po raz kolejny ogarnela go ciemnosc i bol. Znow widzial swego oprawce
-Synu...
zaczol mowic
-Generale wstawaj, czas na leki
Ze snu wyrwal go znajomy glos Szeregowej
-Chyba cos zlego snilo sie generalowi

Kolejnych pare dni pozniej

Chodzil znow po swoim pokoju dreczony nieustajacymi wizjami. Ciagle mial przed soba okryta twarz swojego syna a w uszach brzeczaly mu slowa wyroczni
-Wiesz co zrobic Mistrzu Sindo. Tylko alkochol zacmiewa twoj umysl.
Tak w tym momencie general wiedzial co ma zrobic. Wszedl na taboret i zalozyl petle na szyje.
Eliphas
Eliphas
Zarząd Tarczy
Zarząd Tarczy

Liczba postów : 656
Join date : 06/08/2015
Age : 35
Skąd : WWA

Powrót do góry Go down

Pijany Mistrz- koniec legendy Empty Re: Pijany Mistrz- koniec legendy

Pisanie by Maginia Pią Lut 19, 2016 8:33 pm

Ostatnie dni zlewały się Witmie w jeden ogromny okres stagnacji i nic-nie-robienia. Przynajmniej tak odbierała brak ćwiczeń wysiłkowych i fechtunku spowodowany raną na ramieniu. Całe dnie spędzała nad książkami i wszelakimi tekstami historycznymi pisanymi w języku planetarnym poszczególnych ras. Liczyła, że dzięki temu rozwinie swój skąpy zasób słownictwa, jednak cały czas miała nieodparte wrażenie, że jej wysiłek leci w próżnię. Gdy jej irytacja sięgała zenitu, zwykle przerywała bezmyślne wpatrywanie się w litery, by wykonać kilka ćwiczeń gimnastycznych nieobciążających jej rękę.

Tego dnia było inaczej. Rzuciła książki w kąt i od razu przeszła do medytacji. Jakaś cząstka niej wierzyła, że wystarczy tylko chwila skupienia, by na nowo móc połączyć się z Mocą i wraz  z jej pomocą chronić mieszkańców galaktyki przed złem i nieprawością. Liczyła oddechy. Próbowała sięgnąć do korzeni swojego jestestwa. Przed oczami miała przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W skroniach pulsował jej rytm życia, w którym tryliardy istot funkcjonowało w każdej  chwili, o każdej porze. Była świadoma sekund, jakie przepływały przez jej byt. Wyciągnęła dłoń przed siebie, w stronę oddalonego od niej zaledwie półtora metra ciepłego kamyka - podarunku od jej Mistrza Sindo. Skupiła się i...

... i nic. Skała nie postanowiła zaprzeczyć swojej naturze i niewzruszenie leżała tam, gdzie ją zostawiła. Odetchnęła z rezygnacją. Nie potrafiła zliczyć ile podobnych prób miała w ostatnim roku. Z początku było jej ciężko się przyzwyczaić. Nawet nie wiedziała, że używała Mocy do zwykłych porannych czynności takich jak wyłączanie budzika, znajdywanie ubrań czy zmienianie ustawień wody pod natryskiem. Kiedyś przychodziło jej to niemal tak samo naturalnie, co oddychanie, ale teraz...

...teraz miała problemy. Okrywała się płaszczem problemów innych, traktując je jak swoje, by nie myśleć o własnych.  Tylko że nikomu nie potrafiła pomóc. Żałowała, że nie jest wystarczająco wpływowa, wystarczająco silna, czy wystarczająco mądra, by zdziałać cokolwiek. Widać Moc w końcu to dostrzegła - nie była  godna, by móc się nią posługiwać. Więc ja opuściła.

Wstała, otrzepując spodnie. Nigdy się nie poddawała i teraz też nie zamierzała. Czas oświadczyć Mistrzowi Sindo'rellowi, że z jej ręką już jest wszystko dobrze i może wracać do nauki. Nawet bez Mocy świetnie władała mieczem świetlnym i tylko to teraz się liczyło.

Z zacięciem bojowym ruszyła na poszukiwanie Mistrza.
Maginia
Maginia
Zarząd Tarczy
Zarząd Tarczy

Liczba postów : 483
Join date : 24/04/2015

Powrót do góry Go down

Pijany Mistrz- koniec legendy Empty Re: Pijany Mistrz- koniec legendy

Pisanie by Maginia Pon Mar 07, 2016 11:01 am

    Witma musiała pomyśleć. A nie znała lepszej rady na głębokie przemyślenia, jak wysiłek fizyczny. Intensywny bieg dotleniał mózg, wzmagał koncentrację i pozwalał zapomnieć o emocjach, wyprowadzając je z niej każdym uderzeniem stopy o żwir. Dlatego poszła biegać. Przemyślane trasy pozwalały ich użytkownikom poruszać się bez konieczności ciągłego sprawdzania, czy przypadkiem na kogoś nie wpadną, a kontrolowana temperatura i rześki powiew wiatru łagodziły efekty ciężkiej pracy nad mięśniami.
    Lubiła to miejsce. Mogła skupić się na swoim oddechu, nad równym rytmem wybijanym przez sztuczne serce, który synchronizował się z jej ruchami nóg. Wprowadzała się w pewien trans, dzięki któremu z dnia na dzień biła swoje rekordy w szybkości i wytrzymałości. Na moment stawała się bytem oddzielonym od swego ciała. Ono biegło, a jej umysł unosił się gdzieś ponad jej ramieniem, wolny od zmartwień tego świata i otwarty na propozycje ze świata duchowego.
    Tym razem owe propozycje zdawały się naśmiewać z niej i jej Mistrza. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, że Sindo był gotów ryzykować własne życie, aby pomóc jej przywrócić Moc. To, co zrobił, wydawało jej się lekkomyślne i po ludzku głupie. Ale zadziałało. Utrzymała go przy życiu, przytrzymując Mocą w powietrzu jego tańczące na linie śmierci ciało, a wtedy Mistrz przeciął linę swoim mieczem świetlnym. Jednak co by było, gdyby jej się nie udało? Mistrz uparcie twierdził, że był przygotowany na taką okoliczność. A jeżeli wpierw straciłby przytomność? Albo od razu złamał sobie kark?
    Witma przyspieszyła na prostej. Bała się, że znów się rozpłacze jak małe dziecko. Sindo chyba nie rozumiał, jakie męki przeżyła przez te kilka sekund, gdy widziała go podrygującego na linie. Takich obrazów się nie zapomina, nie da się wymazać ich z pamięci. Czy on nie rozumiał, jak wiele straciła? Nie miała ochoty ani zamiaru dopuścić do kolejnej straty. Wtedy by się załamała. Wpierw rodzina, potem Mistrz E’Clerck, Mistrz Cus, Kiiritto, omal nie straciła Mistrza Sallarosa, a Col równie dobrze mogłaby być dla niej martwa. Po tym, co zrobiła… Witma nawet w myślach nie potrafiła ubrać uczuć w słowa. Przepełniał ją smutek, rozczarowanie, poczucie zdrady. Dla niej Tarcza była jedną wielką rodziną, a Col to taka starsza kuzynka, która daje dobre rady, pożycza ciuchy, kryje przed rodzicami, gdy się coś przeskrobie. Jednak ona wybrała zdradę. Wbicie kolejnego noża w plecy. Witmę boleśnie zakłuła rana po cięciu Sitha. Na palcach jednej ręki mogła policzyć momenty, w których była szczęśliwa w ciągu ostatniego roku. Zaskakujące, że w większości z nich występował Skol…
    Jej uwagę przykuła znajoma sylwetka, która pojawiła się przed nią. Przez ośrodek przewijały się całe tłumy humanoidów, jednak dziewczyna przed nią pojawiała się codziennie o tej samej porze, co ona. Zawsze wybierała trasy długodystansowe, truchtając równomiernie. Pewnie Witma nie zwróciłaby na nią uwagi, gdyby nie czarne, lśniące włosy spięte w wysoką kitę i podskakujące z każdym krokiem. Zazdrościła jej tych włosów, jak i specjalnego stroju do biegania z odblaskami, podkreślających zgrabną figurę. Witma przyspieszyła, chcąc wyprzedzić dziewczynę, by w spokoju skupić się na dalszych rozważaniach.
    Działanie Mistrza miało na celu przebudzenie w niej Mocy. Chociaż skuteczny, zabieg okazał się jednorazowy. Witma długo medytowała po tym zdarzeniu, analizując swoje uczucia i wszelkie emocje, jakie odczuwała podczas tego incydentu. Nie były to uczucia godne Rycerza Jedi. Sięgała wgłęb siebie, poszukując odpowiedzi na dręczące ją pytania, ale Moc pozostała głucha na jej wołanie. Ujawniła się tylko na moment i tylko w sytuacji ekstremalnej. Nawet podczas walki z Darthem i jego przydupasami, gdy grozili śmiercią nie tylko jej, ale i Mistrzowi, szeregowemu oraz temu trzeciemu – Padawanowi, który kiedyś był szkolony na Sitha. Nie wiedziała, co ma o tym sądzić.
    Przyspieszyła jeszcze bardziej, nie mogąc dogonić dziewczyny. Dopiero teraz zauważyła, że im szybciej biegnie, tym bardziej przyspiesza dziewczyna przed nią. Zupełnie jakby wyczuwała, że Witma ją goni i nie chciała dać jej tej satysfakcji. Nie wiedziała tylko, że Witma nie poddawała się tak łatwo. Przystąpiła do „ataku”, zmuszając się do sprintu. Dziewczyna nie zamierzała rezygnować z przewagi, jaką dawał jej dystans. Ale Witma była młodsza. I wyższa. W końcu obie biegły ramię w ramię, nie mogąc uzyskać znacznej przewagi.
    Czuła, jak jej koszulka przesiąka potem, nogi powoli zaczynają ciążyć od wysiłku, głowa tętniła jak oszalała, a płuca kłuły niemiłosiernie. Już nie mogła. Każdy kolejny krok stawiała tylko ze względu na dziewczynę biegnącą obok niej. Krótkim rzutem oka oceniła, że ona również jest u krańcu sił. To dodało jej energii. Wydłużyła krok, licząc na to, że długie nogi zapewnią jej zwycięstwo. Chociaż tak właściwie to mogłyby tak biec, aż któraś z nich by nie padła. Nie było przecież żadnej mety. Druga dziewczyna chyba też to pojęła, bo zaczęła zwalniać, gwałtownie przechodząc w trucht, by na końcu się zatrzymać. Witma uniosła zaciśnięte pięści w górę, radując się zwycięstwem, ale gdy tylko przystanęła, od razu siadła na trawę, nie mogąc złapać tchu.
  - Nie siadaj, będziesz mieć zakwasy. – Dziewczyna podeszła do niej, wyciągając do niej rękę. Miała rację, więc Witma skorzystała z pomocy i podniosła się. Miała wrażenie, że nogi trzęsą jej się, jakby były z galarety.
  - To… było niezłe – wysapała. Obie pochyliły się, dysząc ciężko. Kropelki potu skapywały jej z czoła wzdłuż policzków, by na końcu skapnąć z czubka nosa.
  - No… heh… trzeba kiedyś to powtórzyć. Na długim dystansie… nie miałabyś szans… - Urywany głos nieznajomej ledwo co docierał do Witmy, przedzierając się przez pulsowanie skroni.
  - Pokaż mi… metę… a będę tam pierwsza. – Wytarła koszulką pot z twarzy. Teraz chciało jej się pić. Widać, jej rywalce również, bo już podążała w kierunku kraniku z darmową wodą pitną.
  - Skąd ta pewność? – Dziewczyna włączyła wodę, ale dobrodusznie dała wpierw napić się Witmie. Zaskakujące, że pomimo wysiłku, dziewczyna sprawiała wrażenie dystyngowanej. Z pewnością była o kilka lat starsza od Witmy.
  - Ja zawsze wygrywam – rzuciła, a gdy tamta się napiła, wyciągnęła do niej rękę na powitanie. – Koniecznie musimy zacząć razem biegać. Jestem Witma’glred.
    Czarnowłosa uśmiechnęła się, jakby wygrała coś więcej niż jakiś tam głupi wyścig. Jej uścisk dłoni był solidny, konkretny. – Miło mi cię poznać, Witmo. Ja mam na imię Jezgo.
Maginia
Maginia
Zarząd Tarczy
Zarząd Tarczy

Liczba postów : 483
Join date : 24/04/2015

Powrót do góry Go down

Pijany Mistrz- koniec legendy Empty Re: Pijany Mistrz- koniec legendy

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach