Część II - Nowy świt
Strona 1 z 1
Część II - Nowy świt
Na Coruscant zbliżał się wieczór. W dolnych partiach niemal zapadł już mrok. Co biedniejsze sektory nie posiadające oświetlenia były całkowicie skąpane w mroku. Dawało to spore możliwości w łamaniu prawa czy zajmowaniu się innymi mniej lub bardziej niechlubnymi czynami. Kto by pomyślał że organizacja która jeszcze nie tak dawno dawała światło nadziei prawym obywatelom galaktyki musiała ukryć się w tym mroku nieprawości tylko po to … by dalej pomagać.
Gdzieś głęboko, pod plątaniną ogromnych rur kanalizacyjnych, w sporych rozmiarów pomieszczeniu srebrnowłosy cyborg stał przed holoprojektorem. Czytał, ale myślami był gdzie indziej.
- Siema ! – cyborga z letargu obudziło głośne i niezbyt wyrafinowane przywitanie. Nie trzeba było nawet się odwracać aby wiedzieć kto to, zza starej stalowej szafy wyłonił się …
- Skoltus! Trochę szacunku – zza bladego padawana dobiegł głos należący do kobiety.
Srebrnowłosy cyborg, znany w galaktyce pod imieniem Sallaros Jan’yse uśmiechnął się do siebie. Nie spodziewał się że po rzekomym „ upadku” Tarczy nawet padawani zostaną aby go wspierać.
- No, no, niezła meta, muszę przyznać że miałem problemy żeby tu trafić, a sporo spędziłem czasu „pod ziemią” – D’kana pomimo obcego miejsca poczuł się jak u siebie. Usiadł na starym krześle i wyciągnął nogi na niedziałający komputer nawigacyjny.
- Witaj mistrzu – padawan Bobeeck ukłoniła się z wdziękiem godnym maszyny rolniczej z Alderanu. Mistrz Jan’yse uśmiechnął się na widok uczniów.
- Bobeeck, Skol …miło was widzieć, nawet w takim miejscu. Cieszy mnie fakt że udało wam się tu trafić – cyborg odwrócił się w ich stronę. Nie był już tym samym młodo wyglądającym Jedi którego wszyscy pamiętali. Czas i ostatnie wydarzenia odcisnęły widoczne piętno na jego ciele. Był zmęczony.
- Nawet po tak długim czasie, i po tych wszystkich wydarzeniach które jak mniemam nie były wam na rękę, stoicie tu, przy mnie, jakby nic się nie wydarzyło …
- A może przyda się jeszcze jeden miecz ? – ukryty w mocy głos ukazał swoją fizyczną postać. Był to Rycerz Jedi Ansarras. Spojrzał na swojego przyjaciela chłodnym wzrokiem który po chwili stopniał, widać było że sporo ostatnio przeszedł.
- Ans! – Mistrz Jan’yse uśmiechnął się w stronę Cathara. Widać było że frasunek znikł już całkowicie z jego twarzy.
- Widząc was wszystkich razem … naprawdę … dziękuje – srebrnowłosy uśmiechając się odwrócił swoją postać w stronę holoprojektora – ale nie jesteśmy tu by świętować, jesteśmy rozbici, niewielu nas zostało a niektórzy z nas dalej łatają rany.
Hologram wyświetlony przez Sallarosa przedstawiał postać jakiegoś mężczyzny.
- Zebrałem was tutaj … ponieważ mamy nowe informacje na temat Senatora – cyborg wyświetlił dodatkowe dane – jako Jedi zostaliśmy poproszeni by zająć się tą sprawą.
- Poproszeni ? – zapytała Bobeeck. Sallaros spojrzał przez chwilkę na padawana po czym stwierdził.
- Tak … poproszeni, przez kapitana Flykera, prowadzi już śledztwo w tej sprawie – cyborg zaczął się przechadzać.
- Kali Kethe, bo tak nazywa się nasz senator jest … - Sal nie dokończył, przerwano mu.
- Czy to nie mistrz Rotkras miał lecieć w tej sprawie na Tatooine? – Anssaras wszedł w słowo srebrnowłosemu. Ten jednak nic sobie z tego nie robią c kontynuował przechadzkę i wywód.
- Tak … zaiste, senatora ostatni raz widziano w systemie Tatoo– Sall spojrzał w hologram – z zebranych danych wynika że nie stawiał oporu przed nieoznakowanymi żołnierzami, znał ich? Tego nie wiemy, ale naszym obowiązkiem jest aby tą sprawę rozwikłać.
- To mogła być pułapka, ktoś mógł się przecież przebrać za oddział pustynny republiki, zdobyć taki sprzęt nawet na Coru to nie problem – Ansarras snuł swoją teorie.
- Właśnie dlatego was wezwałem, niewiadomych jest więcej niż można by przypuszczać – Sallaros wyłączył hologram – jesteśmy teraz nieoficjalną organizacją, działamy w ściśle określonym celu na ściśle określonych warunkach … jesteśmy … w podziemiu…
- Jedno mnie zastanawia mistrzu – padawan Bobeeck włączyła się do konwersacji – w tej sprawie mamy mieć zaufanie do kogoś kto chciał rozwiązania Tarczy? Flyker…
- … Flyker to nasz sprzymierzeniec a nie wróg, służy republice – cyborg przerwał młodej padawan nieco pewniejszym choć wciąż spokojnym głosem – a do tego to świetny strateg, możliwe że przewidział co nastąpi i chciał po cichu rozwiązać konflikt, niestety …– w umyśle Mistrza Jan’yse pojawiła się postawna postać z zieloną twarzą – niektórzy kierowali się emocjami … a nie trzeba być Jedi żeby wiedzieć do czego prowadzi taki rodzaj działania…
Bobeeck skrzyżowała ręce na piersiach, nie była do końca przekonana czy można ufać FLykerowi.
- Będę z wami szczery, z Tarczą nie było jeszcze tak źle jak dziś – Sallaros zaczął spoglądać prosto w oczy zebranych – nawet na początku, kiedy zakładaliśmy tą organizację było łatwiej, mieliśmy wsparcie senatu, wojska, teraz wszystko jest w rozsypce – Sallaros oparł się o krzesło. Przez moment, drobną, niezauważalną chwilę można było dostrzec zwątpienie? zmęczenie? Nie, to mogło się tylk o wydawać. Srebrnowsłosy Mistrz wyprostował się i spojrzał na kompanów.
- Musimy … musimy pozyskać nowych sprzymierzeńców – cyborg zaczął mówić coraz pewniej - jeżeli macie kogoś zaufanego, kogoś kto może się przydać …
- Skoro o rekrutacji mowa – Ans mocą otworzył drzwi do pomieszczenia w którym znajdowali się ostatni członkowie tarczy – chce wam kogoś przedstawić.
Do Sali weszło trzech mężczyzn. Pierwszym z nich był dość młodo i zawadiacko wyglądającym człowiekiem o czarnych i bujnych włosach. Nie wyglądał jak Jedi, pomimo to czuć było od niego niesamowitą łunę mocy. Ubrany był w czarny skórzany płaszcz a na plecach dzierżył dwa krótkie miecze. Wszedł pewnie i swoim spojrzeniem ogarnął całe pomieszczenie po czym stanął z boku.
Drugim mężczyną okazał się być Togrutanin o fioletowej twarzy i białych rogach. Ten wyglądał już bardziej jak Jedi choć widać było niepewność i lekki niepokój w jego oczach.
Na końcu wszedł dobrze zbudowany czarnoskóry Rycerz Jedi z przepaską na oku. Wkroczył pewnie, jak do siebie, jakby miał coś do zrobienia.
- Przedstawiam wam, przyszłych członków Tarczy – Ans mówiąc to wskazał ręką na nowoprzybyłych. Nie czekając na pytania czarnowłosy chłopak wystąpił przed szereg.
- Jestem Kiirito, powiedzcie Zel że już przybyłem – oczy mu błyszczały bardziej niż jego śnieżnobiały uśmiech. Na te słowa Skoltus parsknął śmiechem.
- Jakiej Zel ? – Bobeeck spojrzała pytająco na Mistrza. Kiirito się zmieszał.
- No Zel, Zellianie Gelu. Jest w tarczy przecież, sama mi poleciła do was dołączyć …
Nie dokończył, podszedł do niego Mistrz Jan’yse, położył mu ręke na ramieniu.
- Chłopcze, Zelianna nie żyje – Kiirito na te słowa uśmiechnął się szeroko.
- Ta … to jakiś wasz żart inicjacyjny co ? Przecież jeszcze sześć miesięcy temu … - zaśmiał się spoglądając na poważne twarze członków, wiedział już że to nie żart.
- Ale przecież … ale … - młodzieniec opadł na kolana.
- Przykro mi – Sallaros wrócił na swoje miejsce. Spod ciemnych włosów Kiirito widać było spływającą pojedyńczą łzę.
- Gdy byłem w świątyni na Thyton, pomagała mi, była dla mnie jak starsza siostra …jak … - przerwano mu.
- Jedi nie powinni się przywiązywać, wyzbycie się negatywnych uczuć to jedna z dróg prowadzących do doskonałości – rzekł Ansarras. Sallaros zwrócił się do Togrutanina.
- A ty przyjacielu? Skąd jesteś i jak się nazywasz ?
- Jeriho Azalius … przysłano mnie ze świątyni, dano mi te współrzędne i …
- … i to wystarczy przyjacielu - Sall uśmiechnął się do Torgutanina. Następnie skierował swój wzrok na ostatniego gościa. Ten wyprostował się i ostentacyjnie pokazał swój spory wzrost, patrzył teraz na Salla z góry. Nie czekał nawet na pytanie, od razu wyciągnął dłoń z datapadem i wręczył ją srebrnowłosemu. Sall zaciekawiony wziął urządzenie po czym przeczytał po cichu.
- … to … nie możliwe … - Sall przekazał datapad Ansowi. Ten, zaraz po przeczytaniu zawartości opadł na krzesło. Coś wywarło na nim spore wrażenie.
- … może nie jest tak źle jak myślimy – stwierdził Mistrz Jan’yse wyświetlając wiadomość na holoprojektorze. Pod dość długim tekstem widniał dopisek „wzięta w niewolę – chisska niewiadomego pochodzenia – Col’sheer’ee”.
- … wciąż żyje, przeklęty Oz’mak! MUSZIMY! – Ans się podniósł i chwycił za miecz.
- … zachować spokój – Sall powstał aby go uspokoić – jeżeli to prawda, to musimy zachować szczególną ostrożność, kto wie może Oz’mak chce nas wywabić, dobrze wiesz że to by przekreśliło cały nasz plan, mamy inne priorytety – Sall wyłączył holoprojektor.
- … dokładnie, lataliśmy już za twoją dziewczyną po galaktyce ryzykując życiem tylko po to żeby usłyszeć że lepiej jej na tej bitewnej skamielinie – Skoltus po raz pierwszy od dłuższego czasu zabrał głos. Pomimo surowego spojrzenia swojego Mistrza, wrócił do tasowania kart. Sall odwrócił się do zebranych.
- Jak widzicie jest nas coraz więcej, mamy misje i ją wykonamy – Sall spojrzał na padawanów - padawani i Ansarras polecą na Nar Shaddea, ostatnie współrzędne wskazują to miejsce, natomiast ja udam się na Tatooine w celu bliższego zbadania sprawy zaginionego senatora … ale nie będę sam – po tych słowach skierował wzrok ku czarnowłosemu chłopakowi który kiwnął głową w geście zrozumienia.
- Jak sobie życzysz, nie uważam jednak że trójka padawanów potrzebuje mojej pomocy, sami dadzą sobie świetnie radę, pod warunkiem że to Boobeck będzie dowodzić – Ansarras uśmiechnął się do padawana z Alderan.
Po chwili ciszy czarnoskóry Jedi zaczął kierować się ku wyjściu, wprawiając wszystkich w zdziwienie.
- Opuszczasz nas ? – cyborg bez odwracania głowy zwrócił się do jednookiego Jedi.
- Wykonałem swoją misję, nie mam zamiaru ryzykować życiem dla organizacji która nie potrafi chronić swych ludzi – Storim po tych słowach wyszedł.
Wśród tylu niewiadomych, wśród tylu pytań i niepewności jedno było pewne. Byli rozbici ale znów działali a nad wschodnią półkulą Coru rozciągał się świt.
Gdzieś głęboko, pod plątaniną ogromnych rur kanalizacyjnych, w sporych rozmiarów pomieszczeniu srebrnowłosy cyborg stał przed holoprojektorem. Czytał, ale myślami był gdzie indziej.
- Siema ! – cyborga z letargu obudziło głośne i niezbyt wyrafinowane przywitanie. Nie trzeba było nawet się odwracać aby wiedzieć kto to, zza starej stalowej szafy wyłonił się …
- Skoltus! Trochę szacunku – zza bladego padawana dobiegł głos należący do kobiety.
Srebrnowłosy cyborg, znany w galaktyce pod imieniem Sallaros Jan’yse uśmiechnął się do siebie. Nie spodziewał się że po rzekomym „ upadku” Tarczy nawet padawani zostaną aby go wspierać.
- No, no, niezła meta, muszę przyznać że miałem problemy żeby tu trafić, a sporo spędziłem czasu „pod ziemią” – D’kana pomimo obcego miejsca poczuł się jak u siebie. Usiadł na starym krześle i wyciągnął nogi na niedziałający komputer nawigacyjny.
- Witaj mistrzu – padawan Bobeeck ukłoniła się z wdziękiem godnym maszyny rolniczej z Alderanu. Mistrz Jan’yse uśmiechnął się na widok uczniów.
- Bobeeck, Skol …miło was widzieć, nawet w takim miejscu. Cieszy mnie fakt że udało wam się tu trafić – cyborg odwrócił się w ich stronę. Nie był już tym samym młodo wyglądającym Jedi którego wszyscy pamiętali. Czas i ostatnie wydarzenia odcisnęły widoczne piętno na jego ciele. Był zmęczony.
- Nawet po tak długim czasie, i po tych wszystkich wydarzeniach które jak mniemam nie były wam na rękę, stoicie tu, przy mnie, jakby nic się nie wydarzyło …
- A może przyda się jeszcze jeden miecz ? – ukryty w mocy głos ukazał swoją fizyczną postać. Był to Rycerz Jedi Ansarras. Spojrzał na swojego przyjaciela chłodnym wzrokiem który po chwili stopniał, widać było że sporo ostatnio przeszedł.
- Ans! – Mistrz Jan’yse uśmiechnął się w stronę Cathara. Widać było że frasunek znikł już całkowicie z jego twarzy.
- Widząc was wszystkich razem … naprawdę … dziękuje – srebrnowłosy uśmiechając się odwrócił swoją postać w stronę holoprojektora – ale nie jesteśmy tu by świętować, jesteśmy rozbici, niewielu nas zostało a niektórzy z nas dalej łatają rany.
Hologram wyświetlony przez Sallarosa przedstawiał postać jakiegoś mężczyzny.
- Zebrałem was tutaj … ponieważ mamy nowe informacje na temat Senatora – cyborg wyświetlił dodatkowe dane – jako Jedi zostaliśmy poproszeni by zająć się tą sprawą.
- Poproszeni ? – zapytała Bobeeck. Sallaros spojrzał przez chwilkę na padawana po czym stwierdził.
- Tak … poproszeni, przez kapitana Flykera, prowadzi już śledztwo w tej sprawie – cyborg zaczął się przechadzać.
- Kali Kethe, bo tak nazywa się nasz senator jest … - Sal nie dokończył, przerwano mu.
- Czy to nie mistrz Rotkras miał lecieć w tej sprawie na Tatooine? – Anssaras wszedł w słowo srebrnowłosemu. Ten jednak nic sobie z tego nie robią c kontynuował przechadzkę i wywód.
- Tak … zaiste, senatora ostatni raz widziano w systemie Tatoo– Sall spojrzał w hologram – z zebranych danych wynika że nie stawiał oporu przed nieoznakowanymi żołnierzami, znał ich? Tego nie wiemy, ale naszym obowiązkiem jest aby tą sprawę rozwikłać.
- To mogła być pułapka, ktoś mógł się przecież przebrać za oddział pustynny republiki, zdobyć taki sprzęt nawet na Coru to nie problem – Ansarras snuł swoją teorie.
- Właśnie dlatego was wezwałem, niewiadomych jest więcej niż można by przypuszczać – Sallaros wyłączył hologram – jesteśmy teraz nieoficjalną organizacją, działamy w ściśle określonym celu na ściśle określonych warunkach … jesteśmy … w podziemiu…
- Jedno mnie zastanawia mistrzu – padawan Bobeeck włączyła się do konwersacji – w tej sprawie mamy mieć zaufanie do kogoś kto chciał rozwiązania Tarczy? Flyker…
- … Flyker to nasz sprzymierzeniec a nie wróg, służy republice – cyborg przerwał młodej padawan nieco pewniejszym choć wciąż spokojnym głosem – a do tego to świetny strateg, możliwe że przewidział co nastąpi i chciał po cichu rozwiązać konflikt, niestety …– w umyśle Mistrza Jan’yse pojawiła się postawna postać z zieloną twarzą – niektórzy kierowali się emocjami … a nie trzeba być Jedi żeby wiedzieć do czego prowadzi taki rodzaj działania…
Bobeeck skrzyżowała ręce na piersiach, nie była do końca przekonana czy można ufać FLykerowi.
- Będę z wami szczery, z Tarczą nie było jeszcze tak źle jak dziś – Sallaros zaczął spoglądać prosto w oczy zebranych – nawet na początku, kiedy zakładaliśmy tą organizację było łatwiej, mieliśmy wsparcie senatu, wojska, teraz wszystko jest w rozsypce – Sallaros oparł się o krzesło. Przez moment, drobną, niezauważalną chwilę można było dostrzec zwątpienie? zmęczenie? Nie, to mogło się tylk o wydawać. Srebrnowsłosy Mistrz wyprostował się i spojrzał na kompanów.
- Musimy … musimy pozyskać nowych sprzymierzeńców – cyborg zaczął mówić coraz pewniej - jeżeli macie kogoś zaufanego, kogoś kto może się przydać …
- Skoro o rekrutacji mowa – Ans mocą otworzył drzwi do pomieszczenia w którym znajdowali się ostatni członkowie tarczy – chce wam kogoś przedstawić.
Do Sali weszło trzech mężczyzn. Pierwszym z nich był dość młodo i zawadiacko wyglądającym człowiekiem o czarnych i bujnych włosach. Nie wyglądał jak Jedi, pomimo to czuć było od niego niesamowitą łunę mocy. Ubrany był w czarny skórzany płaszcz a na plecach dzierżył dwa krótkie miecze. Wszedł pewnie i swoim spojrzeniem ogarnął całe pomieszczenie po czym stanął z boku.
Drugim mężczyną okazał się być Togrutanin o fioletowej twarzy i białych rogach. Ten wyglądał już bardziej jak Jedi choć widać było niepewność i lekki niepokój w jego oczach.
Na końcu wszedł dobrze zbudowany czarnoskóry Rycerz Jedi z przepaską na oku. Wkroczył pewnie, jak do siebie, jakby miał coś do zrobienia.
- Przedstawiam wam, przyszłych członków Tarczy – Ans mówiąc to wskazał ręką na nowoprzybyłych. Nie czekając na pytania czarnowłosy chłopak wystąpił przed szereg.
- Jestem Kiirito, powiedzcie Zel że już przybyłem – oczy mu błyszczały bardziej niż jego śnieżnobiały uśmiech. Na te słowa Skoltus parsknął śmiechem.
- Jakiej Zel ? – Bobeeck spojrzała pytająco na Mistrza. Kiirito się zmieszał.
- No Zel, Zellianie Gelu. Jest w tarczy przecież, sama mi poleciła do was dołączyć …
Nie dokończył, podszedł do niego Mistrz Jan’yse, położył mu ręke na ramieniu.
- Chłopcze, Zelianna nie żyje – Kiirito na te słowa uśmiechnął się szeroko.
- Ta … to jakiś wasz żart inicjacyjny co ? Przecież jeszcze sześć miesięcy temu … - zaśmiał się spoglądając na poważne twarze członków, wiedział już że to nie żart.
- Ale przecież … ale … - młodzieniec opadł na kolana.
- Przykro mi – Sallaros wrócił na swoje miejsce. Spod ciemnych włosów Kiirito widać było spływającą pojedyńczą łzę.
- Gdy byłem w świątyni na Thyton, pomagała mi, była dla mnie jak starsza siostra …jak … - przerwano mu.
- Jedi nie powinni się przywiązywać, wyzbycie się negatywnych uczuć to jedna z dróg prowadzących do doskonałości – rzekł Ansarras. Sallaros zwrócił się do Togrutanina.
- A ty przyjacielu? Skąd jesteś i jak się nazywasz ?
- Jeriho Azalius … przysłano mnie ze świątyni, dano mi te współrzędne i …
- … i to wystarczy przyjacielu - Sall uśmiechnął się do Torgutanina. Następnie skierował swój wzrok na ostatniego gościa. Ten wyprostował się i ostentacyjnie pokazał swój spory wzrost, patrzył teraz na Salla z góry. Nie czekał nawet na pytanie, od razu wyciągnął dłoń z datapadem i wręczył ją srebrnowłosemu. Sall zaciekawiony wziął urządzenie po czym przeczytał po cichu.
- … to … nie możliwe … - Sall przekazał datapad Ansowi. Ten, zaraz po przeczytaniu zawartości opadł na krzesło. Coś wywarło na nim spore wrażenie.
- … może nie jest tak źle jak myślimy – stwierdził Mistrz Jan’yse wyświetlając wiadomość na holoprojektorze. Pod dość długim tekstem widniał dopisek „wzięta w niewolę – chisska niewiadomego pochodzenia – Col’sheer’ee”.
- … wciąż żyje, przeklęty Oz’mak! MUSZIMY! – Ans się podniósł i chwycił za miecz.
- … zachować spokój – Sall powstał aby go uspokoić – jeżeli to prawda, to musimy zachować szczególną ostrożność, kto wie może Oz’mak chce nas wywabić, dobrze wiesz że to by przekreśliło cały nasz plan, mamy inne priorytety – Sall wyłączył holoprojektor.
- … dokładnie, lataliśmy już za twoją dziewczyną po galaktyce ryzykując życiem tylko po to żeby usłyszeć że lepiej jej na tej bitewnej skamielinie – Skoltus po raz pierwszy od dłuższego czasu zabrał głos. Pomimo surowego spojrzenia swojego Mistrza, wrócił do tasowania kart. Sall odwrócił się do zebranych.
- Jak widzicie jest nas coraz więcej, mamy misje i ją wykonamy – Sall spojrzał na padawanów - padawani i Ansarras polecą na Nar Shaddea, ostatnie współrzędne wskazują to miejsce, natomiast ja udam się na Tatooine w celu bliższego zbadania sprawy zaginionego senatora … ale nie będę sam – po tych słowach skierował wzrok ku czarnowłosemu chłopakowi który kiwnął głową w geście zrozumienia.
- Jak sobie życzysz, nie uważam jednak że trójka padawanów potrzebuje mojej pomocy, sami dadzą sobie świetnie radę, pod warunkiem że to Boobeck będzie dowodzić – Ansarras uśmiechnął się do padawana z Alderan.
Po chwili ciszy czarnoskóry Jedi zaczął kierować się ku wyjściu, wprawiając wszystkich w zdziwienie.
- Opuszczasz nas ? – cyborg bez odwracania głowy zwrócił się do jednookiego Jedi.
- Wykonałem swoją misję, nie mam zamiaru ryzykować życiem dla organizacji która nie potrafi chronić swych ludzi – Storim po tych słowach wyszedł.
Wśród tylu niewiadomych, wśród tylu pytań i niepewności jedno było pewne. Byli rozbici ale znów działali a nad wschodnią półkulą Coru rozciągał się świt.
Ostatnio zmieniony przez Skoltus dnia Sob Wrz 19, 2015 1:20 am, w całości zmieniany 3 razy (Reason for editing : d)
Skoltus- Agent
- Liczba postów : 677
Join date : 25/02/2015
Age : 31
Skąd : Dworzec Lublin
Similar topics
» Część II - Nowy świt (2/3)
» Część II - Nowy świt (3/3)
» Część 6 - Ścieżka Jedi, część 2
» Część 2 - Ścieżka Jedi, część 1
» Część 4 - Poszukiwania, część 2
» Część II - Nowy świt (3/3)
» Część 6 - Ścieżka Jedi, część 2
» Część 2 - Ścieżka Jedi, część 1
» Część 4 - Poszukiwania, część 2
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach