Holocron Padawana cz. 1 - Kryształ
Strona 1 z 1
Holocron Padawana cz. 1 - Kryształ
Erun siedział na fotelu w statku swojej mistrzyni, obok niego leżał w pół rozpakowany plecak z jego rzeczami. Merdał nogami z radości, gdyż emocje z wybrania go na padawana jeszcze nie opadły. Pożegnanie ze swoimi rówieśnikami było trudne i nie obyło się bez łez i emocji, ale Erun wiedział, że na zawsze będzie miał ich w sercu, nawet jeśli już nigdy się nie zobaczą.
Mistrzyni siedziała za sterami, jako rycerz posiadała własny mały okręt klasy obrońca, który nosił dźwięczną nazwę Akul. Wyruszyliśmy z doku stacji kosmicznej i wlecieliśmy w odmęty kosmosu.
- Gdzie lecimy mistrzyni? – zapytał Erun. Mistrzyni siedziała skupiona, przełączając co chwilę rożne przełączniki i naciskając przyciski., po czym odchyliła głowę do tyłu i odparła:
- lecimy po twój kryształ do miecza świetlnego.
Erun zrobił nie tęga minę, gdyż nie spodziewał się, że będzie to robił jako pierwszą misję.
- a więc lecimy po mój kryształ, świetnie – odparł chłopak trochę zmieszany.
-Denerwujesz się? – zapytała Kershan. Erun nie wiedział jak odpowiedzieć, czy udawać twardziela i pokazać, że nie ma żadnych obaw, czy powiedzieć prawdę, że się boi i wyjść przed mistrzynią na cykora. Wybrał opcję twardziela, gdyż jako świeży padawan, musi robić na mistrzyni jak najlepsze wrażenie, żeby nie miałą wątpliwości, że to on jest jej przeznaczonym padawanem.
- Nie, nie mam żadnych obaw, nie boję się wyzwań mistrzyni – odparł.
- To znakomicie- skwitowała krótko, uśmiechając się pod nosem. Kershan wiedziała, że kłamie, i że chce jej zaimponować, to logiczne, nawet do tego nie trzeba być jedi, żeby to wiedzieć, pomijając fakt już, że zdradzały go wewnętrzne emocje, które aż emanowały z jego aury, a ona wyczuwała je doskonale.
Statek po jakimś czasie wleciał w nad świetlną, po czym „Akul” znalazł się na orbicie lodowej planety z zielonymi ciapkami, po rozsianymi po powierzchni. Wylądowali w jednym z zielonych ciapek, które okazało się tropikalną dżunglą! Było mnóstwo drzew i mnóstwo rozmaitych żyjątek. Zafascynowany szedł za mistrzynią oglądając każde zwierzątko które mijali po drodze. Udali się kilkaset metrów od statku i rozbili mały obóz.
- tutaj znajdę swój kryształ? – zapytał Erun. Mistrzyni właśnie układała chrust, na ognisko.
- Jeśli Moc Cię poprowadzi, to tak, jeśli nie, udamy się na Ilum. Erun jedynie pokiwał głową i wrócił do rozkładania namiotów.
Po rozłożeniu całego obozu, oboje siedli przy chruście, mistrzyni zaczęła czytać coś na swoim datapadzie i siedziała w milczeniu. Erun nie chcąc przerywać mistrzyni, usiadł i zaczął medytować.
Kershan czytała raport dotyczący jej stanu zdrowia i nagrania kamer z tego co zaszło tego dnia w ambulatorium. Leżała pogrążona w zbiorniku z baktą, gdyż po konfrontacji z Sithami była w niemalże krytycznym stanie. Medyk poszedł wtedy do rady Jedi z pozwoleniem na użycie Kryształu ognia, by ją wyleczyć. Ona była wtedy w stazie, zanurzona myślami pomiędzy jawa a snem. Sith którego napotkała, był przerażająco silny, a to co odkryła na opuszczonej stacji kosmicznej musiało wpaść w ręce republiki. Znalazła tam jakieś laboratorium imperialne tworzące technologicznego wirusa, który mutował istoty w krwiożercze metalowe bestie. Misja zakończyła się fiaskiem, gdy Sith zniszczył dowody Kershan przy pomocy porażenia piorunami, ona sama z ledwością uszła z życiem z tego starcia. Wracając do nagrania, pływała bezwładnie w kambionie, gdy Erun podszedł do jej kambionu. Jej stan mimo bacty był krytyczny, chłopiec jednak przyłożył dłonie do kambionu i zaczął używać mocy. Z początku nic to nie robiło, gdy w pewnym momencie jego osoba zaczęła promieniować światłem. Kambion wypełnił się blaskiem, a chłopak upadł na podłogę z zakrwawionym nosem i ustami. Kershan wtedy jakby wybudziła się z letargu, otworzyła oczy i pierwsze co ujrzała to młodzieńca na ziemi. Kilka chwil potem do pomieszczenia wbiegł medyk i szybko wezwał pomoc. Kershan zrobiła na datapadzie zbliżenie na kambion i na monitor z odczytami. Ku jej zaskoczeniu, stan z krytycznego zmienił się na stabilny... Powiedziała by że to istny cud, ale dla Jedi nie ma cudów, jest tylko Moc i jej niezbadane dotąd ścieżki. To był dla niej znak, po którym nie miała już żadnych wątpliwości, Erun jest jej przeznaczonym przez Moc uczniem. Oderwała wzrok od datapadu i spojrzała na medytującego młodzieńca z uśmiechem, po czym jej lekku za wibrowały, zmarszczyła brwi a po chwili powiedziała do siebie: Ktoś tu jest w pobliżu. Spojrzała jeszcze raz na Eruna, po czym wstała cichutko i skierowała kroki w stronę skąd jej lekku wyczuło obcy ruch. Na moment tylko odwróciła głowę w stronę obozu i zniknęła w drzewach. Kershan skradała się bardzo dobrze, po jakimś czasie w oddali dostrzegła grupkę istot, wyglądali jak więźniowie lub niewolnicy, gdyż mieli obroże na szyjach, ale w rękach trzymali broń a ich ubrania były zakrwawione. Na pewno nie byli przyjaźnie nastawieni, gdyż wlekli za sobą jakiegoś żołnierza republiki ze związanymi rękami. Kershan przyczaiła się, wyłączyła komunikator, aby Erun dzwoniąc do niej przypadkowo nie zdradził jej pozycji. Było ich ośmioro, a ona nie ryzykowała otwartej walki, nie gdy w pełni jeszcze nie doszła do zdrowia. Na ich nieszczęście, dżungla to jej naturalne środowisko, Shilli, jej rodzinny świat był podobny, a ona świetnie się czuła w takim otoczeniu.
Erun medytował głęboko, szukając połączenia z Mocą, która da mu wskazówkę jak ma szukać kryształu. Jak na razie nic nie czuł, gdy coś zaczęło próbować przerwać jego skupienie. Skupił się aby dostrzec te niedogodność mocą. Wyczuł jakieś małe żyjątko, które uznało go za kamienny posąg i zaczęło po nim wdrapywać się i skakać po czubku jego głowy. Wreszcie nie wytrzymał i ocknął się z medytacji. Mały czerwony Lisk, właśnie odpiął mu z paska jego miecz treningowy i wesoło zaczął uciekać. Erun od razu skoczył na równe nogi i pobiegł za nim. Na chwilę tylko zatrzymał się i spojrzał na obóz. Mistrzyni nie było, ale nie miał teraz na to czasu, gdyż Lisek szybciutko nawiewał z jego mieczem. Bez zastanowienia wbiegł za nim w las. Biegnąc nacisnął przycisk od komunikatora i chciał powiadomić, co robi, lecz nikt mu nie odpowiedział. Biegł dalej. Lisk mimo rozmiarów był bardzo szybki, Erun musiał wspomagać się mocą by za nim nadążyć. Przedzierał się przez gęstwiny, hdy Lisek wbiegł do dużej jamy w korzeniach ogromnego pochyłego drzewa. Erun zatrzymał się przed nią, jama była ciemna, jedyne jego źródło światła miał stworek. Odpalił komunikator, próbując skontaktować się ponownie z Kershan, jednak dalej była cisza w eterze. Odpalił więc komunikator na ciągłe nadawanie, a diody z niego dawały skąpe światło – będzie musiało mu wystarczyć – pomyślał, po czym wszedł do jamy na czworaka. Światło z nadajnika na niewiele się zdawało, Erun szedł po omacku niczym dziecko we mgle. Gdy poczuł, że tunel się powiększył, gdyż nie czuł już z boku ścian, pomacał nad głową czy sufit jest dalej niski. Ręka powędrowała nad głowę i mógł ją swobodnie wyprostować. Wstał na nogi. Sięgnął do Mocy by wyostrzyć zmysł słuchu. Usłyszał kilka dźwięków, małe dreptanie i delikatny piski Liska, oraz odgłos chrapania?!. Dźwięk małych stópek był coraz bliżej, a pisk donośniejszy, po czym coś wpadło na jego nogę, Erun z wrażenia o mało nie upadł. Szybko chwycił dłonią zwierzątko, oczywiście był to Lisk, z jego mieczem, ale nie to było nadzwyczajne, zastanowił się bardziej teraz do kogo należą te pomruki. Zabrał Liskowi miecz i odpalił, a grota zajaśniała zielonym światłem. Ku jego zaskoczeniu, kilka metrów przed nim smacznie chrapał...Nexu. Nexu tutaj? – zastanowił się. Nexu żyją przecież na Cholgannie głównie, ewentualnie można je spotkać na Taris i na Corelli. Przemyślenia musiały jednak poczekać, bo nexu, zaczął wierzgać łapą we śnie i wydał złowrogi pomruk, po czym przewalił się cielskiem na bok. Erun wraz z Liskiem już miał kierować się cichutko do wyjścia, gdy spostrzegł coś, co teraz odsłonił śpiący Nexu. W miejscu gdzie ten stwór zrobił sobie drzemkę, leżał malutki zielony kryształ, który jakby wyrastał z ziemi. Najwyraźniej grube futro nie przeszkodziło mu smacznie na nim leżeć. Kryształ emanował delikatnym blaskiem, a Erun poczuł, że to szansa na zdobycie swojego kryształu. Ostrożnie podszedł do Nexu, serce waliło mu jak dzwon, a nogi zrobiły mu się jak z waty, gdy stawiał ostrożne kroki. Lisk siedział teraz wtulony w jego szatę. Chłopiec sięgnął dłonią po kryształ, gdy Nexy znowu zachrapał i znowu przewrócił się na bok, tym razem wrócił do pierwotnego ułożenia, przygniatając rękę Eruna i zaciśnięty w niej kryształ. Erun musiał zejść na klęczki, i próbował jakoś ruszyć delikatnie i powoli ręką, aby wyjąć ją na tyle ostrożnie by nie zbudzić zwierza. Nexu musiał mieć chyba potworne koszmary, gdyż chwilę później zawarczał przez sen, Erun czuł napięcie, mimo to powoli zabierał rękę z pod jego cielska.
Tymczasem mistrzyni Kershan obserwowała bandytów z korony drzewa. Drzewa były na tyle gęste, że swobodnie była wstanie skakać miedzy nimi, nad ich głowami. Postanowiła zrobić dywersję, żeby zwiększyć swoje szanse. Złoczyńcy szli dwójkami w formacji ósemkowej. Dwóch z przodu, zaraz za nimi kolejna dwójka, w środku szedł pojmany żołnierz, a na końcu pozostałe dwie pary. Darnell ścięła kilka grubych gałęzi po jednej stronie, tak aby spadły one na jedną dwójkę, po czym szybko skoczyła na przeciwległe drzewo, robiąc to samo. Nim się zorientowali zwaliła z nóg co najmniej troje. Spanikowani bandyci zaczęli strzelać w kierunku skąd spadły konary. Kershan ukryła się za jednym grubym pniem, i gdy zauważyła okazję, zeskoczyła na jednego z bandytów spadając wprost na jego głowę uderzając go z kolan. Padł jak długi. Zbiry skierowały teraz uwagę na Togrutance, strzelając do niej z zawziętością. Z przykuca odpaliła miecz i stylem Shien posłała ich własne strzały z powrotem do źródła. Momentalnie dwóch z nich padło od własnego ognia, a dwóje pozostałych strzelało dalej. Kershan odbijała strzały, jednak złoczyńcy Ci nie byli pierwsi lepsi widać. Zręcznie unikali strzałów, a jeden z nich momentalnie doskoczył do pojmanego żołnierza, który na odgłos strzałów położył się na ziemi. Przystawił mu blaster do hełmu i zagroził, że go zabije, jeśli jedi się nie podda. Mistrzyni miała chwilę zawahania, ale zgasiła miecz i rzuciła go na ziemię. Bandzior kazał drugiemu podnieść miecz i zaprosił togrutankę bliżej. Mistrzyni podeszła do zbira, ten uradowany aż szyderczo się uśmiechnął. Kershan była już bardzo blisko, gdy delikatnym gestem reki powiedziała: Odłożysz broń i się poddasz. Zbir, momentalnie odrzucił blaster, puścił żołnierza i podniósł ręce do góry. Mistrzyni w mig ogłuszyła go szybkim ciosem w głowę, po czym szybko obróciła się w stronę zbira z jej mieczem świetlnym i blasterem, gotowym w nią wypalić. Kershan wyciągnęła dłoń, posyłając go wprost na drzewo, nim ten zdążył nacisnąć spust. Padł ogłuszony mocno uderzając o pień drzewa. Togrutanka otrzepała się, mocą przyzwala swój miecz i uwolniła żołnierza, po czym włączyła ponownie swój komunikator, dając znać swojemu padawanowi...
Odezwał się nadajnik. Wydał z siebie głos mistrzyni Kershan, Erun w tym czasie już miał wyciągnąć dłoń z pod Nexu, dy ten momentalnie się obudził. Młody stanął jak wryty, Nexu się podniosły i zwrócił swoją paszczę w stronę chłopaka. Głos mistrzyni wciąż się odzywał, ale to nie był najlepszy moment na odpowiedź, Stał teraz oko w oko z Nexu, który szczerzył kły na widok chłopaczka. Erun przełknął ślinę, Lisk wtulił się mu w szatę jeszcze mocniej. Nastała chwila niepewności, a instynkt mówił mu – uciekaj. Nexu zawarczał, i wsparł się o tylnie łapy, co w praktyce oznaczało, że za chwilę skoczy na niego. Chłopak, odskoczył na bok, mimo to Nexu zranił go pazurami po lewym ramieniu. Zabolało potwornie, a miecz treningowy wypadł mu z dłoni na ziemie. Wciąż trzymał zaciśnięty w prawej dłoni kryształ. Erun długo się nie zastanawiając uciekał w stronę wyjścia. Nexu był jednak szybszy i gdy chłopak dotarł do tunelu prowadzącego na powierzchnię, ten skoczył na niego i przygniótł go do ziemi, opierając łapy na plecach Eruna, a kryształ z prawej dłoni poturlał się do przodu oświetlając chłopcu teraz przerażoną twarz. To koniec – pomyślał. Za chwilę zostanie rozszarpany. Lisk wyskoczył z pod tuniki i podreptał po Nexu aż na jego głowę. Mały stworek zaczął przeszkadzać Nexu biegając mu po pysku. Ł Ten rozzłoszczony kłapał zębiskami próbując zjeść małego Liska w skokach. Lisk nie ustawał i biegał po Nexu, aż ten zabrał łapska z Eruna. Erun przeturlał się na plecy, wyciągnął dłoń i mocą przywołał do prawej sprawnej ręki miecz treningowy. Stanął na nogi, adrenalina i emocje uśmierzyły mu trochę ból lewej ręki, po czym zamachnął się na Nexu robiąc mu oparzenie na futrze. Obrócił się rozwścieczony, a Erun dalej ranił mieczem treningowym. Mimo iż go to parzyło Nexu wciąż próbował ugryźć chłopca. Eru wykorzystał pierwszą formę i ciął go po kończynach. Po krótkiej wymianie gdzie chłopak unikał jak mógł, Nexu kulał od oparzeń na obu tylnych kończynach. Chłopak chciał to wykorzystać, ale zdał sobie sprawę, że mimo ran, wciąż podejść do niego jest zbyt niebezpiecznie, jego ostre jak brzytwa zębiska mogły jednym szarpnięciem odgryźć mu całą rękę łącznie z trzymanym mieczem. Nexu jakby się wycofał klapiąc pyskiem, Erun stał z wyciągniętym mieczem, Lisk szybciutko wspiął się na prawe ramię chłopaka. Cały czas obserwował nexu, wnet, zgasił miecz, i wyciągnął dłoń. Uspokoił bicie serca i napływ emocji, sięgnął po moc przelewając do rannego i zezłoszczonego Nexu, swoje uczucia, strach zastąpił spokój i opanowanie. Nexu po chwili przestał warczeć i wycofał się w głąb pieczary. Erun podszedł i wziął z ziemi kryształ Kyber i schował go do saszetki przy pasku, po czym z Liskiem na ramieniu i mieczem przed sobą udał się do wyjścia. Na powierzchni odpalił komunikator i powiedział do mistrzyni:
- Tutaj Erun, nie uwierzysz, co znalazłem...
- gdzie jesteś? – głos mistrzyni był spokojny.
- zmierzam do obozu – odparł Erun.
- Wszystko w porządku? Nie jesteś ranny?
- Nie...wszystko w porządku, opowiem w obozie
- Dobrze spotkajmy się tam, ja też mam co opowiadać...
Mistrzyni siedziała za sterami, jako rycerz posiadała własny mały okręt klasy obrońca, który nosił dźwięczną nazwę Akul. Wyruszyliśmy z doku stacji kosmicznej i wlecieliśmy w odmęty kosmosu.
- Gdzie lecimy mistrzyni? – zapytał Erun. Mistrzyni siedziała skupiona, przełączając co chwilę rożne przełączniki i naciskając przyciski., po czym odchyliła głowę do tyłu i odparła:
- lecimy po twój kryształ do miecza świetlnego.
Erun zrobił nie tęga minę, gdyż nie spodziewał się, że będzie to robił jako pierwszą misję.
- a więc lecimy po mój kryształ, świetnie – odparł chłopak trochę zmieszany.
-Denerwujesz się? – zapytała Kershan. Erun nie wiedział jak odpowiedzieć, czy udawać twardziela i pokazać, że nie ma żadnych obaw, czy powiedzieć prawdę, że się boi i wyjść przed mistrzynią na cykora. Wybrał opcję twardziela, gdyż jako świeży padawan, musi robić na mistrzyni jak najlepsze wrażenie, żeby nie miałą wątpliwości, że to on jest jej przeznaczonym padawanem.
- Nie, nie mam żadnych obaw, nie boję się wyzwań mistrzyni – odparł.
- To znakomicie- skwitowała krótko, uśmiechając się pod nosem. Kershan wiedziała, że kłamie, i że chce jej zaimponować, to logiczne, nawet do tego nie trzeba być jedi, żeby to wiedzieć, pomijając fakt już, że zdradzały go wewnętrzne emocje, które aż emanowały z jego aury, a ona wyczuwała je doskonale.
Statek po jakimś czasie wleciał w nad świetlną, po czym „Akul” znalazł się na orbicie lodowej planety z zielonymi ciapkami, po rozsianymi po powierzchni. Wylądowali w jednym z zielonych ciapek, które okazało się tropikalną dżunglą! Było mnóstwo drzew i mnóstwo rozmaitych żyjątek. Zafascynowany szedł za mistrzynią oglądając każde zwierzątko które mijali po drodze. Udali się kilkaset metrów od statku i rozbili mały obóz.
- tutaj znajdę swój kryształ? – zapytał Erun. Mistrzyni właśnie układała chrust, na ognisko.
- Jeśli Moc Cię poprowadzi, to tak, jeśli nie, udamy się na Ilum. Erun jedynie pokiwał głową i wrócił do rozkładania namiotów.
Po rozłożeniu całego obozu, oboje siedli przy chruście, mistrzyni zaczęła czytać coś na swoim datapadzie i siedziała w milczeniu. Erun nie chcąc przerywać mistrzyni, usiadł i zaczął medytować.
Kershan czytała raport dotyczący jej stanu zdrowia i nagrania kamer z tego co zaszło tego dnia w ambulatorium. Leżała pogrążona w zbiorniku z baktą, gdyż po konfrontacji z Sithami była w niemalże krytycznym stanie. Medyk poszedł wtedy do rady Jedi z pozwoleniem na użycie Kryształu ognia, by ją wyleczyć. Ona była wtedy w stazie, zanurzona myślami pomiędzy jawa a snem. Sith którego napotkała, był przerażająco silny, a to co odkryła na opuszczonej stacji kosmicznej musiało wpaść w ręce republiki. Znalazła tam jakieś laboratorium imperialne tworzące technologicznego wirusa, który mutował istoty w krwiożercze metalowe bestie. Misja zakończyła się fiaskiem, gdy Sith zniszczył dowody Kershan przy pomocy porażenia piorunami, ona sama z ledwością uszła z życiem z tego starcia. Wracając do nagrania, pływała bezwładnie w kambionie, gdy Erun podszedł do jej kambionu. Jej stan mimo bacty był krytyczny, chłopiec jednak przyłożył dłonie do kambionu i zaczął używać mocy. Z początku nic to nie robiło, gdy w pewnym momencie jego osoba zaczęła promieniować światłem. Kambion wypełnił się blaskiem, a chłopak upadł na podłogę z zakrwawionym nosem i ustami. Kershan wtedy jakby wybudziła się z letargu, otworzyła oczy i pierwsze co ujrzała to młodzieńca na ziemi. Kilka chwil potem do pomieszczenia wbiegł medyk i szybko wezwał pomoc. Kershan zrobiła na datapadzie zbliżenie na kambion i na monitor z odczytami. Ku jej zaskoczeniu, stan z krytycznego zmienił się na stabilny... Powiedziała by że to istny cud, ale dla Jedi nie ma cudów, jest tylko Moc i jej niezbadane dotąd ścieżki. To był dla niej znak, po którym nie miała już żadnych wątpliwości, Erun jest jej przeznaczonym przez Moc uczniem. Oderwała wzrok od datapadu i spojrzała na medytującego młodzieńca z uśmiechem, po czym jej lekku za wibrowały, zmarszczyła brwi a po chwili powiedziała do siebie: Ktoś tu jest w pobliżu. Spojrzała jeszcze raz na Eruna, po czym wstała cichutko i skierowała kroki w stronę skąd jej lekku wyczuło obcy ruch. Na moment tylko odwróciła głowę w stronę obozu i zniknęła w drzewach. Kershan skradała się bardzo dobrze, po jakimś czasie w oddali dostrzegła grupkę istot, wyglądali jak więźniowie lub niewolnicy, gdyż mieli obroże na szyjach, ale w rękach trzymali broń a ich ubrania były zakrwawione. Na pewno nie byli przyjaźnie nastawieni, gdyż wlekli za sobą jakiegoś żołnierza republiki ze związanymi rękami. Kershan przyczaiła się, wyłączyła komunikator, aby Erun dzwoniąc do niej przypadkowo nie zdradził jej pozycji. Było ich ośmioro, a ona nie ryzykowała otwartej walki, nie gdy w pełni jeszcze nie doszła do zdrowia. Na ich nieszczęście, dżungla to jej naturalne środowisko, Shilli, jej rodzinny świat był podobny, a ona świetnie się czuła w takim otoczeniu.
Erun medytował głęboko, szukając połączenia z Mocą, która da mu wskazówkę jak ma szukać kryształu. Jak na razie nic nie czuł, gdy coś zaczęło próbować przerwać jego skupienie. Skupił się aby dostrzec te niedogodność mocą. Wyczuł jakieś małe żyjątko, które uznało go za kamienny posąg i zaczęło po nim wdrapywać się i skakać po czubku jego głowy. Wreszcie nie wytrzymał i ocknął się z medytacji. Mały czerwony Lisk, właśnie odpiął mu z paska jego miecz treningowy i wesoło zaczął uciekać. Erun od razu skoczył na równe nogi i pobiegł za nim. Na chwilę tylko zatrzymał się i spojrzał na obóz. Mistrzyni nie było, ale nie miał teraz na to czasu, gdyż Lisek szybciutko nawiewał z jego mieczem. Bez zastanowienia wbiegł za nim w las. Biegnąc nacisnął przycisk od komunikatora i chciał powiadomić, co robi, lecz nikt mu nie odpowiedział. Biegł dalej. Lisk mimo rozmiarów był bardzo szybki, Erun musiał wspomagać się mocą by za nim nadążyć. Przedzierał się przez gęstwiny, hdy Lisek wbiegł do dużej jamy w korzeniach ogromnego pochyłego drzewa. Erun zatrzymał się przed nią, jama była ciemna, jedyne jego źródło światła miał stworek. Odpalił komunikator, próbując skontaktować się ponownie z Kershan, jednak dalej była cisza w eterze. Odpalił więc komunikator na ciągłe nadawanie, a diody z niego dawały skąpe światło – będzie musiało mu wystarczyć – pomyślał, po czym wszedł do jamy na czworaka. Światło z nadajnika na niewiele się zdawało, Erun szedł po omacku niczym dziecko we mgle. Gdy poczuł, że tunel się powiększył, gdyż nie czuł już z boku ścian, pomacał nad głową czy sufit jest dalej niski. Ręka powędrowała nad głowę i mógł ją swobodnie wyprostować. Wstał na nogi. Sięgnął do Mocy by wyostrzyć zmysł słuchu. Usłyszał kilka dźwięków, małe dreptanie i delikatny piski Liska, oraz odgłos chrapania?!. Dźwięk małych stópek był coraz bliżej, a pisk donośniejszy, po czym coś wpadło na jego nogę, Erun z wrażenia o mało nie upadł. Szybko chwycił dłonią zwierzątko, oczywiście był to Lisk, z jego mieczem, ale nie to było nadzwyczajne, zastanowił się bardziej teraz do kogo należą te pomruki. Zabrał Liskowi miecz i odpalił, a grota zajaśniała zielonym światłem. Ku jego zaskoczeniu, kilka metrów przed nim smacznie chrapał...Nexu. Nexu tutaj? – zastanowił się. Nexu żyją przecież na Cholgannie głównie, ewentualnie można je spotkać na Taris i na Corelli. Przemyślenia musiały jednak poczekać, bo nexu, zaczął wierzgać łapą we śnie i wydał złowrogi pomruk, po czym przewalił się cielskiem na bok. Erun wraz z Liskiem już miał kierować się cichutko do wyjścia, gdy spostrzegł coś, co teraz odsłonił śpiący Nexu. W miejscu gdzie ten stwór zrobił sobie drzemkę, leżał malutki zielony kryształ, który jakby wyrastał z ziemi. Najwyraźniej grube futro nie przeszkodziło mu smacznie na nim leżeć. Kryształ emanował delikatnym blaskiem, a Erun poczuł, że to szansa na zdobycie swojego kryształu. Ostrożnie podszedł do Nexu, serce waliło mu jak dzwon, a nogi zrobiły mu się jak z waty, gdy stawiał ostrożne kroki. Lisk siedział teraz wtulony w jego szatę. Chłopiec sięgnął dłonią po kryształ, gdy Nexy znowu zachrapał i znowu przewrócił się na bok, tym razem wrócił do pierwotnego ułożenia, przygniatając rękę Eruna i zaciśnięty w niej kryształ. Erun musiał zejść na klęczki, i próbował jakoś ruszyć delikatnie i powoli ręką, aby wyjąć ją na tyle ostrożnie by nie zbudzić zwierza. Nexu musiał mieć chyba potworne koszmary, gdyż chwilę później zawarczał przez sen, Erun czuł napięcie, mimo to powoli zabierał rękę z pod jego cielska.
Tymczasem mistrzyni Kershan obserwowała bandytów z korony drzewa. Drzewa były na tyle gęste, że swobodnie była wstanie skakać miedzy nimi, nad ich głowami. Postanowiła zrobić dywersję, żeby zwiększyć swoje szanse. Złoczyńcy szli dwójkami w formacji ósemkowej. Dwóch z przodu, zaraz za nimi kolejna dwójka, w środku szedł pojmany żołnierz, a na końcu pozostałe dwie pary. Darnell ścięła kilka grubych gałęzi po jednej stronie, tak aby spadły one na jedną dwójkę, po czym szybko skoczyła na przeciwległe drzewo, robiąc to samo. Nim się zorientowali zwaliła z nóg co najmniej troje. Spanikowani bandyci zaczęli strzelać w kierunku skąd spadły konary. Kershan ukryła się za jednym grubym pniem, i gdy zauważyła okazję, zeskoczyła na jednego z bandytów spadając wprost na jego głowę uderzając go z kolan. Padł jak długi. Zbiry skierowały teraz uwagę na Togrutance, strzelając do niej z zawziętością. Z przykuca odpaliła miecz i stylem Shien posłała ich własne strzały z powrotem do źródła. Momentalnie dwóch z nich padło od własnego ognia, a dwóje pozostałych strzelało dalej. Kershan odbijała strzały, jednak złoczyńcy Ci nie byli pierwsi lepsi widać. Zręcznie unikali strzałów, a jeden z nich momentalnie doskoczył do pojmanego żołnierza, który na odgłos strzałów położył się na ziemi. Przystawił mu blaster do hełmu i zagroził, że go zabije, jeśli jedi się nie podda. Mistrzyni miała chwilę zawahania, ale zgasiła miecz i rzuciła go na ziemię. Bandzior kazał drugiemu podnieść miecz i zaprosił togrutankę bliżej. Mistrzyni podeszła do zbira, ten uradowany aż szyderczo się uśmiechnął. Kershan była już bardzo blisko, gdy delikatnym gestem reki powiedziała: Odłożysz broń i się poddasz. Zbir, momentalnie odrzucił blaster, puścił żołnierza i podniósł ręce do góry. Mistrzyni w mig ogłuszyła go szybkim ciosem w głowę, po czym szybko obróciła się w stronę zbira z jej mieczem świetlnym i blasterem, gotowym w nią wypalić. Kershan wyciągnęła dłoń, posyłając go wprost na drzewo, nim ten zdążył nacisnąć spust. Padł ogłuszony mocno uderzając o pień drzewa. Togrutanka otrzepała się, mocą przyzwala swój miecz i uwolniła żołnierza, po czym włączyła ponownie swój komunikator, dając znać swojemu padawanowi...
Odezwał się nadajnik. Wydał z siebie głos mistrzyni Kershan, Erun w tym czasie już miał wyciągnąć dłoń z pod Nexu, dy ten momentalnie się obudził. Młody stanął jak wryty, Nexu się podniosły i zwrócił swoją paszczę w stronę chłopaka. Głos mistrzyni wciąż się odzywał, ale to nie był najlepszy moment na odpowiedź, Stał teraz oko w oko z Nexu, który szczerzył kły na widok chłopaczka. Erun przełknął ślinę, Lisk wtulił się mu w szatę jeszcze mocniej. Nastała chwila niepewności, a instynkt mówił mu – uciekaj. Nexu zawarczał, i wsparł się o tylnie łapy, co w praktyce oznaczało, że za chwilę skoczy na niego. Chłopak, odskoczył na bok, mimo to Nexu zranił go pazurami po lewym ramieniu. Zabolało potwornie, a miecz treningowy wypadł mu z dłoni na ziemie. Wciąż trzymał zaciśnięty w prawej dłoni kryształ. Erun długo się nie zastanawiając uciekał w stronę wyjścia. Nexu był jednak szybszy i gdy chłopak dotarł do tunelu prowadzącego na powierzchnię, ten skoczył na niego i przygniótł go do ziemi, opierając łapy na plecach Eruna, a kryształ z prawej dłoni poturlał się do przodu oświetlając chłopcu teraz przerażoną twarz. To koniec – pomyślał. Za chwilę zostanie rozszarpany. Lisk wyskoczył z pod tuniki i podreptał po Nexu aż na jego głowę. Mały stworek zaczął przeszkadzać Nexu biegając mu po pysku. Ł Ten rozzłoszczony kłapał zębiskami próbując zjeść małego Liska w skokach. Lisk nie ustawał i biegał po Nexu, aż ten zabrał łapska z Eruna. Erun przeturlał się na plecy, wyciągnął dłoń i mocą przywołał do prawej sprawnej ręki miecz treningowy. Stanął na nogi, adrenalina i emocje uśmierzyły mu trochę ból lewej ręki, po czym zamachnął się na Nexu robiąc mu oparzenie na futrze. Obrócił się rozwścieczony, a Erun dalej ranił mieczem treningowym. Mimo iż go to parzyło Nexu wciąż próbował ugryźć chłopca. Eru wykorzystał pierwszą formę i ciął go po kończynach. Po krótkiej wymianie gdzie chłopak unikał jak mógł, Nexu kulał od oparzeń na obu tylnych kończynach. Chłopak chciał to wykorzystać, ale zdał sobie sprawę, że mimo ran, wciąż podejść do niego jest zbyt niebezpiecznie, jego ostre jak brzytwa zębiska mogły jednym szarpnięciem odgryźć mu całą rękę łącznie z trzymanym mieczem. Nexu jakby się wycofał klapiąc pyskiem, Erun stał z wyciągniętym mieczem, Lisk szybciutko wspiął się na prawe ramię chłopaka. Cały czas obserwował nexu, wnet, zgasił miecz, i wyciągnął dłoń. Uspokoił bicie serca i napływ emocji, sięgnął po moc przelewając do rannego i zezłoszczonego Nexu, swoje uczucia, strach zastąpił spokój i opanowanie. Nexu po chwili przestał warczeć i wycofał się w głąb pieczary. Erun podszedł i wziął z ziemi kryształ Kyber i schował go do saszetki przy pasku, po czym z Liskiem na ramieniu i mieczem przed sobą udał się do wyjścia. Na powierzchni odpalił komunikator i powiedział do mistrzyni:
- Tutaj Erun, nie uwierzysz, co znalazłem...
- gdzie jesteś? – głos mistrzyni był spokojny.
- zmierzam do obozu – odparł Erun.
- Wszystko w porządku? Nie jesteś ranny?
- Nie...wszystko w porządku, opowiem w obozie
- Dobrze spotkajmy się tam, ja też mam co opowiadać...
Norrin'rad- Zarząd Tarczy
- Liczba postów : 60
Join date : 21/02/2015
Skąd : Republika
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach