Część 3 - Jedno oko, twarze dwie
Strona 1 z 1
Część 3 - Jedno oko, twarze dwie
Doświadczony mistrz Jedi, Thalkoni Mukan, powrócił z nieznanych regionów galaktyki przeszło rok temu. Wkrótce, na prośbę samej Wielkiej Mistrzyni Satele Shan, dołączył do Najwyższej Rady Jedi i zastąpił w obowiązkach mistrza Gaemaliela, którego kadencja w Radzie się zakończyła. Thalkoni tym samym otrzymał zwierzchnictwo na jednostką o nazwie Tarcza Republiki.
Tarcza w okresie wojny z Imperium Sithów pełniło rolę swoistej ochrony wszystkich światów, które należały do Republiki Galaktycznej. Jednak po śmierci Imperatora ataki ze strony Imperium przycichły. Czasem nawet można było usłyszeć legendy o mistrzu Jedi, który zawarł sojusz z jednym z członków Mrocznej Rady - Dartha Marra aby pokonać wspólnego wroga. Wielu sądzi, że właśnie dzięki temu tajemniczemu Jedi wojna z Imperium została zakończona, a przynajmniej zawieszona.
Dziś Tarcza nadal stoi na straży granic Republiki oczekując w cieniu na czasy kiedy niebezpieczeństwo powróci. W między czasie padawan Bo-been'ya natrafiła na ślad swojego byłego mistrza, który przed laty zaginął na Małym Coruscant bez wieści.
Thalkoni postanowił odwiedzić Kwaterę Główną Tarczy wraz z Teelanem Soylon, członkiem Tarczy, który w przeciwieństwie do większości Jedi z organizacji Sallarosa Jan'yse, częściej pracował na Tython, dla samego Zakonu. Powód, dla którego Teelan został zaproszony był stosunkowo prosty. Od jakiegoś czasu był on Zbrojmistrzem - studiował techniki tworzenia mieczy świetlnych. Potrafił także przy wykorzystaniu subtelnych podpowiedzi Mocy poznać historię miecza świetlnego przez jego dotykanie, a czasem i nawet kontakt wzrokowy.
W Kwaterze Tarczy mistrz Jan'yse nie był dostępny - Thalkoni rozpoczął rozmowy na temat mistrza Dorna z Sindo'rellem Beiline. Jak tylko Teelan otrzymał do zbadania miecz świetlny zwrócił uwagę na niecodzienny wygrawerowany napis na rękojeści. Następnie młody Jedi dzięki medytacji otworzył swój umysł na Moc. Kilka chwil później miecz Totha zaczął lewitować przed zebranymi by w końcu rozłożyć się na części, z których został zbudowany.
Po ponad godzinie mistrz Beiline trzymał ponownie broń zabrackiego mistrza.
- Dziwne. - Rzekł Teelan. - Ten miecz nie należał do Sitha. Brak mu tej charakterystycznej energii.
- Czyli to miecz Jedi? - Upewniał się Thalkoni.
- Nie. Nie jestem pewien. Miecz sporo przeszedł. Wiele śmierci. Wykorzystywany był w dobrej wierze, ale... nie zawsze tak było. Mocy obdarowała mnie wizją jego stworzenia. To było osamotnione miejsce gdzieś na... Taris. Tak to było Taris.
Wystarczyło tylko to stwierdzenie by sędziwy mistrz wysłał Sindo wraz z pozostałymi członkami Tarczy (włączając w to Zbrojmistrza) na Taris.
Otchłań siedział przyczajony w swoim domu. Nie był on może przytulny, ciepły i bezpieczny. Ale to był dom. Jego dom. Nawet jako padawan Gaemaliela nie czuł nic podobnego do Świątyni Jedi, ani teraz do żadnej innej kryjówki Cieni. Mimo faktu, że ta, na Taris, była już spalona. Wiedział o tym. A wszystko przez niego. Otchłań musiał to zrobić. Wykonać ten desperacki, na pierwszy rzut oka zdradziecki krok. Musiał się poświęcić. Jednak Otchłań znał przyszłość. Wiedział, że to co teraz uczyni będzie gorsze. Znacznie gorsze - wyzna prawdę. O sobie, o Cieniach i o tej przeklętej Lalce. Gdy go zdradzi jego ludzie sami się nim zajmą. Prawdziwym zdrajcą. A on zostanie bohaterem. Oczywiście nikt nie będzie o tym wiedział. Nikt poza nim samym. Ale to wystarczy.
Otchłań wstrzymał oddech - Jedi przyszli. - Zgodnie z moimi przewidywaniami - Pomyślał Otchłań.
W końcu Tarcza się odważyła. Pewien siwowłosy, barczysty mężczyzna z purpurowym mieczem świetlnym i czerwo-skóry twi'lek ruszyli w jego stronę. Cicho. On klęczał na podłodze bez najmniejszego ruchu.
W końcu Otchłań przemówił witając Tarczę i prosząc by schowali broń w jego domu.
- Ani mi się śni! A uwierz, często śpię. - Odparł twi'lek. Otchłań też chciałbym często i dobrze spać. Ale to nie było przeznaczone dla niego.
- Wyjdź z rękami w górze, albo sam cię wyciągnę! - Odparł stanowczo siwowłosy.
- A gdzie jest Lalka? - Spytał zainteresowany Otchłań. - Was przysłał tutaj, nas zdradził, a sam bezpiecznie siedzi na Coruscant?
- Jaka, stang, Lalka? Wyłaź z cienia albo sam zamienisz się w lalkę. - Ciekawy dobór słów, pomyślał czarnoskóry wojownik. Po czym powoli ruszył do przodu.
Po dłuższej wymianie ostrzeżeń, gróźb i próśb (ze strony Odchłani) w końcu Jedi zdecydowali się schować miecze.
Członkowie Tarczy patrzyli ze zdziwieniem na czarnoskórego mężczyznę, który mówił o sobie Otchłań. Był spokojny jak Jedi, nosił szaty jak oni oraz miecz świetlny. Jednak w jego aurze było coś niepokojącego. Coś strasznego.
Mężczyzna powiedział ze stoickim spokojem, że nikt, włącznie z nimi, nie zdaje sobie sprawy kto stoi na straży Republiki i pokoju. W końcu powiedział coś co wszystkich wprawiło w osłupienie. Otchłań stwierdził, że cyborg o imieniu Lalka stoi na ich czele i jest zdrajcą jego organizacji.
W końcu jednooki mężczyzna spytał o powód ich wizyty. Teelan, który cały czas miał miecz mistrza Dorna, pokazał mu go. A ten prawie od razu do rozpoznał go podając jakieś dziwne imię. To musiał być pseudonim mistrza Dorna. A to znaczyło, że i Sallaros Jan'yse należy i Toth Dorn należał do tej super tajnej organizacji.
Sindo'rell Beiline chciał nieznanego użytkownika mocy zabrać na Coruscant w celu przesłuchania ale dziwny jegomość stanowczo odmówił twierdząc, że nie może opuścić swojego domu, a jeśli będą chcieli go zmusić będzie musiał ich zabić. Co nie jest planem na najbliższy czas. W końcu Sindo'rell zgodził się go pozostawić pod warunkiem, że ten cały Otchłań będzie na nich czekał. Moc podpowiadała, że dotrzyma on obietnicy.
Tarcza w okresie wojny z Imperium Sithów pełniło rolę swoistej ochrony wszystkich światów, które należały do Republiki Galaktycznej. Jednak po śmierci Imperatora ataki ze strony Imperium przycichły. Czasem nawet można było usłyszeć legendy o mistrzu Jedi, który zawarł sojusz z jednym z członków Mrocznej Rady - Dartha Marra aby pokonać wspólnego wroga. Wielu sądzi, że właśnie dzięki temu tajemniczemu Jedi wojna z Imperium została zakończona, a przynajmniej zawieszona.
Dziś Tarcza nadal stoi na straży granic Republiki oczekując w cieniu na czasy kiedy niebezpieczeństwo powróci. W między czasie padawan Bo-been'ya natrafiła na ślad swojego byłego mistrza, który przed laty zaginął na Małym Coruscant bez wieści.
Thalkoni postanowił odwiedzić Kwaterę Główną Tarczy wraz z Teelanem Soylon, członkiem Tarczy, który w przeciwieństwie do większości Jedi z organizacji Sallarosa Jan'yse, częściej pracował na Tython, dla samego Zakonu. Powód, dla którego Teelan został zaproszony był stosunkowo prosty. Od jakiegoś czasu był on Zbrojmistrzem - studiował techniki tworzenia mieczy świetlnych. Potrafił także przy wykorzystaniu subtelnych podpowiedzi Mocy poznać historię miecza świetlnego przez jego dotykanie, a czasem i nawet kontakt wzrokowy.
W Kwaterze Tarczy mistrz Jan'yse nie był dostępny - Thalkoni rozpoczął rozmowy na temat mistrza Dorna z Sindo'rellem Beiline. Jak tylko Teelan otrzymał do zbadania miecz świetlny zwrócił uwagę na niecodzienny wygrawerowany napis na rękojeści. Następnie młody Jedi dzięki medytacji otworzył swój umysł na Moc. Kilka chwil później miecz Totha zaczął lewitować przed zebranymi by w końcu rozłożyć się na części, z których został zbudowany.
Po ponad godzinie mistrz Beiline trzymał ponownie broń zabrackiego mistrza.
- Dziwne. - Rzekł Teelan. - Ten miecz nie należał do Sitha. Brak mu tej charakterystycznej energii.
- Czyli to miecz Jedi? - Upewniał się Thalkoni.
- Nie. Nie jestem pewien. Miecz sporo przeszedł. Wiele śmierci. Wykorzystywany był w dobrej wierze, ale... nie zawsze tak było. Mocy obdarowała mnie wizją jego stworzenia. To było osamotnione miejsce gdzieś na... Taris. Tak to było Taris.
Wystarczyło tylko to stwierdzenie by sędziwy mistrz wysłał Sindo wraz z pozostałymi członkami Tarczy (włączając w to Zbrojmistrza) na Taris.
:::
Otchłań siedział przyczajony w swoim domu. Nie był on może przytulny, ciepły i bezpieczny. Ale to był dom. Jego dom. Nawet jako padawan Gaemaliela nie czuł nic podobnego do Świątyni Jedi, ani teraz do żadnej innej kryjówki Cieni. Mimo faktu, że ta, na Taris, była już spalona. Wiedział o tym. A wszystko przez niego. Otchłań musiał to zrobić. Wykonać ten desperacki, na pierwszy rzut oka zdradziecki krok. Musiał się poświęcić. Jednak Otchłań znał przyszłość. Wiedział, że to co teraz uczyni będzie gorsze. Znacznie gorsze - wyzna prawdę. O sobie, o Cieniach i o tej przeklętej Lalce. Gdy go zdradzi jego ludzie sami się nim zajmą. Prawdziwym zdrajcą. A on zostanie bohaterem. Oczywiście nikt nie będzie o tym wiedział. Nikt poza nim samym. Ale to wystarczy.
Otchłań wstrzymał oddech - Jedi przyszli. - Zgodnie z moimi przewidywaniami - Pomyślał Otchłań.
W końcu Tarcza się odważyła. Pewien siwowłosy, barczysty mężczyzna z purpurowym mieczem świetlnym i czerwo-skóry twi'lek ruszyli w jego stronę. Cicho. On klęczał na podłodze bez najmniejszego ruchu.
W końcu Otchłań przemówił witając Tarczę i prosząc by schowali broń w jego domu.
- Ani mi się śni! A uwierz, często śpię. - Odparł twi'lek. Otchłań też chciałbym często i dobrze spać. Ale to nie było przeznaczone dla niego.
- Wyjdź z rękami w górze, albo sam cię wyciągnę! - Odparł stanowczo siwowłosy.
- A gdzie jest Lalka? - Spytał zainteresowany Otchłań. - Was przysłał tutaj, nas zdradził, a sam bezpiecznie siedzi na Coruscant?
- Jaka, stang, Lalka? Wyłaź z cienia albo sam zamienisz się w lalkę. - Ciekawy dobór słów, pomyślał czarnoskóry wojownik. Po czym powoli ruszył do przodu.
Po dłuższej wymianie ostrzeżeń, gróźb i próśb (ze strony Odchłani) w końcu Jedi zdecydowali się schować miecze.
:::
Członkowie Tarczy patrzyli ze zdziwieniem na czarnoskórego mężczyznę, który mówił o sobie Otchłań. Był spokojny jak Jedi, nosił szaty jak oni oraz miecz świetlny. Jednak w jego aurze było coś niepokojącego. Coś strasznego.
Mężczyzna powiedział ze stoickim spokojem, że nikt, włącznie z nimi, nie zdaje sobie sprawy kto stoi na straży Republiki i pokoju. W końcu powiedział coś co wszystkich wprawiło w osłupienie. Otchłań stwierdził, że cyborg o imieniu Lalka stoi na ich czele i jest zdrajcą jego organizacji.
W końcu jednooki mężczyzna spytał o powód ich wizyty. Teelan, który cały czas miał miecz mistrza Dorna, pokazał mu go. A ten prawie od razu do rozpoznał go podając jakieś dziwne imię. To musiał być pseudonim mistrza Dorna. A to znaczyło, że i Sallaros Jan'yse należy i Toth Dorn należał do tej super tajnej organizacji.
Sindo'rell Beiline chciał nieznanego użytkownika mocy zabrać na Coruscant w celu przesłuchania ale dziwny jegomość stanowczo odmówił twierdząc, że nie może opuścić swojego domu, a jeśli będą chcieli go zmusić będzie musiał ich zabić. Co nie jest planem na najbliższy czas. W końcu Sindo'rell zgodził się go pozostawić pod warunkiem, że ten cały Otchłań będzie na nich czekał. Moc podpowiadała, że dotrzyma on obietnicy.
Col'sheer'ee- Strażnik Holocronów
- Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 40
Skąd : Nar Shaddaa
Similar topics
» Część 6 - Trucizna
» Część 6 - Ścieżka Jedi, część 2
» Część 5 - Dyrektywa 19
» Część 3 - Poszukiwania, część 1
» Część 4 - Lalka
» Część 6 - Ścieżka Jedi, część 2
» Część 5 - Dyrektywa 19
» Część 3 - Poszukiwania, część 1
» Część 4 - Lalka
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach