Panie - w poszukiwaniu potęgi
2 posters
Strona 1 z 1
Panie - w poszukiwaniu potęgi
Opisuje tu wydarzenia z RP na Imperium tworzonych przez Aleniss, Ysiti, Tzena, Rose, oraz ostatnio dołaczyła Jezgo. Jeśli ktoś byłby zainteresowany zabawą w naszej małej organizacji, zapraszamy serdecznie.
Usiadłam zmęczona przy swoim biurku. Moje czarne szaty pokrywał kurz i piach. Cholera - pomyślałam - Znów będę musiała kupić nową szatę.
Zamknęłam oczy. Skupiłam się na wydarzeniach dnia poprzedniego.
Zaczęło się od zakończenia sprawy z niewolnikami. Wśród nich poznałam trzeciego już swojego ucznia - Tzena. Okazało się, że na owej planecie znajdowała się jedna ze świątyń którą chciałam zbadać za wszelką cenę. Zapiski wspominały o dawnym kulcie force userów, który do perfekcji opanowali sztukę iluzji, manipulacji umysłem a także wnikania w umysły. Uznałam to za ciekawe, nawet jeśli okazało by się to bujdą, taka wycieczka mogła rozwinąć horyzonty moich uczniów.
Od samego początku eksploracji świątyni słabsze umysły - czytaj moi uczniowie - odczuwali drzemiącą w świątyni moc. Widzieli rzeczy, których tam nie było, słyszeli szepty osób, które nie istnieją - a kulminacją był moment, gdy w mojej postaci, każdy uczeń z osobna, zobaczył swojego największego oprawce. Dodam, że wszyscy nagle postanowili mnie zabić.
Gdy opanowałam bandę uczniów próbujących mnie zabić udaliśmy się dalej, w głąb świątyni. Tam w jednym z grobowców znaleźliśmy pewien dziwny przedmiot. Mianowicie, była to kostka, sześcian wykonany z srebrnego lekkiego metalu. Postanowiliśmy wziąć ze sobą znalezisko aby później je zbadać.
Całkiem dobrze wyszło, że mieliśmy przy sobie ten tajemniczy sześcian. Gdy dotarliśmy do głównej sali świątyni, napotkaliśmy tam bogato zdobiony ołtarz. Gdy zbliżyłam się do niego zaatakowały nas ... duchy. Najwidoczniej coś w tym ołtarzu sprawiało, że nie tylko mogły nam się ukazać ale nawet zranić. Konwencjonalna broń nic nie dawała. Moc przynosiła lepsze efekty choć tylko doraźnie. Po długiej walce, zmęczona ciągłym miotaniem piorunów stwierdziłam ze spróbuje za pomocą mocy chwycić ducha i skierować jego emanacje do tajemniczej kostki którą znalazłam. I wiecie co? Udało się. Duchy zniknęły lecz kostka razem z nimi. Nam natomiast, każdemu z osobna, mi i moim uczniom ukazała się przerażająca wizja. Ja wiem co widziałam. Nie polecam nikomu TAKIEJ wizji. Moi uczniowie również głęboko przeżyli swoje wizję bo przez całą drogę powrotną nie rozmawiali.
Zamknęłam oczy. Skupiłam się na wydarzeniach dnia poprzedniego.
Zaczęło się od zakończenia sprawy z niewolnikami. Wśród nich poznałam trzeciego już swojego ucznia - Tzena. Okazało się, że na owej planecie znajdowała się jedna ze świątyń którą chciałam zbadać za wszelką cenę. Zapiski wspominały o dawnym kulcie force userów, który do perfekcji opanowali sztukę iluzji, manipulacji umysłem a także wnikania w umysły. Uznałam to za ciekawe, nawet jeśli okazało by się to bujdą, taka wycieczka mogła rozwinąć horyzonty moich uczniów.
Od samego początku eksploracji świątyni słabsze umysły - czytaj moi uczniowie - odczuwali drzemiącą w świątyni moc. Widzieli rzeczy, których tam nie było, słyszeli szepty osób, które nie istnieją - a kulminacją był moment, gdy w mojej postaci, każdy uczeń z osobna, zobaczył swojego największego oprawce. Dodam, że wszyscy nagle postanowili mnie zabić.
Gdy opanowałam bandę uczniów próbujących mnie zabić udaliśmy się dalej, w głąb świątyni. Tam w jednym z grobowców znaleźliśmy pewien dziwny przedmiot. Mianowicie, była to kostka, sześcian wykonany z srebrnego lekkiego metalu. Postanowiliśmy wziąć ze sobą znalezisko aby później je zbadać.
Całkiem dobrze wyszło, że mieliśmy przy sobie ten tajemniczy sześcian. Gdy dotarliśmy do głównej sali świątyni, napotkaliśmy tam bogato zdobiony ołtarz. Gdy zbliżyłam się do niego zaatakowały nas ... duchy. Najwidoczniej coś w tym ołtarzu sprawiało, że nie tylko mogły nam się ukazać ale nawet zranić. Konwencjonalna broń nic nie dawała. Moc przynosiła lepsze efekty choć tylko doraźnie. Po długiej walce, zmęczona ciągłym miotaniem piorunów stwierdziłam ze spróbuje za pomocą mocy chwycić ducha i skierować jego emanacje do tajemniczej kostki którą znalazłam. I wiecie co? Udało się. Duchy zniknęły lecz kostka razem z nimi. Nam natomiast, każdemu z osobna, mi i moim uczniom ukazała się przerażająca wizja. Ja wiem co widziałam. Nie polecam nikomu TAKIEJ wizji. Moi uczniowie również głęboko przeżyli swoje wizję bo przez całą drogę powrotną nie rozmawiali.
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Pustelnik
Gdy zmyłam z siebie resztki piasku przywiezionego z Tatooine, podeszłam do swojego biurka by odkorkować butelkę swojego ulubionego wina. Cienka strużka płynu lekko odbijała się od ścian kieliszka napełniając go powoli, miałam więc chwile aby przemyśleć wydarzenia dnia dzisiejszego.
Zabrałam Rose oraz Tzena na tą pustynną skałę zwaną Tatooine. Postanowiłam zbadać doniesienia o tajemniczych zwierzętach, których umysły ktoś kontrolował. Niby nic dziwnego, jednak ten ktoś atakował mocy ducha winnych mieszkańców okolicznych wiosek - bezwzględnie ich mordując. Pomyślicie sobie, a co ja jakiś pieprzony Jedi jestem, że przejęłam się losem jakiś wieśniaków? Nic z tych rzeczy. Kontynuowałam poszukiwania śladów po tajemniczym kulcie, którego świątynie ostatnio zwiedzaliśmy. Podobno jej pozostałości mogły się znajdować w okolicach a kontrolowane zwierzęta tylko potwierdzały tą teorie, gdyż jak wiemy, członkowie tego kultu zgłębiali tajemnice kontroli umysłu. Nie koniecznie tylko istot świadomych.
Udaliśmy się więc na miejsce i po śladach zaczęliśmy szukać śladów świątyni. Nie znaleźliśmy jej. Przypadkiem jednak natrafiliśmy na kostkę, zagrzebaną w piasku. Był to sześcian wykonany ze srebrnego, lekkiego materiału, zupełnie identyczny jak ten ze świątyni w której byliśmy. Postanowiłam go zabrać i zbadać w wolnym czasie.
Dalsza podróż nie przyniosła innych wymiernych rezultatów dopóki nie trafiliśmy na chatkę pośrodku pustyni. Mieszkał w niej stary zgrzybiały dziad. Zaatakował nas. Gdy moi uczniowie go obezwładnili - tak nawet nie musiałam im pomagać - przyznał, że to on kontrolował zwierzęta, ponieważ kazały mu to tajemnicze "panie" mieszkające w metalowym pudełku.
Pustelnik był wybitnie szalony, jednak postanowiliśmy go przesłuchać dokładniej. Zabraliśmy go do mojego domu, a tam zajęłam się nim. Boleśnie i profesjonalnie. W bólu wykrzyczał, że panie są strażniczkami źródła potęgi które cytuje "z padawana uczynić może mrocznego lorda". Na pytanie gdzie to źródło nie umiał odpowiedzieć, ale dał nam interesujący trop. Kazał udać się na Mustafar i odszukać miecz świetlny należący do ostatniej osoby która znała lokalizację świątyni.
Po co? Sam miecz sam w sobie nie stanowi dla mnie wartości ale jakby dać go komuś, kto ma dar czytania przeszłości z przedmiotów ... można by w ten sposób uzyskać dokładną lokalizacje źródła.
Gdy kieliszek napełnił się skosztowałam go nieco upajając się jego bukietem.
- Kolejny przystanek: Mustafar - powiedziałam do siebie.
Zabrałam Rose oraz Tzena na tą pustynną skałę zwaną Tatooine. Postanowiłam zbadać doniesienia o tajemniczych zwierzętach, których umysły ktoś kontrolował. Niby nic dziwnego, jednak ten ktoś atakował mocy ducha winnych mieszkańców okolicznych wiosek - bezwzględnie ich mordując. Pomyślicie sobie, a co ja jakiś pieprzony Jedi jestem, że przejęłam się losem jakiś wieśniaków? Nic z tych rzeczy. Kontynuowałam poszukiwania śladów po tajemniczym kulcie, którego świątynie ostatnio zwiedzaliśmy. Podobno jej pozostałości mogły się znajdować w okolicach a kontrolowane zwierzęta tylko potwierdzały tą teorie, gdyż jak wiemy, członkowie tego kultu zgłębiali tajemnice kontroli umysłu. Nie koniecznie tylko istot świadomych.
Udaliśmy się więc na miejsce i po śladach zaczęliśmy szukać śladów świątyni. Nie znaleźliśmy jej. Przypadkiem jednak natrafiliśmy na kostkę, zagrzebaną w piasku. Był to sześcian wykonany ze srebrnego, lekkiego materiału, zupełnie identyczny jak ten ze świątyni w której byliśmy. Postanowiłam go zabrać i zbadać w wolnym czasie.
Dalsza podróż nie przyniosła innych wymiernych rezultatów dopóki nie trafiliśmy na chatkę pośrodku pustyni. Mieszkał w niej stary zgrzybiały dziad. Zaatakował nas. Gdy moi uczniowie go obezwładnili - tak nawet nie musiałam im pomagać - przyznał, że to on kontrolował zwierzęta, ponieważ kazały mu to tajemnicze "panie" mieszkające w metalowym pudełku.
Pustelnik był wybitnie szalony, jednak postanowiliśmy go przesłuchać dokładniej. Zabraliśmy go do mojego domu, a tam zajęłam się nim. Boleśnie i profesjonalnie. W bólu wykrzyczał, że panie są strażniczkami źródła potęgi które cytuje "z padawana uczynić może mrocznego lorda". Na pytanie gdzie to źródło nie umiał odpowiedzieć, ale dał nam interesujący trop. Kazał udać się na Mustafar i odszukać miecz świetlny należący do ostatniej osoby która znała lokalizację świątyni.
Po co? Sam miecz sam w sobie nie stanowi dla mnie wartości ale jakby dać go komuś, kto ma dar czytania przeszłości z przedmiotów ... można by w ten sposób uzyskać dokładną lokalizacje źródła.
Gdy kieliszek napełnił się skosztowałam go nieco upajając się jego bukietem.
- Kolejny przystanek: Mustafar - powiedziałam do siebie.
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Miecz strażnika
W poszukiwaniu tajemniczego "źródła potęgi" udaliśmy się na Mustafar. Tam - w miejscu spoczynku ostatniej osoby, która znała lokalizacje "źródła" - mieliśmy nadzieje pozyskać jego miecz. Jego broń, oddana odpowiedniej osobie, mogła dać nam wszystkie szczegóły jakich pragnęliśmy, także mimo iż planeta sama w sobie nie zachęcała, polecieliśmy na nią.
Była to pierwsza wyprawa, w której uczestniczyła Lord Jezgo - bardzo ciekawa dama, która miała zadatki aby dołączyć do nas i walczyć za sprawę ...
Gdy dotarliśmy na miejsce, wszystko szło gładko. Statek zabrał nas blisko miejsca pochówku Strażnika a ja sama nie wyczuwałam w okolicy żadnych zagrożeń. Do czasu.
Idąc w kierunku celu przed nami pojawiła się mała dziewczynka, pozbawiona bucików w brudnej sukience w kwiatki. Pomyślicie, że to podejrzane, że tak ubrane dziecko chodzi po powierzchni planety, która jest jednym wielkim wulkanem? Oczywiście, że to podejrzane! Każdy człowiek o zdrowym rozsądku pomyślał by tak samo.
Poza moim uczniem.
Tzen postanowił pomóc dziewczynce, lecz gdy się zbliżył ta okazała się iluzją stworzoną przez stwora, który jak kameleon wtopił się w tło. Gdy dziecko zniknęło pojawił się on:
Bestia całe szczęście nie okazała się zbyt silna. Owszem, mogłaby stanowić wyzwanie dla pojedynczego wojownika, jednak grupka bez większych starań dała mu radę. Gdy stwór padł martwy, za naszymi plecami pojawił się kolejny sześcian - identyczny jak ten który znalazłam na Tatooine. Zabrałam go, na badania. Jak poprzedni.
Gdy dotarliśmy do grobu Strażnika zaatakowali nas piraci. Mówili, że panie nie chcą być odnalezione i że zginiemy. Jakaś większa siła kontrolowała umysły tych ludzi, zupełnie jak starca na pustyni. Rozmowa z nimi nie dała zbyt wiele. Musieliśmy ich więc zabić.
Ostatecznie pozyskaliśmy miecz i wróciliśmy do mojego domu, aby zaplanować następne kroki. Trzeba teraz odszukać kogoś, kto odczyta przeszłość miecza. No i znalazłam kolejną świątynie.
Jednak chciałabym spędzić więcej czasu z Rose ... Oj tak... Słodka Rose ...
Co by tu zrobić pierwsze? Czas pokaże.
Była to pierwsza wyprawa, w której uczestniczyła Lord Jezgo - bardzo ciekawa dama, która miała zadatki aby dołączyć do nas i walczyć za sprawę ...
Gdy dotarliśmy na miejsce, wszystko szło gładko. Statek zabrał nas blisko miejsca pochówku Strażnika a ja sama nie wyczuwałam w okolicy żadnych zagrożeń. Do czasu.
Idąc w kierunku celu przed nami pojawiła się mała dziewczynka, pozbawiona bucików w brudnej sukience w kwiatki. Pomyślicie, że to podejrzane, że tak ubrane dziecko chodzi po powierzchni planety, która jest jednym wielkim wulkanem? Oczywiście, że to podejrzane! Każdy człowiek o zdrowym rozsądku pomyślał by tak samo.
Poza moim uczniem.
Tzen postanowił pomóc dziewczynce, lecz gdy się zbliżył ta okazała się iluzją stworzoną przez stwora, który jak kameleon wtopił się w tło. Gdy dziecko zniknęło pojawił się on:
Bestia całe szczęście nie okazała się zbyt silna. Owszem, mogłaby stanowić wyzwanie dla pojedynczego wojownika, jednak grupka bez większych starań dała mu radę. Gdy stwór padł martwy, za naszymi plecami pojawił się kolejny sześcian - identyczny jak ten który znalazłam na Tatooine. Zabrałam go, na badania. Jak poprzedni.
Gdy dotarliśmy do grobu Strażnika zaatakowali nas piraci. Mówili, że panie nie chcą być odnalezione i że zginiemy. Jakaś większa siła kontrolowała umysły tych ludzi, zupełnie jak starca na pustyni. Rozmowa z nimi nie dała zbyt wiele. Musieliśmy ich więc zabić.
Ostatecznie pozyskaliśmy miecz i wróciliśmy do mojego domu, aby zaplanować następne kroki. Trzeba teraz odszukać kogoś, kto odczyta przeszłość miecza. No i znalazłam kolejną świątynie.
Jednak chciałabym spędzić więcej czasu z Rose ... Oj tak... Słodka Rose ...
Co by tu zrobić pierwsze? Czas pokaże.
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Re: Panie - w poszukiwaniu potęgi
"Jest ich czwórka: Pani bólu i cierpienia, Pani zemsty, Pani pożądania i miłości oraz Pani śmierci. Każda silniejsza od następnej. Ból prowadzi do zemsty, zemsta do pożądania, pożądanie zaś do śmierci. Od śmierci zaś, nie ma ucieczki. Nikt nie ucieknie przed Paniami" ~ Fragment legendy o pięciu Paniach.
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Re: Panie - w poszukiwaniu potęgi
Postanowiłam zbadać dokładniej świątynie pań którą odkryłam na samym początku mojej przygody wraz z moimi uczniami- Ysiti, Tzenem i Rose. Zebrałam więc ekipę i wyruszyłam. Szybko okazało się, że badania te są ponad moje siły i umiejętności. Potrzeba było kogoś z większą wiedzą i predyspozycjami archeologicznymi by odczytać coś, co mogło mi umknąć już wcześniej.
Pomyślałam wtedy o Rachaelli. Ona mogła być kimś kogo potrzebowałam. Wystosowałam stosowne zaproszenie i oto przybyła.
Udałyśmy się do jednej z sali, której przeznaczenia nie mogłam odkryć. Na środku niej stało coś w rodzaju pomnika. Przy ścianach na około stały małe ołtarze. W rogach sali stały pomniki kobiet. Zapewne Pań.
Rachaella przystąpiła od razu do badań, korzystając ze swojego sprzętu badała, fotografowała oraz znajdywała rzeczy, które umykały komuś, kto nie wiedział gdzie patrzeć. Ja tymczasem wprowadzałam ją w tematykę pań. Mówiłam co wiem, obie snułyśmy teorie i domysły. Znalazłyśmy tekst, w nieznanym jak dotąd języku, który wysłałyśmy do analizy. Świątynia według badań powstała około 1500 lat temu, a nieznany lud czcił tu kult przypominający Panie.
Na samym końcu zbadaliśmy pomnik na środku. Czuć było od niego coś dziwnego. Jakby śliskie palce próbowały wedrzeć się do naszych umysłów. Coś było w środku, spodziewałam się kostki. Spróbowałyśmy się więc do niej dostać. Gdy spróbowałyśmy wyłamać pieczęć zaatakowały nas dziwne kreatury które wyrosły dosłownie znikąd. Przypominały K'lor'slugi z Korriban. Nie były trudne do pokonania. Gdy skończyłyśmy, pomnik rozpadł się a w środku zobaczyliśmy tabliczkę oraz kostkę. Tabliczka była napisana w języku podobnym do Sithańskiego, tak więc tłumaczenie jej nie było problemem. Było to coś na zasadzie przepowiedni która brzmiała następująco:
Jest ich czwórka: Pani bólu i cierpienia, Pani zemsty, Pani pożądania i miłości oraz Pani śmierci. Każda silniejsza od następnej. Ból prowadzi do zemsty, zemsta do pożądania, pożądanie zaś do śmierci. Od śmierci zaś, nie ma ucieczki. Gdy nastanie śmierć i nadejdzie pełnia czasów, uwolnią Pana - który zstąpi z gwiazd by nas zbawić.
Zabrałyśmy kostkę, Rachaella dokonała szczegółowych pomiarów po czym udałyśmy się do moich posiadłości, by w spokoju przeanalizować znaleziska.
Pomyślałam wtedy o Rachaelli. Ona mogła być kimś kogo potrzebowałam. Wystosowałam stosowne zaproszenie i oto przybyła.
Udałyśmy się do jednej z sali, której przeznaczenia nie mogłam odkryć. Na środku niej stało coś w rodzaju pomnika. Przy ścianach na około stały małe ołtarze. W rogach sali stały pomniki kobiet. Zapewne Pań.
Rachaella przystąpiła od razu do badań, korzystając ze swojego sprzętu badała, fotografowała oraz znajdywała rzeczy, które umykały komuś, kto nie wiedział gdzie patrzeć. Ja tymczasem wprowadzałam ją w tematykę pań. Mówiłam co wiem, obie snułyśmy teorie i domysły. Znalazłyśmy tekst, w nieznanym jak dotąd języku, który wysłałyśmy do analizy. Świątynia według badań powstała około 1500 lat temu, a nieznany lud czcił tu kult przypominający Panie.
Na samym końcu zbadaliśmy pomnik na środku. Czuć było od niego coś dziwnego. Jakby śliskie palce próbowały wedrzeć się do naszych umysłów. Coś było w środku, spodziewałam się kostki. Spróbowałyśmy się więc do niej dostać. Gdy spróbowałyśmy wyłamać pieczęć zaatakowały nas dziwne kreatury które wyrosły dosłownie znikąd. Przypominały K'lor'slugi z Korriban. Nie były trudne do pokonania. Gdy skończyłyśmy, pomnik rozpadł się a w środku zobaczyliśmy tabliczkę oraz kostkę. Tabliczka była napisana w języku podobnym do Sithańskiego, tak więc tłumaczenie jej nie było problemem. Było to coś na zasadzie przepowiedni która brzmiała następująco:
Jest ich czwórka: Pani bólu i cierpienia, Pani zemsty, Pani pożądania i miłości oraz Pani śmierci. Każda silniejsza od następnej. Ból prowadzi do zemsty, zemsta do pożądania, pożądanie zaś do śmierci. Od śmierci zaś, nie ma ucieczki. Gdy nastanie śmierć i nadejdzie pełnia czasów, uwolnią Pana - który zstąpi z gwiazd by nas zbawić.
Zabrałyśmy kostkę, Rachaella dokonała szczegółowych pomiarów po czym udałyśmy się do moich posiadłości, by w spokoju przeanalizować znaleziska.
Mitras- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 163
Join date : 11/07/2016
Age : 30
Skąd : Poznań
Re: Panie - w poszukiwaniu potęgi
Kilka standardowych godzin po ucieczce z orbity Vestar. - Klik!
- To było… bardziej nerwowe niż się spodziewałam – Rachaella, wykąpana i przebrana w elegancką suknię weszła do gabinetu Aleniss na „Ciemności”. - Duże uszkodzenia?
- Za duże. - Kobieta wpatrywała się w zawieszony w polu siłowym, zdobyty artefakt. - Nawigator pomylił się i źle ocenił odległość między nami, a Jedi, przez co zaatakowali szybciej niż się tego spodziewaliśmy. Straty… oby były tego warte.
- Ukarałaś go, jak sądzę? - sithanka podeszła bliżej
- Można tak powiedzieć. Mniejsza z nim. Artefakt. Panie nie chcą, byśmy go otworzyły i posiadły ich wiedzę… to oznacza, że nie będzie łatwo. - Opuściła pole siłowe i sięgnęła po kostkę. Odwróciła się, żeby położyć ją na biurku.
- Artefakty zazwyczaj mają to do siebie, że ich otworzenie jest skomplikowane – mruknęła Rach przewracając oczami. - Żałuję, że nie miałam czasu zbadać tej świątyni. Mogłabym określić datę jej powstania i ocenić metody zabezpieczeń z tamtego okresu.
- Na początek próbowałam standardowo… Medytacja, błyskawice, Moc. Nic. Nie żebym spodziewała się sukcesu…
- ...ale czasami najprostsze metody są najskuteczniejsze. Najciemniej pod neonem.
- Dokładnie. Ale niestety, nie tym razem. Sposobu trzeba poszukać. Mamy cztery Panie… Ból, Pożądanie, Zemsta, Śmierć. Po przejściu próby, ostatnia Pani otwierała mapę…
- Jestem ciekawa jak to robiły. Poprzez hologram?
- Może piedestał był jakimś rodzajem mechanizmu?
- Nie sądzę – sithanka obróciła artefakt w dłoniach. - Nie ma żadnego gniazda. Przez ściany tej grubości impuls elektromagnetyczny też by nie zadziałał… chyba, że o konkretnej częstotliwości… Uh, może Jedi nie zniszczyli tego miejsca i będę mogła tam wrócić, sprawdzić wszystko dokładnie.
- Najpierw spróbujmy rozwiązać zagadkę tutaj. Jeśli się nie uda, wrócimy na Vestar. - Aleniss urwała rozmyślania. - Panie operują poprzez te artefakty, możliwe, że otwierają je zdalnie. Spróbowałabym czegoś… ale musisz mi zaufać.
- Lady Aleniss, bądźmy poważne – odłożyła kostkę i spojrzała na rozmówczynię – Zaufanie to przywilej, na który Sith nie może sobie pozwolić. Powiedz mi co planujesz. Nie zdzierżę niespodzianek.
- Uderz mnie. - Aleniss była śmiertelnie poważna.
- „Ból prowadzi do zemsty, zemsta do pożądania, pożądanie zaś do śmierci” - Rachaella zacytowała tekst przepowiedni.
- Po prostu mnie uderz, z całej siły.
Rachaella zamachnęła i uderzyła kobietę w szczękę, ale nie wspomogła ciosu Mocą. Artefakt dgnął lekko, gdy ta przeniosła na niego swoje emocje.
- Teraz zemsta.
Aleniss oddała cios.
- Jesteśmy na dobrej drodze – Rach pomasowała policzek, pod czym chwyciła Lady pod podbródek i wpiła się namiętnie w jej usta, przygryzając wargi. Aleniss przymknęła oczy i przesłała emocje do kostki, która ponownie zadrżała, stukocząc o blat biurka. Oderwały się od siebie po dłuższej chwili.
- Śmierć. Cholera.
- Nie poświęcę się dla ciebie, wybacz. - sithanka zaśmiała się wycierając usta.
- Na szczęście nie zabiłam tego nawigatora… Przyprowadzić więźnia do mojego gabinetu, raz, raz! - rzuciła rozkaz do komunikatora.
- Myślisz, że to teraz zadziała? Emocje były miarkowane.
- Wiesz, artefakt reaguje. Zresztą pożądanie nie było wcale takie złe… Zachowując to na profesjonalnym poziomie – świetnie całujesz.
- Miło mi. - uśmiechnęła się lekko – Szczególnie, że od lat nie trenowałam.
W tym momencie do gabinetu wprowadzono pechowego nawigatora, był roztrzęsiony i zaszczuty.
- Zastawcie nas – Aleniss rozkazała żołnierzom i poczekała, aż wyjdą. - No to zostaje śmierć.
- Nie ryzykowałabym. Bez powtórzenia sekwencji może nie zadziałać.
- Czyli ból, zemsta, pożądanie i śmierć. - kobiety dyskutowały jakby w ogóle nie zauważyły nieszczęśnika.
- Tak. W dodatku emocje muszą być szczere i potężne. - Rach zwróciła się w końcu w stronę więźnia. - Witaj. Jak masz na imię?
- Andre, moja Pani – odpowiedział drżącym głosem.
- Andre... - powtórzyła i podeszła do mężczyzny z najsłodszym ze swoich uśmiechów. - Widzisz, ze względu na swoje wyjątkowe zasługi, dostajesz dzisiaj wyjątkową rolę w naszym planie… rozumiesz? - Aleniss mogła poczuć, jak sithanka wywiera nacisk na umysł nawigatora, sprowadzając na niego błogi spokój i rozluźnienie.
- Taak moja Pani. Co mam dla ciebie zrobić, moja Pani?
- Na początek się rozluźnij – subtelnie dotknęła jego ust opuszkiem palca, zwiększając nacisk Mocy. Mężczyzna stał z głupkowatym uśmiechem.
- Jesteś zbyt łaskawa, Pani…
- Chodź do mnie... – wymruczała, jednocześnie rzucając Aleniss spojrzenie w stylu „nie oceniaj moich metod”. Ta, lekko skonfundowana stanęła przy drzwiach. - ...dzisiaj wynagrodzę cię, za twoją służbę… - wycofała się i oparła plecami o blat, szukając dłonią artefaktu. Zafascynowany mężczyzna, będący wciąż pod jej wpływem podszedł do niej z błogim wyrazem twarzy.
- Mam tylko jedną, małą prośbę... – wycharczała mu do ucha – Uderz mnie... Uderz!
Żołnierz zawahał się, ale Rachaella zwiększyła nacisk na umysł i trzasnął ją na odlew w twarz. Artefakt pod jej dłonią zareagował, dużo intensywniej niż poprzednio. Sukinsyn faktycznie się przyłożył. Warknęła, kumulując w sobie wściekłość i żądze krwi, wspomagając się Mocą oddała mężczyźnie, rozcinając mu policzek na wysokości kości skroniowej. Kostka niemal wyrywała się z jej dłoni.
Andre zatoczył się, ale zaraz podniósł głowę, z obłąkanym uśmiechem. Cios tylko bardziej go podniecił.
- No, no… tak właśnie chciałam… - zdmuchnęła zalotnie kosmyk z twarzy, chwyciła go za poły i z całą namiętnością wpiła się w jego usta. Kieł rozciął wargę mężczyzny, ale jęczał z zadowolenia, nie z bólu. Kontynuując pieszczotę i wywołując w jego umyśle wizję jego najskrytszych pragnień sięgnęła do pasa po ozdobny sztylet, i szybkim ruchem wbiła mu go w serce. Nawigator osunął się na ziemię z pośmiertnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Jak to nie zadziała – wysapała – to już nie wiem co… - sięgnęła do artefaktu, wysyłając w jego stronę ostatnie wrażenia z umysłu umierającej ofiary.
Artefakt drżał intensywnie, karmiąc się emocjami i rozchylił ściany ukazując swoje wnętrze – czarną, sześcienną kostkę.
- Dobra robota. - Aleniss przekroczyła ciało i podeszła do biurka.
- No to już wiesz, w czym jestem dobra. - uśmiechnęła się z satysfakcją, ocierając usta z krwi kącikiem jedwabnej chusteczki.
- Będę to miała na uwadze – kobieta nie kryła podziwu. A teraz wróćmy do pracy. Sugeruję zacząć od początku, od podstawowych metod.
- Tym może się zająć średnio rozgarnięta małpo-jaszczurka. Odpocznijmy. Wezwę mojego ucznia, podobnie jak ja jest archeologiem i aż rwie się do działania. Pozwól mu się wykazać.
- Dobrze, wezwij go, jak w tym czasie pójdę na obchód.
- Ra’amon, przyjdź proszę do gabinetu Lady Aleniss – powiedziała do komunikatora, patrząc jak kobieta opuszcza pomieszczenie.
CDN.
- To było… bardziej nerwowe niż się spodziewałam – Rachaella, wykąpana i przebrana w elegancką suknię weszła do gabinetu Aleniss na „Ciemności”. - Duże uszkodzenia?
- Za duże. - Kobieta wpatrywała się w zawieszony w polu siłowym, zdobyty artefakt. - Nawigator pomylił się i źle ocenił odległość między nami, a Jedi, przez co zaatakowali szybciej niż się tego spodziewaliśmy. Straty… oby były tego warte.
- Ukarałaś go, jak sądzę? - sithanka podeszła bliżej
- Można tak powiedzieć. Mniejsza z nim. Artefakt. Panie nie chcą, byśmy go otworzyły i posiadły ich wiedzę… to oznacza, że nie będzie łatwo. - Opuściła pole siłowe i sięgnęła po kostkę. Odwróciła się, żeby położyć ją na biurku.
- Artefakty zazwyczaj mają to do siebie, że ich otworzenie jest skomplikowane – mruknęła Rach przewracając oczami. - Żałuję, że nie miałam czasu zbadać tej świątyni. Mogłabym określić datę jej powstania i ocenić metody zabezpieczeń z tamtego okresu.
- Na początek próbowałam standardowo… Medytacja, błyskawice, Moc. Nic. Nie żebym spodziewała się sukcesu…
- ...ale czasami najprostsze metody są najskuteczniejsze. Najciemniej pod neonem.
- Dokładnie. Ale niestety, nie tym razem. Sposobu trzeba poszukać. Mamy cztery Panie… Ból, Pożądanie, Zemsta, Śmierć. Po przejściu próby, ostatnia Pani otwierała mapę…
- Jestem ciekawa jak to robiły. Poprzez hologram?
- Może piedestał był jakimś rodzajem mechanizmu?
- Nie sądzę – sithanka obróciła artefakt w dłoniach. - Nie ma żadnego gniazda. Przez ściany tej grubości impuls elektromagnetyczny też by nie zadziałał… chyba, że o konkretnej częstotliwości… Uh, może Jedi nie zniszczyli tego miejsca i będę mogła tam wrócić, sprawdzić wszystko dokładnie.
- Najpierw spróbujmy rozwiązać zagadkę tutaj. Jeśli się nie uda, wrócimy na Vestar. - Aleniss urwała rozmyślania. - Panie operują poprzez te artefakty, możliwe, że otwierają je zdalnie. Spróbowałabym czegoś… ale musisz mi zaufać.
- Lady Aleniss, bądźmy poważne – odłożyła kostkę i spojrzała na rozmówczynię – Zaufanie to przywilej, na który Sith nie może sobie pozwolić. Powiedz mi co planujesz. Nie zdzierżę niespodzianek.
- Uderz mnie. - Aleniss była śmiertelnie poważna.
- „Ból prowadzi do zemsty, zemsta do pożądania, pożądanie zaś do śmierci” - Rachaella zacytowała tekst przepowiedni.
- Po prostu mnie uderz, z całej siły.
Rachaella zamachnęła i uderzyła kobietę w szczękę, ale nie wspomogła ciosu Mocą. Artefakt dgnął lekko, gdy ta przeniosła na niego swoje emocje.
- Teraz zemsta.
Aleniss oddała cios.
- Jesteśmy na dobrej drodze – Rach pomasowała policzek, pod czym chwyciła Lady pod podbródek i wpiła się namiętnie w jej usta, przygryzając wargi. Aleniss przymknęła oczy i przesłała emocje do kostki, która ponownie zadrżała, stukocząc o blat biurka. Oderwały się od siebie po dłuższej chwili.
- Śmierć. Cholera.
- Nie poświęcę się dla ciebie, wybacz. - sithanka zaśmiała się wycierając usta.
- Na szczęście nie zabiłam tego nawigatora… Przyprowadzić więźnia do mojego gabinetu, raz, raz! - rzuciła rozkaz do komunikatora.
- Myślisz, że to teraz zadziała? Emocje były miarkowane.
- Wiesz, artefakt reaguje. Zresztą pożądanie nie było wcale takie złe… Zachowując to na profesjonalnym poziomie – świetnie całujesz.
- Miło mi. - uśmiechnęła się lekko – Szczególnie, że od lat nie trenowałam.
W tym momencie do gabinetu wprowadzono pechowego nawigatora, był roztrzęsiony i zaszczuty.
- Zastawcie nas – Aleniss rozkazała żołnierzom i poczekała, aż wyjdą. - No to zostaje śmierć.
- Nie ryzykowałabym. Bez powtórzenia sekwencji może nie zadziałać.
- Czyli ból, zemsta, pożądanie i śmierć. - kobiety dyskutowały jakby w ogóle nie zauważyły nieszczęśnika.
- Tak. W dodatku emocje muszą być szczere i potężne. - Rach zwróciła się w końcu w stronę więźnia. - Witaj. Jak masz na imię?
- Andre, moja Pani – odpowiedział drżącym głosem.
- Andre... - powtórzyła i podeszła do mężczyzny z najsłodszym ze swoich uśmiechów. - Widzisz, ze względu na swoje wyjątkowe zasługi, dostajesz dzisiaj wyjątkową rolę w naszym planie… rozumiesz? - Aleniss mogła poczuć, jak sithanka wywiera nacisk na umysł nawigatora, sprowadzając na niego błogi spokój i rozluźnienie.
- Taak moja Pani. Co mam dla ciebie zrobić, moja Pani?
- Na początek się rozluźnij – subtelnie dotknęła jego ust opuszkiem palca, zwiększając nacisk Mocy. Mężczyzna stał z głupkowatym uśmiechem.
- Jesteś zbyt łaskawa, Pani…
- Chodź do mnie... – wymruczała, jednocześnie rzucając Aleniss spojrzenie w stylu „nie oceniaj moich metod”. Ta, lekko skonfundowana stanęła przy drzwiach. - ...dzisiaj wynagrodzę cię, za twoją służbę… - wycofała się i oparła plecami o blat, szukając dłonią artefaktu. Zafascynowany mężczyzna, będący wciąż pod jej wpływem podszedł do niej z błogim wyrazem twarzy.
- Mam tylko jedną, małą prośbę... – wycharczała mu do ucha – Uderz mnie... Uderz!
Żołnierz zawahał się, ale Rachaella zwiększyła nacisk na umysł i trzasnął ją na odlew w twarz. Artefakt pod jej dłonią zareagował, dużo intensywniej niż poprzednio. Sukinsyn faktycznie się przyłożył. Warknęła, kumulując w sobie wściekłość i żądze krwi, wspomagając się Mocą oddała mężczyźnie, rozcinając mu policzek na wysokości kości skroniowej. Kostka niemal wyrywała się z jej dłoni.
Andre zatoczył się, ale zaraz podniósł głowę, z obłąkanym uśmiechem. Cios tylko bardziej go podniecił.
- No, no… tak właśnie chciałam… - zdmuchnęła zalotnie kosmyk z twarzy, chwyciła go za poły i z całą namiętnością wpiła się w jego usta. Kieł rozciął wargę mężczyzny, ale jęczał z zadowolenia, nie z bólu. Kontynuując pieszczotę i wywołując w jego umyśle wizję jego najskrytszych pragnień sięgnęła do pasa po ozdobny sztylet, i szybkim ruchem wbiła mu go w serce. Nawigator osunął się na ziemię z pośmiertnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Jak to nie zadziała – wysapała – to już nie wiem co… - sięgnęła do artefaktu, wysyłając w jego stronę ostatnie wrażenia z umysłu umierającej ofiary.
Artefakt drżał intensywnie, karmiąc się emocjami i rozchylił ściany ukazując swoje wnętrze – czarną, sześcienną kostkę.
- Dobra robota. - Aleniss przekroczyła ciało i podeszła do biurka.
- No to już wiesz, w czym jestem dobra. - uśmiechnęła się z satysfakcją, ocierając usta z krwi kącikiem jedwabnej chusteczki.
- Będę to miała na uwadze – kobieta nie kryła podziwu. A teraz wróćmy do pracy. Sugeruję zacząć od początku, od podstawowych metod.
- Tym może się zająć średnio rozgarnięta małpo-jaszczurka. Odpocznijmy. Wezwę mojego ucznia, podobnie jak ja jest archeologiem i aż rwie się do działania. Pozwól mu się wykazać.
- Dobrze, wezwij go, jak w tym czasie pójdę na obchód.
- Ra’amon, przyjdź proszę do gabinetu Lady Aleniss – powiedziała do komunikatora, patrząc jak kobieta opuszcza pomieszczenie.
CDN.
Shallaya- Strażnik Holocronów
- Liczba postów : 202
Join date : 03/04/2016
Age : 33
Skąd : Uć
Re: Panie - w poszukiwaniu potęgi
Zostawiła Ra’Amona z prostym zadaniem – wielościan z Vespar, skrywał w swoim wnętrzu kolejny artefakt. Aby nie marnować cennego czasu Lordów, jej uczeń, także archeolog, miał sprawdzić wszystkie podstawowe metody – medytację, błyskawice Mocy etc. Po prawdzie nie sądziła, że mu się to uda, aż nagle zaalarmował ją huk. Wpadła do gabinetu. Wszędzie walały się strzaskane narzędzia akolity. On sam leżał na środku pokoju twarzą w stronę dywanu. W nieruchomej dłoni miraluki spoczywała kostka. Odruchowo posłała w jego stronę Moc – żył. Przyklęknęła przy nim i obróciła Ra’ na plecy. Jego twarz była przeorana do krwi. Spojrzała na dłonie ucznia – zakrwawione paznokcie nie pozostawiały pola do interpretacji.
- Coś ty sobie zrobił… - mruknęła zaniepokojona i odsunęła od ciała kostkę. Sięgnęła Mocą – żadnych wewnętrznych obrażeń, śladów poparzeń. Nie reagował na potrząsanie, więc sięgnęła ku jego umysłowi, żeby go wybudzić. Gdy się ocknął i wyczuł jej obecność, odsunął się, wystraszony.
- Pani... Ja przepraszam... Coś się ze mną dzieje…
- Co? Coś jest nie tak? - zaniepokoiła się.
- Gniew... Złość na siebie ze nie dam rady sprostać twoim potrzebom, Pani... Coś zmusiło mnie bym sam siebie okaleczył…
- Co robiłeś, zanim to poczułeś? - wskazała na artefakt.
- Łączyłem swoje myśli z ta kostka... Wysłałem jej impuls... Który wrócił ze zdwojona silą.
- To ciekawe - podniosła się z kolan i podała rękę Ra - nie reagowała na nas... Ale może nasze myśli pochłonęła satysfakcja z pierwszego postępu...
- Ja chciałem tylko poznać jej tajemnice , Pani. Przepraszam.
- Nie masz za co cmoknęła go w policzek - ciekawość i pragnienie wiedzy cechują dobrego Sitha. Doszedłeś do czegoś bez niczyjej pomocy, jestem bardzo zadowolona. - odwróciła się i podniosła kostkę.
- Ale ten gniew... On mnie nie opuszcza, moja Pani... Wciąż mam chęć kogoś zabić…
- Hmm... - Rachaella obracała kostkę w dłoni i zastanawiała się jak to wykorzystać - nie zachowujesz się, jak dzikie zwierzę, więc potrafisz nad tym zapanować. Odczuwasz gniew w stosunku do czegoś lub kogoś konkretnego?
- Do wszystkich... Nawet do ciebie Pani... Ale ten gniew zwyciężam lojalnością i.... strachem.
- Podziel się nim że mną - odstawiła kostkę i usiadła że skrzyżowanymi nogami na dywanie. Ra’amon posłusznie spełnił jej żądanie. - Otwórz umysł, rozluźnij się i wpuść mnie. Nie bój się pomogę ci nad tym zapanować.
Weszła do umysłu ucznia, powoli, spokojnie, starając się połączyć z jego emocjami. Od razu poczuła gniew. Gniew, złość, chęć zemsty. Wściekłość na służącego, który pomylił narzędzia. Na nią samą. Im głębiej sięgała, tym większą złość odnajdywała, od nieistotnych drobiazgów, do dawnych krzywd. Próbowała wchłonąć część z nich, skumulować w sobie – miała większe doświadczenie niż młody miraluka, by sobie z nimi poradzić – ale gniew zdawał się być nieskończony, jakby generowany przez coś obcego. Ostrożnie przerwała połączenie i pomasowała skronie.
- Chwilowo... Powinno pomóc. Ale wyczuwam coś dziwnego... Gniew we mnie... Jakby przeciekał przez palce, podczas gdy w tobie wciąż narasta. Jak się teraz czujesz?
- Tak samo Pani... - Ra’Amon pokręcił głową - Żadnych zmian ale.. Widziałem coś podczas połączenia…
- Nie chciałabym nakładać blokady. - westchnęła Rachaella - Będziesz musiał nad tym panować. Co widziałeś?
- Ciebie pani... Przed lustrem... Nagą i... - nagle się zarumienił - ...i to było jakieś inne... Jak bym naprawdę widział – wskazał na opaskę na swoich oczach.
- Doceniam twoją szczerość - pogładziła go po zakrwawionym policzku, chociaż w duchu śmiała się jak szalona - najwyraźniej nasze połączenie jako ucznia i nauczyciela rośnie. - wstała i wróciła do kostki.
- Co planujesz dalej, Pani? - Ra’ wskazał artefakt.
- No właśnie... Co dalej. Nie mogę sobie pozwolić na opanowanie mojego umysłu... W żaden sposób. Za duże ryzyko. - mruknęła bardziej do siebie. - Zrobimy to inaczej. Wyślij impuls jeszcze raz. Tym razem połączę się z tobą. Nie pozwolę, żeby znów cię opanowała, ale reszta zależy od ciebie. Gotowy? Wiem, że sobie poradzisz z moją pomocą.
Ra’Amon posłusznie sięgnął po kostkę i wysłał ku niej swoje myśli. Rach chwyciła go za skronie. Byli połączeni. Tak jak poprzednio, artefakt próbował się bronić, ale była dla swego ucznia katalizatorem. Dzięki doświadczeniu potrafiła rozdzielić wizje i emocje emanujące z kostki. Te obronne przepuszczała przez siebie, robiąc za swoisty katalizator, a resztę pozostawiała w umyśle młodego mężczyzny. Z czasem zaczęła się otwierać… Gdy zapadły się dwie przeciwległe ściany, ich oczom ukazała się kobieta… A raczej jej pozostałość. Ciemnowłosa, zielonooka, wyraźnie w trakcie procesu rozkładu ciała. I to był koniec. Nastała cisza.
- Dziwne... - Rachaella zakołysała się lekko po przerwaniu połączenia. - gdzieś to widziałam. - usiadła, wykończona, walcząc z pulsującym bólem w skroniach.
- To jeszcze nie koniec – zauważył uczeń sapiąc. - Nie otworzyliśmy jej w pełni…
Wtedy do gabinetu weszła Lord Aleniss. Ra’Amon natychmiast złożył się w pokłonie.
- Jakieś postępy? - zapytała mierząc wzrokiem wyczerpanych Sithów.
- Młody oberwał… Ale tak, mamy coś – wskazała na wpół otwartą kostkę.
- Jak?
- Pani... - zaczął Ra, widząc zmęczenie na tworzy swojej Mistrzyni - Ścianki kostki zapadły się. Widzieliśmy nadgniłą kobietę... Obdarzyła mnie czymś na kształt nieustającej chęci zemsty i gniewu...
- Mówiłeś ze kobieta ta obdarzyła cie chęcią zemsty. Możesz powiedzieć coś więcej?
- Nic Pani... Poza tym ze te emocje ledwo trzymam na wodzy.
- To już coś. Dobrze się spisałeś.
- Widziałam to już. - mruknęła Rachaella, nalewając sobie wina. - Te ścianki kostki. To jest sposób, ale nie mogę sobie przypomnieć na czym polegał... Wizji dostaliśmy kiedy byliśmy połączeni. Myślałam, że po prostu Moc kostki jest za duża na jedną osobę... Ale te dwie ściany nie dają mi spokoju. - wzięła do ręki datapad i zaczęła przeglądać własną bibliotekę w poszukiwaniu analogii. Aleniss w skupieniu badała kostkę.
- A gdybyśmy się zsynchronizowały?
- Tak, to jest to! Wiedziałam, że gdzieś to widziałam! - krzyknęła z satysfakcją - Badania nad datacronami Jedi sprzed 1246 lat. Dlatego nie mogłam sobie przypomnieć. Artefakty były zabezpieczone w ten sposób, że wymagały dwojga Jedi, którzy jednocześnie wysyłali w jego stronę Moc... Większość z nich wymagała spokoju i pogody ducha, ale niektórym wystarczała jakakolwiek energia. Trudność polegała na tym, że wymagało to idealnej synchronizacji.
- Spróbujmy – Aleniss skinęła głową.
Stanęły naprzeciwko siebie. Ra trzymał artefakt między kobietami, idealnie pośrodku. Obie wiedźmy połączyły myśli, by działać w idealnej symbiozie. Pchnęły. Najpierw delikatnie, posyłając Moc w kierunku kostki. Ta zawisła w powietrzu między nimi, dwa wektory siły o takim samym kierunku a przeciwnym zwrocie zrównoważyły siłę ciążenia. Jednocześnie, precyzyjnie wyrzuciły z siebie Moc,wkładając w to cały wysiłek. Opłaciło się. Ściany złożyły się uruchamiając holomapę.
- To niemożliwe... - jęknęła Aleniss.
- Zapisz lokalizację Ra'amon - poleciła Rachaella.
- Nie będzie potrzeby. To Denon.
- Coś ty sobie zrobił… - mruknęła zaniepokojona i odsunęła od ciała kostkę. Sięgnęła Mocą – żadnych wewnętrznych obrażeń, śladów poparzeń. Nie reagował na potrząsanie, więc sięgnęła ku jego umysłowi, żeby go wybudzić. Gdy się ocknął i wyczuł jej obecność, odsunął się, wystraszony.
- Pani... Ja przepraszam... Coś się ze mną dzieje…
- Co? Coś jest nie tak? - zaniepokoiła się.
- Gniew... Złość na siebie ze nie dam rady sprostać twoim potrzebom, Pani... Coś zmusiło mnie bym sam siebie okaleczył…
- Co robiłeś, zanim to poczułeś? - wskazała na artefakt.
- Łączyłem swoje myśli z ta kostka... Wysłałem jej impuls... Który wrócił ze zdwojona silą.
- To ciekawe - podniosła się z kolan i podała rękę Ra - nie reagowała na nas... Ale może nasze myśli pochłonęła satysfakcja z pierwszego postępu...
- Ja chciałem tylko poznać jej tajemnice , Pani. Przepraszam.
- Nie masz za co cmoknęła go w policzek - ciekawość i pragnienie wiedzy cechują dobrego Sitha. Doszedłeś do czegoś bez niczyjej pomocy, jestem bardzo zadowolona. - odwróciła się i podniosła kostkę.
- Ale ten gniew... On mnie nie opuszcza, moja Pani... Wciąż mam chęć kogoś zabić…
- Hmm... - Rachaella obracała kostkę w dłoni i zastanawiała się jak to wykorzystać - nie zachowujesz się, jak dzikie zwierzę, więc potrafisz nad tym zapanować. Odczuwasz gniew w stosunku do czegoś lub kogoś konkretnego?
- Do wszystkich... Nawet do ciebie Pani... Ale ten gniew zwyciężam lojalnością i.... strachem.
- Podziel się nim że mną - odstawiła kostkę i usiadła że skrzyżowanymi nogami na dywanie. Ra’amon posłusznie spełnił jej żądanie. - Otwórz umysł, rozluźnij się i wpuść mnie. Nie bój się pomogę ci nad tym zapanować.
Weszła do umysłu ucznia, powoli, spokojnie, starając się połączyć z jego emocjami. Od razu poczuła gniew. Gniew, złość, chęć zemsty. Wściekłość na służącego, który pomylił narzędzia. Na nią samą. Im głębiej sięgała, tym większą złość odnajdywała, od nieistotnych drobiazgów, do dawnych krzywd. Próbowała wchłonąć część z nich, skumulować w sobie – miała większe doświadczenie niż młody miraluka, by sobie z nimi poradzić – ale gniew zdawał się być nieskończony, jakby generowany przez coś obcego. Ostrożnie przerwała połączenie i pomasowała skronie.
- Chwilowo... Powinno pomóc. Ale wyczuwam coś dziwnego... Gniew we mnie... Jakby przeciekał przez palce, podczas gdy w tobie wciąż narasta. Jak się teraz czujesz?
- Tak samo Pani... - Ra’Amon pokręcił głową - Żadnych zmian ale.. Widziałem coś podczas połączenia…
- Nie chciałabym nakładać blokady. - westchnęła Rachaella - Będziesz musiał nad tym panować. Co widziałeś?
- Ciebie pani... Przed lustrem... Nagą i... - nagle się zarumienił - ...i to było jakieś inne... Jak bym naprawdę widział – wskazał na opaskę na swoich oczach.
- Doceniam twoją szczerość - pogładziła go po zakrwawionym policzku, chociaż w duchu śmiała się jak szalona - najwyraźniej nasze połączenie jako ucznia i nauczyciela rośnie. - wstała i wróciła do kostki.
- Co planujesz dalej, Pani? - Ra’ wskazał artefakt.
- No właśnie... Co dalej. Nie mogę sobie pozwolić na opanowanie mojego umysłu... W żaden sposób. Za duże ryzyko. - mruknęła bardziej do siebie. - Zrobimy to inaczej. Wyślij impuls jeszcze raz. Tym razem połączę się z tobą. Nie pozwolę, żeby znów cię opanowała, ale reszta zależy od ciebie. Gotowy? Wiem, że sobie poradzisz z moją pomocą.
Ra’Amon posłusznie sięgnął po kostkę i wysłał ku niej swoje myśli. Rach chwyciła go za skronie. Byli połączeni. Tak jak poprzednio, artefakt próbował się bronić, ale była dla swego ucznia katalizatorem. Dzięki doświadczeniu potrafiła rozdzielić wizje i emocje emanujące z kostki. Te obronne przepuszczała przez siebie, robiąc za swoisty katalizator, a resztę pozostawiała w umyśle młodego mężczyzny. Z czasem zaczęła się otwierać… Gdy zapadły się dwie przeciwległe ściany, ich oczom ukazała się kobieta… A raczej jej pozostałość. Ciemnowłosa, zielonooka, wyraźnie w trakcie procesu rozkładu ciała. I to był koniec. Nastała cisza.
- Dziwne... - Rachaella zakołysała się lekko po przerwaniu połączenia. - gdzieś to widziałam. - usiadła, wykończona, walcząc z pulsującym bólem w skroniach.
- To jeszcze nie koniec – zauważył uczeń sapiąc. - Nie otworzyliśmy jej w pełni…
Wtedy do gabinetu weszła Lord Aleniss. Ra’Amon natychmiast złożył się w pokłonie.
- Jakieś postępy? - zapytała mierząc wzrokiem wyczerpanych Sithów.
- Młody oberwał… Ale tak, mamy coś – wskazała na wpół otwartą kostkę.
- Jak?
- Pani... - zaczął Ra, widząc zmęczenie na tworzy swojej Mistrzyni - Ścianki kostki zapadły się. Widzieliśmy nadgniłą kobietę... Obdarzyła mnie czymś na kształt nieustającej chęci zemsty i gniewu...
- Mówiłeś ze kobieta ta obdarzyła cie chęcią zemsty. Możesz powiedzieć coś więcej?
- Nic Pani... Poza tym ze te emocje ledwo trzymam na wodzy.
- To już coś. Dobrze się spisałeś.
- Widziałam to już. - mruknęła Rachaella, nalewając sobie wina. - Te ścianki kostki. To jest sposób, ale nie mogę sobie przypomnieć na czym polegał... Wizji dostaliśmy kiedy byliśmy połączeni. Myślałam, że po prostu Moc kostki jest za duża na jedną osobę... Ale te dwie ściany nie dają mi spokoju. - wzięła do ręki datapad i zaczęła przeglądać własną bibliotekę w poszukiwaniu analogii. Aleniss w skupieniu badała kostkę.
- A gdybyśmy się zsynchronizowały?
- Tak, to jest to! Wiedziałam, że gdzieś to widziałam! - krzyknęła z satysfakcją - Badania nad datacronami Jedi sprzed 1246 lat. Dlatego nie mogłam sobie przypomnieć. Artefakty były zabezpieczone w ten sposób, że wymagały dwojga Jedi, którzy jednocześnie wysyłali w jego stronę Moc... Większość z nich wymagała spokoju i pogody ducha, ale niektórym wystarczała jakakolwiek energia. Trudność polegała na tym, że wymagało to idealnej synchronizacji.
- Spróbujmy – Aleniss skinęła głową.
Stanęły naprzeciwko siebie. Ra trzymał artefakt między kobietami, idealnie pośrodku. Obie wiedźmy połączyły myśli, by działać w idealnej symbiozie. Pchnęły. Najpierw delikatnie, posyłając Moc w kierunku kostki. Ta zawisła w powietrzu między nimi, dwa wektory siły o takim samym kierunku a przeciwnym zwrocie zrównoważyły siłę ciążenia. Jednocześnie, precyzyjnie wyrzuciły z siebie Moc,wkładając w to cały wysiłek. Opłaciło się. Ściany złożyły się uruchamiając holomapę.
- To niemożliwe... - jęknęła Aleniss.
- Zapisz lokalizację Ra'amon - poleciła Rachaella.
- Nie będzie potrzeby. To Denon.
Shallaya- Strażnik Holocronów
- Liczba postów : 202
Join date : 03/04/2016
Age : 33
Skąd : Uć
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach