Prolog (Tarcza i Ostrze)
Strona 1 z 1
Prolog (Tarcza i Ostrze)
Wiele ostatnio się wydarzyło. Wieczne Imperium - Zakuul przejęło władzę nad galaktyką tak nagle, że trudno było nawet cokolwiek zrobić, by temu zapobiec. Zginęły miliony istnień, a Wieczna Flota pojawiała się zawsze tam, gdzie była potrzebna i zawsze na czas. Nie było mowy o buntach, pospolitych ruszeniach, rebeliach.
Tarczę również rozwiązano, z polecenia Najwyższego Kanclerza. Organizacja stanowiła zbyt wielkie zagrożenie dla Zakuul, a Republika nie chciała ryzykować otwartego konfliktu zbrojnego z czymś, czego nie dało się pokonać. Żołnierzy z oddziału 303 rozdzielono po różnych jednostkach, aby nie mogli ze sobą współpracować. To, co nazywało się teraz armią było tworem powołanym przez Kanclerza. Ale ich celem nie była walka z Zakuul - mieli za zadanie bawić się w strażników miejskich, walczyć z piratami i udawać, że nic złego nie dzieje się w Galaktyce. Ale działo się. Widać było to po zmianach w kadrach, wielu generałów i pułkowników zostało skazanych na śmierć, tak samo jak wielu jedi. Wszystko po to, by nie prowokować nieskończenie potężnego wroga.
Shurri siedziała w kantynie. Dzień spędziła na patrolowaniu miasta. Znów powróciła do rangi szeregowej a to ze względu na fakt współpracy z Tarczą. Do tego całe społeczeństwo zdążyło Tarczę znienawidzić za to, że swoimi działaniami ściągnęli uwagę Zakuul nie tylko na Coruscant ale i całą Republikę. Sączyła drinka, rozglądając się po przyciemnionym, zadymionym pomieszczeniu. Towarzysze z jej nowego oddziału niezbyt przychylnie na nią patrzyli. Jako były członek Oddziału 303 mogła przecież stanowić zagrożenie i sprawić, że ten delikatny rozejm, jaki Republice wydawało się, że nastał, legnie w gruzach. Wiedziała dobrze jednak, że wszystko to bzdura wymyślona w celu uspokojenia ludu. Najchętniej nakopałaby nowemu kanclerzowi do dupy.
Z rozmyślań o tym, jak przyjemnie byłoby gdyby jej ciężki but i miękka dupa kanclerza, a także jego doradcy którego sam kanclerz zdawał się traktować jak bożyszcze, się w końcu spotkały, wyrwali ją żołnierze którzy weszli właśnie do kantyny. Rozmawiali głośno i z entuzjazmem o zbliżającej się egzekucji najważniejszych członków Tarczy. A więc jednak, więzienie ich nie wchodziło w grę, Republika zabijając tych, którzy walczyli w jej obronie chciała się odwdzięczyć za okazaną pomoc. Zacisnęła pięść. Wstała od swojego stolika, ruszyła w kierunku wyjścia, przy okazji trącając ramieniem jednego z żołnierzy. Kiedy ten chciał jej coś powiedzieć, po prostu zdzieliła go w zęby. Znała go, był z jej oddziału, miał rangę kaprala i myślał, że może wszystko.
- Szeregowa Shurr, proszę tu natychmiast wracać! - usłyszała za plecami, kiedy kapral pozbierał się po tym, co właśnie się wydarzyło. - To rozkaz!
- Mam gdzieś twoje rozkazy, kapralu - rzuciła lekko i wyszła na zewnątrz.
Tak, właśnie postanowiła, że rozkazy tego śmiesznego tworu szumnie nazywanego armią są nic nie warte. Prawdziwe rozkazy wydawał generał Sindo, kiedy wrzeszczał na nią, bo zdradziła informację na temat stanu jego zdrowia, albo kiedy śmiała się z niego, gdy ten był ranny i kazał robić jej pompki. Prawdziwe rozkazy pochodziły z ust jej przełożonych z Tarczy. Wyciągnęła z kieszeni swój imperialny datapad. Wysłała wiadomość:
"Hoth. Wysyłam współrzędne".
Nie wiedziała, co z tego wyniknie, nie miała pojęcia, jak wielu członków Tarczy chce ryzykować. Ale nie mogła pozwolić na to, by ludzie, którzy nauczyli ją szacunku do siebie nawzajem i pomogli zrozumieć słowo "przyjaźń" tak po prostu zostali zgładzeni.
- Nie na mojej służbie - powiedziała głośno.
Na Hoth, jak zwykle panował przenikliwy chłód. Shurri podjechała swoim ścigaczem do statku znajdującego się pod dużą formacją z lodu i skał. Miejsce dobre na kryjówkę. Kuląc się z zimna weszła do środka. Jedyną osobą, którą zastała, był Miralt. Padawan, który nie zdążył zostać Rycerzem Republiki przez atak Wiecznego Imperium. Miała w głowie ułożony plan. Teraz trzeba było czekać na pozostałych...
Tarczę również rozwiązano, z polecenia Najwyższego Kanclerza. Organizacja stanowiła zbyt wielkie zagrożenie dla Zakuul, a Republika nie chciała ryzykować otwartego konfliktu zbrojnego z czymś, czego nie dało się pokonać. Żołnierzy z oddziału 303 rozdzielono po różnych jednostkach, aby nie mogli ze sobą współpracować. To, co nazywało się teraz armią było tworem powołanym przez Kanclerza. Ale ich celem nie była walka z Zakuul - mieli za zadanie bawić się w strażników miejskich, walczyć z piratami i udawać, że nic złego nie dzieje się w Galaktyce. Ale działo się. Widać było to po zmianach w kadrach, wielu generałów i pułkowników zostało skazanych na śmierć, tak samo jak wielu jedi. Wszystko po to, by nie prowokować nieskończenie potężnego wroga.
Shurri siedziała w kantynie. Dzień spędziła na patrolowaniu miasta. Znów powróciła do rangi szeregowej a to ze względu na fakt współpracy z Tarczą. Do tego całe społeczeństwo zdążyło Tarczę znienawidzić za to, że swoimi działaniami ściągnęli uwagę Zakuul nie tylko na Coruscant ale i całą Republikę. Sączyła drinka, rozglądając się po przyciemnionym, zadymionym pomieszczeniu. Towarzysze z jej nowego oddziału niezbyt przychylnie na nią patrzyli. Jako były członek Oddziału 303 mogła przecież stanowić zagrożenie i sprawić, że ten delikatny rozejm, jaki Republice wydawało się, że nastał, legnie w gruzach. Wiedziała dobrze jednak, że wszystko to bzdura wymyślona w celu uspokojenia ludu. Najchętniej nakopałaby nowemu kanclerzowi do dupy.
Z rozmyślań o tym, jak przyjemnie byłoby gdyby jej ciężki but i miękka dupa kanclerza, a także jego doradcy którego sam kanclerz zdawał się traktować jak bożyszcze, się w końcu spotkały, wyrwali ją żołnierze którzy weszli właśnie do kantyny. Rozmawiali głośno i z entuzjazmem o zbliżającej się egzekucji najważniejszych członków Tarczy. A więc jednak, więzienie ich nie wchodziło w grę, Republika zabijając tych, którzy walczyli w jej obronie chciała się odwdzięczyć za okazaną pomoc. Zacisnęła pięść. Wstała od swojego stolika, ruszyła w kierunku wyjścia, przy okazji trącając ramieniem jednego z żołnierzy. Kiedy ten chciał jej coś powiedzieć, po prostu zdzieliła go w zęby. Znała go, był z jej oddziału, miał rangę kaprala i myślał, że może wszystko.
- Szeregowa Shurr, proszę tu natychmiast wracać! - usłyszała za plecami, kiedy kapral pozbierał się po tym, co właśnie się wydarzyło. - To rozkaz!
- Mam gdzieś twoje rozkazy, kapralu - rzuciła lekko i wyszła na zewnątrz.
Tak, właśnie postanowiła, że rozkazy tego śmiesznego tworu szumnie nazywanego armią są nic nie warte. Prawdziwe rozkazy wydawał generał Sindo, kiedy wrzeszczał na nią, bo zdradziła informację na temat stanu jego zdrowia, albo kiedy śmiała się z niego, gdy ten był ranny i kazał robić jej pompki. Prawdziwe rozkazy pochodziły z ust jej przełożonych z Tarczy. Wyciągnęła z kieszeni swój imperialny datapad. Wysłała wiadomość:
"Hoth. Wysyłam współrzędne".
Nie wiedziała, co z tego wyniknie, nie miała pojęcia, jak wielu członków Tarczy chce ryzykować. Ale nie mogła pozwolić na to, by ludzie, którzy nauczyli ją szacunku do siebie nawzajem i pomogli zrozumieć słowo "przyjaźń" tak po prostu zostali zgładzeni.
- Nie na mojej służbie - powiedziała głośno.
Na Hoth, jak zwykle panował przenikliwy chłód. Shurri podjechała swoim ścigaczem do statku znajdującego się pod dużą formacją z lodu i skał. Miejsce dobre na kryjówkę. Kuląc się z zimna weszła do środka. Jedyną osobą, którą zastała, był Miralt. Padawan, który nie zdążył zostać Rycerzem Republiki przez atak Wiecznego Imperium. Miała w głowie ułożony plan. Teraz trzeba było czekać na pozostałych...
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach