Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Nieznana historia

Go down

Nieznana historia  Empty Nieznana historia

Pisanie by Skoltus Nie Kwi 24, 2016 5:20 pm




Nar Shaddaa


3678



Na balkonie jednego z wysoko położonych apartamentowców stała kobieta. Piękna Sith’ka czystej krwi.
Trzymała w rękach niemowlę.

- Jest taka spokojna kiedy śpi … prawda? – pytanie to powędrowało do siedzącego przy stoliku mężczyzny, również Sith’a czystej krwi.

- Jest jak każde dziecko – mężczyzna odpowiedział beznamiętnie. Kobiecie posmutniały oczy, nie wiedziała dlaczego jej ukochany nie akceptuje córki. Dłuższą chwilę milczenia przerwał drżący i niepewny głos kobiety.

- Będziesz chciał się jej pozbyć … prawda? – zapytała. Mężczyzna odpowiedział.

- Jest niewrażliwa na moc, jak można wychowywać coś tak pokracznego – słowa te zraniły by nawet największe serca. Kobiecie zaszkliły się oczy ale nie mogła przeciwstawić się swojemu mężowi.

- Zatem niech i tak będzie – kobieta przełknęła łzy udając że nie robi to na niej większego wrażenia.

Musiała grać twardą.
Na balkon wyszedł jej ukochany. Wysoki Sith czystej krwi, miał na sobie czarne szaty przywdziane pod ciężką zbroję, u boku dwa miecze świetlne. Podszedł do kobiety i położył jej rękę na ramieniu, spojrzał na dziecko.

- Oddamy ją do sierocińca, nie przystoi aby tak wysoko postawieni Sith’owie czystej krwi wychowywali coś … czego nie da się określić – mężczyzna mówiąc to ostatni raz spojrzał na swoje dziecko.

Kobieta przykryła dziewczynkę dokładniej kocykiem i ucałowała mała czerwoną główkę, po czym oddała mężczyźnie mówiąc.

- Żegnaj Leenh …




Ta sama planeta

3673 BBY




Budynek. Obdrapane ściany. Paskudne, koślawe malunki przeróżnych planet i ras. W około pełno dzieci, nastolatków, nawet niemowlaków. Tylko paru opiekunów.

- … jak przyłożysz obie ręce to będzie wyglądać jak bantha – słodki głosik należał do pięcioletniej dziewczynki o czerwonej mordce, a skierowany był do Catharskiego chłopca który zaraz po usłyszeniu tych słów się skulił.

- … jak to … bantha? Co to bantha? – zapytał niepewnie. Mała Sithka przysiadła się do niego siadając po turecku, wokoło było sporo porozrzucanych kredek.

- To takie zwierzę mieszkające na Tatu … Tato … uhhh nie pamiętam … ale tam są plaże, tak słyszałam – dziewczynka spojrzała prosto w oczy chłopca – cześć … jestem Leenh – mówiąc to wystawiła rękę na przywitanie która niechętnie i niepewnie została uściśnięta przez Catharskiego chłopca.

Cathar nie miał chyba ochoty do konwersacji. Przez chwilę jeszcze starał się powrócić do przerwanej zabawy w układanie cieni z dłoni ale po przywitaniu się z Leenh speszył się i skulił.

- A Ty ? Jak się nazywasz – zapytała Leenh.

- Ja? Ja jestem …

- Ansaarras! – z drugiego pomieszczenia dało się słyszeć krzyk opiekunki.

- Ansarras … masz gości –

Głos kobiety dochodził z pomieszczenia z napisem „ pierwsze widzenie”




To samo miejsce

Rok później




Sześcioletnia dziewczynka rasy Sith siedziała skulona i wtulona w pluszową maskotkę. Siedziała w pomieszczeniu socjalnym w sierocińcu na Nar Shaddaa. Miała łzy w oczach i całą była zimna. Z pokoju obok dobiegały kłócące się ze sobą głosy.

- … nie obchodzi mnie to … ma zniknąć … ma zły wpływ na dzieci … drażni je … - piskliwy głos kobiety zdawał się dominować w wymianie zdań.

- … to tylko dziecko … to nie jej wina że jest … czystej krwi … i to nie Ona drażni dzieci tylko One ją prześladują … - nieco delikatniejszy ale równie donośny głos zdawał się bronić dziewczynkę która przełknęła właśnie łzy.




Nar Shaddaa

3658 BBY




- Panowie proszę obstawiać … kto gra ten ryzykuje … a kto nie ryzykuje nigdy nie wygra, brać wybierać decydować i niczego nie żałować – Sithk’a w świetnym skurzanym kapeluszu ogrywała właśnie paru cwaniaków z ulicy.

- Uwaga! Pan Rodianin wchodzi … a tu widzę coś wielkiego – kobieta spogląda w swoje karty. Z rękawa dołożyła sobie kolejną figurę.


:::


- I TAK CIĘ DORWĘ SITHCIE! – Jakiś Twilek darł się do Sith’ki odlatującej barką.

- Może kiedyś koleś … teraz nie mam czasu – kobieta zawadiacko wyszczerzyła zęby i zaczęła przeliczać kredyty.





Coruscant

3655 BBY




W obskurnym korytarzu znajdującym się w dolnych partiach stolicy Republiki, Sithk’a czystej krwi, o smukłej figurze i żywych oczach ćwiczyła na zdezelowanej, wojskowej marionetce. Po każdym ataku wręcz wyciągała niezaładowaną dubeltówkę zza pleców i udawała że oddaje strzał. Jej ruchy nie były może płynne, ale mogło się wydawać że kobieta nabiera wprawy.

Po kolejnych atakach zza jej pleców usłyszeć można było spokojny, delikatny acz męski głos.

- Witaj Leenh – kobieta odwróciła się w stronę dobiegającego głosu.

Stał tam niski cyborg w bieli.




Coruscant

3653 BBY




Leenh szła szybkim krokiem przez główny korytarz Kwatery Tarczy. Nie biegła, ale widać było że dokądś się spieszy.

- Hej mała ! – zza jej pleców można było usłyszeć krzyk należący do Arhan’a.

Sithk’a zignorowała to zawołanie, nie chciała rozmawiać z tym zboczeńcem. Mijając Generała Kamzo przyspieszyła.

W końcu dotarła do wyznaczonej wcześniej przez posłańca sali w której stała Zabraczka ubrana w senatorskie szaty.




Coruscant

Rynek przed senatem

Rok 3640 BBY




Leenh szła wolnym krokiem słuchając instrukcji z komunikatora. Zmodulowany głos znowu się odezwał.

- Dobrze … idź spokojnie …  jakby na spacer – Leenh po tych słowach zagotowała się w środku.

- Widzisz tę ławkę? Są pod nią zdjęcia … weź je – głos wydał kolejny rozkaz który Leenh wykonała.

- Niezłe co? – głos zaśmiał się bezczelnie. Zimny pot oblał senator Leenh.

Na zdjęciach widać było wyraźnie akt seksualny pomiędzy senator Leenh Nah i padawan Elisias Moniris. Po chwili głos znów się odezwał.

- Masz zamknąć szlak dostaw podzespołów do broni na Coruscant –

- Jeżeli tego nie zrobisz to zdjęcia zostaną udostępnione –

Leenh przerażona stała na środku placu pomiędzy mijającymi ją ludźmi. Miała mętlik w głowie.




Ta sama planeta

Ruiny świątyni Jedi

Tydzień później




W około kobiety w skórzanym kapeluszu ustawiło się czterech mężczyzn różnych ras. Trzymali w dłoniach pałki elektro-plazmowe i noże, jeden miał blaster.

- No, no Paniusiu … świetny płaszcz … może zobaczymy co masz pod spodem – powiedział jeden z rabusiów.

Leenh tylko na to czekała, sięgnęła ręką za plecy i dobyła swą wierną dubeltówkę.

- Trafiliście na złego Sith’a chłopaki – Leenh mówiąc to nacisnęła na spust …





To samo miejsce

Miesiąc później




W około ciała leżącego na ziemi ustawiło się kilka postaci. Dziewczyna w czarnych, krótkich włosach, mężczyzna z czerwonymi dredami, Sithk’a czystej krwi z ogromnym działem na plecach i niski chłopak w zielonej, eleganckiej szacie.

Stali tak jeszcze chwilę debatując. Mężczyzna z czerwonymi dredami podszedł do ciała które leżało do nich plecami.  Odwrócił je po czym odskoczył.

Z daleka dało się słyszeć ciche pytanie.

- Znałeś ją ? – mężczyzna usłyszawszy to pokiwał głową.





Nieznana lokacja

Rok 3639 BBY




W ciemnym pomieszczeniu siedziała jakaś postać.

- Zaraz zrobimy Ci ładne nóżki … będziesz wyglądać lepiej niż kiedykolwiek – postać mówiąc to zaczęła coś spawać.

Po chwili postać przerwała pracę i nie odwracając się powiedziała.

- Na mnie to nie działa młody … mam detektory, pamiętasz? – po tych słowach zza pleców spawacza, jakby znikąd pojawił się młodzieniec w masce archeologicznej.

- Myślałem że Ci je wymontowali w Ostrzu – zaśmiał się młodzieniec.
- Nie daliby rady – postać wróciła do spawania.

Młodzieniec siadł na biurku tuż obok miejsca pracy.

- Ile CI to jeszcze zajmie? Muszę coś sprawdzić – młodzieniec mówiąc to położył ogłoszenie.

Postać spawająca uśmiechnęła się i powiedziała.

- Jeźdźcy burzy? Brzmi jak zespół grający tanią muzykę – spawanie dobiegało końca.

- Śmiejesz się ale może nieźle kombinują, można by ich wykiwać … wiesz, tak po naszemu – młodzieniec zdjął maskę i uśmiechnął się do spawacza który dalej robił swoje.

- A ty nie powinieneś siedzieć na Yavinie u tej … no jak jej tam – spawacz poprawił uścisk. Młodzieniec nie odpowiedział, spawacz znowu się uśmiechnął.

- Nie było gdzie kopać? Czy po prostu Cię wywaliła? – zapytał spawacz.

Młodzieniec milczał, spojrzał na dzieło rozmówcy.

- Zidentyfikowałeś ją ? – zapytał.

Spawacz skończył spawanie lewej nogi. Wstał, był wysoki, spojrzał na młodzieńca swoimi wbudowanymi w miejsce oczodołów wizjerami które momentalnie zaświeciły się na żółto. Wyciągnął przed siebie swoją rękę z której wyświetlił się hologram z podobizną jakiejś Sith’ki.

- Leenh Nah, senator, członkini Tarczy Republiki, urodzona na Nar Shaddaa, dziecko dwóch wysoko postawionych Sithów, oddali ją do sierocińca zaraz po urodzeniu bo nie była wrażliwa na moc, rok temu podała się do dymisji, zginęła w bliżej nieokreślonych zdarzeniach jakiś czas później – Cyborg skończył czytać dane, spojrzał na młodzieńca.

- Chcesz mi coś powiedzieć Q? – młodzieniec po tych słowach spojrzał na droida leżącego na stole.

- Daj spokój El … na kiedy będzie gotowa? – zapytał chłopak nazwany Q.

Cyborg westchnął i podszedł do komputera operacyjnego.

- Muszę ja jeszcze poskładać, napisać program sterujący, zainstalować protokoły, nie chcesz chyba żeby była cwańsza od Ciebie ? – zapytał EL.

Q milczał. El uśmiechnął się do siebie.

- Wiesz … w Ostrzu spotkałem wiele szumowin, ale nawet ten ich nowy przywódca … swoją drogą straszny parszywiec … nawet on nie byłby do tego zdolny – mówiąc to, cyborg zaczął pisać coś na komputerze.

Ale nie było już do kogo mówić. Q zniknął tak szybko jak się pojawił. W ciemnym pomieszczeniu stał teraz tylko Cyborg wpatrujący się w niekompletne zwłoki Sith’ki z licznymi protezami.





Divinius – statek operacyjny Tarczy Republiki

Rok później




Droid z ogromną precyzją przyszywał sztuczną tkankę do twarzy mężczyzny którego nie dało się zidentyfikować. Jego twarz, jak i większa część ciała były stopione bądź kompletnie spalone. Niektóre części ubrań wtopiły się w jego skórę a nawet tkankę mięśniową.

Gdzieś z góry, z mostku chyba, dobiegały głosy walki. Było słychać strzały i wrzaski.

- … zajebcie go … JUUUUŻ! – po tym krzyku dało się słyszeć strzały z blasterów.

- NIEEEE … TO MÓJ STATEK … MÓÓÓÓÓJ ! – tubalny głos zaprotestował.

Zebrani wokół łóżka na którym leżał operowany smutnym wzrokiem spoglądali na dzieło buntownika.

- … nie sądziłem że będzie do tego zdolny – stwierdził niski cyborg ubrany w białą zbroję. Spoglądał smutnym wzrokiem na przeszczep tkanki. Doskonale wiedział jaki to ból.

- Teraz go wywieszą poza burtę … tak właśnie postępujemy ze zdrajcami – powiedziała Twileczka stojąca obok.

Droid powoli wykonywał swoją pracę pomimo iż nie miał zainstalowanych protokołów medycznych.


:::


- Wybudzanie – droid komunikując to zebranym jednym zastrzykiem obudził mężczyznę już z kompletną twarzą. Twarzą zupełnie nie podobną do tej którą nosił właściciel.
Skoltus
Skoltus
Agent

Liczba postów : 677
Join date : 25/02/2015
Age : 30
Skąd : Dworzec Lublin

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach