Część VI - Finał (1/3) "Egzekucja"
Strona 1 z 1
Część VI - Finał (1/3) "Egzekucja"
„Upadły Jedi Ansarras zostaje skazany na egzekucje. Jest zagrożeniem dla Zakonu oraz Republiki.”
Członkowie Rady Pierwotnej Wiedzy odkryli, że skazany jest dalej na Tython i jest dobra okazja na zakończenie tej sprawy. Zastanawiali się kogo wysłać na tą misje jednak z tych gdybań wyrwał ich zmodulowany głos i szczupła postura w czarnym płaszczu.
- Proszę o wyznaczenie mnie na tą misje. - Lalka ukląkł przed nimi z pochyloną głową. - Znam jego zachowanie, znałem go zanim taki się stał. Jest moją odpowiedzialnością, bo nie dałem rady mu pomóc. Chce mu dać spokój poprzez zjednoczenie go z Mocą. - Dodał po chwili.
Twarze ukryte za maskami przyglądały się Lalce w milczeniu po czym jeden z nich wstał i niskim zmodulowanym głosem przemówił
- Dobrze, otrzymujesz misje wykonania owej egzekucji jednak Cień nigdy nie jest sam i zostanie przydzielony do ciebie Tarcza do ochrony. Zostaną ci przekazane współrzędne ostatniego pobytu Upadłego. Jakie jest twe zadanie Archiwisto?
- Znajdź i zniszcz...by zostało tylko światło. – Zarecytował
Po chwili wstał, ukłonił się radzie i odszedł. Czuł, że to będzie ciężkie zadanie dla niego.
Sallaros siedział w swym pokoju siedząc na łóżku i trzymając w dłoni maskę. To już ta noc. Kolejna osoba zginie z jego reki. Czuł się winny, że nie dał rady pomóc Ansowi, że tak cierpi z powodu braku balansu w sobie. Miarowo oddychał i na chwile przymknął oczy. Musiał się uspokoić i zebrać myśli. Wstał nagle i poszedł do lustra spoglądając na siebie. Zmęczone spojrzenie, siwe włosy odznaczające się na tle czarnego stroju.
- Znajdź i zniszcz...Ans...przepraszam. Obyś zaznał w końcu spokój. - Po tych słowach zaczesał włosy do tyłu odsłaniając drugie oko po czym założył hełm, a po chwili płaszcz. Teraz nie był Sallarosem Jan'yse, teraz był Lalką: Archiwistą Cieni Jedi
Stał przed jaskinią czekając na towarzysza, musiał się jednak ukrywać, bo widział niedaleko paru ciekawskich adeptów, którzy chcą sobie pozwiedzać planetę. Za pomocą mocy potrząsł trochę kamieniami i roślinnościa by przestraszyć ich i wrócili do świątyni. W końcu usłyszał silnik speedera, który zatrzymał się niedaleko niego. Przybył drugi cień, widać było, że się śpieszy na spotkanie.
- Wybacz za spóźnienie, ale miałem znowu atak, lodówka mi uciekła. - Powiedział ni z tego ni zinowego.
Świr był cieniem ze schizofrenia. Takie ataki to u niego norma mimo, że otrzymuje od uzdrowicieli leki. Tortury zostawiają piętno nie do zmycia.
- Znalazłeś? - Spytał się Lalka
- Skubana szybka jest.
- Dobra ruszajmy, bo znowu upadły nam ucieknie.
Wkroczyli do ciemnej jaskini, w nocy było jeszcze gorzej, po drodze musieli usunąć parę stworzeń, które wybrały to miejsce na nocleg. Nie podobało mu się to, ale próbował je ogłuszać by się rano obudziły z bólem głowy. Ironio, oszczędzał co mógł, a szedł właśnie wykonać egzekucje. Wyszli na szeroką skarpę, nie daleko nich szumiał wodospad. Dobrze, zagłuszy to odgłosy walki. Czuć było mieszankę ciemnej i jasnej strony jednak ciężko było zlokalizować dokładniejsze źródło. Po chwili usłyszeli niski głos mówiący coś w języków Sithianskim jednak obiło się to echem i utrudniło lokalizacje źródła.
- Świr, spróbuj użyć telekinezy i rzucaj w różne strony, a nóż go trafisz. - Zaproponował Lalka.
- Kici kici koteczku, chodź do pańcia – Zażartował i zaczął szukać mniejszymi kamieniami w w różne strony skarpy i na różnych wysokościach.
- Ała! Prawie mnie trafiłeś! - Znajomy głos Cathara przejął kontrolę nad ciałem.
- Dobra, kieruj ataki w tamtą stronę! - Lalka wskazał kierunek.
Świr trafił tym razem bez problemu i Ans obił się o ścianę. Potem zeskoczył jednocześnie wysłał w kierunku cieni falę mocy. Tarcza cieni użył swej bariery by ich ochronić.
- Nie ma emocji, jest spokój... - Rzekł upadły jedi.
- Ansarras...Zostałeś uznany przez Radę Jedi za Upadłego Jedi i skazany na śmierć.
- Skazany? Za co?
- Atak na padawanów, wyciąganie ich w las gdy jest tam niebezpiecznie. Deprawowanie swojego padawana... Popadniecie w ciemną stronę mocy...Ty cierpisz.
- Nie uciekniesz i tak cię znajdziemy. - Dodał drugi cień.
- Oboje zginiecie! Tchórze chować się za maskami! Ujawnijcie się! - Trzy głosy mówiące jednocześnie...Po czym Ansarras rzucił w nich mieczem.
- Jeszcze zobaczymy! - Krzyknął Świr odskakując w bok.
Lalka odskoczył w przeciwnym kierunku niż towarzysz, ale oboje uniknęli ataku.
Świr pchnął Moca w przeciwnika, a drugi cień podbiegł do niego próbując ciąć nisko w nogi. Ans w samą porę odzyskał równowagę i odskoczył. Otoczył pięść ciemną stroną mocy i uderzył Sallarosa w twarz. Słychać było jak maska zaczyna pękać. Na razie widać było wgłębienie i odrzuciło go nieco do tyłu. Tarcza użył uchwytu Mocy podnosząc upadłego jedi nad ziemię. Ans Próbował się wyrwać z ciasnego uścisku lecz bez skutku. Lalka był nieco jeszcze oszołomiony, ale starał się odciąć rękę Cathrowi. Niestety tylko nadciął palce, przeciwnik mocno się szarpał i dzięki Mocy w końcu się uwolnił. Niestety to mu zabrało sporo sił więc nie miał szans się obronić przed dużym kamieniem. Padł na ziemię, pluł krwią, pocięta twarz, prawdopodobnie pęknięta czaszka.
- Lalka załatw to szybko.
Archiwista podszedł powoli do kotowatego i klęknął przy nim.
- Ansarras...Ans, widzę jak cierpisz. Straciłeś balans, który cię teraz niszczy... - Maska zaczęła pękać, odsłoniła smutne spojrzenie szarego, cybernetycznego oka oraz parę kosmyków siwych włosów. Głos w końcu nabrał znajomego brzmienia poprzez uszkodzony modulator.
- Ja...Jan'yse... - Wyszeptał Ansarras
- Przepraszam...
Nie ma Śmierci, jest Moc.
- Obyś zaznał spokój...nie ma Śmierci, jest Moc. - Lalka podniósł miecz i ostatnie słowa jakie usłyszał z ust dawnego przyjaciela:
- A więc...to przyjaciel zabił.
Czyste pchnięcie ostrza w serce. Ciało momentalnie osunęło się na ziemię i wydobyły się trzy iskierki. Trzy iskierki Mocy. Złotawy na jasną stroną mignęła koło głowy szarookiego. Smolistą czarny na ciemną stronę uniosła się lekko nad po czym opadła roztrzaskując się o skaliste podłoże. Szara mgiełka na trzeci rodzaj Mocy lewitowała chwilę po czym zniknęła.
- Znałeś go? - Spytał się Świr podchodząc do towarzysza, który klękał dalej przy ciele.
- Tak...dlatego podjąłem się tej misji.
- Chcesz zostać sam czy co?
- Jedź do świątyni i się spytaj czy mamy od razu pochować czy będzie coś oficjalnego. Dam sobie sam radę. Dziękuję za pomoc.
- Dobra, skontaktuje się jak będę miał wieści. - Po czym ruszył wgłąb jaskini.
Sallaros usiadł przy ciele, zdjął maskę i spoglądał w dal, na świątynie oświetlona latarniami. Iskierka nadziei w tej ciemności...ale dla kogo?
Po chwili otrzymał komunikat, że trzeba pochować ciało. Wstał i wziął Ansa na ręce.
Ansarras został pochowany niedaleko wodospadu przy świątyni, głęboko pod skałami. Nad skałą jeszcze przez moment unosiły się trzy rodzaje Mocy.
- Żegnaj Ans... - Sallaros ponownie założył maskę, ukłonił się po czym wolnym krokiem ruszył do świątyni.
Zaczął powoli padać deszcz idealnie obrazując uczucia jakie teraz targały Jedia.
Członkowie Rady Pierwotnej Wiedzy odkryli, że skazany jest dalej na Tython i jest dobra okazja na zakończenie tej sprawy. Zastanawiali się kogo wysłać na tą misje jednak z tych gdybań wyrwał ich zmodulowany głos i szczupła postura w czarnym płaszczu.
- Proszę o wyznaczenie mnie na tą misje. - Lalka ukląkł przed nimi z pochyloną głową. - Znam jego zachowanie, znałem go zanim taki się stał. Jest moją odpowiedzialnością, bo nie dałem rady mu pomóc. Chce mu dać spokój poprzez zjednoczenie go z Mocą. - Dodał po chwili.
Twarze ukryte za maskami przyglądały się Lalce w milczeniu po czym jeden z nich wstał i niskim zmodulowanym głosem przemówił
- Dobrze, otrzymujesz misje wykonania owej egzekucji jednak Cień nigdy nie jest sam i zostanie przydzielony do ciebie Tarcza do ochrony. Zostaną ci przekazane współrzędne ostatniego pobytu Upadłego. Jakie jest twe zadanie Archiwisto?
- Znajdź i zniszcz...by zostało tylko światło. – Zarecytował
Po chwili wstał, ukłonił się radzie i odszedł. Czuł, że to będzie ciężkie zadanie dla niego.
Sallaros siedział w swym pokoju siedząc na łóżku i trzymając w dłoni maskę. To już ta noc. Kolejna osoba zginie z jego reki. Czuł się winny, że nie dał rady pomóc Ansowi, że tak cierpi z powodu braku balansu w sobie. Miarowo oddychał i na chwile przymknął oczy. Musiał się uspokoić i zebrać myśli. Wstał nagle i poszedł do lustra spoglądając na siebie. Zmęczone spojrzenie, siwe włosy odznaczające się na tle czarnego stroju.
- Znajdź i zniszcz...Ans...przepraszam. Obyś zaznał w końcu spokój. - Po tych słowach zaczesał włosy do tyłu odsłaniając drugie oko po czym założył hełm, a po chwili płaszcz. Teraz nie był Sallarosem Jan'yse, teraz był Lalką: Archiwistą Cieni Jedi
Stał przed jaskinią czekając na towarzysza, musiał się jednak ukrywać, bo widział niedaleko paru ciekawskich adeptów, którzy chcą sobie pozwiedzać planetę. Za pomocą mocy potrząsł trochę kamieniami i roślinnościa by przestraszyć ich i wrócili do świątyni. W końcu usłyszał silnik speedera, który zatrzymał się niedaleko niego. Przybył drugi cień, widać było, że się śpieszy na spotkanie.
- Wybacz za spóźnienie, ale miałem znowu atak, lodówka mi uciekła. - Powiedział ni z tego ni zinowego.
Świr był cieniem ze schizofrenia. Takie ataki to u niego norma mimo, że otrzymuje od uzdrowicieli leki. Tortury zostawiają piętno nie do zmycia.
- Znalazłeś? - Spytał się Lalka
- Skubana szybka jest.
- Dobra ruszajmy, bo znowu upadły nam ucieknie.
Wkroczyli do ciemnej jaskini, w nocy było jeszcze gorzej, po drodze musieli usunąć parę stworzeń, które wybrały to miejsce na nocleg. Nie podobało mu się to, ale próbował je ogłuszać by się rano obudziły z bólem głowy. Ironio, oszczędzał co mógł, a szedł właśnie wykonać egzekucje. Wyszli na szeroką skarpę, nie daleko nich szumiał wodospad. Dobrze, zagłuszy to odgłosy walki. Czuć było mieszankę ciemnej i jasnej strony jednak ciężko było zlokalizować dokładniejsze źródło. Po chwili usłyszeli niski głos mówiący coś w języków Sithianskim jednak obiło się to echem i utrudniło lokalizacje źródła.
- Świr, spróbuj użyć telekinezy i rzucaj w różne strony, a nóż go trafisz. - Zaproponował Lalka.
- Kici kici koteczku, chodź do pańcia – Zażartował i zaczął szukać mniejszymi kamieniami w w różne strony skarpy i na różnych wysokościach.
- Ała! Prawie mnie trafiłeś! - Znajomy głos Cathara przejął kontrolę nad ciałem.
- Dobra, kieruj ataki w tamtą stronę! - Lalka wskazał kierunek.
Świr trafił tym razem bez problemu i Ans obił się o ścianę. Potem zeskoczył jednocześnie wysłał w kierunku cieni falę mocy. Tarcza cieni użył swej bariery by ich ochronić.
- Nie ma emocji, jest spokój... - Rzekł upadły jedi.
- Ansarras...Zostałeś uznany przez Radę Jedi za Upadłego Jedi i skazany na śmierć.
- Skazany? Za co?
- Atak na padawanów, wyciąganie ich w las gdy jest tam niebezpiecznie. Deprawowanie swojego padawana... Popadniecie w ciemną stronę mocy...Ty cierpisz.
- Nie uciekniesz i tak cię znajdziemy. - Dodał drugi cień.
- Oboje zginiecie! Tchórze chować się za maskami! Ujawnijcie się! - Trzy głosy mówiące jednocześnie...Po czym Ansarras rzucił w nich mieczem.
- Jeszcze zobaczymy! - Krzyknął Świr odskakując w bok.
Lalka odskoczył w przeciwnym kierunku niż towarzysz, ale oboje uniknęli ataku.
Świr pchnął Moca w przeciwnika, a drugi cień podbiegł do niego próbując ciąć nisko w nogi. Ans w samą porę odzyskał równowagę i odskoczył. Otoczył pięść ciemną stroną mocy i uderzył Sallarosa w twarz. Słychać było jak maska zaczyna pękać. Na razie widać było wgłębienie i odrzuciło go nieco do tyłu. Tarcza użył uchwytu Mocy podnosząc upadłego jedi nad ziemię. Ans Próbował się wyrwać z ciasnego uścisku lecz bez skutku. Lalka był nieco jeszcze oszołomiony, ale starał się odciąć rękę Cathrowi. Niestety tylko nadciął palce, przeciwnik mocno się szarpał i dzięki Mocy w końcu się uwolnił. Niestety to mu zabrało sporo sił więc nie miał szans się obronić przed dużym kamieniem. Padł na ziemię, pluł krwią, pocięta twarz, prawdopodobnie pęknięta czaszka.
- Lalka załatw to szybko.
Archiwista podszedł powoli do kotowatego i klęknął przy nim.
- Ansarras...Ans, widzę jak cierpisz. Straciłeś balans, który cię teraz niszczy... - Maska zaczęła pękać, odsłoniła smutne spojrzenie szarego, cybernetycznego oka oraz parę kosmyków siwych włosów. Głos w końcu nabrał znajomego brzmienia poprzez uszkodzony modulator.
- Ja...Jan'yse... - Wyszeptał Ansarras
- Przepraszam...
Nie ma Śmierci, jest Moc.
- Obyś zaznał spokój...nie ma Śmierci, jest Moc. - Lalka podniósł miecz i ostatnie słowa jakie usłyszał z ust dawnego przyjaciela:
- A więc...to przyjaciel zabił.
Czyste pchnięcie ostrza w serce. Ciało momentalnie osunęło się na ziemię i wydobyły się trzy iskierki. Trzy iskierki Mocy. Złotawy na jasną stroną mignęła koło głowy szarookiego. Smolistą czarny na ciemną stronę uniosła się lekko nad po czym opadła roztrzaskując się o skaliste podłoże. Szara mgiełka na trzeci rodzaj Mocy lewitowała chwilę po czym zniknęła.
- Znałeś go? - Spytał się Świr podchodząc do towarzysza, który klękał dalej przy ciele.
- Tak...dlatego podjąłem się tej misji.
- Chcesz zostać sam czy co?
- Jedź do świątyni i się spytaj czy mamy od razu pochować czy będzie coś oficjalnego. Dam sobie sam radę. Dziękuję za pomoc.
- Dobra, skontaktuje się jak będę miał wieści. - Po czym ruszył wgłąb jaskini.
Sallaros usiadł przy ciele, zdjął maskę i spoglądał w dal, na świątynie oświetlona latarniami. Iskierka nadziei w tej ciemności...ale dla kogo?
Po chwili otrzymał komunikat, że trzeba pochować ciało. Wstał i wziął Ansa na ręce.
Ansarras został pochowany niedaleko wodospadu przy świątyni, głęboko pod skałami. Nad skałą jeszcze przez moment unosiły się trzy rodzaje Mocy.
- Żegnaj Ans... - Sallaros ponownie założył maskę, ukłonił się po czym wolnym krokiem ruszył do świątyni.
Zaczął powoli padać deszcz idealnie obrazując uczucia jakie teraz targały Jedia.
Similar topics
» Część 4 - Finał
» Część VI - Finał (3/3) "?"
» Część 3 - Finał (prolog)
» Część Trzecia - finał
» Część VI - Finał (2/3) "Piach"
» Część VI - Finał (3/3) "?"
» Część 3 - Finał (prolog)
» Część Trzecia - finał
» Część VI - Finał (2/3) "Piach"
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach