Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Część II - Nowy świt (2/3)

Go down

Część II - Nowy świt (2/3) Empty Część II - Nowy świt (2/3)

Pisanie by Ansarras Sro Wrz 23, 2015 8:34 pm

Kapitan Tor Flyker spedzał upalne popołudnie na planecie dwojga słońc w kantynie. Tor wykorzystał swój ulubiony, ciemnobrązowy pancerz, który niczym się nie wyróżnia. Wyglądał jak zwykły łowca nagród, jakich pełno na Tatooine. Takie wprowadzenie w błąd miało wiele zalet - przedewszystkim kapitan sił specjalnych armii Republiki mógł pracować nie wzbudzając ciekawości osób trzecich.
Tym razem Tor siedział z szklaneczką alderańskiej whisky i implantem w uchu, który pozwał mu na lepsze podsłuchiwanie gości kantyny. Interesowało go wszystko co mogło dotyczyć senatora Kali Keithe'a. On tu był. Tak mówiło jego żołnierskie doświadczenie, a ono nigdy się nie myliło.

- Mistrzu, co my tu robimy? - Usłyszał Tor. Odpowiedział mu głos, który kapitan rozpoznałby nawet gdyby wypił za dużo drinków.
- Ciii Kiiritto... cierpliwości. Szukamy kogoś kto nam pomoże w misji. Oto i on.
- Mistrz Jan'yse. - Dołączył się Tor równocześnie obracając się do nowo przybyłych. Wiedział czemu tu są. To nie mógł być zbieg okoliczności. Sallaros Jan'yse musiał zgodzić się mu pomóc w poszukiwaniach senatora. Zgodził się pomimo zaangażowania kapitana w zamknięcie Tarczy Republiki, tajnej organizacji - dziecka Sallarosa. - Witaj.
- Mistrzu, kto to jest? - zapytał czarnowłosy towarzysz Jedi.
- To jest kapitan Flyker. W przeszłości kilkukrotnie się spotkaliśmy. Ostatni raz przy sprawie generała Gelu. - Po czym zwrócuił się do komandosa - Słyszałeś ostatnie wieści ze stolicy?
- Jestem na tej niecywilizowanej planecie zbyt długo. Zachowuje ciszę by nie skompromitować misji. Co tam się dzieje? - Powiedział Tor przyglądając się młodzieńcowi. Nie miał on miecza świetlnego. Raczej nie był on Jedi, a jednak towarzyszył Sallarosowi.
- Z więzienia uciekł Kamzo Gelu. - W tym momencie dla Tora Flykera galaktyka przestała istnieć. Istniał tylko Sallaros Jan'yse. - Ktoś musiał mu pomóc.
- To z mojego urlopu nici. Jak tylko skończę tę misję, na pewno dadzą mi sprawę ucieczki. - Powiedział zrezygnowany komandos.
- Dołączam się do tej misji. - Dodał natychmiast Mistrz Jedi.
- Zrobimy to co nam rozkażą. - Zadrwił Tor. Życie żołnierza nie wiele różniło się od życia Jedi. Obaj musieli wykonywać rozkazy. Jednak żołnierzowi nikt nie zabraniał mieć własnego zdania, nikt nie zabraniał mu kochać i nienawidzić. No i w końcu służba miała swój koniec. Jedi natomiast byli, w ocenie Tora, poślubieni swojej pracy. Byli Jedi całą dobę przez całe życie. Bez najmniejszej przerwy. Tor cieszył się, że jest kapitanem w Armii Republiki, a nie Rycerzem Jedi.
- Wracając do... - Sallaros rozejrzał się po kantynie i ściszył głos - ... senatora. Skontaktował się ze mną. A przynajmniej ktoś kto wygląda jak on. Namierzyłem jego sygnał, pochodzi z pustyni niedaleko Anchorhead.
- Co?! - Krzyknął kapitan a szklanego przepysznej whisky wypadła mu z dłoni i rozbiła się na podłodze. - To ruszamy. Nie ma na co czekać! - Flyker założył swój kubłak i ruaszył w stronę wyjścia, za nim tajemniczy młodzieniec mamrocząc coś o poznaniu Tatooine. Mistrz Jedi jednak nie ruszył się. Wpatrzony w odległy punkt zaczął mówić.
- Martwi mnie, że akurat trafił na mój sygnał i wołał ,,Czy skontaktowałem się z Jedi?''. Jakby od razu wiedział z kim się połączył. - Kapitan jednak nie podzielał sceptyzmu mistrza.
- A może próbował się skontaktować z waszą Świątynią? Gdzie wtedy byłeś?
- EEEE... w Galactic City. - Odpowiedział wymijająco. - Dlatego mnie to dziwi.
Świątynia Jedi już od wielu lat znajduje się na planecie na planecie będącej w Głębokim Jądrze. Po tej na Coruscant zostały tylko ruiny. Wszyscy to wiedzieli. Senator też musiał.
- Mimo to, Tor, ruszajmy. Nie możemy zignorować tego sygnału.
Cała trójka ruszyła dfo wyjścia.
- Jakby co, możecie na mnie liczyć. - Odezwał się młokos. Tor krótko na niego popatrzył i szedł dalej.

:::

Morze wydm to jasny, monotonny krajobraz - nic tylko żółty piasek. I na każdym kroku śmiertelnie biebezpieczne. Trójka pod dowództwem Sallarosa Jan'yse ruszyła z mieściny Thorazan wgłąb pustyni. Kurs trwał wiele godzin. W końcu dotarli do miejsca, które roiło się od paskudnych, przygłupich Gamorrean stojących wokół wielkiego leja w ziemii. Mistrz Jedi wskazał tej lej jako miejsce, na które wskazują koordynaty miejsca pobytu senatora.
Musieli zabić kilka świniaków aby dostać się bliżej. Flyker i Jan'yse zaczeli badać teren w poszukiwaniu śladu senatora.
W którymś momencie Kiiritto rzuł się w stronę ,,wielkiej dziury'' krzycząc - Ciekawe do czego prowadzi ta dziura?! - Sallaros i Tor wymienili tylko spojrzenie i obaj pobledlii. Młodość pędził w stronę jamy sarlacca bez opamiętania. Krzyczeli, co prawda, by zawrócił, by był ostrożny. Lecz ten tylko zbył ich mówiąc, że tylko zajrzy.
- Hmmmm, co za dziwoląg! - Skomentował Kiiritto.
- Kiri, wracaj proszę! - Rzucił mu Mistrz Jedi, ciszej zaś dodał - Do cholerny, kolejny dzieciak!
- Widzisz go? - Zainteresował się kapitan.
- Tak, to takie... coś. Jak z tym walczyć?
- Nie da się... O nie!... Uciekaj! Natychmiast! - Młody-przyszły Jedi ruszył niechętnie w stronę starszych towarzyszy.
- Ale przed czym? Co się stało?
- Sarlacci z reguły siedzą głęboko pod powierzchnią Tatooine. Ich obecność blisko powierzchni może oznaczać tylko jedno - jest tu bardzo, bardzo niebezpiecznie.
- Dokładnie. - Potwierdził te słowa Jedi. - A chyba żaden <z nas nie chce tak bezsensownie zginąć.

:::

Czekali przy jamie sarlacca jeszcze godzinę, może dwie. W końcu, w oddali zauważyli idącą postać. Od razu dało się zauważyć, że postać ledwo stała na nogach, kuśtykała, trzymała się za bok - zapewne krwawiła. Wszyscy podbiegli do niego.
- Kim jesteś? - Zapytał formalnie kapitan Flyker. - Szukamy senatora Republiki. Czy wiesz coś na temat miejsca jego pobytu?
- To Sith. - Powiedział Kiiritto do Mistrza Jedi.
- Nie atakuj. Jeszcze. Musimy sprawdzić kim on jest.
- Ja... ja wysłałem wiadomość. Jedi powinni tu przybyć. Jedi... - Mamrotał nieznajomy.
- Jestem Sallaros Jan'yse. Chyba mi przesłałeś tą informację.
- Ja... jestem wycieńczony. Idę już tak długo...
- Senatorze, witamy w Republice. - Przywitał go kapitan.
Mistrz Jedi wraz kapitanem postanowili jak najszybciej wyruszyć do stolicy Republiki. Położyli senatora na repulsowych noszach i ruszyli do najbliższego kosmoportu uważając na każdą żyjącą istotę.

by Col
Ansarras
Ansarras
Sith
Sith

Liczba postów : 695
Join date : 01/03/2015
Age : 26

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach