Tarcza Republiki
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Część 5 - Dyrektywa 19

Go down

Część 5 - Dyrektywa 19 Empty Część 5 - Dyrektywa 19

Pisanie by Col'sheer'ee Sob Sty 23, 2016 9:24 pm

Wyciąg z oficjalnego Zbioru Dyrektyw Tarczy Republiki napisał:
Dyrektywa 19
Każdy pełnoprawny członek Tarczy Republiki może zawiesić w prawach dowolnego Dowódcę Tarczy Republiki jeśli ma ku temu poważny powód. Powodem może być nadużycie jednostki Tarczy do realizowania własnych celów, sytuacja, w której okazuje się, że danemu Dowódcy nie można ufać a także praktykowanie zasad sprzecznym z Kodeksem Jedi (w przypadku Dowódcy-Jedi) lub Regulaminem Wojskowym (w przypadku Dowódcy Wojskowego). W przypadku powołania się na tą Dyrektywę Dowódca ma obowiązek zrzec się obowiązków i przywilejów do czasu wyjaśnienia sytuacji przez pozostałych Dowódców i bezpośrednich zwierzchników Tarczy Republiki.





Członkowie Tarczy Republiki zebrali się w opustoszałym budynku na Taris - domu nijakiego Otchłani. Szukali gospodarza, człowieka, który zdradził im fakt istnienia Cieni - organizacji tak tajnej, że o ich istnieniu nawet Najwyższa Rada Jedi nie ma pojęcia. Tarcza przybyła tu by mistrz Sallaros Jan'yse mógł skonfrontować swoją wersję wydarzeń z tajemniczym Otchłanią. Według tego drugiego cyborg ma drugą tożsamość. Tajemniczą i mroczną o imieniu Lalka. Wprost powiedział mistrzowi Sindo'rell i innym, że Jan'yse należy do Cieni.

Rycerz Jedi wolnym, pewnym krokiem weszła do budynku, na który wskazywały koordynaty podesłane przez Sindo'rella. Towarzyszyły jej dwie padawanki - Bo-been'ya oraz Witma'Glred. Trzy kobiety szły przez korytarze zniszczonego budynku. Błękitna Jedi starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów niegdyś pięknego budynku.
W końcu wyszły do przestronnej hali. Kilka metrów od nich stał Zim-lar Tano, rycerz Jedi, który od jakiegoś czasu należał do Tarczy.
- Witaj Zim-lar. - Przywitała ciepło Jedi, któremu jak zwykle towarzyszył mały droid.
- Witaj, Mistrzyni Col. - Jedi się ukłonił delikatnie, a chisska mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. ,,Mistrzyni'' powtórzyła w myślach. Zim-lar od początku zwracał się do niej z ogromnym szacunkiem i używał wobec niej tytułu mistrza. Mimo, że oboje byli rycerzami, a do tego Zim był nawet trochę starszy od niebieskiej Jedi. Col'sheer'ee zastanawiała się kiedyś czy nie okazuje mu braku szacunku nie nazywając go również mistrzem.
- Gdzie reszta? - Zim-lar nie odpowiedział. Wskazał tylko podbródkiem niższy poziom. Błękitna Jedi spojrzała w dół. Stali tam Sindo'rell, Sallaros, Skoltus i kilka innych osób, których Col mniej lub bardziej znała. Obejrzała się na dwoje padawanów i skoczyła.

:::

- Już nawet Jedi nie można ufać! - Stwierdził mistrz Beiline rozglądając się w poszukiwaniu jednookiego gospodarza ,,domu''.
- Sindo, jeszcze raz nam powiedz po co tu jesteśmy. Cuchnie tu! - żądała odpowiedzi młoda Isminah. Srebnowłosy stał milcząc. Oddychał głęboko.
- Szukamy tu pewnego dziwnego człowieka, a co? - Burknął mistrz Jedi.
- Dziwnego? - Dopytała echani nie do końca wiadomo do kogo skierowała to pytanie. Przerwało jej lekkie uderzenie w podłogę.
Wszyscy obejrzeli się w kierunku hałasu i ich oczom ukazała się kobieta, którą zwano Błękitną Jedi. Chisska rozejrzała się po sali i kątem oka dostrzegła Witme i Bo, które schodziły schodami.
- Witajcie. - Przywitała się nowo przybyła. Po kolei wszyscy przywitali się z chisską.
- Sindo przywiozłam z powrotem twoją padawankę. - Col zwróciła się do barczystego mistrza.
W tej chwili Witma podeszła do mistrza Beiline i z szacunkiem się ukłoniła przed nim.

Błękitna Jedi zerkała to na mistrza Sindo'rella to na mistrza Sallarosa - No dobra! Powie mi ktoś o co tym razem się stało? O co chodzi z tymi Cieniami?
- Przydałoby się rzeczywiście to wszystko wyjaśnić. - Odezwał się Sallaros Jan'yse nie spoglądając na chisskę.
- Nijaki Otchłań, dobrze posługujący się Mocą, wmawia nam, że Sallaros to Lalka z jakiejś tajnej organizacji zwanej Cieniami.
Nikt inny się nie odezwał. Witma'Glred była tak intensywnie wpatrzona w Srebnowłosego, że wzrokiem wierciła dziurę w jego głowie.
- Mistrzu? - Col'sheer'ee odwróciła się w stronę cyborga. A wraz z jej wzrokiem, oczy wszystkich z Tarczy powędrował do niskiego dowódcy.
- No tak. Tak podobno zostałem nazwany. Przydałby się ten cały Otchłań aby sprawę wyjaśnić, lecz jak widać miał on coś do ukrycia skoro go tu nie ma.
- Czyli nie przyznajesz się do bycia... Lalką? - Podsumowała chisska.
- Ja też chciałem to wyjaśnić z tym szalonym pustelnikiem, no ale wcięło go. - Wtrącił brodaty mistrz. - Ale chyba zostawił nam prezent. - Wyciągnął zza pasa rękojeść miecza świetlnego. - No chyba, że się mylę i to nie on.
- Cóż to takiego? - Zainteresowała się kobieta.
- Miecz. - Mistrz Beiline rzucił rękojeść do Błękitnej Jedi.
- Czyj to miecz? - Zainteresował się Srebowłosy.
- To ja może się rozejrzę czy wszystko gra. Te wasze gierki Jedi mnie nie kręcą. - Isminah wzruszyła ramionami i odeszła wolnym krokiem sięgając po swoje blastery.
Col'sheer'ee obejrzała miecz z uwagą przez chwilę i podając go swojej padawance powiedziała. - Wygląda, że mistrz Sindo'rell odnalazł miecz twojego mistrza, Bo. - Młoda miralianka wzięła oburącz rękojeść miecza.
- Ja... ja nie jestem już niczego pewna.
- Oddychaj. Nie myśl - czuj. - Chisska starała się uspokoić młodą padawankę. Mistrz Beiline także podszedł do Bo i wyciągnął do niej rękę z drugim mieczem świetlnym.
- Dwa? - Zapiszczała lekko przerażona Bo-been'ya.
- Wygląda na to, że Thot Dorn miał dwa miecze świetlne i... dwie natury - Słowa te przypomniały Col o powodzie spotkania na tej planecie. Druga natura Jan'yse i spojrzała w jego stronę.
- To co teraz? - Sindo'rell zadał pytanie, które wszystkim chodziło po głowie. - Przydałby się ten Otchłań czy jak mu tam było...
- Brak tego człowieka świadczy przeciw niemu. - Zabrała głos Błękitna Jedi. - Ale twoje milczenie mistrzu, przeciw tobie. - Zaakcentowała wyraźnie ostatnie słowo.
Reakcja grupy na te słowa była różna, jedni oczekiwali wyjaśnień, drudzy jak padawanka Witma całymi sercami byli z cyborgiem.
- Wiem o tym... - Wyszeptał cicho Jan'yse. Nie zdążył dokończyć gdyż nastolatka przerwała mu.
- Dlaczego tak łatwo dajecie wiarę obcemu, a nie przyjacielowi? - Spytała z pretensją w głosie skierowaną do Col'sheer'ee.
- Młoda spokojnie. - Barczysty mistrz wyszeptał do swojej padawanki.
- Sallarosie... Sall... powiedz proszę, że nie jesteś kimś kogo zowią Lalką. - Przez kilka chwil głos Błękitnej Jedi zawisł w powietrzu. Wokół panowała cisza. Głęboka, prawie namacalna cisza. Przerwał ją D'kana.
- To jest jakiś absurd! Col, znasz mistrza Jan'yse od lat!
- Też tak myślałam. Jak mistrz Sindo'rell opowiedział mi o spotkaniu z tym Otchłanią.
- Skol ma rację. Mistrz nie może być... zły!
- To co zmieniło twoje zdanie Błękitna?
Col'sheer'ee spojrzała smutno na byłego ucznia - Moc. Medytowałam całą drogę na Taris. Przypominałam sobie wszystkie rozmowy z Sallaroasem przez te lata. - Spojrzała na cyborga. - Między innymi tą na Tythonie, mistrzu.
- PHI! Moc często się myli! - Oponowała padawanka Beiline'y. Col spojrzała na nią lekko zdenerwowana jej butą.
- Nikt, powtarzam NIKT nie zrobił tyle dla Tarczy i Republiki co mistrz Jan'yse - Odezwał się nowy głos w sprawie należący do Jedi Bobeeck Wygnaniec.
- Sallaros często znika bez słuchu, chodzi przemęczony mimo braku wojny. - Nie dawała za wygraną Col'sheer'ee.
- A ty? Nigdy nie zniknęłaś? Nigdy nas nie zostawiłaś?! - Bobeeck zadała celny cios.
- Dowodzenie w pojedynkę Tarczą nie jest łatwe. - Wtórował jej Skoltus.
- Walka z senatem nie należy do najprzyjemniejszych, ale nie może aż tak wykańczać doświadczonego Jedi. Poza tym mamy złe doświadczenia z Dowódcami Tarczy. Czyż nie, Sallarosie? - Zadała pytanie bezpośrednio Srebnowłosemu Col'sheer'ee. Jednak przez myśl przeszło jej - Na Moc! Prawie wszyscy go wspierają. Nie mogę się teraz wycofać. Jest już za późno. I mam rację. Wiem o tym
Wszyscy zaniemówili. Bobeeck jedynie stanęła przed Col kładąc dłonie na rękojeściach mieczy. Chciała dać do zrozumienia, że nie zostawi cyborga choćby miało dojść do najgorszego.
- Col, czy ty się nie zapędzasz? - Spytał łagodnie Sindo.
- Nie musisz się bać Col'shee're! Nie jestem sługą ciemnej strony, ani zrozpaczoną osobą. - Zadrwił odrobinę Sallaros.
- Może, ale z tego co wiem ci Cienie nie żyją w myśl Kodeksu Jedi. Naszego Kodeksu!
- Czasem ktoś może żyć wedle więcej niż jednego Kodeksu. I te Kodeksy mogą kolidować. - Odparł spokojnie Jan'yse. Col nie mogła uwierzyć w te słowa. Najgorsze, że nikt nie odczytał ich tak jak ona. Cały czas wpatrywała się w przyjaciela. W końcu poczuła łzy w oczach.
- Col...
- Powiedz mi proszę - czemu. Proszę. - Głos chisski zaczął drgać znacznie z nadmiaru uczuć - postąpić słusznie, być wierną przyjacielowi, posłuchać większości. To było za wiele.
- W porządku. Skoro Otchłań zasiał już ziarno... nie potrafię kłamać. - Wyznał Sallaros. Oczy wszystkich powędrowały w jego kierunku. Po policzku Col'sheer'ee spływała jedna, pojedyncza łza.
- Mistrzu... rozkaż im odejść. Przecież ty tu rządzisz, mistrzu. - Odezwała się Bobeeck bojąc się usłyszeć prawdy.
- Sall, przyjacielu, jeśli nie jesteś gotów, może powiesz nam za jakiś czas...
- Ja wiem, że to wszystko... Macie wiele pytań. - Zaczął mówić Srebnowłosy. Jego głos wręcz dygotał. Reszta koloru odpłynęła z jego twarzy. Był teraz zupełnie blady. - Nie chcę byście się w coś wpakowali, co może kosztować wasze życie.
- Po co więc o tym mówić? - Rzucił beztrosko Skoltus. Col'sheer'ee spojrzała na niego z reprymendą, zaś do Jan'yse powiedziała. - Za bardzo się martwisz Mistrzu. Zawsze tak było.
- Jednak to zbyt wielkie ryzyko. Jedno moje słowo...
- W takim razie przykro mi, przyjacielu. - Col zrobiła trzy kroki w stronę cyborga. - Zgodnie z Dyrektywą 19 pozbawiam ciebie dowodzenia nad Tarczą Republiki i członkostwa w niej. Teraz Rada Jedi się tobą zajmie. Czy przyjmujesz to?
To było hasło na które czekali - Jedi Wygnaniec powołała do życia swoje miecze świetlne i groźnie przysunęła je do chisski. A z sufitu, nie wiadomo skąd, spadła jak grom z jasnego nieba postać w zbroi mandaloriańskiej.
- Ja na to ci odpowiem, Jetii. - Serce Col'sheer'ee zabiło mocniej pod wpływem adrenaliny. Powstrzymała się jednak aby rozbroić Bobeeck (a przynajmniej tego spróbować).
- Niech wszyscy się wypowiedzą, Col. Zgodnie z demokracją. Przyjmę wasz osąd.
- Nie tak to działa, wiesz o tym. - Wyszeptała Błękitna. - Jak możemy ci zaufać, jeśli ty nie ufasz nam? - Spytała.

Jak widać mogli. Bobeeck dopytała - I któż zajmie jego miejsce? Ty, Col? Toż to intryga godna Sitha. A to twoi ziomkowie, co nie?
Col'sheer'ee poczuła się jakby dostała z całej siły w twarz.
- Tu nie chodzi o zaufanie Col. Tylko o sprawy życia i śmierci. - Sallaros dalej próbował się tłumaczyć.
Kolejne słowa zwaliły się Błękitnej na barki powalając ją. - Nie! Ja mu wierzę. Nie zgadzam się. Skoro Sallaros tak mówi to ja mu wierzę. - powiedział swoim basowym głosem Sindo'rell.
- Czyli wszyscy jesteście zgodni? - Spytała Błękitna Jedi. - Wszyscy go wspieracie?
- Ja nie wiem... co o tym myśleć... - Dobiegł cichy głos głos Elisias.
- Jak możesz? byłaś jego przyjaciółką... - Dopytywała Bobeeck. - Sallaros nie mógłby przejść na ciemną stronę Mocy... Nigdy!
- Gdybym był sługą ciemnej strony wyczułabyś to. Wiesz o tym.
Col'sheer'ee zdawała się chcieć coś powiedzieć ale Bobeeck przejęła inicjatywę - Każdy ma swoje tajemnice! Tak także, Col.
- Nie... ja nie. Już nie. - Wyszeptała cicho chisska.
- To tylko twoja wersja! - Odpowiedziała Wygnaniec.
Błękitna Jedi nie wiedziała co powiedzieć. Co zrobić. Sallaros nagiął dyrektywę, a wszyscy mu wierzą. Przypomniała sobie wizytę na Coruscant za czasów Zjawy z Balmorry. Kiedy to powiedziała Sallarosowi, że każda istota rozumna przyzwyczaja się do władzy i nie chce jej stracić. Czyżby cyborga też to dopadło? Odwróciła się ze smakiem porażki w ustach. Gdy nagle usłyszała kobiecy głos - NIEEE! Mistrzu! - Momentalnie się odwróciła. To co ujrzała zatkało ją. Cyborg miał rację, przynajmniej w związku ze śmiercią.
- To trucizna... - Wyszeptał Sallaros
- Oszczędzaj siły przyjacielu... - Spokojnie upomniał mistrz Sindo'rell
W końcu Witma'glred Maginia spojrzała w stronę Col'sheer'ee. - To Ty! To wszystko Twoja wina!
- Ma rację. - Pomyślała smutna Błękitna Jedi.


Ostatnio zmieniony przez Sallaros dnia Pią Sty 27, 2017 12:17 am, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : Na prośbę Magini wywaliłem przytulasa.)
Col'sheer'ee
Col'sheer'ee
Strażnik Holocronów
Strażnik Holocronów

Liczba postów : 1206
Join date : 14/02/2015
Age : 39
Skąd : Nar Shaddaa

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach