Ostatnia walka Mistrzyni Hei'lang Chen
Strona 1 z 1
Ostatnia walka Mistrzyni Hei'lang Chen
Wyczuła go gdy już lądowała na Voss. Mimo, że skrył się w miejscu, które kipiało wręcz od Ciemnej Strony, to jego aura, ciężka jak smoła, wciąż wyróżniała się na tle tej czerni. Nareszcie, Hei'lang Chen odnalazła Oz'maka. Głównego sprawcę jej cierpień, jak i sprawcę podkopania stabilności Tarczy. Szukała go długo, a teraz stała przed nim.
Nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem. Stał w mroku potężnej groty o wysokim sklepieniu. Mroczny i posępny bardziej niż zapamiętała. Był nawet inaczej ubrany. Zniknął gdzieś czarny, elegancki strój z peleryną, stonowany i w bardzo imperialnym stylu. Teraz przywdział wzbudzającą niezbyt miłe odczucia toporną, kanciastą zbroję, na którą narzucił płaszcz z kapturem, który miał naciągnięty głęboko na głowę.
- Oz'mak!! - jej okrzyk rozniósł się po okazałej jaskini, odbijając się echem od wilgotnych ścian. Musiała zejść dosyć głęboko. Światło świata zewnętrznego tańczyło delikatnie gdzieś z tyłu, za jej plecami.
Zakapturzona, dobrze zbudowana postać, wciąż stała do niej plecami, pogrążona jakby w letargu. Hei'lang zrobiła krok do przodu i krzyknęła z jeszcze większą mocą i pewnością:
- Oz'mak!!!
Echo zawibrowało w powietrzu i tym razem przyniosło to pewien efekt - Sith drgnął delikatnie i zaczął się powoli odwracać. Jedi uśmiechnęła się do siebie z ponurą satysfakcją.
- Nareszcie - pomyślała. - Czas zakończyć twój ponury żywot. Czas uczynić ten świat lepszym. A stanie się taki, gdy znikniesz z jego powierzchni.
Upadły Darth Oz'mak nareszcie zwrócił swoją twarz na postać mistrzyni Jedi. Jego czerwone, chissowe oczy, były wyraźnie widoczne w przytłaczającym półmroku. Wydawały się jarzyć o wiele mocniej, niż dawniej. Mroczny wojownik wydał z siebie krótkie, niezrozumiałe warknięcie.
- Chodź - dodał lodowato, z chrypą, po czym sięgnął do pasa, w kierunku rękojeści miecza świetlnego.
Nagle Hei'lang Chen, członkini Najwyższej Rady Jedi, zrozumiała swój błąd. Zrozumiała, że wcześniejsza postawa Oz'maka była tylko grą, maską. Zrozumiała, że swoje prawdziwe oblicze odkrył tylko na chwile, w momencie, gdy zdradził ich na Oriconie. A było to oblicze wypaczone przez Ciemną Stronę Mocy. Oblicze duszy, która była czarniejsza od najciemniejszych nocy. Serca, które zapomniało co to znaczy czuć. Zrozumiała, że w tej chwili Oz'mak był śmiercionośnym narzędziem wykierowany przeciwko każdemu, kogo napotkałby w tej grocie. Nieważne, czy był to Jedi, czy inny Sith. Osoba taka znalazłaby się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Dostrzegła, że potężne fale Ciemnej Strony Mocy, zdawały się skupiać w osobie Oz'maka. On... był jak czarna dziura, w której skupiała się cała negatywna strona Mocy. Żywił się nią, zatracając siebie, i stając fizyczną emanacją Ciemnej Strony. Musiał szukać miejsc takich jak to już wcześniej. On się nie ukrywał, on potrzebował pożywienia dla swej spaczonej natury.
Hei'lang poczuła ukłucie strachu i potrzeba zemsty nagle gdzieś z niej wyparowała. Zrobiła odruchowo krok w tył, ale nie było już czasu. Klinga Oz'maka zapłonęła czerwono-czarnym blaskiem, rzucając krwistą poświatę na ściany, podłoże i sklepienie groty. Jedi musiała działać. Jej własne miecze znalazły się w ułamku sekundy w smukłych dłoniach. Blado-niebieskie światło, jakim emanowały, zlało się z poświatą miecza Oz'maka w fantastyczną mieszankę.
Ostatnie kilka metrów dzielących go od Mistrzyni Chen, Oz'mak pokonał gwałtownym skokiem, rycząc gdy wznosił miecz nad głowę. Hei'lang sparowała to uderzenie tworząc znak 'X' z własnej broni. Impet i moc ataku Sitha przytłoczyły ją. Padła na jedno kolano i zrozumiała, że brutalna, zwierzęca siła Chissa, jest zbyt wielka, by mogła walczyć z nim na równi. Musiała polegać na swej niezrównanej zwinności.
Odtoczyła się w bok i skoczyła gładko jak kot, siekąc w przeciwnika efektowną kombinacją. W syku zderzających się mieczy i oślepiających błysków, udało mu się jakoś sparować wszystkie ciosy, choć dostrzegła, że zrobił to z pewną trudnością. Jego twarz pozostała jednak taka sama - ściągnięta niczym maska w grymasie wściekłości i żądzy mordu. Straciła swoją chwilową inicjatywę, a czerwone ostrze zaczynało nacierać na nią coraz mocniej. Każde uderzenie powodowało odrętwienie ramion Hei'lang, a od siły, jaką musiała na siebie przyjmować, dzwoniły jej zęby.
Nagle zrobiła salto w tył, a gdy opadała, zorientowała się, że przeciwnik jest już tuż, tuż. W ostatniej chwili wykonała wyskok na pięć metrów w górę, niemal dotykając czubkiem głowy stalaktytów, a miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze stała, przecięło wyjąc ostrze Oz'maka. Chwyciła mocniej rękojeści swych mieczy, zamachnęła się i nim ponownie znalazła w zasięgu Sitha, wykonała rzut świetlistą bronią. Migocące ostrza pomknęły jak ogniste bumerangi oświetlając grotę migocącą falą niebieskich błysków.
Udało jej się zaskoczyć Chissa. Początkowo uniknął dosyć zgrabnie tego zabójczego ataku, ale ostrza zawróciły za jego plecami i musiał wykonać desperacki unik. Jedna z kling zahaczyła jego bok rozdzierając zbroję na żebrach i zostawiając tam przypalony, bolesny ślad. Oz'mak zawył groźnie. Hei'lang nie czekała. Gdy opadła, a miecze wróciły do jej rąk, skupiła w sobie potężną dawkę Mocy, wyrzuciła z serca wątpliwości i emocje, po czym ruszyła do ataku. Ze spokojną, acz skupioną twarzą, atakowała, tworząc coś w rodzaju śmiercionośnego tańca, gdzie wokół niej wirowały w rytm wibrującego dźwięku błękitne światła.
Oz'mak, który jeszcze nie zdążył pozbierać się po ataku, robił niezdarne uniki i starał się parować, ale zaliczył kolejne draśnięcia w ramię i udo, a jego płaszcz zaczął zamieniać się w strzępy. Wtem Hei'lang zdecydowała się przerwać widowiskowy atak i obrała sobie za cel stopy Sitha. Chiss dał się zaskoczyć jeszcze raz i poleciał na plecy. Mistrzyni Chen właśnie o to chodziło i szybkim susem znalazła się nad Oz'makiem, obracając rękojeści w dłoniach i kierując je dół.
Atak nie dotarł do celu. Oz'mak jakby eksplodował Ciemną Stroną Mocy i spowodował, że jaskinia zatrzęsła się niebezpiecznie, ze sklepienie odłupało się kilka stalaktytów, a Hei'lang poleciała gwałtownie do tyłu, zatrzymując się dopiero na skalistej ścianie. Straciła oddech i poczuła jak krew wypełnia jej usta. Miecze Mistrzyni Chen upadły niedaleko, a Oz'mak już stał na nogach. Znowu pewny siebie i emanujący złowrogą siłą. Jedi zebrała w sobie całą wolę jaka jej została i uderzyła w Chissa potężną falą Mocy. Sith odpowiedział tym samym i dwie miażdżące siły spotkały się pomiędzy nimi.
Hei'lang skupiła się tak mocno, że nawet nie zauważyła, gdy przegryzła sobie ściśnięte wargi. Stróżka krwi spłynęła jej po brodzie. Oz'mak także miał zaciśnięte zęby, ale w wielkim, szyderczym uśmiechu, a jego oczy zastygły w wytrzeszczu. Mistrzyni Chen zaczęła się cofać i czuła, jak potężna fala Mocy jej przeciwnika rośnie i nabiera siły. Oz'mak musiał nadal konsumować otaczający go mrok, i wzmacniać tym samym siebie.
Każdy jej mięsień był napięty do granic możliwości, ale w końcu musiała ustąpić. Zmniejszyła trochę siłę uderzenie jej własnym atakiem, lecz i tak poczuła jak jest wykręcana niczym szmaciana lalka. Trzasnęło kilka kości i Hei'lang krzyknęła rozdzierająco. Upadła na wznak, a jej lewa ręka i noga opadły bezwładnie pod dziwnym kątem.
Zaczął iść w jej stronę z czerwoną klingą opuszczoną ku ziemi. Wielki, mroczny i straszny. Z jarzącymi się ślepiami, doskonale współgrającymi z barwą miecza. Dostrzegła własną broń, leżącą niedaleko. Jedną zmiażdżyła skała, ale druga była nienaruszona. Wyciągnęła ku niej sprawną rękę, a po chwili miecz wystrzelił w kierunku wyprostowanych palców. Oz'mak zobaczył co się święci i postanowił przyspieszyć swe działania. Skoczył do przodu, ale miecz Hei'lang ponownie zapłonął blado-niebieskim światłem. Zabójcze ostrza spotkały się jeszcze raz, po raz ostatni. Wściekły Oz'mak, rozbestwiony faktem, że pokrzyżowała mu plany powolnego zadawania jej bólu, zebrał w sobie taką dawkę Ciemnej Mocy, że zdawało się, iż światło mieczy jakby przygasło na moment. Uderzył od dołu z siłą gromu. Rękojeść miecza Hei'lang została przecięta na pół, pozbawiając ją przy okazji trzech palców.
Mistrzyni Chen załkała z bólu, choć bardzo starała się tego nie zrobić. Osunęła się na plecy, bez sił, zrezygnowana. Oz'mak stanął nad nią okrakiem, przyjmując postawę dumnego, triumfującego zwycięzcy. Nie mogła mu na to pozwolić. Jeszcze raz zebrała się w sobie i potęgą Mocy skierowała kamień wielkości pięści na Oz'maka. Świsnęło, a Sith dostał prosto w głowę. Krzyknął i złapał się za krwawiącą skroń.
- Ty suko...! - wysyczał.
- Nareszcie przemówiłeś... - powiedziała cicho Hei'lang, rozciągając zakrwawione wargi w delikatnym uśmiechu.
Widziała, że granica między Oz'makiem, jego jestestwem, a Ciemną Stroną Mocy, gdzieś się zatarła. W końcu zbierze jej tyle, że sam zostanie pochłonięty. Był skończony, nawet jeśli o tym nie wiedział.
Hei'lang wiedziała, zasmakowała Ciemnej Strony w swym życiu. Ale teraz, mimo beznadziejności sytuacji, co dziwne, była spokojna. Pierwszy raz od dosyć dawna.
- Tarczo... Sallarosie... Kamzo, mój... Uważajcie na siebie. I żyjcie - pomyślała i uśmiechnęła się do siebie. Zamknęła oczy gotowa do wiecznego odpoczynku, do połączenia się z Mocą. Nic nie poczuła gdy spadł na nią ostateczny cios Oz'maka.
Nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem. Stał w mroku potężnej groty o wysokim sklepieniu. Mroczny i posępny bardziej niż zapamiętała. Był nawet inaczej ubrany. Zniknął gdzieś czarny, elegancki strój z peleryną, stonowany i w bardzo imperialnym stylu. Teraz przywdział wzbudzającą niezbyt miłe odczucia toporną, kanciastą zbroję, na którą narzucił płaszcz z kapturem, który miał naciągnięty głęboko na głowę.
- Oz'mak!! - jej okrzyk rozniósł się po okazałej jaskini, odbijając się echem od wilgotnych ścian. Musiała zejść dosyć głęboko. Światło świata zewnętrznego tańczyło delikatnie gdzieś z tyłu, za jej plecami.
Zakapturzona, dobrze zbudowana postać, wciąż stała do niej plecami, pogrążona jakby w letargu. Hei'lang zrobiła krok do przodu i krzyknęła z jeszcze większą mocą i pewnością:
- Oz'mak!!!
Echo zawibrowało w powietrzu i tym razem przyniosło to pewien efekt - Sith drgnął delikatnie i zaczął się powoli odwracać. Jedi uśmiechnęła się do siebie z ponurą satysfakcją.
- Nareszcie - pomyślała. - Czas zakończyć twój ponury żywot. Czas uczynić ten świat lepszym. A stanie się taki, gdy znikniesz z jego powierzchni.
Upadły Darth Oz'mak nareszcie zwrócił swoją twarz na postać mistrzyni Jedi. Jego czerwone, chissowe oczy, były wyraźnie widoczne w przytłaczającym półmroku. Wydawały się jarzyć o wiele mocniej, niż dawniej. Mroczny wojownik wydał z siebie krótkie, niezrozumiałe warknięcie.
- Chodź - dodał lodowato, z chrypą, po czym sięgnął do pasa, w kierunku rękojeści miecza świetlnego.
Nagle Hei'lang Chen, członkini Najwyższej Rady Jedi, zrozumiała swój błąd. Zrozumiała, że wcześniejsza postawa Oz'maka była tylko grą, maską. Zrozumiała, że swoje prawdziwe oblicze odkrył tylko na chwile, w momencie, gdy zdradził ich na Oriconie. A było to oblicze wypaczone przez Ciemną Stronę Mocy. Oblicze duszy, która była czarniejsza od najciemniejszych nocy. Serca, które zapomniało co to znaczy czuć. Zrozumiała, że w tej chwili Oz'mak był śmiercionośnym narzędziem wykierowany przeciwko każdemu, kogo napotkałby w tej grocie. Nieważne, czy był to Jedi, czy inny Sith. Osoba taka znalazłaby się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Dostrzegła, że potężne fale Ciemnej Strony Mocy, zdawały się skupiać w osobie Oz'maka. On... był jak czarna dziura, w której skupiała się cała negatywna strona Mocy. Żywił się nią, zatracając siebie, i stając fizyczną emanacją Ciemnej Strony. Musiał szukać miejsc takich jak to już wcześniej. On się nie ukrywał, on potrzebował pożywienia dla swej spaczonej natury.
Hei'lang poczuła ukłucie strachu i potrzeba zemsty nagle gdzieś z niej wyparowała. Zrobiła odruchowo krok w tył, ale nie było już czasu. Klinga Oz'maka zapłonęła czerwono-czarnym blaskiem, rzucając krwistą poświatę na ściany, podłoże i sklepienie groty. Jedi musiała działać. Jej własne miecze znalazły się w ułamku sekundy w smukłych dłoniach. Blado-niebieskie światło, jakim emanowały, zlało się z poświatą miecza Oz'maka w fantastyczną mieszankę.
Ostatnie kilka metrów dzielących go od Mistrzyni Chen, Oz'mak pokonał gwałtownym skokiem, rycząc gdy wznosił miecz nad głowę. Hei'lang sparowała to uderzenie tworząc znak 'X' z własnej broni. Impet i moc ataku Sitha przytłoczyły ją. Padła na jedno kolano i zrozumiała, że brutalna, zwierzęca siła Chissa, jest zbyt wielka, by mogła walczyć z nim na równi. Musiała polegać na swej niezrównanej zwinności.
Odtoczyła się w bok i skoczyła gładko jak kot, siekąc w przeciwnika efektowną kombinacją. W syku zderzających się mieczy i oślepiających błysków, udało mu się jakoś sparować wszystkie ciosy, choć dostrzegła, że zrobił to z pewną trudnością. Jego twarz pozostała jednak taka sama - ściągnięta niczym maska w grymasie wściekłości i żądzy mordu. Straciła swoją chwilową inicjatywę, a czerwone ostrze zaczynało nacierać na nią coraz mocniej. Każde uderzenie powodowało odrętwienie ramion Hei'lang, a od siły, jaką musiała na siebie przyjmować, dzwoniły jej zęby.
Nagle zrobiła salto w tył, a gdy opadała, zorientowała się, że przeciwnik jest już tuż, tuż. W ostatniej chwili wykonała wyskok na pięć metrów w górę, niemal dotykając czubkiem głowy stalaktytów, a miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze stała, przecięło wyjąc ostrze Oz'maka. Chwyciła mocniej rękojeści swych mieczy, zamachnęła się i nim ponownie znalazła w zasięgu Sitha, wykonała rzut świetlistą bronią. Migocące ostrza pomknęły jak ogniste bumerangi oświetlając grotę migocącą falą niebieskich błysków.
Udało jej się zaskoczyć Chissa. Początkowo uniknął dosyć zgrabnie tego zabójczego ataku, ale ostrza zawróciły za jego plecami i musiał wykonać desperacki unik. Jedna z kling zahaczyła jego bok rozdzierając zbroję na żebrach i zostawiając tam przypalony, bolesny ślad. Oz'mak zawył groźnie. Hei'lang nie czekała. Gdy opadła, a miecze wróciły do jej rąk, skupiła w sobie potężną dawkę Mocy, wyrzuciła z serca wątpliwości i emocje, po czym ruszyła do ataku. Ze spokojną, acz skupioną twarzą, atakowała, tworząc coś w rodzaju śmiercionośnego tańca, gdzie wokół niej wirowały w rytm wibrującego dźwięku błękitne światła.
Oz'mak, który jeszcze nie zdążył pozbierać się po ataku, robił niezdarne uniki i starał się parować, ale zaliczył kolejne draśnięcia w ramię i udo, a jego płaszcz zaczął zamieniać się w strzępy. Wtem Hei'lang zdecydowała się przerwać widowiskowy atak i obrała sobie za cel stopy Sitha. Chiss dał się zaskoczyć jeszcze raz i poleciał na plecy. Mistrzyni Chen właśnie o to chodziło i szybkim susem znalazła się nad Oz'makiem, obracając rękojeści w dłoniach i kierując je dół.
Atak nie dotarł do celu. Oz'mak jakby eksplodował Ciemną Stroną Mocy i spowodował, że jaskinia zatrzęsła się niebezpiecznie, ze sklepienie odłupało się kilka stalaktytów, a Hei'lang poleciała gwałtownie do tyłu, zatrzymując się dopiero na skalistej ścianie. Straciła oddech i poczuła jak krew wypełnia jej usta. Miecze Mistrzyni Chen upadły niedaleko, a Oz'mak już stał na nogach. Znowu pewny siebie i emanujący złowrogą siłą. Jedi zebrała w sobie całą wolę jaka jej została i uderzyła w Chissa potężną falą Mocy. Sith odpowiedział tym samym i dwie miażdżące siły spotkały się pomiędzy nimi.
Hei'lang skupiła się tak mocno, że nawet nie zauważyła, gdy przegryzła sobie ściśnięte wargi. Stróżka krwi spłynęła jej po brodzie. Oz'mak także miał zaciśnięte zęby, ale w wielkim, szyderczym uśmiechu, a jego oczy zastygły w wytrzeszczu. Mistrzyni Chen zaczęła się cofać i czuła, jak potężna fala Mocy jej przeciwnika rośnie i nabiera siły. Oz'mak musiał nadal konsumować otaczający go mrok, i wzmacniać tym samym siebie.
Każdy jej mięsień był napięty do granic możliwości, ale w końcu musiała ustąpić. Zmniejszyła trochę siłę uderzenie jej własnym atakiem, lecz i tak poczuła jak jest wykręcana niczym szmaciana lalka. Trzasnęło kilka kości i Hei'lang krzyknęła rozdzierająco. Upadła na wznak, a jej lewa ręka i noga opadły bezwładnie pod dziwnym kątem.
Zaczął iść w jej stronę z czerwoną klingą opuszczoną ku ziemi. Wielki, mroczny i straszny. Z jarzącymi się ślepiami, doskonale współgrającymi z barwą miecza. Dostrzegła własną broń, leżącą niedaleko. Jedną zmiażdżyła skała, ale druga była nienaruszona. Wyciągnęła ku niej sprawną rękę, a po chwili miecz wystrzelił w kierunku wyprostowanych palców. Oz'mak zobaczył co się święci i postanowił przyspieszyć swe działania. Skoczył do przodu, ale miecz Hei'lang ponownie zapłonął blado-niebieskim światłem. Zabójcze ostrza spotkały się jeszcze raz, po raz ostatni. Wściekły Oz'mak, rozbestwiony faktem, że pokrzyżowała mu plany powolnego zadawania jej bólu, zebrał w sobie taką dawkę Ciemnej Mocy, że zdawało się, iż światło mieczy jakby przygasło na moment. Uderzył od dołu z siłą gromu. Rękojeść miecza Hei'lang została przecięta na pół, pozbawiając ją przy okazji trzech palców.
Mistrzyni Chen załkała z bólu, choć bardzo starała się tego nie zrobić. Osunęła się na plecy, bez sił, zrezygnowana. Oz'mak stanął nad nią okrakiem, przyjmując postawę dumnego, triumfującego zwycięzcy. Nie mogła mu na to pozwolić. Jeszcze raz zebrała się w sobie i potęgą Mocy skierowała kamień wielkości pięści na Oz'maka. Świsnęło, a Sith dostał prosto w głowę. Krzyknął i złapał się za krwawiącą skroń.
- Ty suko...! - wysyczał.
- Nareszcie przemówiłeś... - powiedziała cicho Hei'lang, rozciągając zakrwawione wargi w delikatnym uśmiechu.
Widziała, że granica między Oz'makiem, jego jestestwem, a Ciemną Stroną Mocy, gdzieś się zatarła. W końcu zbierze jej tyle, że sam zostanie pochłonięty. Był skończony, nawet jeśli o tym nie wiedział.
Hei'lang wiedziała, zasmakowała Ciemnej Strony w swym życiu. Ale teraz, mimo beznadziejności sytuacji, co dziwne, była spokojna. Pierwszy raz od dosyć dawna.
- Tarczo... Sallarosie... Kamzo, mój... Uważajcie na siebie. I żyjcie - pomyślała i uśmiechnęła się do siebie. Zamknęła oczy gotowa do wiecznego odpoczynku, do połączenia się z Mocą. Nic nie poczuła gdy spadł na nią ostateczny cios Oz'maka.
Kamzo- Trooper
- Liczba postów : 483
Join date : 13/02/2015
Age : 38
Skąd : Święta Warmia
Similar topics
» Ostatnia misja - Belsavis
» Mistrzyni Gin'nalu
» Mistrzyni w Sandałkach
» Walka o dwa słowa, część I
» Walka o dwa słowa, część II
» Mistrzyni Gin'nalu
» Mistrzyni w Sandałkach
» Walka o dwa słowa, część I
» Walka o dwa słowa, część II
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach