Na obu frontach.
Strona 1 z 1
Na obu frontach.
-Przez to, co się ostatnio działo, chyba czas napisać swój pierwszy raport... - mruknęła Echani pod nosem. Sięgnęła po swój datapad, trzymając go pod pachą, poszła po butelkę z sokiem i przysiadła przy komputerze, zaczynając od przejrzenia paru rzeczy, dopiero po chwili biorąc się za sporządzenie raportu.
***
Dnia wczorajszego oddział uformowany z członków Tarczy wyruszył w pole, odpowiadając na wezwanie do pomocy pilotki i slicerki z oddziału 303, Isminy. Punkt zborny znajdował się w kantynie, z której ruszyli potem do doków, znajdujących się w okolicach starego marketu galaktycznego. Jest to jedna z tych dzielnic, na których nie chce się być o pewnej porze. I chyba zawsze tak tam zostanie. Masa łajdaków, przestępców, żebraków, po prostu, im dalej, tym więcej ludzi z najniższych warstw społecznych. I czemu się dziwić? To już niższy poziom Coruscant, a im niżej, tym gorzej. Mijając tych wszystkich ludzi, wszyscy trafili w końcu do doków, gdzie ciężko byłoby nie spodziewać się, że ktoś zaczepi tak sporą grupę. Przykuli uwagę jakichś podrzędnych bandziorów, którzy w sumie nie reprezentowali żadnego gangu, więc wniosek był prosty - jacyś znajomi, pewnie im się baaardzo powodzi, dlatego postanowili napaść na grupę, wśród której jest kilku Jedi.
-A co wy tu porabiacie o takiej porze, ekhm? *Największy z oprychów kaszlnął* No. Długo mam jeszcze czekać? Kredyty mi sie nie zgadzają, dawno nic w gębie nie miałem, więc albo płacicie za przejście, albo inaczej pogadamy. - Nie widząc w nich potencjalnego zagrożenia, do przodu wysunęła się najświeższa osoba w Tarczy - Wistara. Mirialianka machnęła tylko dłonią, a bandziory, jak zaklęte odeszły, mamrocząc coś pod nosami. Nie chcąc marnować czasu, Echani zaczęła poganiać do przodu, do jedynego miejsca, o którym wie, że ma się tam zjawić. Koordynaty przywiodły drużynę do opuszczonej bazy medycznej. Wszystkie cenne sprzęty medyczne już pewnie od dawna krążą po czarnym rynku, a dookoła leży sam złom, stare bandaże i tym podobne. Zaczęli przeszukiwać pomieszczenie. Mirialianka spakowała jakieś swoje znaleziska, Bobeeck znalazła jakiś złom, za to Sallaros znalazł datapad, który Isminah od razu chciała wyrwać mu z rąk, żeby odczytać zawartość. Po otrzymaniu go od białowłosego, Echani zaczęła rozszyfrowywanie wiadomości, która zawarta była w holo. Poza swoją siostrą, widziała też jakieś koordynaty, które wskazywały na...dom publiczny, znajdujący się niedaleko. Zanim tam wyruszyli, zostali chwilę, aby Is mogła otrząsnąć się po szoku, jaki przeżyła.
-Czyli to prawda. Żyje... - Powiedziała do siebie pod nosem.
-Wszystko w porządku? Jakoś pobladłaś... - Powiedziała do niej Wistara, ledwo powstrzymując śmiech.
-Tak, tak...Chodźmy dalej. - Kiwnęła głową, po czym poprowadziła grupę w kolejne miejsce. Gdy dotarli, przywitała ich grupa młodych opryszków, którzy też chcieli dzisiaj trochę zarobić. Nie tracąc czasu, znowu użyto mocy, by zmienili zdanie. Krążąc tak po pomieszczeniu, w którym było bardzo ciepło, no i duszno od tych wszystkich perfum, znaleźli w końcu astromecha, który niestety był wyłączony, ale po prostu tu nie pasował, więc musiał być kolejnym elementem układanki. Wistara postanowiła, że sama go odpali, więc spróbowała...i udało się! Tylko, że kopnął ją prądem, na szczęście niegroźnie. Astromech, jakby przerażony, chwilę się pokręcił, prawie potrącając wszystko po drodze. Gdy "ochłonął", podał Echani płytkę pamięci, na której była nagrana wiadomość w mando'a, a poza tym podany tylko jeden koordynat. Sallaros skontaktował się z Egareą - przywódczynią klanu Quobe, który współpracuje z Tarczą. Przetłumaczyła dla nich wiadomość, po czym rozmowa się skończyła. Sama wiadomość była nieco dziwna.
-Ugnaughty. 21. Warsztat. 73. Warsztat. 21. Ugnaughty. 44...Co te brednie znaczą? - Wymamrotała do siebie Isminah.
-Ej, zielona! - nagle krzyknęła Is.
-Hmm?
-Bo...Ty znasz te okolice. Powiedz, nie ma gdzieś niedaleko Ugnaughtów? Wiesz, takie małe, z takimi ryjkami.
-Tak, wiem co to jest, nie musisz mi mówić...No i tak, faktycznie, parę przecznic stąd mają swój warsztat. *Już nieco ciszej* Zdarzyło mi się raz, czy dwa im coś sprzedać...
-To zaprowadzisz nas, tak? - Echani spojrzała z nadzieją na Mirialiankę.
-A mam jakieś wyjście? Dobra, towarzystwo, zmieniamy lokal! - Powiedziała dość donośnie, co było jednoznaczne.
Gdy Wistara doprowadziła wszystkich do warsztatu, znowu zaczęło się poszukiwanie. Bobeeck przypomniała sobie o złomie, który wcześniej znalazła i podarowała go Ugnaughtom, które parę sekund wcześniej otoczyły ich z każdej strony. Zadowolone z nowej zdobyczy czym prędzej zajęły się jego analizą, co dało czas na przeczesanie ich warsztatu. Niektórzy znaleźli jakąś starą broń, inni sam złom, ale czujne oko Wistary wyłapało datapad, który okazał się tym, czego szukali. Tym razem podana była tylko liczba, która zgrywała się z tą znalezioną wcześniej. Razem tworzyły koordynaty, które wskazywały na starą część mieszkalną Coruscant, a dokładnie jeden z apartamentów, bardzo stary, prawdopodobnie nic tam nie ma. Ale czemu by nie sprawdzić?
-To chyba tu... - Powiedziała białowłosa do reszty, przekraczając próg apartamentu.
-Też to słyszycie? To chyba droidy! - Zerwała się nagle, znowu białowłosa, chowając się.
Wszyscy znaleźli się w korytarzu pod ostrzałem dwóch droidów bojowych. Pozbycie się ich nie było długie, bo jednego zdołał zniszczyć Sallaros, a drugiego Elisias. Przed tym jednak, tajemnicza dotąd Wistara, wyjawiła swój sekret, że posiada miecz świetlny, co ujawniła, wybiegając z nim i machając w każdym możliwym kierunku przed siebie. Jakimś cudem trafiła jednego z droidów, ale w międzyczasie to właśnie Sall' i Elis zdołali wykończyć droidy. Dalsza infiltracja apartamentu doprowadziła białowłosą do pomieszczenia, z którego mogła obejrzeć resztę budynku. Kamery dały jej dostęp do pomieszczenia wyżej. Obraz wskazywał na jedno - w środku była masa droidów i...Sith. Na pewno był to sith, bo wszyscy Jedi, będący tam, poczuli nieprzyjemny chłód.
-I...idziemy? - Ledwo wycedziła z siebie Echanka.
-Nie po to tyle przeszliśmy - kiwnęła ramionami Wistara.
Po krótkiej przerwie weszli na górę, gdzie sith przywitał ich, szczególnie Is, mocą. Rzucił nią o ścianę, w efekcie czego ta straciła przytomność. Między resztą, a wrogiem wywiązała się długa walka, która zakończyła się wparowaniem duetu nieznanych agentów.
-Cholera, zwiał! - Wykrzyczał jeden z nich, widząc, że po Sithcie nie ma śladu. Jak się potem okazało, sith ten współpracuje z wrogo nastawioną do Tarczy organizacją - Ostrzem Imperium. Jest jednym z tych bardziej upartych, bo dąży do zostania drugim Revanem. Zanim jednak uciekł, w przypływie gniewu i prawdopodobnie adrenaliny skrzywdził Sallarosa i Wistarę, którymi rzucił mocą na oślep. Nie było czasu go ścigać, Elisias i Bobeeck zajęli się rannymi, a Is wzięła datapad, który uznała za przydatny. Po wszystkim, wrócili do siedziby Tarczy, by wylizać rany. Is odpaliła datapad na prywatności, spędzając chyba z godzinę na rozmowę z siostrą, o czym nikt, poza tą dwójką nie wiedział...Chyba.
***
Po uwinięciu się z raportem, głośno ziewnęła, przeciągając się. Odstąpiła od komputera i położyła się w łóżku, chowając się pod kołdrą.
***
Dnia wczorajszego oddział uformowany z członków Tarczy wyruszył w pole, odpowiadając na wezwanie do pomocy pilotki i slicerki z oddziału 303, Isminy. Punkt zborny znajdował się w kantynie, z której ruszyli potem do doków, znajdujących się w okolicach starego marketu galaktycznego. Jest to jedna z tych dzielnic, na których nie chce się być o pewnej porze. I chyba zawsze tak tam zostanie. Masa łajdaków, przestępców, żebraków, po prostu, im dalej, tym więcej ludzi z najniższych warstw społecznych. I czemu się dziwić? To już niższy poziom Coruscant, a im niżej, tym gorzej. Mijając tych wszystkich ludzi, wszyscy trafili w końcu do doków, gdzie ciężko byłoby nie spodziewać się, że ktoś zaczepi tak sporą grupę. Przykuli uwagę jakichś podrzędnych bandziorów, którzy w sumie nie reprezentowali żadnego gangu, więc wniosek był prosty - jacyś znajomi, pewnie im się baaardzo powodzi, dlatego postanowili napaść na grupę, wśród której jest kilku Jedi.
-A co wy tu porabiacie o takiej porze, ekhm? *Największy z oprychów kaszlnął* No. Długo mam jeszcze czekać? Kredyty mi sie nie zgadzają, dawno nic w gębie nie miałem, więc albo płacicie za przejście, albo inaczej pogadamy. - Nie widząc w nich potencjalnego zagrożenia, do przodu wysunęła się najświeższa osoba w Tarczy - Wistara. Mirialianka machnęła tylko dłonią, a bandziory, jak zaklęte odeszły, mamrocząc coś pod nosami. Nie chcąc marnować czasu, Echani zaczęła poganiać do przodu, do jedynego miejsca, o którym wie, że ma się tam zjawić. Koordynaty przywiodły drużynę do opuszczonej bazy medycznej. Wszystkie cenne sprzęty medyczne już pewnie od dawna krążą po czarnym rynku, a dookoła leży sam złom, stare bandaże i tym podobne. Zaczęli przeszukiwać pomieszczenie. Mirialianka spakowała jakieś swoje znaleziska, Bobeeck znalazła jakiś złom, za to Sallaros znalazł datapad, który Isminah od razu chciała wyrwać mu z rąk, żeby odczytać zawartość. Po otrzymaniu go od białowłosego, Echani zaczęła rozszyfrowywanie wiadomości, która zawarta była w holo. Poza swoją siostrą, widziała też jakieś koordynaty, które wskazywały na...dom publiczny, znajdujący się niedaleko. Zanim tam wyruszyli, zostali chwilę, aby Is mogła otrząsnąć się po szoku, jaki przeżyła.
-Czyli to prawda. Żyje... - Powiedziała do siebie pod nosem.
-Wszystko w porządku? Jakoś pobladłaś... - Powiedziała do niej Wistara, ledwo powstrzymując śmiech.
-Tak, tak...Chodźmy dalej. - Kiwnęła głową, po czym poprowadziła grupę w kolejne miejsce. Gdy dotarli, przywitała ich grupa młodych opryszków, którzy też chcieli dzisiaj trochę zarobić. Nie tracąc czasu, znowu użyto mocy, by zmienili zdanie. Krążąc tak po pomieszczeniu, w którym było bardzo ciepło, no i duszno od tych wszystkich perfum, znaleźli w końcu astromecha, który niestety był wyłączony, ale po prostu tu nie pasował, więc musiał być kolejnym elementem układanki. Wistara postanowiła, że sama go odpali, więc spróbowała...i udało się! Tylko, że kopnął ją prądem, na szczęście niegroźnie. Astromech, jakby przerażony, chwilę się pokręcił, prawie potrącając wszystko po drodze. Gdy "ochłonął", podał Echani płytkę pamięci, na której była nagrana wiadomość w mando'a, a poza tym podany tylko jeden koordynat. Sallaros skontaktował się z Egareą - przywódczynią klanu Quobe, który współpracuje z Tarczą. Przetłumaczyła dla nich wiadomość, po czym rozmowa się skończyła. Sama wiadomość była nieco dziwna.
-Ugnaughty. 21. Warsztat. 73. Warsztat. 21. Ugnaughty. 44...Co te brednie znaczą? - Wymamrotała do siebie Isminah.
-Ej, zielona! - nagle krzyknęła Is.
-Hmm?
-Bo...Ty znasz te okolice. Powiedz, nie ma gdzieś niedaleko Ugnaughtów? Wiesz, takie małe, z takimi ryjkami.
-Tak, wiem co to jest, nie musisz mi mówić...No i tak, faktycznie, parę przecznic stąd mają swój warsztat. *Już nieco ciszej* Zdarzyło mi się raz, czy dwa im coś sprzedać...
-To zaprowadzisz nas, tak? - Echani spojrzała z nadzieją na Mirialiankę.
-A mam jakieś wyjście? Dobra, towarzystwo, zmieniamy lokal! - Powiedziała dość donośnie, co było jednoznaczne.
Gdy Wistara doprowadziła wszystkich do warsztatu, znowu zaczęło się poszukiwanie. Bobeeck przypomniała sobie o złomie, który wcześniej znalazła i podarowała go Ugnaughtom, które parę sekund wcześniej otoczyły ich z każdej strony. Zadowolone z nowej zdobyczy czym prędzej zajęły się jego analizą, co dało czas na przeczesanie ich warsztatu. Niektórzy znaleźli jakąś starą broń, inni sam złom, ale czujne oko Wistary wyłapało datapad, który okazał się tym, czego szukali. Tym razem podana była tylko liczba, która zgrywała się z tą znalezioną wcześniej. Razem tworzyły koordynaty, które wskazywały na starą część mieszkalną Coruscant, a dokładnie jeden z apartamentów, bardzo stary, prawdopodobnie nic tam nie ma. Ale czemu by nie sprawdzić?
-To chyba tu... - Powiedziała białowłosa do reszty, przekraczając próg apartamentu.
-Też to słyszycie? To chyba droidy! - Zerwała się nagle, znowu białowłosa, chowając się.
Wszyscy znaleźli się w korytarzu pod ostrzałem dwóch droidów bojowych. Pozbycie się ich nie było długie, bo jednego zdołał zniszczyć Sallaros, a drugiego Elisias. Przed tym jednak, tajemnicza dotąd Wistara, wyjawiła swój sekret, że posiada miecz świetlny, co ujawniła, wybiegając z nim i machając w każdym możliwym kierunku przed siebie. Jakimś cudem trafiła jednego z droidów, ale w międzyczasie to właśnie Sall' i Elis zdołali wykończyć droidy. Dalsza infiltracja apartamentu doprowadziła białowłosą do pomieszczenia, z którego mogła obejrzeć resztę budynku. Kamery dały jej dostęp do pomieszczenia wyżej. Obraz wskazywał na jedno - w środku była masa droidów i...Sith. Na pewno był to sith, bo wszyscy Jedi, będący tam, poczuli nieprzyjemny chłód.
-I...idziemy? - Ledwo wycedziła z siebie Echanka.
-Nie po to tyle przeszliśmy - kiwnęła ramionami Wistara.
Po krótkiej przerwie weszli na górę, gdzie sith przywitał ich, szczególnie Is, mocą. Rzucił nią o ścianę, w efekcie czego ta straciła przytomność. Między resztą, a wrogiem wywiązała się długa walka, która zakończyła się wparowaniem duetu nieznanych agentów.
-Cholera, zwiał! - Wykrzyczał jeden z nich, widząc, że po Sithcie nie ma śladu. Jak się potem okazało, sith ten współpracuje z wrogo nastawioną do Tarczy organizacją - Ostrzem Imperium. Jest jednym z tych bardziej upartych, bo dąży do zostania drugim Revanem. Zanim jednak uciekł, w przypływie gniewu i prawdopodobnie adrenaliny skrzywdził Sallarosa i Wistarę, którymi rzucił mocą na oślep. Nie było czasu go ścigać, Elisias i Bobeeck zajęli się rannymi, a Is wzięła datapad, który uznała za przydatny. Po wszystkim, wrócili do siedziby Tarczy, by wylizać rany. Is odpaliła datapad na prywatności, spędzając chyba z godzinę na rozmowę z siostrą, o czym nikt, poza tą dwójką nie wiedział...Chyba.
***
Po uwinięciu się z raportem, głośno ziewnęła, przeciągając się. Odstąpiła od komputera i położyła się w łóżku, chowając się pod kołdrą.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Re: Na obu frontach.
***
-Nar Shaddaa, za standardową godzinę. - Powiedziała cicho Isminah, nie chcąc wzbudzać podejrzeń, w końcu była wtedy w siedzibie Tarczy. Pewności dodawało jej to, że wszyscy tak czy siak, byli zajęci pytaniami w kierunku Sallarosa, który, jak się tego dnia okazało, jest Cieniem...albo był?
Nieważne, bo Echanki to nie obchodzi, dopóki nie robi jej krzywdy. Szurając za dużym płaszczem po podłodze, opuściła siedzibę, kierując się do portu, gdzie jej frachtowiec już czekał gotowy na jej przybycie. Gdy klapa wejściowa opadła, przywitał ją podekscytowanym brzęczeniem T1-5D.
-Też się cieszę, Tee. Wszystko w porządku? Nie zepsułeś znowu hipernapędu? - białowłosa spojrzała na astromecha pół-poważnie, gdy ten zaczął kołysać się na boki, wydając swoje droidowe piski i brzęczenia.
-Hipernapęd = w porządku // T1 = podekscytowany // Statek = lecimy? - wybrzęczał szybko, ale zrozumiale komunikat. Echanka przy nim kucnęła, popatrzyła mu w zakurzony wizjer, wycierając go rękawiczką.
-Trochę żeś się brudny zrobił Tee. Grzej silniki i wprowadź do systemu hipernapędowego koordynaty na Nar Shaddę. Elis jest teraz trochę zajęta i przyleci później, ja mam do pogadania z kimś ważnym. Dlatego chcę, abyś siedział spokojnie u mnie w pokoju i...Nie wiem...Zajął czymś See-To, jasne?
-T1=Zrozumiał! // T1=Nie przeszkadzać pani w interesach! - pokiwał się na boki astromech, wydając jeszcze serię krótkich pisków. Echanka się uśmiechnęła, zmierzając do kabiny pilota, po drodze zawieszając swój o-kilka-rozmiarów-za-duży-ulubiony-bo-nowy-płaszcz.
T1 już wprowadzał koordynaty, a dziewczyna rozgrzała silniki, po chwili startując z portu. Frachtowiec poderwał się, wykonał obrót o sto osiemdziesiąt stopni, a na koniec wyleciał, frunąc od razu ku górze, aby opuścić Coruscant. Koordynaty wprowadzone, można więc odpalać hipernapęd.
-Tee, wchodzimy. Trzymaj się. - Powiedziała białowłosa na parę sekund przed odpaleniemm hipernapędu. Gdy frachtowiec wszedł w hiperprzestrzeń, nastał czas na przemyślenia. "Co, jeśli się zmieniła? Jak to już nie ta sama Ianna? Oby nie..." Takie myśli towarzyszyły jej przez całą, wprawdzie krótką, ale całą, podróż na księżyc Nar Shaddyy. Frachtowiec zostawiony jak zawsze, w doku G-9, gdzie zawsze pracowali jej ulubieni dokerzy, bo to raz umyli frachtowiec, raz podrzucili coś słodkiego,
czasem, gdy Is ma czas, porozmawia z nimi, napije się soku. Wychodząc z portu, szukała wzrokiem droida transportowego. Widząc jednego w zasięgu wzroku, przekazała mu płytki z kredytami, płacąc z góry za przelot taksówką do miejsca. Dotarła już do domu. Widać, że ktoś tu niedawno był, bo droid serwujący niespokojnie lata w tę i spowrotem. Is wzięła głęboki wdech przed przekroczeniem progu swojej lecznicy-domu. Od razu posłała Tee do pokoju, aby zajął czymś resztę droidów. Główna sala - wyglądająca jak wnętrze kantyny, była pusta.
Białowłosa przeszła do następnej, gdzie miała swój stół do majsterkowania i mały kącik do spędzania czasu ze znajomymi, przysłoniony roślinami sprowadzonymi z czwartego księżyca Yavin. Zza ich liści wyłonił się obraz, jakby jej lustrzane odbicie. Te same oczy, ten sam kolor włosów, te same rysy twarzy. Nawet blizna przy oku taka sama. "Jeszcze jeden głęboki wdech..." No i poszła.
-IS-IANNA! - wykrzyczały obie swoje imiona jednocześnie, rzucając się sobie na szyje. Nie widziały się tyle lat. Tyle lat rozłąki. Wprawdzie, w ich dzieciństwie nie wyglądało to tak dobrze, ale mimo wszystko, są jedynymi znanymi sobie członkami rodziny. Po tych wszystkich uściskach i oficjalnych przywitaniach nadszedł czas pytań i odpowiedzi. W końcu, obie nie widziały się sporo czasu, więc wypadałoby wyjaśnić między sobą kilka kwestii. Droid serwujący zostawił tacę z napitkiem - ulubionym sokiem sióstr, dodatkowo słodzonym, wedle zaleceń.
-C...Co się z tobą działo? Rodzice...Przecież wysyłali cię do akademii, a tam, nikt cię na oczy nie widział! No mów, mów! - zaczęła krzyczeć radosna Is, przy okazji patrząc się na swoją siostrę, jak ten tłuścioch Gakin na stek z Banthy.
-Is, nie wiem jak to zniesiesz. Ale bądź spokojna. Uciekłam, po prostu nie dałam rady. Nagle zaczęłam biec, na oślep, nawet nie wiedziałam gdzie. Ja chciałam do rodziców, do was. Myślałam, że jakoś dam radę, ale poszczęściło mi się i znaleźli mnie...
-Kto?
-Kojarzysz te dwie postaci z holo? Nie, to nie oni. Znalazła mnie inna para agentów imperium, zabrali, no i wysłali na szkolenie...Dlaczego? Nie mam pojęcia, też się zastanawiałam. Byłam trenowana, by infiltrować, usuwać niewygodnych dla Imperium ludzi. Ale zawsze pamiętałam o rodzinie. O mamie, tacie, o tobie. Sporo czasu minęło to fakt, ale dopiero teraz miałam możliwość skontaktowania się. Naprawdę mi przykro, że wcześniej nie mogłam.
-Ja...Rozumiem...Nie zrobili ci kompletnego prania mózgu, co? Czy dalej jesteś taka głupia? - Zaśmiała się Is, patrząc niepoważnie na swoją siostrę, która też się zaśmiała. Datapad tej drugiej nagle zawibrował.
-Przykro mi Is, ale nie mam już czasu. Muszę wracać. Do roboty. Przecież rozumiesz. - Isminah kiwnęła głową na znak, że przyjęła to do wiadomości.
Przytuliła siostrę tak mocno jak potrafi i sprzedała jej kopa w tyłek na powodzenie. Gdy jej "lustrzane odbicie" opuściło jej kryjówkę-dom, ta udała się ze zmęczenia do łóżka, nawet nie zmieniając ubioru na zdecydowanie wygodniejszą piżamę. Rozmyślała tak przez wiele godzin, o tym co będzie z nią i siostrą. Ale zmęczenie wzięło nad nią górę i zasnęła.
-Nar Shaddaa, za standardową godzinę. - Powiedziała cicho Isminah, nie chcąc wzbudzać podejrzeń, w końcu była wtedy w siedzibie Tarczy. Pewności dodawało jej to, że wszyscy tak czy siak, byli zajęci pytaniami w kierunku Sallarosa, który, jak się tego dnia okazało, jest Cieniem...albo był?
Nieważne, bo Echanki to nie obchodzi, dopóki nie robi jej krzywdy. Szurając za dużym płaszczem po podłodze, opuściła siedzibę, kierując się do portu, gdzie jej frachtowiec już czekał gotowy na jej przybycie. Gdy klapa wejściowa opadła, przywitał ją podekscytowanym brzęczeniem T1-5D.
-Też się cieszę, Tee. Wszystko w porządku? Nie zepsułeś znowu hipernapędu? - białowłosa spojrzała na astromecha pół-poważnie, gdy ten zaczął kołysać się na boki, wydając swoje droidowe piski i brzęczenia.
-Hipernapęd = w porządku // T1 = podekscytowany // Statek = lecimy? - wybrzęczał szybko, ale zrozumiale komunikat. Echanka przy nim kucnęła, popatrzyła mu w zakurzony wizjer, wycierając go rękawiczką.
-Trochę żeś się brudny zrobił Tee. Grzej silniki i wprowadź do systemu hipernapędowego koordynaty na Nar Shaddę. Elis jest teraz trochę zajęta i przyleci później, ja mam do pogadania z kimś ważnym. Dlatego chcę, abyś siedział spokojnie u mnie w pokoju i...Nie wiem...Zajął czymś See-To, jasne?
-T1=Zrozumiał! // T1=Nie przeszkadzać pani w interesach! - pokiwał się na boki astromech, wydając jeszcze serię krótkich pisków. Echanka się uśmiechnęła, zmierzając do kabiny pilota, po drodze zawieszając swój o-kilka-rozmiarów-za-duży-ulubiony-bo-nowy-płaszcz.
T1 już wprowadzał koordynaty, a dziewczyna rozgrzała silniki, po chwili startując z portu. Frachtowiec poderwał się, wykonał obrót o sto osiemdziesiąt stopni, a na koniec wyleciał, frunąc od razu ku górze, aby opuścić Coruscant. Koordynaty wprowadzone, można więc odpalać hipernapęd.
-Tee, wchodzimy. Trzymaj się. - Powiedziała białowłosa na parę sekund przed odpaleniemm hipernapędu. Gdy frachtowiec wszedł w hiperprzestrzeń, nastał czas na przemyślenia. "Co, jeśli się zmieniła? Jak to już nie ta sama Ianna? Oby nie..." Takie myśli towarzyszyły jej przez całą, wprawdzie krótką, ale całą, podróż na księżyc Nar Shaddyy. Frachtowiec zostawiony jak zawsze, w doku G-9, gdzie zawsze pracowali jej ulubieni dokerzy, bo to raz umyli frachtowiec, raz podrzucili coś słodkiego,
czasem, gdy Is ma czas, porozmawia z nimi, napije się soku. Wychodząc z portu, szukała wzrokiem droida transportowego. Widząc jednego w zasięgu wzroku, przekazała mu płytki z kredytami, płacąc z góry za przelot taksówką do miejsca. Dotarła już do domu. Widać, że ktoś tu niedawno był, bo droid serwujący niespokojnie lata w tę i spowrotem. Is wzięła głęboki wdech przed przekroczeniem progu swojej lecznicy-domu. Od razu posłała Tee do pokoju, aby zajął czymś resztę droidów. Główna sala - wyglądająca jak wnętrze kantyny, była pusta.
Białowłosa przeszła do następnej, gdzie miała swój stół do majsterkowania i mały kącik do spędzania czasu ze znajomymi, przysłoniony roślinami sprowadzonymi z czwartego księżyca Yavin. Zza ich liści wyłonił się obraz, jakby jej lustrzane odbicie. Te same oczy, ten sam kolor włosów, te same rysy twarzy. Nawet blizna przy oku taka sama. "Jeszcze jeden głęboki wdech..." No i poszła.
-IS-IANNA! - wykrzyczały obie swoje imiona jednocześnie, rzucając się sobie na szyje. Nie widziały się tyle lat. Tyle lat rozłąki. Wprawdzie, w ich dzieciństwie nie wyglądało to tak dobrze, ale mimo wszystko, są jedynymi znanymi sobie członkami rodziny. Po tych wszystkich uściskach i oficjalnych przywitaniach nadszedł czas pytań i odpowiedzi. W końcu, obie nie widziały się sporo czasu, więc wypadałoby wyjaśnić między sobą kilka kwestii. Droid serwujący zostawił tacę z napitkiem - ulubionym sokiem sióstr, dodatkowo słodzonym, wedle zaleceń.
-C...Co się z tobą działo? Rodzice...Przecież wysyłali cię do akademii, a tam, nikt cię na oczy nie widział! No mów, mów! - zaczęła krzyczeć radosna Is, przy okazji patrząc się na swoją siostrę, jak ten tłuścioch Gakin na stek z Banthy.
-Is, nie wiem jak to zniesiesz. Ale bądź spokojna. Uciekłam, po prostu nie dałam rady. Nagle zaczęłam biec, na oślep, nawet nie wiedziałam gdzie. Ja chciałam do rodziców, do was. Myślałam, że jakoś dam radę, ale poszczęściło mi się i znaleźli mnie...
-Kto?
-Kojarzysz te dwie postaci z holo? Nie, to nie oni. Znalazła mnie inna para agentów imperium, zabrali, no i wysłali na szkolenie...Dlaczego? Nie mam pojęcia, też się zastanawiałam. Byłam trenowana, by infiltrować, usuwać niewygodnych dla Imperium ludzi. Ale zawsze pamiętałam o rodzinie. O mamie, tacie, o tobie. Sporo czasu minęło to fakt, ale dopiero teraz miałam możliwość skontaktowania się. Naprawdę mi przykro, że wcześniej nie mogłam.
-Ja...Rozumiem...Nie zrobili ci kompletnego prania mózgu, co? Czy dalej jesteś taka głupia? - Zaśmiała się Is, patrząc niepoważnie na swoją siostrę, która też się zaśmiała. Datapad tej drugiej nagle zawibrował.
-Przykro mi Is, ale nie mam już czasu. Muszę wracać. Do roboty. Przecież rozumiesz. - Isminah kiwnęła głową na znak, że przyjęła to do wiadomości.
Przytuliła siostrę tak mocno jak potrafi i sprzedała jej kopa w tyłek na powodzenie. Gdy jej "lustrzane odbicie" opuściło jej kryjówkę-dom, ta udała się ze zmęczenia do łóżka, nawet nie zmieniając ubioru na zdecydowanie wygodniejszą piżamę. Rozmyślała tak przez wiele godzin, o tym co będzie z nią i siostrą. Ale zmęczenie wzięło nad nią górę i zasnęła.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach