"Negocjacje" - event z 14.07.2017
Strona 1 z 1
"Negocjacje" - event z 14.07.2017
Prowadzący:
- Mitras
Gracze:
- Darth Eliphas/Lord Dron’gul
- Lord Aleniss
- Lord Vemrir
- Nehalennya
- Tzen
- Ysiti
Uwaga: Tym razem byłam zmuszona wprowadzić nieco zmian i cięć, żeby całość wyszła logicznie. WAŻNE! Zmienione zakończenie wprowadzające do kolejnej części.
Ewentualne uwagi kierować na PW.
Po ostatnim zwycięstwie Ostrza Imperium na Dormund Kaas (opis wkró… zapewne nigdy, bo Mitras ma zrobić), na Vindicctę dotarło holonagranie z propozycją sojuszu… od samego Dartha Arctusa, prawej ręki Imperator, zdrajcy, który od samego początku spiskował przeciwko Imperium. Jak twierdził, chce połączyć siły ku odnowie Imperium i w geście dobrej woli oferuje klucz do zakończenia wszelkich rozruchów – w domyśle, przywódcę buntowników, Himiego.
Spotkanie miało się odbyć w jego osobistym pałacu, na obrzeżach terytorium Imperialnego. Na persek śmierdziało pułapką.
Wszyscy obecni na statku Sithowie pojawili się w sali konferencyjnej.
- Zbombardujmy bydlaka! - rzucił na wstępie Eliphas, zanim jeszcze wszyscy zajęli swoje miejsca – Niech płonie!
- Myślisz, że nie ucieknie? - Aleniss spokojnie wygładziła suknie i usiadła.
- Na pewno jest zabezpieczony na tę okoliczność – zgodził się Vemrir. - przydałoby się rozeznanie.
- Oko jest poza zasięgiem. Nie możemy czekać.
- Jeśli zabezpieczymy drogi ucieczki i ostrzelamy każdy startujący z planety prom, to nie ucieknie!
- Za duże ryzyko. Znając przezorność sukinsyna, możemy się spodziewać, że pałac jest jednocześnie bunkrem i twierdzą. Nawet burząc go w puch, nie będziemy mieli pewności, że nie ukrył się gdzieś w trzewiach planety… Acina chce jego głowy. Zdobyć ją możemy tylko rozprawiając się z nim osobiście.
- No i ten Himi… kusząca propozycja, nie powiem – Darth uśmiechnął się pod nosem – mam z nim sporo do omówienia. Chociaż nadal uważam, że tych dwóch współpracuje ze sobą.
- Oczywiście, że tak! – fuknęła Aleniss – To logiczne, wszystko jest ustawione. Pytanie, jak zagramy w ich grę?
- Wysyłamy „delegację” i Vindicctę z Darkness w gotowości do bombardowania z orbity?
- Oczywiście, zgłaszam się na ochotnika – wykrzyknął Tzen. Ysiti spojrzała na niego z mieszanką ciekawości i odrazy.
- No i masz, wyprzedził mnie – zarechotał Eliphass. - Szybko się uczysz, mój uczniu.
- Eliphasie, najlepiej będzie, jeśli ty pójdziesz. Jesteś potężny na tyle, że poradzisz sobie ze zdrajcą. Idąc z tobą, będę miała pewność, że nie posyłam nas na śmierć.
Nehalennya ściągnęła brew na te słowa.
- No taaak… Kochanica Arktusa nie pośle mnie na śmierć… i w ramach dobrej woli pójdzie razem ze mną! Czy ty, kobieto, myślisz, żem się z członkiem na głowy pozamieniał? - wybuchł Eliphas. Przez twarz Aleniss przebiegł cień, ale zachowała spokój.
- Ta „kochanica” wie o nim więcej niż ktokolwiek siedzący przy tym stole, i próbuje wykorzystać tę wiedzę na naszą, podkreślam NASZĄ korzyść! Należy mi się odrobina szacunku!
- Pójdziesz ty. Weź Tzena i Dron’gula, wiernego mi Lorda. Będą cię mieli na oku.
- Niech tak będzie – zrezygnowała Aleniss. - Kto jeszcze idzie ze mną? Ysiti?
Rakattanka skinęła bez słowa głową
- Pójdę. I przygotuję żołnierzy w obwodzie – rzucił Vemrir – Arktus będzie pewny, że ma nas na widelcu, to uśpi jego czujność.
- W imieniu Lorda Grotnisa, jestem do dyspozycji. Przydam się tam, gdzie może zrobić się gorąco – odparła Nehalennya, po chwili wahania.
Pałac robił imponujące wrażenie. Po przekroczeniu progu, ich oczom ukazał się bogato zdobiony hol, w kolorach czerni i bieli, wykończony złotem. Ciężkie zdobione draperie, drogie dywany, obwieszone złotem żyrandole, wszystko świadczyło o przepychu i bogactwie właściciela. Na spotkanie wyszedł im sługa, zasuszony starzec.
- Witajcie wielmożni, mój Pan, Darth Arctus oczekuje Was w jednej ze swych komnat…
- Więc prowadź, nędzny robaku – syknął Dron’gul spod kaptura. Starzec skłonił się pokornie i wskazał dłonią kierunek. Szli za nim przez długi hol, po krętych schodach na wyższe piętro, kolejny przesadnie zdobiony korytarz, aż do komnaty. Służba czmychała trwożnie na ich widok, a uzbrojeni po zęby strażnicy obserwowali gości czujnie.
Komnata w której zostali podjęci, wyglądała na salę konferencyjną. Wysoki sufit, kilka długich stołów, przy ścianach archiwa i komputery. Sam gospodarz stał naprzeciw nich, pomiędzy trzema, sięgającymi sklepienia, marmurowymi pomnikami. Arctus był ludzkim, potężnie zbudowanym mężczyzną (sylwetka wydawała się jeszcze bardziej imponująca przez połyskliwą, czarną zbroję, którą nosił), o długich, czarnych włosach. Jego twarz była tak silnie skażona Ciemną Stroną, że ciężko było się domyślić, jakiej był oryginalnie karnacji.
Darth uśmiechał się kpiąco.
- Korpus dyplomatyczny Ostrza Imperium! - wykrzyknął, mierząc wzrokiem każdego z osobna – Dziwka, położnik, niewolnik, złodziejka, córka upadłego Rodu i strateg – zdrajca. Powinienem czuć się urażony. Darth Eliphas mógł się bardziej postarać.
W Nehalenny’i aż się zagotowało. „duma, to najcenniejsze co mamy” - wysyczała, przez zaciśnięte zęby, zawołanie rodowe.
- I mówi to sprzedajna kurwa, zdrajca Imperium! - odciął się Dron’gul. - Tośmy się dobrali.
- Tak, tak… zatrważające. - z twarzy Arctusa nie schodził bezczelny uśmiech.
- Zamiast wymieniać się uprzejmościami, przejdźmy do rzeczy. Miałeś dla nas propozycję? - głos Aleniss był pozbawiony emocji.
- Sprawa wygląda następująco. Wasze zwycięstwo nad buntownikami… mimo że spektakularne, niczego nie zmieni. Imperium umiera. Odrodzi się tylko z kimś silnym za sterami… A Acina jest słaba. Zaprzedała Imperium cywilom i żołnierzom, za nic mając sobie Moc, a na domiar złego, brata się z niższymi rasami!
Na te słowa Ysiti zacisnęła szczękę i rzuciła Aleniss znaczące spojrzenie.
- Nie doceniłem, na początku, waszej siły. Popełniłem błąd. Tylko głupiec szedłby w zaparte, kontynuując walkę z wami. Zamiast tego, możemy stanąc ramię w ramię. Razem zmienić Imperium! Nadać mu nowy kształt, świetlaną przyszłość!
- Jak chcesz zmienić Imperium, Darthcie? - zapytał Tzen
- Dobrze wiecie, że po waszym zwycięstwie nasiliły się ruchy separystyczne w całym Imperium. Możemy to zakończyć, raz na zawsze! Pomóżcie mi odsunąć Acinę, a wraz z Imperium stworzymy nową Mroczną Radę. Wspólnie będziemy rządzić Imperium!
- Ciekawe kto zostanie nowym imperatorem?
- Twe słowa są dowodem na to, że jesteś zdrajcą! Wiesz, że jeśli te słowa wyjdą poza tę salę, to więcej głowy nie uniesiesz? - żachnął się Dran’gul
- Acina dobrze wie, że jestem „zdrajcą”… i nic do tej pory nie zrobiła. Zaryzykuję.
- I co nam oferujesz, w zamian za pomoc? - zapytał Tzen
- Wszystko! To my, wraz z Himim i jego ludźmi zbudujemy nowe lepsze Imperium! Jestem potężniejszy od was wszystkich, razem wziętych i nie muszę bawić się w konwenanse. A jednak daję wam szansę na opuszczenie tonącego okrętu!
- Nie spodziewałem się po tobie takiego patriotyzmu – mruknął Vemrir.
- Chcesz przekonać nas do pomocy, na wstępie obrażając każdego z osobna? Uczcie się akolici, jak nie prowadzić negocjacji – oburzył się Dron’gul – Ta propozycja to jakaś kpina. Zdrada Imperium w zamian za mrzonki szaleńca!
- Mrzonki? Podejdźcie do konsol, przekonajcie się sami, ile projektów realizuję, jakie mam środki, ile planet znajduje się pod moją kontrolą! Zaplanowałem wszystko, zaplanowałem każdy wasz ruch, nawet twoją ciążę zaplanowałem, „ukochana” Aleniss… A teraz macie wybór – ze mną, czy przeciwko mnie?!
Dron’gun i Ysiti zaczęli przeglądać archiwa. Arctus nie kłamał. Przeznaczał ogromne środki na badania nad wirusami, technologię masowych mordów nieludzi, produkcję wymyślnych bomb, łapówki dla urzędników… Nie mając możliwości zgrania danych, oboje próbowali zapamiętać jak najwięcej.
- Archiwa są… doprawdy imponujące – mruknął Dran’gul
Ysiti skinęła głową, zgadzając się z nim
- Aleniss, jaka jest decyzja? - zapytała
- Zabić gnoja – szepnęła Aleniss, obracając głowę, by Arctus jej nie usłyszał. Nehalennya z uśmiechem położyła dłonie na mieczach.
W tym samym momencie Ysiti pchnęła Mocą, ogłuszając dwóch żołnierzy przy drzwiach.
- Negocjacje zakończone! - krzyknęła Aleniss odpalając miecz. Syknęły kolejne ostrza, Tzena, Nehalenny’i, Vemrira. Aleniss Mocą cisnęła w mężczyznę droidem protokolarnym… lecz ten rozbił się o potężną barierę wokół Sitha. Zaśmiał się szyderczo na tę próbę.
Ysity mając widocznie jakiś plan, po cisnęła błyskawicą w jeden z trzech pomników otaczających Arctusa. Błyskawica mocy spłynęła po tarczy, przez chwilę ukazując jej kształt – jakby wychodziła z pomników właśnie.
Widząc co robi rakatanka, Tzen i Vemrir poszli w jej ślady, zwalając pozostałe posągi… Lecz bariera nie słabła.
Nehalennya powstrzymała chęć rzucenia się w szale na Dartha (brawo, Neh zaczyna myśleć), chociaż jego bezczelny śmiech i wcześniejsza zniewaga wywoływała w niej furię. Kumulowała to uczucie, kątem oka obserwując poczynania towarzyszy… I nagle, schowała miecze. Oddała się Mocy i wykorzystując całą skumulowaną energię z gniewu cisnęła nią w podłogę pod stopy Dartha! (roll 94/100, diluj z tym, kurwiu) Podłoga, już wcześniej spękana i naruszona pod ciężarem posągów zapadła się pod zaskoczonym Sithem. Spadł piętro niżej, zasypywany gruzami. Konstrukcja pokoju była na tyle niestabilna, że wszystko zaczęło się walić. Aleniss i Nehalennya ostały się na niewielkim, stabilnym kawałku podłogi, reszta Sithów spadła, lecz bez większych uszczerbków na zdrowiu.
- Gdzie ten banci syn?! - wrzasnęła Nehalennya, jeszcze ogarnięta szałem. Ale Dartha nigdzie nie było. Jakby zapadł się pod ziemię. Sondowanie Mocą nic nie dawało.
- Co za tchórz! - krzyknął Tzen
- Ukrywa się... ukrywa się w Mocy - jęknęła Nehalennya, jeszcze lekko zamroczona po swojej emanacji Mocy.
- Tak, to oczywiste, że ukrywa się w Mocy - prychnęła Aleniss i zeskoczyła zgrabnie na gruzowisko poniżej. Pomogła wygrzebać się Vemrirowi. Nehalennya skoczyła zaraz za nią. Pokój poniżej był pusty. Gruzy całkowicie zawaliły drzwi wyjściowe. Nikt nie mógł siędo nich dostać... ale także oni nie mogli uciec.
- Lordzie Vemrir... Gdy zostałeś porwany, rozmawiałeś z przywódcą buntowników?
- Tak, zdarzyło się zamienić dwa słowa...
- Skup się teraz. Czy pamiętasz jego aurę Mocy?
Vemrir zamyślił się przez chwilę. W tym czasie Dron'gul uderzał Mocą w ściany ich pułapki, starając się ich wydostać.
- Ujmę to tak... rozpoznałbym ją, gdyby się pojawił.
- Pamiętasz tego sługę przed wejściem?
- Odźwiernego? co z nim? - wtrącił Tzen
- Tak... - Vemrir nagle zrozumiał.
- Tego odźwiernego nigdy tu nie było. A znam tu wszystkich - Aleniss odpowiedziała Tzenowi - w końcu dałam się pieprzyć temu oblechowi.
- Czyli Himi od początku tu był... Daj mi moment... - Vemrir skupił się na poszukiwaniu Aury. W tym momencie huknęło - Dron'gul przebił się przez jedną ze ścian i ukazało się przejście... do kompleksu podziemnych jaskiń.
- Ej! Tutaj! - krzyknął, znikając w korytarzu.
- Przy odrobinie szczęścia - kontynuowała Aleniss w biegu - bombardowanie załatwi sprawę Arctusa. A mamy niepowtarzalną szansę dorwać przywódcę buntowników i dostarczyć go na widowiskowy pokaz wymierzania sprawiedliwości przez Imperator.
- I rehabilitację w jej oczach - dodał Vemrir.
- Przepuścić taką zdobycz... Dla płotki! - jęknęła Nehalennya, której powoli wracało trzeźwe myślenie.
(pomarańczowy kryształ wcale tak nie razi, Norrin ;P)Biegli dalej, goniąc Dran'gula.. aż nagle stanęli zaalarmowani. Działo się coś dziwnego. Moc uprzedzała ich przed atakiem... ale nic się nie działo. I znowu, nagłe uczucie zagrożenia. I znów nic. W kółko. Tortura dla każdego wrażliwego na Moc.
Przed sobą zobaczyli Dron'gula... który histerycznie wymachiwał mieczem, jakby walcząc z niewidzialnym wrogiem.
Ysiti westchnęła zrezygnowana na ten widok.
- Oszalał? - zapytał Tzen
- To raczej... to miejsce - odparła Aleniss rozglądając się czujnie.
- Coś... coś mnie zaatakowało! - Dron'gul obrócił się w ich stronę, z oczami błyszczącymi z napięcia. Kontaktował, ale ledwo.
Wszystko wydawało się... rozmazane, spowolnione, jakby zatopione w galarecie. I to ciągłe uczucie niepokoju.
- Jakiś... artefakt?
- Nie.. to te purchawy... Uciekajmy stąd, nie mamy czasu na walkę z toksynami. Bombardowanie wkrótce się rozpocznie.
Nie odeszli daleko, gdy napotkali przybitego do pala człowieka... Nagi, poraniony. Bełkotał coś niezrozumiałego. Był to przywódca buntu - Himi.
- Co on tu robi...? - zapytała zaskoczona Ysiti
- Najwyraźniej... wisi - odparł radośnie Dron'gul, jeszcze pod lekkim wpływem grzybów.
- Sithy... Sithy... - wycharczał - dać mi dar łaski... Zabić mnie tu... a ja powiem... wszystko - splunął krwią - co planuje Artus. żeby go zniszczyć. Wy mnie zabrać, albo zostawić i nie dowiecie się nic! - mężczyzna był przymocowany do pala wielkimi śrubami, które całkowicie zmiażdżyły mi ręce i nogi. Wykrwawiał się, widać było, że długo nie przeżyje. Bardzo cierpiał, mimo otumanienia halucynogennymi oparami
- Wielki sukces - wysyczała Nehalennya - Mogliśmy go zgarnąć po Arctusie!
- Czegoś tu nie rozumiem - zastanowił się Tzen - skoro współpracował z Arktusem... to co tu robi, w takim stanie?
- Najpierw powiesz... a ja cię wyleczę.. tak? - warknął Dron'gul
- Pamiętaj, że on jest powiązany z artefaktem, który wciąż kontroluje naszego Dartha - szepnął Vemrir - lepiej go wysłuchać... a potem zabić. To go uwolni. - Himi entuzjastycznie pokiwał głową.
- Acina wyruszy wkrótce w drogę... Ważne spotkanie z okupantami z Zakuul... Wśród jej zaufanych ludzi jest człowiek Arctusa... gotowy zadać ostateczny cios. Wina spadnie na Zakuul. Arctus ogłosi się Imperatorem i wywoła wojnę. Wszystko mam w głowie. - przerwał Himi, coraz słabszy z bólu i przez upływ krwi. - Nie w pamięci... w głowie.
- W głowie? Wsadzili mu w mózg chip? - wzdrygnęła się Nehalennya
- Czytałam raporty... - odpowiedziała Aleniss - to ich sposób na zabezpieczanie danych. Ale pozyskać je można tylko z denata - Himi znów entuzjastycznie pokiwał głową.
- Ale z żywego można wyciągnąć to, czego w chipie nie ma - zauważyła Nehalennya
- Widać, że myślisz jak twoja ciotka - pochwaliła ją Aleniss - można spróbować. Najwyżej zdechnie z bólu podczas transportu.
Dron'gul nie potrzebował kolejnej zachęty. Sprawnymi cięciami miecza świetlnego odciął mężczyznę od pala, pozbawiając go dłoni i stóp.
- Tzen, zabierz go dla Dartha.. możesz mówić, że to prezent od ciebie.
- Ruszajmy. U wyjścia jaskini będzie czekał na nas prom. Gdy tylko ruszymy, Vindiccta i Darkness zmiotą to miejsce z powierzchni planety. Jazda!
- Mitras
Gracze:
- Darth Eliphas/Lord Dron’gul
- Lord Aleniss
- Lord Vemrir
- Nehalennya
- Tzen
- Ysiti
Uwaga: Tym razem byłam zmuszona wprowadzić nieco zmian i cięć, żeby całość wyszła logicznie. WAŻNE! Zmienione zakończenie wprowadzające do kolejnej części.
Ewentualne uwagi kierować na PW.
Po ostatnim zwycięstwie Ostrza Imperium na Dormund Kaas (opis wkró… zapewne nigdy, bo Mitras ma zrobić), na Vindicctę dotarło holonagranie z propozycją sojuszu… od samego Dartha Arctusa, prawej ręki Imperator, zdrajcy, który od samego początku spiskował przeciwko Imperium. Jak twierdził, chce połączyć siły ku odnowie Imperium i w geście dobrej woli oferuje klucz do zakończenia wszelkich rozruchów – w domyśle, przywódcę buntowników, Himiego.
Spotkanie miało się odbyć w jego osobistym pałacu, na obrzeżach terytorium Imperialnego. Na persek śmierdziało pułapką.
Wszyscy obecni na statku Sithowie pojawili się w sali konferencyjnej.
- Zbombardujmy bydlaka! - rzucił na wstępie Eliphas, zanim jeszcze wszyscy zajęli swoje miejsca – Niech płonie!
- Myślisz, że nie ucieknie? - Aleniss spokojnie wygładziła suknie i usiadła.
- Na pewno jest zabezpieczony na tę okoliczność – zgodził się Vemrir. - przydałoby się rozeznanie.
- Oko jest poza zasięgiem. Nie możemy czekać.
- Jeśli zabezpieczymy drogi ucieczki i ostrzelamy każdy startujący z planety prom, to nie ucieknie!
- Za duże ryzyko. Znając przezorność sukinsyna, możemy się spodziewać, że pałac jest jednocześnie bunkrem i twierdzą. Nawet burząc go w puch, nie będziemy mieli pewności, że nie ukrył się gdzieś w trzewiach planety… Acina chce jego głowy. Zdobyć ją możemy tylko rozprawiając się z nim osobiście.
- No i ten Himi… kusząca propozycja, nie powiem – Darth uśmiechnął się pod nosem – mam z nim sporo do omówienia. Chociaż nadal uważam, że tych dwóch współpracuje ze sobą.
- Oczywiście, że tak! – fuknęła Aleniss – To logiczne, wszystko jest ustawione. Pytanie, jak zagramy w ich grę?
- Wysyłamy „delegację” i Vindicctę z Darkness w gotowości do bombardowania z orbity?
- Oczywiście, zgłaszam się na ochotnika – wykrzyknął Tzen. Ysiti spojrzała na niego z mieszanką ciekawości i odrazy.
- No i masz, wyprzedził mnie – zarechotał Eliphass. - Szybko się uczysz, mój uczniu.
- Eliphasie, najlepiej będzie, jeśli ty pójdziesz. Jesteś potężny na tyle, że poradzisz sobie ze zdrajcą. Idąc z tobą, będę miała pewność, że nie posyłam nas na śmierć.
Nehalennya ściągnęła brew na te słowa.
- No taaak… Kochanica Arktusa nie pośle mnie na śmierć… i w ramach dobrej woli pójdzie razem ze mną! Czy ty, kobieto, myślisz, żem się z członkiem na głowy pozamieniał? - wybuchł Eliphas. Przez twarz Aleniss przebiegł cień, ale zachowała spokój.
- Ta „kochanica” wie o nim więcej niż ktokolwiek siedzący przy tym stole, i próbuje wykorzystać tę wiedzę na naszą, podkreślam NASZĄ korzyść! Należy mi się odrobina szacunku!
- Pójdziesz ty. Weź Tzena i Dron’gula, wiernego mi Lorda. Będą cię mieli na oku.
- Niech tak będzie – zrezygnowała Aleniss. - Kto jeszcze idzie ze mną? Ysiti?
Rakattanka skinęła bez słowa głową
- Pójdę. I przygotuję żołnierzy w obwodzie – rzucił Vemrir – Arktus będzie pewny, że ma nas na widelcu, to uśpi jego czujność.
- W imieniu Lorda Grotnisa, jestem do dyspozycji. Przydam się tam, gdzie może zrobić się gorąco – odparła Nehalennya, po chwili wahania.
- Witajcie wielmożni, mój Pan, Darth Arctus oczekuje Was w jednej ze swych komnat…
- Więc prowadź, nędzny robaku – syknął Dron’gul spod kaptura. Starzec skłonił się pokornie i wskazał dłonią kierunek. Szli za nim przez długi hol, po krętych schodach na wyższe piętro, kolejny przesadnie zdobiony korytarz, aż do komnaty. Służba czmychała trwożnie na ich widok, a uzbrojeni po zęby strażnicy obserwowali gości czujnie.
Komnata w której zostali podjęci, wyglądała na salę konferencyjną. Wysoki sufit, kilka długich stołów, przy ścianach archiwa i komputery. Sam gospodarz stał naprzeciw nich, pomiędzy trzema, sięgającymi sklepienia, marmurowymi pomnikami. Arctus był ludzkim, potężnie zbudowanym mężczyzną (sylwetka wydawała się jeszcze bardziej imponująca przez połyskliwą, czarną zbroję, którą nosił), o długich, czarnych włosach. Jego twarz była tak silnie skażona Ciemną Stroną, że ciężko było się domyślić, jakiej był oryginalnie karnacji.
Darth uśmiechał się kpiąco.
- Korpus dyplomatyczny Ostrza Imperium! - wykrzyknął, mierząc wzrokiem każdego z osobna – Dziwka, położnik, niewolnik, złodziejka, córka upadłego Rodu i strateg – zdrajca. Powinienem czuć się urażony. Darth Eliphas mógł się bardziej postarać.
W Nehalenny’i aż się zagotowało. „duma, to najcenniejsze co mamy” - wysyczała, przez zaciśnięte zęby, zawołanie rodowe.
- I mówi to sprzedajna kurwa, zdrajca Imperium! - odciął się Dron’gul. - Tośmy się dobrali.
- Tak, tak… zatrważające. - z twarzy Arctusa nie schodził bezczelny uśmiech.
- Zamiast wymieniać się uprzejmościami, przejdźmy do rzeczy. Miałeś dla nas propozycję? - głos Aleniss był pozbawiony emocji.
- Sprawa wygląda następująco. Wasze zwycięstwo nad buntownikami… mimo że spektakularne, niczego nie zmieni. Imperium umiera. Odrodzi się tylko z kimś silnym za sterami… A Acina jest słaba. Zaprzedała Imperium cywilom i żołnierzom, za nic mając sobie Moc, a na domiar złego, brata się z niższymi rasami!
Na te słowa Ysiti zacisnęła szczękę i rzuciła Aleniss znaczące spojrzenie.
- Nie doceniłem, na początku, waszej siły. Popełniłem błąd. Tylko głupiec szedłby w zaparte, kontynuując walkę z wami. Zamiast tego, możemy stanąc ramię w ramię. Razem zmienić Imperium! Nadać mu nowy kształt, świetlaną przyszłość!
- Jak chcesz zmienić Imperium, Darthcie? - zapytał Tzen
- Dobrze wiecie, że po waszym zwycięstwie nasiliły się ruchy separystyczne w całym Imperium. Możemy to zakończyć, raz na zawsze! Pomóżcie mi odsunąć Acinę, a wraz z Imperium stworzymy nową Mroczną Radę. Wspólnie będziemy rządzić Imperium!
- Ciekawe kto zostanie nowym imperatorem?
- Twe słowa są dowodem na to, że jesteś zdrajcą! Wiesz, że jeśli te słowa wyjdą poza tę salę, to więcej głowy nie uniesiesz? - żachnął się Dran’gul
- Acina dobrze wie, że jestem „zdrajcą”… i nic do tej pory nie zrobiła. Zaryzykuję.
- I co nam oferujesz, w zamian za pomoc? - zapytał Tzen
- Wszystko! To my, wraz z Himim i jego ludźmi zbudujemy nowe lepsze Imperium! Jestem potężniejszy od was wszystkich, razem wziętych i nie muszę bawić się w konwenanse. A jednak daję wam szansę na opuszczenie tonącego okrętu!
- Nie spodziewałem się po tobie takiego patriotyzmu – mruknął Vemrir.
- Chcesz przekonać nas do pomocy, na wstępie obrażając każdego z osobna? Uczcie się akolici, jak nie prowadzić negocjacji – oburzył się Dron’gul – Ta propozycja to jakaś kpina. Zdrada Imperium w zamian za mrzonki szaleńca!
- Mrzonki? Podejdźcie do konsol, przekonajcie się sami, ile projektów realizuję, jakie mam środki, ile planet znajduje się pod moją kontrolą! Zaplanowałem wszystko, zaplanowałem każdy wasz ruch, nawet twoją ciążę zaplanowałem, „ukochana” Aleniss… A teraz macie wybór – ze mną, czy przeciwko mnie?!
Dron’gun i Ysiti zaczęli przeglądać archiwa. Arctus nie kłamał. Przeznaczał ogromne środki na badania nad wirusami, technologię masowych mordów nieludzi, produkcję wymyślnych bomb, łapówki dla urzędników… Nie mając możliwości zgrania danych, oboje próbowali zapamiętać jak najwięcej.
- Archiwa są… doprawdy imponujące – mruknął Dran’gul
Ysiti skinęła głową, zgadzając się z nim
- Aleniss, jaka jest decyzja? - zapytała
- Zabić gnoja – szepnęła Aleniss, obracając głowę, by Arctus jej nie usłyszał. Nehalennya z uśmiechem położyła dłonie na mieczach.
W tym samym momencie Ysiti pchnęła Mocą, ogłuszając dwóch żołnierzy przy drzwiach.
- Negocjacje zakończone! - krzyknęła Aleniss odpalając miecz. Syknęły kolejne ostrza, Tzena, Nehalenny’i, Vemrira. Aleniss Mocą cisnęła w mężczyznę droidem protokolarnym… lecz ten rozbił się o potężną barierę wokół Sitha. Zaśmiał się szyderczo na tę próbę.
Ysity mając widocznie jakiś plan, po cisnęła błyskawicą w jeden z trzech pomników otaczających Arctusa. Błyskawica mocy spłynęła po tarczy, przez chwilę ukazując jej kształt – jakby wychodziła z pomników właśnie.
Widząc co robi rakatanka, Tzen i Vemrir poszli w jej ślady, zwalając pozostałe posągi… Lecz bariera nie słabła.
Nehalennya powstrzymała chęć rzucenia się w szale na Dartha (brawo, Neh zaczyna myśleć), chociaż jego bezczelny śmiech i wcześniejsza zniewaga wywoływała w niej furię. Kumulowała to uczucie, kątem oka obserwując poczynania towarzyszy… I nagle, schowała miecze. Oddała się Mocy i wykorzystując całą skumulowaną energię z gniewu cisnęła nią w podłogę pod stopy Dartha! (roll 94/100, diluj z tym, kurwiu) Podłoga, już wcześniej spękana i naruszona pod ciężarem posągów zapadła się pod zaskoczonym Sithem. Spadł piętro niżej, zasypywany gruzami. Konstrukcja pokoju była na tyle niestabilna, że wszystko zaczęło się walić. Aleniss i Nehalennya ostały się na niewielkim, stabilnym kawałku podłogi, reszta Sithów spadła, lecz bez większych uszczerbków na zdrowiu.
- Gdzie ten banci syn?! - wrzasnęła Nehalennya, jeszcze ogarnięta szałem. Ale Dartha nigdzie nie było. Jakby zapadł się pod ziemię. Sondowanie Mocą nic nie dawało.
- Co za tchórz! - krzyknął Tzen
- Ukrywa się... ukrywa się w Mocy - jęknęła Nehalennya, jeszcze lekko zamroczona po swojej emanacji Mocy.
- Tak, to oczywiste, że ukrywa się w Mocy - prychnęła Aleniss i zeskoczyła zgrabnie na gruzowisko poniżej. Pomogła wygrzebać się Vemrirowi. Nehalennya skoczyła zaraz za nią. Pokój poniżej był pusty. Gruzy całkowicie zawaliły drzwi wyjściowe. Nikt nie mógł siędo nich dostać... ale także oni nie mogli uciec.
- Lordzie Vemrir... Gdy zostałeś porwany, rozmawiałeś z przywódcą buntowników?
- Tak, zdarzyło się zamienić dwa słowa...
- Skup się teraz. Czy pamiętasz jego aurę Mocy?
Vemrir zamyślił się przez chwilę. W tym czasie Dron'gul uderzał Mocą w ściany ich pułapki, starając się ich wydostać.
- Ujmę to tak... rozpoznałbym ją, gdyby się pojawił.
- Pamiętasz tego sługę przed wejściem?
- Odźwiernego? co z nim? - wtrącił Tzen
- Tak... - Vemrir nagle zrozumiał.
- Tego odźwiernego nigdy tu nie było. A znam tu wszystkich - Aleniss odpowiedziała Tzenowi - w końcu dałam się pieprzyć temu oblechowi.
- Czyli Himi od początku tu był... Daj mi moment... - Vemrir skupił się na poszukiwaniu Aury. W tym momencie huknęło - Dron'gul przebił się przez jedną ze ścian i ukazało się przejście... do kompleksu podziemnych jaskiń.
- Ej! Tutaj! - krzyknął, znikając w korytarzu.
- Przy odrobinie szczęścia - kontynuowała Aleniss w biegu - bombardowanie załatwi sprawę Arctusa. A mamy niepowtarzalną szansę dorwać przywódcę buntowników i dostarczyć go na widowiskowy pokaz wymierzania sprawiedliwości przez Imperator.
- I rehabilitację w jej oczach - dodał Vemrir.
- Przepuścić taką zdobycz... Dla płotki! - jęknęła Nehalennya, której powoli wracało trzeźwe myślenie.
(pomarańczowy kryształ wcale tak nie razi, Norrin ;P)
Przed sobą zobaczyli Dron'gula... który histerycznie wymachiwał mieczem, jakby walcząc z niewidzialnym wrogiem.
Ysiti westchnęła zrezygnowana na ten widok.
- Oszalał? - zapytał Tzen
- To raczej... to miejsce - odparła Aleniss rozglądając się czujnie.
- Coś... coś mnie zaatakowało! - Dron'gul obrócił się w ich stronę, z oczami błyszczącymi z napięcia. Kontaktował, ale ledwo.
Wszystko wydawało się... rozmazane, spowolnione, jakby zatopione w galarecie. I to ciągłe uczucie niepokoju.
- Jakiś... artefakt?
- Nie.. to te purchawy... Uciekajmy stąd, nie mamy czasu na walkę z toksynami. Bombardowanie wkrótce się rozpocznie.
Nie odeszli daleko, gdy napotkali przybitego do pala człowieka... Nagi, poraniony. Bełkotał coś niezrozumiałego. Był to przywódca buntu - Himi.
- Co on tu robi...? - zapytała zaskoczona Ysiti
- Najwyraźniej... wisi - odparł radośnie Dron'gul, jeszcze pod lekkim wpływem grzybów.
- Sithy... Sithy... - wycharczał - dać mi dar łaski... Zabić mnie tu... a ja powiem... wszystko - splunął krwią - co planuje Artus. żeby go zniszczyć. Wy mnie zabrać, albo zostawić i nie dowiecie się nic! - mężczyzna był przymocowany do pala wielkimi śrubami, które całkowicie zmiażdżyły mi ręce i nogi. Wykrwawiał się, widać było, że długo nie przeżyje. Bardzo cierpiał, mimo otumanienia halucynogennymi oparami
- Wielki sukces - wysyczała Nehalennya - Mogliśmy go zgarnąć po Arctusie!
- Czegoś tu nie rozumiem - zastanowił się Tzen - skoro współpracował z Arktusem... to co tu robi, w takim stanie?
- Najpierw powiesz... a ja cię wyleczę.. tak? - warknął Dron'gul
- Pamiętaj, że on jest powiązany z artefaktem, który wciąż kontroluje naszego Dartha - szepnął Vemrir - lepiej go wysłuchać... a potem zabić. To go uwolni. - Himi entuzjastycznie pokiwał głową.
- Acina wyruszy wkrótce w drogę... Ważne spotkanie z okupantami z Zakuul... Wśród jej zaufanych ludzi jest człowiek Arctusa... gotowy zadać ostateczny cios. Wina spadnie na Zakuul. Arctus ogłosi się Imperatorem i wywoła wojnę. Wszystko mam w głowie. - przerwał Himi, coraz słabszy z bólu i przez upływ krwi. - Nie w pamięci... w głowie.
- W głowie? Wsadzili mu w mózg chip? - wzdrygnęła się Nehalennya
- Czytałam raporty... - odpowiedziała Aleniss - to ich sposób na zabezpieczanie danych. Ale pozyskać je można tylko z denata - Himi znów entuzjastycznie pokiwał głową.
- Ale z żywego można wyciągnąć to, czego w chipie nie ma - zauważyła Nehalennya
- Widać, że myślisz jak twoja ciotka - pochwaliła ją Aleniss - można spróbować. Najwyżej zdechnie z bólu podczas transportu.
Dron'gul nie potrzebował kolejnej zachęty. Sprawnymi cięciami miecza świetlnego odciął mężczyznę od pala, pozbawiając go dłoni i stóp.
- Tzen, zabierz go dla Dartha.. możesz mówić, że to prezent od ciebie.
- Ruszajmy. U wyjścia jaskini będzie czekał na nas prom. Gdy tylko ruszymy, Vindiccta i Darkness zmiotą to miejsce z powierzchni planety. Jazda!
Shallaya- Strażnik Holocronów
- Liczba postów : 202
Join date : 03/04/2016
Age : 33
Skąd : Uć
Similar topics
» Skradzione plany - 17.03.2017
» Patch RP: maj 2017
» Patch RP: czerwiec 2017
» Patch RP: sierpień 2017
» Patch RP: wrzesień 2017
» Patch RP: maj 2017
» Patch RP: czerwiec 2017
» Patch RP: sierpień 2017
» Patch RP: wrzesień 2017
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach