Na obu frontach II
Strona 1 z 1
Na obu frontach II
- Spoiler:
***
-Już bez żadnych rozstań. Obiecujesz? - Is wystawiła w kierunku swojej siostry mały palec, zawsze tak zawiązywały obietnice między sobą - krzyżując swoje małe palce. Bliźniaczka zrobiła to, na co czekała białowłosa. Po złożeniu obietnicy uśmiechnęła się i ją przytuliła.
-I oby nic nam nie stanęło na drodze. - Wtrąciła Ianna. Obie nie wiedziały, co za chwilę się wydarzy.
-Zaraz będziemy na Coruscant, chodź, pomożesz mi. - Is kiwnęła dłonią do swojej siostry, będąc już w kokpicie. Obie siedziały na fotelach, oczekując wyjścia z nadprzestrzeni. Gdy frachtowiec się wyłonił, ich oczom ukazał się wręcz załamujący widok. Coruscant było...otoczone. I to jeszcze przez nieznane statki. Is mimo znajomości na nowinkach technologicznych nie mogła określić w co w ogóle są wyposażone. Na pewno nie było to Imperium. A co dopiero Republika. Myśl nasuwała się jedna. Czas na nową wojnę. Spłoszona tym widokiem pani pilot zaczęła zawracać statek, zanim w ogóle zwróciła uwagę na frachtowiec.
-Co tu się dzieje... - wycedziła przerażona Is. To nie wyglądało dobrze i nie miało. Jej siostra też była zszokowana. Pilotka miała właśnie zapoznać swoją siostrę z kilkoma osobami z Tarczy, widocznie jej plany zostały trochę pokrzyżowane.
-N...Nie mam pojęcia, ale ja tam nie chcę wrócić...
-Ja też... - powiedziała Is.
***
Rok to kupa czasu. I wiele się w trakcie jego przemijania wydarzyło. Z relacji piratów, szmuglerów i innych podejrzanych typków z całej Galaktyki jasno wynika, że białowłose bliźniaczki pojawiały się wszędzie, poza Coruscant. Najczęściej bywały na Nar Shaddaa, gdzie dołączyły do małej grupy ruchu oporu, składającego się z przeciwników najeźdźcy. Tak po prostu zarówno Republika jak i Imperium sobie odpuściły? Obie strony nie podjęły walki, a tylko przyjęły sankcje nakładane przez najeźdźce, tym samym zadając cios w plecy wielu swoim wiernym obywatelom. To samo było z siostrami. Jedna była oddana Republice, druga Imperium i to im nie przeszkadzało, bo cenią sobie najbliższych. Małe dywersje, sabotaże i inne akcje - dla nich było to na porządku dziennym. W efekcie takich właśnie działań Is straciła lewą rękę, a będąc, jak narazie, bez pieniędzy, musi sobie radzić bez protezy. Mimo walki z wrogiem, białowłosa ciągle nie może zapomnieć o Elis, która bez słowa zniknęła. Przemyślała to wszystko i wzięła do siebie, chyba za bardzo. Uznała, że ta po prostu miała jej dość, prawie zamknęła się w sobie a znajomości zawierała za pośrednictwem siostry, z którą wszędzie się szwęda. Jednakże, nie potrzebowała wiele czasu aby otworzyć się przy nowych znajomych, ale jej samoocena drastycznie spadła. Po utracie ręki jest niemal odcięta od rzeczywistości, jej przyjaciele z ruchu oporu wspierają ją i robią co mogą, aby zdobyć pasującą protezę. Ale na to potrzeba czasu. W tym momencie, mimo wszystkich tych nerwów, trzeba stawiać opór.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Powrót do "normalności".
***
Poranek dla Is był naprawdę zaskakujący. Gdy tylko otworzyła oczy, cała grupa stała wokół niej, większość uśmiechnięta. Coś od niej chcieli i ona to wiedziała. Niezbyt rozgarnięta zapytała się o co chodzi, gdy z grupy wyłoniła się jej siostra prowadząca droida medycznego, który w ręku trzymał dobrej jakości implant ręki. Białowłosa się rozpłakała, wyskakując z łóżka, aby uściskać każdego z osobna...jedną ręką. Siostra zrobiła jej najlepszy prezent w życiu. Przynajmniej chwilowo zapomni o wszystkich swoich problemach i będzie mogła wrócić do normalnego życia. Operacja chwilę trwała przy sprzęcie jakim dysponowali, ale powiodła się. Implant ręki przyjął się naprawdę szybko, a znalazło się nawet trochę synth-skóry na pokrycie go, aby nie wyglądał tak źle. Bliźniaczka Is nie chciała się przyznać skąd to ma, powiedziała tylko, że ma znajomości i to powinno starczyć.
***
Na następny dzień zaplanowana została akcja. Wszystko przygotowane, każdy ma kilka baterii i pojemników z gazem w razie potrzeby. Is nie zapomniała o wypełnieniu plecaka szpicami i ładunkami elektrycznymi. Mieli zaatakować mniejszy posterunek i zabrać zapasy tym "złym". Bardzo prosty plan, wymyślony przez doświadczoną w tym zakresie Iannę. Cała grupa odwraca uwagę, gdy Is razem z siostrą się zakradają do sterowni posterunku, dają sygnał na gotowość i robią zwarcie, rozpraszając droidy i załogę przeciwnika. Wtedy przemykają do magazynu i pakując wszystko na podstawione speedery mają podlecieć w ustalone miejsce, skąd paczki zostaną transportowane do kryjówki. Plan wydaje się bardzo prosty, bo taki jest, ale realizacja go może być naprawdę ciężka szczególnie, gdy wróg ma znaczącą przewagę technologiczną.
***
Na dzień przed akcją Is była naprawdę szczęśliwa. Ciężko było jej bez ręki, była załamana, nie miała na nic ochoty ani siły, siostra musiała karmić ją na siłę. Odejście Elis połączone razem z tym naprawdę ją wykańczało, raz trzeba było ją odizolować, aby nic sobie nie zrobiła, bo chciała się zabić. Ale wreszcie się to zmieniło. Znowu jest, prawie, normalna. Zupełnie nie przejmuje się tym, że coraz bardziej przypomina droida niż człowieka. Najpierw implant w mózgu, teraz implant całej ręki...Nie ma już tyle szczęścia co kiedyś. Czasem zastanawia się, co przez ten czas stało się z Tarczą, co z nimi wszystkimi, czy wszyscy są cali. Uśmiechając się, ale mając jednocześnie łzę w oku, cicho powiedziała do siebie.
-Jakbym kogoś znalazła to bym wyściskała aż uduszę.
Skoczyła wspominać stare czasy i wzięła się do przygotowań na jutrzejszy wypad. Nic nie może pójść źle. Taką ma przynajmniej nadzieję.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Re: Na obu frontach II
Wszystko zapowiadało się dobrze. Każdy ruch zaplanowany, a to za sprawą Ianny, która jednak coś z bycia agentem Imperium wyniosła. Szybko poznała mocne i słabe strony swoich towarzyszy, co pozwoliło na opracowanie planu, który musiał się udać. Agentka sięgnęła po swój holokomunikator, dając znak oddziałowi.
-Jesteście gotowi? Mamy na to tylko jedno podejście. Nie możemy tego spartaczyć tak jak ostatnio.
Zabrak widoczny na holo zapytał się jakby kilku osób za sobą o to, czy słyszeli. Kiwnął głową na znak, że wszyscy przyjęli to do wiadomości. Czas zaczynać. Posterunek nie był aż tak dobrze strzeżony, co wydawało się bardzo podejrzane. Kilka osób przyjęło pozycje przed wejściem, dwóch snajperów rozstawiło się na wyższych punktach aby móc osłaniać z góry. Siostry już wchodziły do środka. Będąc tam, miały za zadanie uszkodzić generator, aby główna drużyna uderzeniowa zyskała przewagę, a przy okazji odwrócić uwagę wszystkich na posterunku od skradających się dziewczyn. Weszły w plątaninę korytarzy, w których musiały znaleźć punkt dostępu, z którego to mogłyby pobrać informacje o lokalizacji generatora placówki. Przeszukały już kilka, o dziwo, pustych pomieszczeń, trafiając wreszcie na pokój, który poza informacją lokalizacyjną generatora, wydawał się mieć z nim bezpośrednie połączenie. Is zdjęła swój plecak, wyjmując z niego przygotowany kilka dni wcześniej ładunek EMP. W jednej ręce trzymała blaster, w drugiej zaś ładunek. Wpakowała się do wentylacji, z której wyszła, tuż obok reaktora. W środku nie było prawie nikogo. Bardzo mała grupa Skytrooperów, z jednym Pretorianinem jako dowódcą. Wyglądało to, jakby mieli tu się rozstawić, aby pilnować tego punktu. Nie spodziewali się jednak ataku od flanki, dlatego Is wykorzystała swoją taktyczną przewagę. Prześlizgnęła się za nimi, miotając ładunkiem prosto w generator. Owa broń była zrobiona z delikatnego materiału, w wyniku czego wystarczył jej kontakt z innym ciałem po rzucie, by zareagować i się aktywować. Fala wyładowania elektrycznego przeszła po pomieszczeniu, wyłączając droidy w okolicy, ogółem, elektryczność. Teraz wszyscy musieli sobie poradzić bez elektroniki, która wspierała ich pancerze. Musieli zać się na swoje umiejętności i intuicję, bo było tam ciemno. Gdy Is wracała szybem, generator zapasowy zaczął się uruchamiać. Potrzebował trochę czasu na to, by się włączyć, dlatego siostry miały chwilę, aby przejść do magazynu. Mijając kolejne korytarze trafiły wreszcie do odpowiedniej sekcji posterunku. Wszystko było zapakowane w anty-grawitacyjne skrzynie, które było zdecydowanie łatwiej przenosić niż staromodne pakunki. Trzeba to przyznać, mimo, że są zimnokrwiści i mają tą przewagę technologiczną, to są głupi i łatwo ich okraść. Ładunek wyprowadziły na zewnątrz, gdzie czekały już podstawione przed chwilą śmigacze. Skrzynki podczepiły do pojazdów, udając się w wyznaczone miejsce. Oddział dalej dzielnie walczył. Co chwile leciał albo granat, albo padały kolejne strzały. Udało się. Kolejny cios wymierzony w przeciwnika. Nie mogli liczyć na wsparcie Republiki, a co dopiero Imperium. Obie strony z perspektywy politycznej bały się cokolwiek zrobić, po prostu się poddały. To właśnie przez to, ta komórka ruchu oporu powstała. Prawdziwi patrioci, którzy walczą jeszcze dla jakiejś idei, nie przyznają się już do przynależności do którejkolwiek ze stron. Są bezimienni, nieprzypisani żadnej ze stron. Są jak duchy. Pojawiają się i zaraz znikają, zostawiając za sobą tylko chaos.
Dziewczyny dotarły na miejsce. Był to stary warsztat, z którego zawartość paczek miała zostać przeniesiona do transportowca, którym zapasy przeniesione zostać mają do kryjówki. Drużyna już świętowała, gdy w jednej z paczek coś na dnie zaczęło świecić. Gdy reszta się odsunęła, zabrak z holo podszedł bliżej, aby to zbadać, bo, jak twierdził, był specjalistą w sprawach rozpoznawania sprzętu. Przyglądał się bliżej, chciał już wziąć do ręki to urządzenie, gdy te nagle eksplodowało, dezintegrując go zupełnie. Nic z niego nie została, nawet plama. Po prostu zniknął, jakby w ogóle nie istniał, nigdy. Reszta grupy nie mogła się otrząść, zaniemówili. Mieli szczęście, że to urządzenie nie znalazło sie na pokładzie transportowca, bo pewnie wszyscy by zginęli, a zapasy by zniknęły. Nie mieli wiele czasu na otrząśnięcie się, bo w tym momencie do warsztatu wparował oddział Skytrooperów, który otworzył ogień. Wszyscy dobyli broni, każdy znalazł prowizoryczną osłonę. Gdy Ianna strzelała naprawdę celnie, tak Is prawie nic nie mogła trafić. Za bardzo ją to trafiło. Znowu zniknął ktoś, kto był jej bliski. Cała ta grupa, oddział, są dla siebie jak rodzina. Mimo tego, że pochodzą z różnych planet, a nawet i stali po obu stronach barykady, dziś walczą o wspólne dobro, stawiając opór bezwzględnego najeźdźcy. Z początku takie poruszenie nie miało dla nich zupełnego sensu, ale teraz widzą ten cel. Is miała jeszcze jeden granat, którym miotła prosto w grupę droidów, które rozpadły się na części. Chwilowo mieli spokój, ale musieli szybko zwiewać. Wszyscy wpakowali się do transportowca, mieli niespodziewane szczęście. Przecież Wieczne Imperium może ich wszystkich zmiażdżyć od tak, tymczasem, nie bardzo się starają...Tak jakby chcieli, aby to wszystko się działo, jakby im na to pozwalali. Siedząc w transportowcu Is zabijała nudę oglądaniem własnego blastera.
-Poświęcił się dla naszej sprawy. Był dobry. Uczcimy jego pamięć. - Powiedziała Ianna do swojej siostry.
-Wiem, ale...To kolejna osoba, z którą miałam dobre relacje, był dobrym przyjacielem...I zginął, w mgnieniu oka. Muszę chyba przywyc do utraty bliskich. - Odparła dość obojętnie młoda białowłosa, spoglądając w podłogę smutnie.
-Najbardziej tęsknię za Tarczą. Za wszystkimi tymi, którzy tam byli. Dzięki nim uwierzyłam w siebie i zmieniłam się, na lepsze. Sall. Elis. Za wszystkimi tęsknię. - Dodała po chwili, skwaszona i bardziej smutna.
-Kiedyś ich znajdziesz. I nawet, jeśli nie sama, to ja Ci w tym pomogę. Zresztą, chętnie ich poznam. O ile jeszcze żyją. W co niewątpię, bo szanse, że przetrwali są dość...spore. - Skomentowała Ianna, która akurat położyła rękę na kolanie Is, kładąc głowę na jej ramieniu. Chyba po raz pierwszy tak czule przytuliła się do swojej siostry.
-A teraz, czas to wszystko rozpakować.
-Jesteście gotowi? Mamy na to tylko jedno podejście. Nie możemy tego spartaczyć tak jak ostatnio.
Zabrak widoczny na holo zapytał się jakby kilku osób za sobą o to, czy słyszeli. Kiwnął głową na znak, że wszyscy przyjęli to do wiadomości. Czas zaczynać. Posterunek nie był aż tak dobrze strzeżony, co wydawało się bardzo podejrzane. Kilka osób przyjęło pozycje przed wejściem, dwóch snajperów rozstawiło się na wyższych punktach aby móc osłaniać z góry. Siostry już wchodziły do środka. Będąc tam, miały za zadanie uszkodzić generator, aby główna drużyna uderzeniowa zyskała przewagę, a przy okazji odwrócić uwagę wszystkich na posterunku od skradających się dziewczyn. Weszły w plątaninę korytarzy, w których musiały znaleźć punkt dostępu, z którego to mogłyby pobrać informacje o lokalizacji generatora placówki. Przeszukały już kilka, o dziwo, pustych pomieszczeń, trafiając wreszcie na pokój, który poza informacją lokalizacyjną generatora, wydawał się mieć z nim bezpośrednie połączenie. Is zdjęła swój plecak, wyjmując z niego przygotowany kilka dni wcześniej ładunek EMP. W jednej ręce trzymała blaster, w drugiej zaś ładunek. Wpakowała się do wentylacji, z której wyszła, tuż obok reaktora. W środku nie było prawie nikogo. Bardzo mała grupa Skytrooperów, z jednym Pretorianinem jako dowódcą. Wyglądało to, jakby mieli tu się rozstawić, aby pilnować tego punktu. Nie spodziewali się jednak ataku od flanki, dlatego Is wykorzystała swoją taktyczną przewagę. Prześlizgnęła się za nimi, miotając ładunkiem prosto w generator. Owa broń była zrobiona z delikatnego materiału, w wyniku czego wystarczył jej kontakt z innym ciałem po rzucie, by zareagować i się aktywować. Fala wyładowania elektrycznego przeszła po pomieszczeniu, wyłączając droidy w okolicy, ogółem, elektryczność. Teraz wszyscy musieli sobie poradzić bez elektroniki, która wspierała ich pancerze. Musieli zać się na swoje umiejętności i intuicję, bo było tam ciemno. Gdy Is wracała szybem, generator zapasowy zaczął się uruchamiać. Potrzebował trochę czasu na to, by się włączyć, dlatego siostry miały chwilę, aby przejść do magazynu. Mijając kolejne korytarze trafiły wreszcie do odpowiedniej sekcji posterunku. Wszystko było zapakowane w anty-grawitacyjne skrzynie, które było zdecydowanie łatwiej przenosić niż staromodne pakunki. Trzeba to przyznać, mimo, że są zimnokrwiści i mają tą przewagę technologiczną, to są głupi i łatwo ich okraść. Ładunek wyprowadziły na zewnątrz, gdzie czekały już podstawione przed chwilą śmigacze. Skrzynki podczepiły do pojazdów, udając się w wyznaczone miejsce. Oddział dalej dzielnie walczył. Co chwile leciał albo granat, albo padały kolejne strzały. Udało się. Kolejny cios wymierzony w przeciwnika. Nie mogli liczyć na wsparcie Republiki, a co dopiero Imperium. Obie strony z perspektywy politycznej bały się cokolwiek zrobić, po prostu się poddały. To właśnie przez to, ta komórka ruchu oporu powstała. Prawdziwi patrioci, którzy walczą jeszcze dla jakiejś idei, nie przyznają się już do przynależności do którejkolwiek ze stron. Są bezimienni, nieprzypisani żadnej ze stron. Są jak duchy. Pojawiają się i zaraz znikają, zostawiając za sobą tylko chaos.
***
Dziewczyny dotarły na miejsce. Był to stary warsztat, z którego zawartość paczek miała zostać przeniesiona do transportowca, którym zapasy przeniesione zostać mają do kryjówki. Drużyna już świętowała, gdy w jednej z paczek coś na dnie zaczęło świecić. Gdy reszta się odsunęła, zabrak z holo podszedł bliżej, aby to zbadać, bo, jak twierdził, był specjalistą w sprawach rozpoznawania sprzętu. Przyglądał się bliżej, chciał już wziąć do ręki to urządzenie, gdy te nagle eksplodowało, dezintegrując go zupełnie. Nic z niego nie została, nawet plama. Po prostu zniknął, jakby w ogóle nie istniał, nigdy. Reszta grupy nie mogła się otrząść, zaniemówili. Mieli szczęście, że to urządzenie nie znalazło sie na pokładzie transportowca, bo pewnie wszyscy by zginęli, a zapasy by zniknęły. Nie mieli wiele czasu na otrząśnięcie się, bo w tym momencie do warsztatu wparował oddział Skytrooperów, który otworzył ogień. Wszyscy dobyli broni, każdy znalazł prowizoryczną osłonę. Gdy Ianna strzelała naprawdę celnie, tak Is prawie nic nie mogła trafić. Za bardzo ją to trafiło. Znowu zniknął ktoś, kto był jej bliski. Cała ta grupa, oddział, są dla siebie jak rodzina. Mimo tego, że pochodzą z różnych planet, a nawet i stali po obu stronach barykady, dziś walczą o wspólne dobro, stawiając opór bezwzględnego najeźdźcy. Z początku takie poruszenie nie miało dla nich zupełnego sensu, ale teraz widzą ten cel. Is miała jeszcze jeden granat, którym miotła prosto w grupę droidów, które rozpadły się na części. Chwilowo mieli spokój, ale musieli szybko zwiewać. Wszyscy wpakowali się do transportowca, mieli niespodziewane szczęście. Przecież Wieczne Imperium może ich wszystkich zmiażdżyć od tak, tymczasem, nie bardzo się starają...Tak jakby chcieli, aby to wszystko się działo, jakby im na to pozwalali. Siedząc w transportowcu Is zabijała nudę oglądaniem własnego blastera.
-Poświęcił się dla naszej sprawy. Był dobry. Uczcimy jego pamięć. - Powiedziała Ianna do swojej siostry.
-Wiem, ale...To kolejna osoba, z którą miałam dobre relacje, był dobrym przyjacielem...I zginął, w mgnieniu oka. Muszę chyba przywyc do utraty bliskich. - Odparła dość obojętnie młoda białowłosa, spoglądając w podłogę smutnie.
-Najbardziej tęsknię za Tarczą. Za wszystkimi tymi, którzy tam byli. Dzięki nim uwierzyłam w siebie i zmieniłam się, na lepsze. Sall. Elis. Za wszystkimi tęsknię. - Dodała po chwili, skwaszona i bardziej smutna.
-Kiedyś ich znajdziesz. I nawet, jeśli nie sama, to ja Ci w tym pomogę. Zresztą, chętnie ich poznam. O ile jeszcze żyją. W co niewątpię, bo szanse, że przetrwali są dość...spore. - Skomentowała Ianna, która akurat położyła rękę na kolanie Is, kładąc głowę na jej ramieniu. Chyba po raz pierwszy tak czule przytuliła się do swojej siostry.
-A teraz, czas to wszystko rozpakować.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Czas się bronić
- Spoiler:
Po rozpakowaniu paczek nadszedł czas świętowania kolejnego sukcesu. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że prowizoryczna kantyna w ich kryjówce się do tego nada. Siostry alkoholu odmówiły, podczas, gdy reszta wypiła symboliczne dwa toasty, jeden za sukces, a drugi ku pamięci ich towarzysza, poległego w boju. W trakcie zabawy, znikąd, główny komputer wszczął alarm. Ktoś nieautoryzowany zbliżał się do kryjówki. Is wzięła ze sobą siostrę i poszły to sprawdzić.
Komputer pokazał dwa niezidentyfikowane statki. Obie siostry nie zastanawiały się długo, miały jeszcze chwilę na przygotowanie defensywy. To na pewno była odsiecz za wszystkie ich wyczyny. Trzeba było przerwać świętowanie, co nieco wzburzyło ich towarzyszy po odrobinie alkoholu, ale zrozumieli o co chodzi. Is zeszła na dół, gdzie aktywowała systemy obronne. Zwykły apartament zmienił się nagle w fortecę, którą trzeba było bronić przed nadchodzącym wrogiem. Każdy miał z góry przydzielone zadanie. Ianna opracowywała taktykę, gdy Is zajmowała się realizowaniem jej - rozstawiała ludzi po kątach, droidy przy wszystkich możliwych wejściach, a także automatyczne wieżyczki. Puste paki po skradzionym sprzęcie wykorzystano jako osłonę.
Wróg był już blisko. Oba transportowce podleciały, wypuszczając przy głównym wejściu sporą grupę droidów Wiecznego Imperium...I jedną postać, w złotej zbroji. Owa postać trzymała w ręku miecz świetlny, o niebieskim ostrzu. Wszyscy pomyśleli o tym samym. Słaba Republika, zamiast stawiać opór, dołączyła do wroga, a Jedi, nie chcąc walczyć do nich dołączyli. Taka była ich teoria. Owy rycerz stał z boku i koordynował ruchami droidów, które nacierały na kryjówkę. Wymiana ognia na tej planecie chyba nigdy nie była tak ostra, bowiem obie strony sobie nie odpuszczały i używały wszystkiego, co mają. Za barykadami, poza ludźmi oczywiście, było sporo arsenału. Nie musieli w ten sposób przeładowywać broni, zamiast tego brali kolejną. Barykada podzielona była na trzy części - lewo, prawo i wejście. Przy każdej była jedna osoba, która uzupełniała amunicję w odrzuconej do tyłu broni, w ten sposób dając szansę walczącym. Droidy padały jeden za drugim, ale transportowce krążyły, ciągle dostarczając kolejne jednostki. Apartament coraz bardziej przypominał złomowisko, niż miejsce, w którym jeszcze nie tak dawno żyła grupa patriotów. Przeciwnicy rebeliantów walczyli nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Łamano ich morale na wszelakie sposoby, próbując ich podpuszczać, lub paląc flagi niedaleko ich pozycji. Grupa, której dowodziła Is wycofała się do środka, za działo blasterowe, które włączono razem z polem siłowym. To da im trochę czasu na omówienie nowej taktyki.
-Musimy jakoś ich odeprzeć. - Powiedziała białowłosa.
-Co ty nie powiesz? Oni w ogóle się nie kończą, za to nasza amunicja tak. Jaki masz pomysł? - zapytał nieco zwątpiony żołnierz.
-Trzeba zniszczyć transportowce, kiedy będą dostarczać kolejne droidy. Naszpicujemy jeden z naszych statków materiałami wybuchowymi i puścimy go w tamtym kierunku, gdy transportowce będą niedaleko. Wybuch nie może być duży, bo i nas zmiecie. Ja się tym zajmę.
Is wybiegła czym prędzej w kierunku hangaru, znajdującego się w dolnej części apartamentu, po drodze zahaczając o magazyn, z którego zgarnęła trochę granatów i bombę. Wbiegła do transportowca, w którym to wszystko zostawiła i ustawiła autopilota na współrzędne tuż przy lądowisku obok głównego wyjścia. Uciekła z jego pokładu, wracając do walczącego już oddziału.
-Wszyscy za osłonę! - krzyknęła już w progu, gdy z góry nagle usłyszeć można było wybuch. Jeden z broniących padł, upuszczając wyrzutnię rakiet, która schodami poturlała się pod nogi Is. Ianna dalej dzielnie strzelała, eliminując kolejne droidy. Zostało ich jeszcze wiele.
-Mamy szansę, przyłóżcie się do tego! - krzyknęła Ianna, motywując tym resztę do przejścia w ofensywę. Przeskoczyli przez barykadę przy głównym wejściu i wrócili do pierwotnych pozycji, gdzie tym razem leżało sporo blasterów, z których korzystały droidy. Niektórzy z tego skorzystali, bo była to naprawdę dobra broń. Droidów było coraz mniej, a ich dowódca jakby przyłączył się do walki. Resztkami swoich podwładnych cisnął w grupę, tym samym mordując kolejne dwie osoby. Rebeliantów została już garstka.
-Jak mamy z nim walczyć?! - Krzyknęła Is do siostry, która pruła czym może w rycerza.
-Mam pomysł. Ale musimy się wycofać. Wszyscy.
I tak się stało. Wszyscy się cofnęli, poza Ianną.
-Co ty robisz?! - spanikowała Is.
-Podaj mi wyrzutnię, leży za tobą. - odparła spokojnie jej siostra, która już po chwili miała w ręku wyrzutnię rakiet. Wcisnęła przycisk na panelu, drzwi się zamknęły.
-Uciekaj, mi do niej dołączymy. - Powiedział jeden z żołnierzy, który otworzył drzwi i szturmem razem z innymi rzucili się pomóc siostrze Is, która przyglądała się jeszcze chwilę, jak kolejny z nich pada. Nie chciała już więcej widzieć, jak jej bliscy odchodzą, dlatego podjęła trudną dla siebie decyzję i pobiegła w stronę hangaru, skąd zabrała transportowiec i uciekła, w zupełnie przeciwnym kierunku, bo do niższej części.
W dolnych sektorach Nar Shaddaa Is spędziła kilka dni. Dzięki oszczędnościom udało jej się wykupić szmuglera, który miał ją przerzucić na planetę, która nie jest tknięta przez Wieczne Imperium. Jej "wybawca" wspominał coś o bezpiecznym sektorze, jednak jest to obszar, w którym planety nie są aż tak cywilizowane, jakby mogło się wydawać. Spędzili ze sobą kilka standardowych dni, pomyślnie przemycając Is na planetę, będącą wielkim lasem, pełnym życia i ruin. Jako, że na tej planecie bywał kilka razy, dał jej wskazówki, gdzie szukać schronienia, jak ogólnie sobie poradzić na tym bezludziu. Nie przeżywała tego jakoś wielce, najbardziej jej szkoda, że znowu rozstała się z siostrą. Ale łatwiej będzie jej z nią się skontaktować, niż wcześniej. I to zrobi, jak tylko pozna tę planetę lepiej, a może nawet zyska nowych przyjaciół.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Nowe życie
- Spoiler:
***
Obudziła się wczesnym porankiem następnego dnia. Sen był spokojny, nic go jej nie przerywało. Z plecaka wyjęła pojemnik, w którym miała wojskową rację żywnościową. Podzieliła ją w taki sposób, aby jej reszta starczyła do końca dni, bo porcji wiele nie miała. Zjadła prowizoryczne śniadanie i rozłożyła się wygodnie pod kamienną ścianą. Zostawiła lampę nad głową, na swojego rodzaju półce, przyglądając się roślinom wokół niej. Lampa razem z nimi dawała naprawdę bajkowy efekt, ponieważ rośliny, na swoich liściach, również wydawały się dawać światło. Przyglądając się florze tej planety zaczęła mieć przebłyski. Kiedyś do podobnego miejsca zabierała ją Elis w czasie rehabilitacji, gdzie pomagała jej wrócić na równe nogi. Olśniło ją. Jest na Yavinie, jest niby na plus, bo przynajmniej nie jest aż tak zagubiona. Ten dzień postanowiła spędzić w jaskini na odkrywaniu jej sekretów i być może znalezieniu wyjścia, gdzieś z drugiej strony, gdzie, ma nadzieję, znajdzie kogoś przyjaźnie nastawionego do niej.
Po dniu kręcenia się po jaskini doszła do małego strumyka, gdzie uzupełniła zapasy wody. Cofnąć niby się jeszcze mogła, ale czuła, że jest coraz bliżej wyjścia z zupełnie innej strony. Nie chciała z tego rezygnować, w razie czego zawsze ma blaster, aby się obronić. Wzięła kilka łyków świeżej wody, gdy nagle usłyszała coś, w głębi jaskini. Był to szmer świadczący nie o obecności zwierząt czy innych bestii, a innych ludzi. Ktoś tam był! Ekscytacja wzięła nad nią chwilowo górę, ale opanowała się w odpowiednim momencie, bo mogła to przypłacić życiem. Głosy nie wydawały jej się znajome, ale za to z tych szmerów wyciągnęła kilka zdań, z których łatwo szło wywnioskować, że do czynienia ma z użytkownikami mocy. Wolała ich unikać, szczególnie w tym momencie. Równie dobrze mogła się przesłyszeć, albo poza nią są tu jacyś obłąkańcy. Stała nieruchomo, z blasterami w rękach, czekając, aż głosy ucichną i będzie mogła pewnie ruszyć przed siebie. Mijała minuta za minutą, a głosy nie cichły, co powoli doprowadzało ją do szału. Najchętniej by stąd wybiegła, ale nie powinna marnować sił. Gdy nareszcie doczekała się ciszy, przeszła przez strumień, siadając na jego brzegu , gdzie otworzyła wyporcjowany posiłek, który zjadła jako obiad. Pełna sił ruszyła przed siebie, dalej odkrywając tajemnice tej jaskini, z której wkrótce na pewno znajdzie wyjście...
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Re: Na obu frontach II
Ianna, mimo wyczerpującej walki z Rycerzem Zakuul poradziła sobie. Wręcz cudem wykaraskała się z tej walki, która wydawała się bardzo jednostronna. Dla niej był to brutalny pojedynek. Owy Rycerz w ogóle nie okazywał litości, dlatego chciała mu zapłacić za zamordowanie jej towarzyszy. Gdy padł pod jej nogami, oddała w niego sporą serię strzałów, dla upewnienia się, że nie wstanie. Walka dobiegła końca, więc za cel obrała sobie odnalezienie Is. Przebiegła przez apartament, gnając w dół budynku, aż do małego portu, skąd wzięła taksówkę na niższe poziomy. Tam przeczekała kilka dni w ukryciu, aż cała sytuacja ucichnie. Gdy tak się stało, udała się do jednej z tych kantyn, gdzie mówi się o nowościach z całej Galaktyki. Będąc tam, wynajęła tego samego szmuglera co Is, aby przewiózł ją tam, gdzie w sumie ją samą. Wytłumaczyła mu, że to była jej siostra, a za taką zapłatę nie chciał się wykłócać i przystał na warunki. Zabrał ją na Yavin, wysadzając ją nawet w tym samym miejscu, co jej bliźniaczkę. Skalny klif, na którym było płasko, a nawet sporo miejsca. Ianna wyszła ze statku, dziękując przyjaznym pożegnaniem, czyli, po prostu uściskając dłoń. Rozejrzała się, przede wszystkim podziwiając krajobraz ze skraju zbocza, na którym się znajdowała. Wiedziała, że z pomocą szkolenia i sprzętu, jakim teraz dysponuje znajdzie wszelkie ślady po swojej siostrze.
Rozejrzała się jeszcze do okoła, czy aby na pewno nie ma wyraźnych sygnałów od Is. Dostrzegła obóz, od dawna opuszczony. Przy jednym z namiotów brakowało śpiwora. Na pewno wzięła go siostra, albo kto inny. To się jeszcze okaże. Kolejne poszukiwania. Tym razem przeszła za kamienną ściankę, która przysłaniała wejście do jaskini. Wróciła jednak na krawędź, z której się rozglądała, by jeszcze raz się przyjrzeć. Nagle usłyszała za sobą szelest, który natychmiast postanowiła zbadać. Chwyciła swoją jedyną broń - ciężki karabin blasterowy. Sprawował się dobrze. Zaczęła oglądać okolicę w poszukiwaniu zagrożenia, ale takiego nie dostrzegła. Być może coś kryło się w krzakach. Podeszła do jednej z roślin, odsuwając jej liście, wśród których ujrzała małe zwierzątko, jedno z lokalnych. Nie miała serca robić mu krzywdy ale i na tyle rozumu, by go nie dotykać, bo być może w okolicy jest albo jego rodzic, lub gorzej, całe stado. Z tego powodu wróciła za ścianę i weszła do jaskini, którą naprawdę zwinnie i szybko zaczęła zwiedzać. Z blasterem w ręce. Dla własnego bezpieczeństwa. Stawiała każdy krok ostrożnie, aby wytwarzać jak najmniej hałasu. W pewnym momencie, coś niespodziewanie ją szarpnęło.
-Co ty robisz?! - usłyszała znajomy głos.
-Is, co TY tu robisz?
-Chowam się...Poza nami ktoś tu jest. Nie mam pojęcia kto i wolę nie wiedzieć. Chcę tu przeczekać jakiś czas, aż ten ktoś sobie pójdzie.
Obie się uścisnęły, nie widziały się tylko kilka dni, ale dla obu była to wieczność. Nie rozmawiały ze sobą, bo ich rozmowa mogła być słyszana. Siedziały w jakimś głębieniu w ścianie, jakby, korytarzu, gdzie było kompletnie ciemno. Is nagle wyjęła z plecaka kolejną rację żywnościową, której zawartość podzieliła po równo i razem z siostrą zaczęła jeść. Obie opowiedziały sobie, jak to się stało, że się tu znalazły. Po przedstawieniu swoich historii, zgodnie stwierdziły, że są na tyle zmęczone, że wypadałoby odpocząć, dlatego Wcisnęły się jakoś do śpiwora i zasnęły, oczekując nowego, oby lepszego dnia.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Re: Na obu frontach II
Obudziły się nad rankiem. Dalej były w jaskini, a wszystko wokół było ledwo widoczne przez panujący tu mrok. Is sięgnęła po latarkę, oświetlając sobie zawartość plecaka, z którego wyjęła kolejną rację żywnościową. Podzieliła ją na tyle, aby jeszcze coś zostało na potem. Po przygotowaniu posiłku obie dziewczyny zaczęły się nim zajadać, jakby to było najlepsze co w życiu jadły. Przez warunki musiały nauczyć się oszczędności, dlatego, gdy piły, to wodę trzymały w ustach jeszcze przez długi czas, aby gardło było nawilżone tak długo jak tylko się da.
-Musimy ruszyć dalej. Nawet jeśli ktoś tam jest, to trzeba podjąć ryzyko i spytać się o drogę. - Powiedziała Ianna do siostry.
-W sumie masz rację...Ja pójdę, ale błagam Cię, w razie czego osłaniaj mnie, gdyby miało dojść do...No wiesz czego.
-Wiem. Spokojnie, ze mną nic Ci się nie stanie!
Obie się uśmiechnęły i przytuliły do siebie, kończąc śniadanie. Gdy do tego doszło zaczęły zbierać swoje rzeczy i wyszły spowrotem na "drogę", którą tu przyszły. Po jaskini nagle rozniósł się dziecięcy płacz, co dla sióstr wydawało się najpierw przerażające, a potem zgodnie uznały to tylko za początek wariactwa, co wcale ich nie pocieszało. Niechętnie, ale zaczęły iść w kierunku źródła dźwięku, w nadzieji, że spotkają tam kogokolwiek. Powoli mijały kolejne korytarze, gdy im oczom ukazała się naprawdę spora część jaskini. Było w niej pełno miejsca, w sklepieniu była wyrwa, a wszędzie pełno było widać pozostałości po jakiejś budowli. Odgłos był coraz głośniejszy, co dla nich jasno świadczyło, że są blisko. Szukając dokładnej lokalizacji tego dźwięku Is natknęła się na zakapturzoną postać, która trzymała dziecko. Sięgnęła po blaster, mierząc w podłogę, narazie, dla własnego bezpieczeństwa. Każdy kolejny krok stawiała uważnie.
-K...Kim jesteś i co tu robisz? - Spytała niepewnie Is, zbliżając się do zakapturzonej postaci, która z początku wydawać by się mogło nie przejęła się jej obecnością.
-S-Słyszysz?! Nie chcę cię skrzywdzić, a chcę tylko dowiedzieć się, jak stąd wyjść. Jestem zmęczona ciągłym błądzeniem po tym miejscu.
Postać w szatach widząc, jak Is próbuje zajść ją od boku odwróciła się i zaczęła śpiewać kołysankę. Białowłosa spojrzała na nią dziwnie, głos był znajomy, ale nie mogła go zidentyfikować z nikim. Między nimi doszło do krótkiej wymiany zdań, gdy nagle tę młodszą olśniło. Rozmawiała z osobą, która tak dawno temu ją opuściła bez słowa. Coś w niej drgnęło. Z jednej strony radość, że ją odnalazła, a z drugiej gniew za zniknięcie od tak.
-Czemu nic mi nie powiedziałaś Elis? Ja...Ja ciągle myślałam, że to przeze mnie, że coś jest ze mną nie tak...Dlaczego?
-Nie zrozumiałabyś. Nawet jeśli bym Ci powiedziała, to i tak nie zrozumiesz. - Odparła zupełnie poważnie Elisias, nie zdejmując kaptura, a przyglądając się śpiącemu dziecku. Is podeszła od boku. Widząc, w jaki sposób je trzyma, natychmiast uknuła teorię.
-A więc to tak? Uciekłaś przez dziecko? Ty mnie - w tym momencie Elis powtórzyła jeszcze raz swoje słowa. Między nimi doszło do kolejnej wymiany zdań w tym temacie. Is nie wytrzymała i przytuliła się do Elis, opowiadając jej też o tym, jak ciężki był dla niej ostatni rok. Sarkazmem. Ironicznie się uśmiechała mówiąc o utracie ręki, kolejnych bliskich osób. Rozmawiały jeszcze przez długi czas, białowłosa próbowała pojąć tłumaczenia jej dawnej towarzyszki, nie zdziwiło jej nawet to, gdy dowiedziała się o tym, że to dziecko jest tak naprawdę Wiris, bo po tym, co zobaczyła w trakcie rytuału, była w stanie uwierzyć w wszystko. Na koniec rozmowy znowu się przytuliła, a nawet ją pocałowała, bez powodu, po prostu poczuła, że musi to zrobić.
-Poczekajcie gdzieś niedaleko. Wistara niedługo powinna wrócić z polowania, zaprowadzi was do świątyni, gdzie możecie zostać tak długo jak chcecie. Ja wrócę w odpowiednim czasie, najpierw muszę znaleźć schronienie dziecku. - powiedziała Elis do idącej wolnym krokiem Is.
-Oby. Nie mam zamiaru czekać kolejny rok...Ale wierzę Ci na słowo. - Odparła białowłosa, w trakcie chodu odwracając głowę. Wróciła do swojej siostry, z którą przysiadły obok strumyka i zaczęły rozmawiać o tym wszystkim, co się tam wydarzyło, oczekując przyjścia Wistary.
-Musimy ruszyć dalej. Nawet jeśli ktoś tam jest, to trzeba podjąć ryzyko i spytać się o drogę. - Powiedziała Ianna do siostry.
-W sumie masz rację...Ja pójdę, ale błagam Cię, w razie czego osłaniaj mnie, gdyby miało dojść do...No wiesz czego.
-Wiem. Spokojnie, ze mną nic Ci się nie stanie!
Obie się uśmiechnęły i przytuliły do siebie, kończąc śniadanie. Gdy do tego doszło zaczęły zbierać swoje rzeczy i wyszły spowrotem na "drogę", którą tu przyszły. Po jaskini nagle rozniósł się dziecięcy płacz, co dla sióstr wydawało się najpierw przerażające, a potem zgodnie uznały to tylko za początek wariactwa, co wcale ich nie pocieszało. Niechętnie, ale zaczęły iść w kierunku źródła dźwięku, w nadzieji, że spotkają tam kogokolwiek. Powoli mijały kolejne korytarze, gdy im oczom ukazała się naprawdę spora część jaskini. Było w niej pełno miejsca, w sklepieniu była wyrwa, a wszędzie pełno było widać pozostałości po jakiejś budowli. Odgłos był coraz głośniejszy, co dla nich jasno świadczyło, że są blisko. Szukając dokładnej lokalizacji tego dźwięku Is natknęła się na zakapturzoną postać, która trzymała dziecko. Sięgnęła po blaster, mierząc w podłogę, narazie, dla własnego bezpieczeństwa. Każdy kolejny krok stawiała uważnie.
-K...Kim jesteś i co tu robisz? - Spytała niepewnie Is, zbliżając się do zakapturzonej postaci, która z początku wydawać by się mogło nie przejęła się jej obecnością.
-S-Słyszysz?! Nie chcę cię skrzywdzić, a chcę tylko dowiedzieć się, jak stąd wyjść. Jestem zmęczona ciągłym błądzeniem po tym miejscu.
Postać w szatach widząc, jak Is próbuje zajść ją od boku odwróciła się i zaczęła śpiewać kołysankę. Białowłosa spojrzała na nią dziwnie, głos był znajomy, ale nie mogła go zidentyfikować z nikim. Między nimi doszło do krótkiej wymiany zdań, gdy nagle tę młodszą olśniło. Rozmawiała z osobą, która tak dawno temu ją opuściła bez słowa. Coś w niej drgnęło. Z jednej strony radość, że ją odnalazła, a z drugiej gniew za zniknięcie od tak.
-Czemu nic mi nie powiedziałaś Elis? Ja...Ja ciągle myślałam, że to przeze mnie, że coś jest ze mną nie tak...Dlaczego?
-Nie zrozumiałabyś. Nawet jeśli bym Ci powiedziała, to i tak nie zrozumiesz. - Odparła zupełnie poważnie Elisias, nie zdejmując kaptura, a przyglądając się śpiącemu dziecku. Is podeszła od boku. Widząc, w jaki sposób je trzyma, natychmiast uknuła teorię.
-A więc to tak? Uciekłaś przez dziecko? Ty mnie - w tym momencie Elis powtórzyła jeszcze raz swoje słowa. Między nimi doszło do kolejnej wymiany zdań w tym temacie. Is nie wytrzymała i przytuliła się do Elis, opowiadając jej też o tym, jak ciężki był dla niej ostatni rok. Sarkazmem. Ironicznie się uśmiechała mówiąc o utracie ręki, kolejnych bliskich osób. Rozmawiały jeszcze przez długi czas, białowłosa próbowała pojąć tłumaczenia jej dawnej towarzyszki, nie zdziwiło jej nawet to, gdy dowiedziała się o tym, że to dziecko jest tak naprawdę Wiris, bo po tym, co zobaczyła w trakcie rytuału, była w stanie uwierzyć w wszystko. Na koniec rozmowy znowu się przytuliła, a nawet ją pocałowała, bez powodu, po prostu poczuła, że musi to zrobić.
-Poczekajcie gdzieś niedaleko. Wistara niedługo powinna wrócić z polowania, zaprowadzi was do świątyni, gdzie możecie zostać tak długo jak chcecie. Ja wrócę w odpowiednim czasie, najpierw muszę znaleźć schronienie dziecku. - powiedziała Elis do idącej wolnym krokiem Is.
-Oby. Nie mam zamiaru czekać kolejny rok...Ale wierzę Ci na słowo. - Odparła białowłosa, w trakcie chodu odwracając głowę. Wróciła do swojej siostry, z którą przysiadły obok strumyka i zaczęły rozmawiać o tym wszystkim, co się tam wydarzyło, oczekując przyjścia Wistary.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Re: Na obu frontach II
Mirialianka zaprowadziła obie białowłose na miejsce. Ruiny nie zmieniły się tak bardzo od czasu, kiedy Is była tam ostatnio. Krajobrazy wywołujące wspomnienia, miejsca, które utkwiły jej w pamięci. To wszystko to dobre wspomnienia. Najchętniej to wróciłaby do tamtych czasów, kiedy w Galaktyce było spokojniej, gdy ieczne Imperium nie zaczynało swoich podbojów. Doskonale pamięta też dzień jak jej relacje z Elis zupełnie się zmieniły. Jej miecz świetlny nie do końca chciał działać, bateria była przestarzała. Białowłosa zaoferowała jej wtedy bezinteresowną pomoc. Zaczęły więcej ze sobą rozmawiać i wtedy to się jakoś potoczyło. To właśnie tamtego dnia Elis zabrała ją pierwszy raz na Yavin IV. Mijała kolejne znane sobie miejsca z delikatnym uśmiechem na twarzy. Wistara zostawiła je w głównej części świątyni, wracając do swoich zajęć. Nie zmieniło się tutaj tak dużo, Is wiele szczegółów pamiętała, więc korzystając z okazji zaczęła oprowadzać siostrę. Obie odkrywały kolejne zakątki tego miejsca, co zajmowało im dni, ale nie miały nic lepszego do roboty. Czasami szły nieco bardziej w las, lub na klif, pooglądać widoki, które przedstawiały głównie inne świątynie wśród wysokich drzew. Z jednej strony były odcięte od świata, rozmawiały tylko ze sobą, raz na jakiś czas z Wistarą, gdy ta nie miała żadnego zajęcia, z drugiej, mogły odpocząć od tego co się dzieje w innych częściach Galaktyki, takie przypadkowe wakacje. Miało to swoje minusy. Ciężej było z zapasami typu nowa bateria do blastera, albo napełnienia pojemnika z gazem do tej broni. Otaczającej je z każdej strony ciszy i natury nic nie wydawało się przerwać, sprawiało to wrażenie bariery, która chroniła je obie przed warunkami planety i wszystkim, co poza nią się działo. Poza odkrywaniem zakątków świątyni, eksplorowaniem pobliskiej jaskini i lasu, lubiły też wspominać stare czasy i wymieniać się historiami z okresu, gdy się nie widziały. Dzięki temu Is nie przejmowała się tym, kiedy Elis powróci, mogła skupić się na sobie, siostrze i teraźniejszości. I to właśnie robi.
Isminah- Smuggler
- Liczba postów : 173
Join date : 24/12/2015
Age : 26
Skąd : tak
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach