Kroniki Rogatej Jedi cz. 1 - Śledztwo Jedi
Strona 1 z 1
Kroniki Rogatej Jedi cz. 1 - Śledztwo Jedi
Poniższa historia jest wyjaśnieniem co się działo z Ashoni gdy nie brała udziału w eventach Tarczy
ROZDZIAŁ I
Nad Valirią zaczęło powoli zmierzchać, co dało się zauważyć przez mrok, który zaczął ogarniać pokoje. W jednym z takich pokoi, przy światle małej lampki togrutańska Jedi czytała holokroniki swojego mistrza. W pewnym momencie do pokoju wszedł zakapturzony Jedi z miną lekko zmartwioną, stanął pośrodku pokoju i czekał aż drzwi się same za nim zamkną.
Ashoni obróciła się na krześle, po czym wstała.
- W czym mogę pomóc? – zapytała lekko zmieszana
- Przysyła mnie mistrz Teelan. Ty jesteś odpowiedzialna za skierowanie twi’lekańskich bliźniaczek na trening Jedi? – zapytał z całkowitym spokojem . Wyciągnął z pod płaszcza mały projektor holograficzny i położył na posadzce. Po chwili pokój został rozświetlony niebieskawym światłem projekcji. Togrutantka zmieszała się lekko. –Co też one mogły robić? – pomyślała w duchu.
Na projekcji wyświetlił się charakterystyczny plac treningowy. Jedi rozpoznała na nim mistrza Teelana, bliźniaczki i jakąś umięśnioną kobietę, której nie znała. Obraz zbliżył się na walke owej kobiety z bliźniaczkami. W pewnym momencie gdy jedna z sióstr upadła, druga sprowadziła przeciwniczke do defensywy, odepchnęła o kilka metrów wytrącając jej miecz i po chwili doskoczyła by zadać śmiertelny cios, który został powstrzymany gestem zakapturzonego Teelana, który jak do tej pory stał w całkowitym bezruchu.
Ashoni wyłączyła przy użyciu Mocy projektor i usiadła bezsilnie na łóżku… - Mistrz Flawda już wie, prawda? – zapytała
- Jeszcze nie. Ale to kwestia czasu… Twoja podopieczna ma skłonności do używania ciemnej strony.
- Zauważyłam – wtrąciła Jedi – Chciałabym nad tym pomedytować… Możnaby tak – dyskretnym gestem wskazała gościowi na drzwi.
- Oczywiście - Jedi przyciągnął Mocą projekor z ziemi i opuścił pokój togrutantki
Ashoni przypomniała sobie o holokronie, który dostała w górach Aklarp od dawnego mistrza. Nie otwierała go nigdy do tej pory. Nie widziała takiej potrzeby. Ale teraz była taka potrzeba, bo nie miała wokół nikogo na tyle zaufanego by zwrócić się o pomoc. Wstała więc z łóżka i upewniła się, że drzwi są dobrze domknięte, po czym wyciągnęła z szuflady zawinięty w starą, nadniszczoną flagę dawnego oddziału Republiki służącego swojego czasu pod jej rozkazami holokron. Odwinęła go z flagi, po czym złożyła ją i odłożyła z szacunkiem na miejsce. Przysłoniła okno, położyła holokron na ziemi i usiadła przed nim zagłębiając się w stan medytacji. Relikt starego zakonu, pamiętający jeszcze czystkę Dartha Malgusa delikatnie poderwał się do góry, rozkładając się w powietrzu i ukazując świecący kryształ, nad którym pojawiła się mapa galaktyki. Ashoni otworzyła oczy, ale nie wyszła ze stanu medytacji. Zdziwiła się, bo zazwyczaj w tego typu relikach jest ktoś jak strażnik, który wydaje dostęp do poszczególnych informacji. Jednak tutaj tak nie było. Jedi wyczuła, że jest w nim coś więcej niż po prostu mapy i zaczęła powoli uczyć się jak przechodzić między informacjami… Po chwili zniknęła mapa, a nad holokronem pojawiły się holoprojekcje jakiegoś Jedi, który wykonywał ruchy charakterystyczne dla poszczególnych technik walki mieczem, dalej znalazła mapę świątyń Jedi w galaktyce, Historię poszczególnych mieczy świetlnych, charakterystyki ich budowy, czy miejsca w jakich dało się znaleźć silniejsze kryształy. Obrazy zaczęły migać coraz szybciej aż w końcu Ashoni trafiła na spis Mistrzów Jedi, którzy zaginęli bądź zostali uznani za martwych w nieznanych okolicznościach.
Mistrz Unek’vice - brał udział w ekspedycji rubieży kosmosu. Zaginął, ciała nie odnaleziono
Mistrz Sulseba Bulbar – brał udział w ekspedycji rubieży kosmosu. Zaginął, ciała nie odnaleziono
Mistrzyni Canelia Musgwi – brał udział w ekspedycji rubieży kosmosu. Zaginęła, ciała nie odnaleziono
Mistrz Lor Savasta – brał udział w ekspedycji rubieży kosmosu. Zaginął, ciała nie odnaleziono
Niech Moc będzie z nimi
-Chwila… - Jedi zdziwiła się.
Dalej przeszukując archiwum dostępne w holokronie postanowiła przyjrzeć się dziwnym śmierciom czterech mistrzów. – ktoś z nich może żyć… a to może być moja jedyna szansa by zasięgnąć rady Jedi, który pamięta zakon zanim został praktycznie zmieciony. – napotkała kilka informacji… między innymi, że po mistrzach ślad się urwał w okolicy Phindaru. Z tamtej okolicy nadali ostatni sygnał… A było to z 15 lat temu.
- To nie może być przypadek, że trafiłam na ten ślad... Widać Moc chce bym się jeszcze czegoś nauczyła… A może Moc chce żebym ich uratowała jeżeli żyją? – zapytała siebie w duchu - Tak bardzo z daleka poczuła jakby wołanie. Wzięła cyfronotes i spisała na nim wszystkie informacje, które uznała za ważne.
ROZDZIAŁ II
Ashoni spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła ze świątyni z małym plecakiem. Podeszła do głównej platformy lotniczej, na której stał mały statek transportowy i odleciała na Diviniusa, na którym zostawiła w jednym z hangarów własny frachtowiec. Początkowo ochrona nie chciała jej wpuścić do hangaru, jednak ta użyła perswazji na słabych umysłach zwykłych żołdaków i już po chwili opuściła krążownik. W kokpicie spostrzegła droida astromechanicznego.
- A Ty tu skąd się wziąłeś? – zapytała siadając na fotel pilota
- Biiip. Piuuu. Bimbip – odpowiedział droid
- Aaa opieka nad statkiem… - togrutantka kiwnęła głową. Poznała język binarny w trakcie przygód z Mistrzem Teru – lecimy na Phindar przyjacielu – po chwili oznajmiła
Droid zapikał z ekscytacją i uruchomił hipernapęd. Frachtowiec zniknął między gwiazdami.
Po paru godzinach znaleźli się nad planetą o dziwo wolną od statków Wiecznej Floty. Ruch nad planetą praktycznie nie istniał, dzięki czemu udało się jej w miarę niezauważalnie wlecieć w atmosferę bez zwracania zbytniej uwagi. Zleciła droidowi lądowanie, a sama poszła się przebrać w coś co mniej rzuca się w oczy niż bojowy pancerz z logiem Zakonu Jedi na ramieniu. Ubrała się w miarę możności cywilnie. Statek z gracją dotknął podłoża, gdy Ash stanęła na rampie. Na londowisku czekał właściciel portu, który zażądał opłaty. Jedi po krótkich negocjacjach uiściła cło i udała się na eksploracje planety.
- Teefree? – zawołała do droida – porównaj odczyty terenu z ostatnią znaną lokalizacją mistrzów.
Droid chwilę zapiszczał, po chwili na projektorze wyświetlił dwie mapy nałożone na siebie.
- No tak… las… Bo gdzie indziej można porwać Jedi jak nie w lesie, gdzie nie da się nadać sygnału – Jedi podrapała się po głowie. Spojrzała w stronę statku, to na droida.
- Gdybyś był trochę większy to wzięlibyśmy ścigacz… - znowu się podrapała po głowie – Ale boję się, że z niego spadniesz – uśmiechnęła się do towarzysza – Zdaje się, że nie zabawimy w tym porcie za długo. Umiesz wylądować gdzieś w okolicy tego lasu?
Droid zapikał z niepokojem.
- Cóż… zdaje się, że nie mamy innej alternatywy – ręką machnęła w stronę droida i ruszyła z powrotem na statek.
Po chwili silniki znowu się rozgrzały i brązowo-bordowy frachtowiec z namalowanymi sprayem karykaturami Ashoni i Shil’gote przez panią Kapitan parę lat wcześniej – opuścił port kosmiczny na Phindarze i dziobem skierował się w stronę atmosfery.
Droid wyświetlił mapy jeszcze raz. Tym razem były na niej trzy lokalizacje – miejsce, gdzie byli przed chwilą, poruszający się statek Ash i miejsce ostatniego nadanego sygnału przez ekspedycje Jedi.
- Coś mi tu nie pasuje… Mieli lecieć na rubieże kosmosu, a nie eksplorować planetki na rubieżach… - Jedi siadła na fotelu pilota i zamyśliła się.
Tymczasem lokalizacja statku coraz bliższa była lokalizacji ostatniego sygnału, po dłuższej chwili oba punkty na mapie niemal się pokryły, a statek zniżył lot i przygotował się do lądowania. W środku lasu widoczna była jakby dziura. Z góry widać było wyraźny ślad rozbicia większego statku. Pośród dość wiekowych drzew widniał pas dość świeżych w odróżnieniu do reszty. Jeszcze pare – parenaście lat i po katastrofie nie byłoby śladu. Statek wylądował na polanie niedaleko od lasu. Ashoni i jej towarzysz podróży po dłuższej wędrówce trafili w miejsce katastrofy, która rzeczywiście wyglądała na nieświeżą. Na ziemi widać było długi dość ślad, wyrwę w ziemi, która zdąrzyła w miarę zarosnąć, ale nie na tyle by nie było jej widać. Na końcu wyrwy leżał wrak statku ekspedycji w rozdartym w pół kadłubem.
- Zaczekaj tu. – rzuciła Jedi do droida i wyskoczyła wysoko nad ziemię, lądując przy czymś co dawniej prawdopodobnie było mostkiem. Zeszła niżej by dostać się do wyrwy i odpaliła jeden z mieczy świetlnych by w ogóle coś zobaczyć. Na ziemi znalazła parę szkieletów, szczątków droidów i… miecz świetlny. Podniosła to ostatnie z ziemi i przetarła z kurzu. Schowała miecz za pas i ruszyła dalej machając co i rusz zieloną klingą na lewo i prawo by rozświetlać mroki. Doszła do mostka, gdzie na fotelach pilotów leżały dwa szkielety z przestrzelonymi czaszkami. Komputer pokładowy został albo wymontowany przez złomiarzy, albo przez kogoś kto bardzo nie chciał by odczyty zostały zdjęte… Ale jeżeli ktoś nie chciał zostawić śladu, to dlaczego zostawił na ziemi miecz świetlny na ziemi w tak widocznym miejscu – zapytała się w duchu Ashoni. Wyjęła jeszcze raz miecz by mu się przyjrzeć. Odpaliła go na chwilę i pół pomieszczenia rozświetlił niebieski blask bijący od ostrza. W momencie w którym to zrobiła nastąpił jednak wybuch miny protonowej, który rozdarł dolny pokład i pozbawił kokpitu podłogi. Jedi miała szczęście, że pułapka miała trochę lat dzięki czemu zadziałała z opóźnieniem. W ostatniej chwili przed wybuchem złapała się konsolety i oparła nogą na fotelu pilota, który się oderwał przez co Ash straciła równowagę i spadła wraz z fotelem na jeszcze niższy podpokład. Wylądowała cudem bez większych uszkodzeń ciała, jednak upadek pozbawił ją na jakiś czas przytomności.
ROZDZIAŁ III
Droid zaczął się ciut niepokoić, bo minęło już parę godzin od wybuchu, tak jak ze strony Jedi nie było odzewu. Wrócił na statek i nadał sygnał S.O.S. na każdej częstotliwości… Mógł go odebrać każdy. Mógł to być zarówno ktoś prywatny, jak Wieczne Zakuul, Imperium Sithów czy pospolita banda piratów. Tymczasem Ashoni się ocknęła w absolutnym mroku. Leżała na czymś wilgotnym. Prawdopodobnie był to mech albo zgnilizna. Wolała jednak by był to było to pierwsze. W tej sytuacji chyba nawet lepiej, że było ciemno. Jedi spostrzegła, że zgubiła gdzieś jeden z mieczy. Odpaliła drugi i znów rozświetliła mroki. Wyszło w tym momencie na jaw, że to była zgnilizna… Do tego podmokła. Przeszła pare kroków i stała już w tym bagnie po łydki. Na ścianach widać było osmolone ślady po wiązkach z blastera. Poza tym dużo rdzy, korozji, potłuczonego szkła, kości zwierząt, ludzi i jakieś inne i leżące blastery. A przynajmiej coś co kiedyś nimi najprawdopodobniej było. Wyszła z ładowni usuwając drzwi przy użyciu Mocy, przeskoczyła wyrwe i znalazła się na poszyciu statku. Togrutantka poczuła przez echolokacje, że na dole coś jest i nie jest to jej droid. Wykonała kilka susów by znaleźć się na krawędzi statku i móc zaobserwować sytuacje. Wyciągnęła z tyłu zza paska lornetke i dostrzegła dość stary typ droidów używany przez Sithów. Nie miały się najlepiej. Były zabrudzone ziemią i rdzą. Niektóre z nich ledwo się poruszały. Ashoni domyśliła się, że aktywował je wybuch miny. Spostrzegła również, że szukają odłamków i skanują teren w poszukiwaniu tego, co aktywowało minę.
- Jeżeli wyskoczę wystarczająco daleko jest szansa, że ich skanery mnie nie wyłapią – pomyślała do siebie w duchu Jedi i zrobiła kilka kroków w tył by wziąć odpowiedni rozpęd.
Niestety, gdy tylko się odbiła – naruszyła poszycie, co zwróciło uwagę droidów, które otworzyły ogień w stronę Jedi.
- No tak… Nigdy przecież nie może być za łatwo, prawda? – zaśmiała się do siebie ironicznie odbijając pociski z blasterów i powoli cofając się w stronę statku. Astromech dostrzegł sytuację i przygotował tymczasem statek do odlotu. Gdy Ashoni dostrzegła, że statek powoli się unosi – rzuciła się biegiem na pokład omijając pociski. Niestety za nią na pokład zdążyły wejść dwa inne droidy, których nie zauważyła, a które w czasie gdy opuszczała atmosfere Phindaru zdążyły uszkodzić hipernapęd sabotując statek.
Droid zapikał w kokpicie z niepokojem.
- Tak… też widzę, że coś jest nie tak. Pójdę sprawdzić maszynownie – powiedziała togrutantka zdejmując płaszcz i biorąc miecz świetlny do ręki. W maszynowni czekały już dwa Droidy. Miały około dwóch metrów wysokości. Ash odpaliła miecz i szybkim ruchem zezłomowała bliższego droida. Drugi widząc, że nie ma szans, odpalił detonator termiczny przypięty do korpusu. Jedi momentalnie widząc to odepchnęła go uciekając z maszynowni. Niestety oberwał silnik… A wejście do maszynowni od teraz mogło grozić wyssaniem w próżnie.
Wróciła do kokpitu i zdała sobie sprawę, że jest na łasce tego, kto odebrał sygnał alarmowy… A wyczuwała, że nie będzie to nikt przyjacielsko nastawiony…
C.D.N.
Gray Jedi MAster- Jedi
- Liczba postów : 31
Join date : 30/08/2016
Age : 25
Skąd : Gdzieś w odległej galaktyce
Similar topics
» Kroniki Rogatej Jedi - Epilog
» Kroniki Rogatej Jedi cz. 3 - Przyjaciel w potrzebie
» Kroniki Rogatej Jedi cz. 4 - Coś się kończy, coś się zaczyna
» Kroniki Rogatej Jedi cz. 2 - Szanuj nie znaczy ufaj
» Nowy Jedi
» Kroniki Rogatej Jedi cz. 3 - Przyjaciel w potrzebie
» Kroniki Rogatej Jedi cz. 4 - Coś się kończy, coś się zaczyna
» Kroniki Rogatej Jedi cz. 2 - Szanuj nie znaczy ufaj
» Nowy Jedi
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach