Przebudzenie.
Strona 1 z 1
Przebudzenie.
Plotki o tajemniczej świątyni i artefaktach, na którą natrafili więźniowie w jednej z kopalń potwierdził pechowy strażnik, który wpadł próbując sprzedać starożytny holocron.
Darth Eliphas spoglądał na mapę Dromund Kass. Nie spodziewał się świątyni w tym miejscu, ale jeśli plotki były prawdziwe musiał dotrzeć tam pierwszy. Nie miał jednak zamiaru pertraktować ze strażnikami. To co w niej się znajdowało, już należało do niego.
Więźniowie padli na kolana. Po za jednym. Intrygujący niemowa, który wręczył mu fragment kamiennej tablicy z wyrytymi symbolami Sithów. Czyżby się go spodziewał?
Eliphas szedł plątaniną korytarzy w czeluście kopalni, wreszcie trafił do pieczary, która częściowo była dziełem natury. Świątynia była zniszczona, jedyne co ocalało to potłuczona tablica wielkości stołu, która mogła służyć za ołtarz. Na niej były wciąż widoczne słowa jakiegoś rytuału w języku Sithow. Ktoś, dawno temu, przywiózł ją tu z Korribanu, a ktoś inny rozbił na wiele drobnych kawałków. Więźniowie ją poskładali, a teraz on trzymał w dłoni ostatni pasujący element. Trochę potrwa nim rozszyfruje znaczenie słów wyrytych w kamieniu, ale nie wracał z pustymi rękami.
Tajemniczy więzień go intrygował, jeśli przeżyje, może się do czegoś przydać. Eliphas podał mu koordynaty miejsca na planecie WSP-17b, w centrum galaktyki, by się do niego zgłosił.
Lady Bo'bee została oszukana i sprzedana Zakuul. Teraz leżała zamknięta w medbayu na jednym ze skonfiskowanych statków, bo oczywiście nie miała zamiaru poddać się bez walki. Wróg z jakiś przyczyn chciał mieć ją żywą, co nie napawało optymizmem, zwłaszcza gdy statek poderwał się do lotu, opuszczając Dromund Kass. Co mieli zamiar z nią zrobić? Zmusić do współpracy, zamknąć w karbonicie, torturować i zabić? Była słaba, zbyt słaba by o tym myśleć.
W drzwiach do pomieszczenia stanął mężczyzna w mundurze żołnierza Zakuul. Odczytała w jego emocjach, iż jest zaskoczony jej widokiem. Wyczuwała coś jeszcze, miał Moc, był Sithem. Tego się nie spodziewała.
Mężczyzna o myślach pełnych chaosu, nienawiści i gniewu okazał się niemową. Była dla niego zbędnym balastem, do momentu gdy poznał jej ukryte zdolności. Mogła czytać jego myśli. Wtedy zaczął zalewać ją potokiem informacji, jak osoba, która od lat była skazana na milczenia. Dowiedziała się, kim był, skąd uciekł, jak ukradł statek z nią w środku, by teraz lecieć do nieznanego mu Darth Eliphasa. Zabrał ją ze sobą, by była jego głosem, kazał na siebie mówić Jarift.
Sylph- Sith
- Liczba postów : 41
Join date : 20/02/2016
Re: Przebudzenie.
Statek wyszedł z hiperprzestrzeni, a oczom Jarifa i Bo'bee ukazała się nieznana dzika planeta. Jej pstrokatą powierzchnię przecinały błękitne wstęgi mórz i oceanów, białe chmury tworzyły spiralne wzory. Byli na miejscu.
Komputer pokładowy zapikał, jakiś obiekt przemknął przed urządzeniami, zbyt szybko by go namierzyć. Czyżby kosmiczny śmieć, a może coś innego?
Budowla, na którą wskazywały koordynaty była widoczna z powietrza. Jarift nie był do końca przekonany czego oczekiwać w tym miejscu, dlatego wylądował w znacznej odległości, tak by nie odciąć sobie ewentualnej drogi ucieczki.
Darth Eliphas wyczul zbliżających się Sithow, niewielu znało koordynaty tego miejsca, a on nie wierzył w przypadek. Moc, która od nich emanowała nie była mu znana. Z daleka ich zobaczył, gdy zbliżali się przez trawiasta równinę. Ich pojazdy były zupełnie zwyczajne, a oni zupełnie się nie kryli, jakby jedynie przybyli z wizytą. Rozbawiła go ta myśl. Zaintrygowany wyszedł im na spotkanie.
Mężczyzna zdjął hełm, pozwalając się rozpoznać gospodarzowi. Niemowa z kopalni, Sith. Kobieta zabrała głos przedstawiając ich oboje, tłumacząc jego myśli. Na więcej zabrakło im czasu.
Statki równie szybko zniknęły jak się pojawiły. Salwa spłynęła równając wszystko z ziemią. Sithów ocaliła Moc i odległość. Wszystko zostało zrównanie z ziemią. Imperium Zakuul nie uznawało neutraliści.
Darth Eliphas w ciągu kilku chwil stracił wszystko. Gniew i Nienawiść otwarły mu oczy na problem, od którego od dawna się odwracał. Uczucie własnej bezsilności niemal wgniotło go w ziemię, ale nie był sam i pierwszy raz w życiu zdał sobie sprawę, że jednak potrzebuje innych Sithów.
Jarift w duchu błogosławił swoją ostrożność. Jego statek pozostał ukryty wśród drzew, zbyt nieznaczny by przykuć uwagę wroga. Mieli czym wydostać się z tej bezludnej planety. "Mieli..." ani przez chwilę nie pomyślał, ze mógłby działać sam. "Sam..." to siedział zapomniany w kopalni. Od lat słuchał rozkazów, podporządkowanie się Darth Eliphasowi traktował jako coś naturalnego, aczkolwiek nie miał zamiaru ograniczać się tylko do posłuszeństwa.
Nar Shaddaa, tam mieli się udać w poszukiwaniu ewentualnych sprzymierzeńców.
Komputer pokładowy zapikał, jakiś obiekt przemknął przed urządzeniami, zbyt szybko by go namierzyć. Czyżby kosmiczny śmieć, a może coś innego?
Budowla, na którą wskazywały koordynaty była widoczna z powietrza. Jarift nie był do końca przekonany czego oczekiwać w tym miejscu, dlatego wylądował w znacznej odległości, tak by nie odciąć sobie ewentualnej drogi ucieczki.
Darth Eliphas wyczul zbliżających się Sithow, niewielu znało koordynaty tego miejsca, a on nie wierzył w przypadek. Moc, która od nich emanowała nie była mu znana. Z daleka ich zobaczył, gdy zbliżali się przez trawiasta równinę. Ich pojazdy były zupełnie zwyczajne, a oni zupełnie się nie kryli, jakby jedynie przybyli z wizytą. Rozbawiła go ta myśl. Zaintrygowany wyszedł im na spotkanie.
Mężczyzna zdjął hełm, pozwalając się rozpoznać gospodarzowi. Niemowa z kopalni, Sith. Kobieta zabrała głos przedstawiając ich oboje, tłumacząc jego myśli. Na więcej zabrakło im czasu.
Statki równie szybko zniknęły jak się pojawiły. Salwa spłynęła równając wszystko z ziemią. Sithów ocaliła Moc i odległość. Wszystko zostało zrównanie z ziemią. Imperium Zakuul nie uznawało neutraliści.
Darth Eliphas w ciągu kilku chwil stracił wszystko. Gniew i Nienawiść otwarły mu oczy na problem, od którego od dawna się odwracał. Uczucie własnej bezsilności niemal wgniotło go w ziemię, ale nie był sam i pierwszy raz w życiu zdał sobie sprawę, że jednak potrzebuje innych Sithów.
Jarift w duchu błogosławił swoją ostrożność. Jego statek pozostał ukryty wśród drzew, zbyt nieznaczny by przykuć uwagę wroga. Mieli czym wydostać się z tej bezludnej planety. "Mieli..." ani przez chwilę nie pomyślał, ze mógłby działać sam. "Sam..." to siedział zapomniany w kopalni. Od lat słuchał rozkazów, podporządkowanie się Darth Eliphasowi traktował jako coś naturalnego, aczkolwiek nie miał zamiaru ograniczać się tylko do posłuszeństwa.
Nar Shaddaa, tam mieli się udać w poszukiwaniu ewentualnych sprzymierzeńców.
Sylph- Sith
- Liczba postów : 41
Join date : 20/02/2016
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach